Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bluszczyk kurdybanek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bluszczyk kurdybanek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 23 kwietnia 2019

10 ziół z polany

Gdy tylko okazało się, że będziemy mieli trzy dni wolnego, postanowiliśmy, że jedziemy do Puszczy Białowieskiej z namiotem. Przestaliśmy liczyć, który to już raz. Ale naszej nowej miejscówki jeszcze nie znaliśmy. Czekał tam na nas kawałek gościnnej ziemi do złażenia (i spróbowania!), buczenie bekasa kszyka i wycie wilków.




Dla mnie Puszcza najpiękniejsza jest w kwietniu, ze swoimi dywanami z zawilców, rozwijającymi się dopiero liśćmi, wiosennymi grzybami i przylatującymi krętogłowami. Kiedy las nie jest taki nieprzenikniony dla oka, pokrzywy jeszcze sięgają kostek, a komarów nie ma.




śniadanie w Teremiskach


kostka twarogu półtłustego z OSM w Hajnówce
bochenek świeżego chleba
zioła:
rozetka wiesiołka spod kapliczki
szczaw ze skraju podmokłej łąki
krwawnik z cienia pod brzozą
nać dzikiej marchwi z miedzy sąsiada
podagrycznik i wyka z kępy obok żywopłotu
mniszek i przytulia z przychacia
ziarnopłon i kurdybanek wydobyte spod kęp zeszłorocznej trawy

Zioła dokładnie umyć. Mam na to biwakowy patent - kilkakrotne płukanie w woreczku strunowym. (Ten na zdjęciu jest gruby i wielorazowy, zrobiony z bioplastiku.) Jeśli rośliny są zapiaszczone, za każdym razem trzeba wyjąć je delikatnie z wody górą i wypłukać worek, w innym przypadku można odlewać je nieszczelnie zapinając torebkę. Na chwilę zostawić do przeschnięcia, a potem wszystkie liście i łodyżki drobno pokroić, wymieszać z serem. Gotowy ziołowy twarożek wyjadać skórką od chleba z menażki.




niedziela, 19 sierpnia 2018

dziwaki czyli jesienne skrzydła

Dostaliśmy w darze przyjaźni potężną ilość skrzydlatych baniek. Straszyły w kuchni na blacie, pstrokaciły altanę, pies Pipek z jedną w zębach biegał po podwórku. Trzeba było podjąć odważną decyzję.

To co zrobimy z tych dziwaków? Do jedzenia? Ale przecież one są ozdobne!




ozdobne dynie 'Autumn Wings' faszerowane żytem

(danie dla 2 osób lub przystawka dla 6)

6 dyniek wielkości męskiej pięści
oliwa z oliwek
pomidory drobnoowocowe np. Koralik
cebula
kapelusz jednej czubajki kani albo 2-3 łyżki pudru grzybowego
ok. 1,5 szklanki ugotowanej kaszy żytniej
ząbek czosnku
jajko
3 garście tartego żółtego sera
pół papryki żółtej lub czerwonej
sól, pieprz
świeże zioła np. lebiodka, kurdybanek, kwiaty rzodkiewki

Dynie umyć i odciąć wydłużoną stronę z ogonkiem na takiej wysokości, żeby odsłonić miąższ z pestkami. Od spodu również odciąć po małym kawałku, żeby owoce stabilnie stały. Wydrążyć łyżeczką - wyjąć nasiona z otaczającymi luźnymi włóknami. Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Posmarować dynie w środku oliwą z oliwek i piec przez 20 minut w żaroodpornym naczyniu.

Cebulę drobno pokroić i zeszklić na oliwie. Dodać pokrojoną kanię, poczekać aż opadnie, wtedy wsypać kaszę i wymieszać. (W wersji z pudrem grzybowym proszek rozprowadzić w małej ilości zimnej wody i wlać po dodaniu kaszy. Mieszać, aż woda wsiąknie i odparuje.) Wyłączyć palnik, doprawić kaszę solą, pieprzem, czosnkiem i świeżymi lub suszonymi ziołami. Wbić jajko, wsypać ser, wszystko połączyć. Paprykę pokroić w kostkę. Nakładać masę łyżeczką do podpieczonych dyniek. Z wierzchu posypać papryką. Dołożyć do naczynia umyte pomidorki, podlać trzema łyżkami wody i włożyć wszystko z powrotem do piekarnika. Piec około 20 minut. Mniej więcej w połowie tego czasu, kiedy dynie zaczną się rumienić, przykryć pokrywką. Podawać posypane świeżymi ziołami.


