Wydawnictwo: Heyne
Tytuł oryginału: Sycamore Row
Data premiery: 03.03.2014
Liczba stron: 704
Cena: 24,90 euro
Kryminały prawnicze albo się lubi, albo nie. W tym pierwszym wypadku łatwo o przedawkowanie, choć przedstawicieli gatunku reprezentujących wysoki poziom wcale nie ma aż tak wielu, w tym drugim nie pomoże najwyższa nawet jakość prozy, bo jeśli delikwent w temacie nie gustuje, to nie i już. To prawda numer jeden. Drugą prawdą jest fakt, że ten wąski wycinek gatunku kryminalnego, w jakim wyspecjalizowali się choćby Grisham czy Turow, jak mało który nacechowany jest zagęszczeniem klisz, stereotypów i powtarzalnych, utartych schematów. Jeśli sędzia, to najlepiej dziwak rozstawiający po kątach krnąbrnych adwokatów, jeśli adwokat, to najlepiej młody, dobrze rokujący, o wysokim morale i z misją, jeśli proces, to przed ławą przysięgłych, jeśli przysięgli, to początkowo wrogo nastawieni, a potem, za sprawą dobrze rokującego adwokata i wyczarowywanych jak z rękawa niespodziewanych świadkach jak jeden mąż głosujący za uniewinnieniem, jeśli sprawa, to najlepiej kontrowersyjna, chwytająca za serce... i tak dalej. Inna rzecz, że amerykańskie prawodawstwo jest wyjątkowo wdzięcznym poletkiem do uprawy rzeczonego gatunku, zaś kwiaty, które na nim mogą wyhodować pisarze, są barwne i dla europejskiego oka wielce egzotyczne. A taka Ameryka?... To zupełnie co innego. Cuda, panie... I konflikty inne, i namiętności szarpiące czytelnikiem głębsze, i zwroty akcji mnie prawdopodobne.
Okładka wydania polskiego, Albatros, kwiecień 2014 |
Jeśli już zatem ktoś zasmakował prozy określanej mianem kryminału prawniczego, to wielkich niespodzianek tutaj nie zastanie. Konflikt zarysowuje się już na pierwszych stronicach powieści: Seth Hubbard, nieuleczalnie chory na raka przedsiębiorca i milioner, popełnia samobójstwo. Miast jednak rozdzielić majątek pośród dzieci i wnuków, jak Bóg przykazał, tuż przed śmiercią sporządza ręcznie napisany testament, odwołujący wszystkie poprzednie, w którym postanawia przekazać dziewięćdziesiąt procent swego majątku czarnoskórej pomocy domowej Lettie Lang. Co do autentyczności dokumentu nie ma najmniejszych wątpliwości, co do poczytalności majętnego starca - i owszem. A jeszcze większe co do motywów, jakimi mógł kierować się Seth Hubbard. Czyżby więc seks? Czyżby naprawdę schorowany, znajdujący się na progu śmierci mężczyzna do tego stopnia dał się otumanić wdziękom niemłodej już przecież i prostej kobiety, że wydziedziczył rodzinę i uczynił gosposię i pielęgniarkę milionerką?... A może prosta i dobroduszna Lettie wcale tak prosta i dobroduszna nie była i zmanipulowała nestora rodu, by przepisał na nią majątek?... Te i mnóstwo innych pytań nasuwa się w trakcie mamuciego procesu o uznanie testamentu, który oczywiście zostaje podważony przez zgraję chciwych adwokatów, reprezentujących zdradzoną rodzinę. Na niektóre z tych pytań odpowiedzi zostaną znalezione natychmiast, na inne dopiero w dramatycznym finale, kiedy już wydaje się, że wszystko jest stracone... Bo rzecz toczy się o coś więcej niż o miliony dolarów. Rzecz toczy się o także o kwestię rasową. Okaże się przy tym, że Grisham dość przewrotnie zagrał tym razem w kolory i długo każe powątpiewać, czy białe na pewno jest białe, a czarne czarne, a nie szare czy łaciate. Dość powiedzieć, że historia domaga się zadośćuczynienia za niewyobrażalną krzywdę, za ból, przemoc, śmierć i bezprzykładną niesprawiedliwość. I domaga się jej nie głosem adwokata, głównego bohatera powieści, Jacka Brigance'a, znanego z "Czasu zabijania", choć to on toczy zaciętą walkę z hienami w drogich garniturach. Czyim głosem?... Tego nie zdradzę, bo po książkę już byście nie sięgnęli.
A jest po co, bo choć uważne oko czytelnika bez trudu wyłoni parę wyświechtanych schematów, bez których żaden rasowy (nomen omen) kryminał sądowy z akcją osadzoną na południu Stanów nie może się obyć, to sposób, w jaki Grisham połączył je w dość strawną, a przede wszystkim pasjonującą całość, jest mistrzowski. Przygotujcie się więc na dreszczyk, który sprawi, że bez problemu i błyskawicznie prześlizgniecie się przez siedemset stron powieści, na tajemnicę z przeszłości, na momenty wzruszenia - wszak jesteśmy w Ameryce, gdzie poryczeć w finale po prostu trzeba i już - i na kawał solidnej, rzemieślniczo bez zarzutu porcji rozrywki.
W dwóch słowach: czarne i białe
Dla kogo: dla miłośników amerykańskich kryminałów prawniczych
Ciepło / zimno: 71°