Planowanie nie jest moją mocną stroną.
Nie wypełniam kalendarza po brzegi.
Rzadko zapisuję przypomnienia w telefonie.
O spotkaniach z przyjaciółmi zwykle pamiętam.
Wakacje ze szczegółowo rozpisanymi trasami,
obiektami do zwiedzania i rozrywkami są nie dla mnie.
Wyjazdy w nieznane, z przygodą w tle cieszą mnie najbardziej.
Pakowane w pośpiechu walizki nie stanowią żadnego problemu.
Lubię znikać na chwilę i wracać z głową wypełnioną
obrazami w przeróżnych odcieniach zieleni i błękitów,
odgłosami ptasich rodziców nawołujących swoje dzieci,
ścieżkami, które prowadzą nie wiadomo dokąd
A kiedy do tego wszystkiego dodać zdobycie
pilnie strzeżonego przepisu na ogórki lub pieczonki,
to już można mówić o weekendzie idealnym.
Przepis na ogórki jeszcze jakiś czas pozostanie tajemnicą,
ale pieczonkami podzielę się z Wami z przyjemnością już dziś.
Zacząć należy od umycia kociołka;)
Następnie trzeba rozpalić ognisko i palić je tak długo,
aż będzie wystarczająco dużo żaru, aby zakopać w nim kociołek.
Wyłożyć kociołek liśćmi kapusty.
Ułożyć warstwę ziemniaków, cebuli wymieszanej z boczkiem i kiełbasy.
Kolejną warstwę ziemniaków i cebuli z boczkiem.
Paprykę, marchewkę i duuuużo pieprzu.
I znów ziemniaki.
Nie można też zapomnieć o soli!
I tak warstwa po warstwie...
Na koniec wszystko przykryć liśćmi kapusty,
zamknąć kociołek i wstawić do żaru na 1-1,5 godziny.
W tym roku nie doczekałam gotowych pieczonek, więc i zdjęć brak,
ale jeżeli jesteście ciekawi, jak wyglądają po upieczeniu, zajrzyjcie TU.
Cudownego weekendu!
Uważajcie na upały, znów nadchodzą;)