Wydawca: Eichborn
Język: niemiecki
Data premiery: 21.09.2012
Ilość stron 396
Cena: 19,33 euro
Lato 2011, centrum Berlina. Na zapuszczonej parceli budzi się on. Po 66 latach, bez partyjnego aparatu, bez armii, bez Evy, bez Goebbelsa, Himmlera, Bormanna, ba - bez dachu nad głową i środków do życia ląduje w sercu współczesnych Niemiec, gdzie na ulicach co czwarty przechodzień to cudzoziemiec, a na czele państwa stoi kobieta o "uroku płaczącej wierzby". Adolf Hitler. Na sąsiedniej parceli zauważa paru chłopaków kopiących piłkę. Jeden z nich, w kolorowym piłkarskim trykocie, zwraca jego szczególną uwagę. Przywołuje go niecierpiącym sprzeciwu okrzykiem "Hiterjunge Ronaldo, podejdź no tu"...
To, co Timur Vermes robi w swojej debiutanckiej powieści, to balansowanie na chwiejnej linie... AUtor porusza niebezpieczne tematy, bo przecież jeśli pisać o Hitlerze, to wyłącznie z odpowiednim zadęciem i powagą, a najlepiej obficie sypiąc na czerep popiół. Bo jakże to tak? Satyra o Hitlerze?... Czy to wypada?... Czy to legalne?...
A jednak "On znowu jest" to nie obrazoburcza tania prowokacja, a błyskotliwy, ocierający się o geniusz pastisz współczesnych Niemiec. Autor przede wszystkim dokonał skromnego zabiegu, który dał mu do ręki powalający oręż: zastosował narrację pierwszoosobową. I tak oto na każdej stronie powieści następuje konfrontacja megalomańskiej i śmiertelnie inteligentnej osobowości Führera z jego wizerunkiem, odbieranym przez innych - dla siebie jest on oczywiście Adolfem Hitlerem, dla postronnych - kimś, kto go w genialny sposób udaje. Bowiem Hitler, trochę przez przypadek, a trochę na skutek szatańskiego planu, rozpoczyna oszałamiającą karierę w szołbiznesie.
I błyskawicznie adaptuje się do nowych czasów, wnikliwie obserwuje otoczenie i z obserwacji tych wysnuwa zaskakujące wnioski.
"Mój umysł, znów pracujący metodycznie, zrekapitulował na zimno sytuację. Byłem w Niemczech, byłem w Berlinie, mimo że miasto wydawało mi się całkiem obce. Te Niemcy były inne, ale pod niektórymi względami przypominały moją znajomą Rzeszę: byli jeszcze rowerzyści, były automobile, zapewne istniały zatem i gazety. Rozejrzałem się wokół. Istotnie pod moją ławką leżało coś, co przypominało gazetę, jakkolwiek zadrukowane na zbyt wystawny sposób. Płachta była kolorowa, tytuł mi nieznany, i brzmiał "Media Markt". Nawet przy najlepszych chęciach nie mogłem przypomnieć sobie, bym zezwolił na coś takiego i niechybnie nie wydałbym takiego zezwolenia. Treść informacji była całkowicie niezrozumiała, zalała mnie furia, że w czasach braków z papierem marnuje się cenne narodowe zasoby na tak niedorzeczne barachło."
Teraźniejszość skrywa w zanadrzu niejedną niespodziankę... jak choćby całkowicie niezrozumiałe zachowanie kobiet w parku, sprzątających odchody po swych czworonożnych pupilach. Wariatki?... Wszechobecność niearyjskiego elementu jest zastanawiająca, choć Hitler z zadowoleniem dostrzega, że młodociany Turek wypowiada się łamaną niemczyzną, a dla odcięcia go od impulsów środowiska i ogłupienia najwyraźniej nakazane ma stosowanie "zatyczek" do uszu. Gagów, wynikających z niezrozumienia sedna pewnych zjawisk, jest sporo, i początkowo czyta się to jak ciąg znakomitów kabaretowych skeczy. Wraz z postępem akcji jednak uśmiech zaczyna zamierać czytelnikowi na ustach, a w miejsce niepowstrzymanego chichotu wkrada się gorzka refleksja, przetykana zdumieniem nad trafnością rzucanych tu i ówdzie uwag. Szalony despota nie szczędzi niczego i nikogo, nie waha się przed najbardziej radykalną i jadowitą krytyką, a jego spuścizna idelologiczna, głoszona w sposób jawny i bez ogródek, jest tak niewiarygodna, że może być tylko kabaretową karykaturą, artystyczną pozą, "Messed Ekting" - jak mniemają przygodni interlokotorzy, a narrator powtarza bez zrozumienia, wietrząc w tym jakieś nieznane mu nazwisko.
Hitler rozprawia się ze wszystkimi politycznymi frakcjami, tu i ówdzie znajdując coś dla siebie (na przykład wyjątkowo przypada mu do gustu partia Zielonych, wstrzeliwując się w jego umiłowanie do przyrody), ku zaskoczeniu wszystkich roznosząc jednak na strzępy ugrupowanie neonazistów, nazywając ich "bandą nieudaczników i patałachów". Zdumiewająco szybko i sprawnie przyswaja sobie jednocześnie zdobycze medialnego świata, bezbłędnie rozpoznając w nich skuteczny instrument propagandy i bez skrupułów czerpiąc z dobrodziejstw techniki, krok po kroku i konsekwetnie przybliżając się do obranego celu. A cel ten jest jeden i niezmienny od prawie stu lat...
Vermes kompletnie zaskoczył mnie nie tylko obraną formułą, ale i wykonaniem. Sposób, w jaki prowadzi czytelnika przez manowce opętanego nienawiścią i megalomanią umysłu, jest brawurowy, ocierający się o geniusz. To najczarniejsza z czarnych satyra, (choć chciałoby się powiedzieć: brunatna), niebezpieczna, cięta i odzierająca z drobnomieszczańskiego płaszczyka Niemców, ululanych telewizyjnym kadzidełkiem, żyjących pod dogmatem mediów i polityków. Byłam pełna podziwu dla kunsztu autora, który niesłychanie precyzyjnie oddał jedyną w swoim rodzaju mieszaninę wnikliwości i szaleństwa, charyzmy i magnetyzmu z jednej strony i obrzydliwych, przepełnionych jadem poglądów z drugiej, zawartą w wypowiedziach Hitlera, ciągnących się niekiedy przez długie stronice, aż do kompletnego wyczerpania, otępienia i ogłupienia. Te drobiazgowe analizy militarystycznego stratega znajdującego się w stanie permanentej wojny wymagały nie tylko głębokiej historycznej wiedzy, ale i wyjątkowego talentu lingwistycznego autora, nie mówiąc o samozaparciu i pewnej dozie poświęcenia, by dobrowolnie nurzać się w tym szaleństwie.
Ta książka to prawdziwa bomba, bowiem nie tylko burzy grzeczny i ustalony niemiecki porządek rzeczy, ale i nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że we współczesnym świecie nadal jest mniejse dla niego. Spodziewałam się mocniejszego zakończenia, czegoś ucinającego lub dławiącego w zarodku rozwój wydarzeń. Rozwiązania nie zdradzę, powiem tylko, że jest ono paraliżujące. On znowu jest.
Moja ocena: czwórka z podwójnym plusem (4++/5).
(Cytat pochodzi z książki i został przetłumaczony przeze mnie.)
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Sardegny trójka pik, w kategorii sąsiad zza miedzy.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vermes Timur. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Vermes Timur. Pokaż wszystkie posty
Subskrybuj:
Posty (Atom)