Dopóki dynie tej odmiany są młode, bardzo łatwo je przekroić, a po upieczeniu mają miękką skórkę. Są świetne jako danie główne, jedzone w całości. Co nie znaczy, że te bardziej dojrzałe nie nadają się już do wykorzystania. Przygotowane identycznie, będą pasowały na przystawkę - po lekkim ostudzeniu można jeść miękki środek z farszem za pomocą łyżki, jak z fikuśnej miseczki, jednak ich miąższ będzie miał bardziej włóknistą strukturę, a w smaku może pojawić się lekka goryczka lub cierpkość, jednak bardzo przyjemnie równoważona słodyczą pomidorków. Wtedy warto upiec ich więcej.



sobota, 20 maja 2017

zielone ryżotto

Jak już robić risotto, to ze wszyst­kimi szy­ka­nami: dobry domowy bulion, białe wino i doj­rze­wa­jący ser. Ale od pew­nego czasu kusiła mnie metoda Kenji, jako mniej pra­co­ch­łonna – bez dole­wa­nia płynu po cho­chli jest naprawdę spryt­niej. I kusiły majowe pokrzywy.




risotto z pokrzywą, miętą i sie­dzu­niem sosno­wym
(4 porcje)

garść suszo­nych kawał­ków sie­dzu­nia
6 łyżek masła
pół cebuli
300 ml bia­łego wina
200 g ryżu arbo­rio
600 ml gorą­cego bulionu
2 szklanki liści pokrzyw
4 gałązki mięty
5 łyżek star­tego par­me­zanu (Džiu­gas też nada się ide­al­nie)
pieprz

sól (jeżeli bulion nie był słony)

Grzyby zalać gorącą wodą i odsta­wić na co naj­mniej godzinę. Odsą­czyć, ale zacho­wać szklankę wody z nama­cza­nia.
Pokrzywę umyć, 5 minut goto­wać i zblen­do­wać razem z list­kami mięty i małym dodat­kiem wody z goto­wa­nia na jed­no­lity prze­cier.
Ryż prze­płu­kać w bulio­nie, odsą­czyć. Pow­stały mętny płyn oczy­wi­ście zacho­wać, domie­szać do niego szklankę wody z nama­cza­nia grzy­bów. Na sze­ro­kiej patelni roz­pu­ścić 3 łyżki masła, dodać odsą­czony ryż i sma­żyć 4 minuty. Cebulę bar­dzo drobno pokroić i dodać do ryżu, mie­sza­jąc pod­grze­wać jesz­cze minutę. Wlać wino, mie­szać, pocze­kać aż odpa­ruje, wtedy dodać grzyby i 700 ml przy­go­to­wa­nego płynu. Reszta przyda się do ewen­tu­al­nego roz­cień­cza­nia. Goto­wać przez około 20 minut, aż płyn się wch­ło­nie, a ryż pozo­sta­nie pół­twardy. Wyłą­czyć kuchenkę, dodać do 3 łyżki masła, starty ser i ener­gicz­nie wymie­szać drew­nianą łyżką. Jeżeli risotto wymaga roz­cień­cze­nia, wyko­rzy­stać pozo­stały płyn. Dodać zie­lony prze­cier, dopra­wić pie­przem i ewentualnie solą. Poda­wać z list­kami mięty, mło­dymi pędami świerka i kwia­tami kur­dy­banka.





piątek, 13 stycznia 2017

a kisz!

Leży śnieg, wszę­dzie ani liścia, nie­liczne owoce oku­pują ptaki, a palce przy­ma­rzają do obu­dowy apa­ratu. Ale nie jest wcale tak, że zima to urlop od dzi­kiego i wła­snego, czyli zostaje już tylko skle­powe jedze­nie. Wła­śnie teraz przy­daje się zawar­tość sło­ików – wszyst­kie prze­twory i przy­prawy.
Na przy­kład letni zapas kur­dy­banka (Gle­choma hede­ra­cea) i nasion mie­siącz­nicy (Luna­ria annua – co to takiego TUTAJ). I przy­daje się nie gar­dzić wita­mi­nami, nawet z kup­nych warzyw, a więc wyko­rzy­stać, co tylko się da: głąby, łodygi, pestki i skórki.


luna­ria annua, srebrniki judasza, jadalne rośliny ogrodowe, edible money plant


Nasiona miesiącznicy mają około pół centymetra średnicy, są płaskie i dość lekkie. W smaku dość ostre, wyraziste i cierpkie. Z konwencjonalnych przypraw najbardziej przypominają gorczycę.


kiszone łodygi bro­kuła z mar­ch­wią, kur­dy­ban­kiem i nasio­nami mie­siącz­nicy

4 łodygi bro­kuła
4 mar­chewki
6 ząb­ków czosnku
łyżka suszo­nego kur­dy­banka
łyżeczka nasion mie­siącz­nicy albo gor­czycy
(pół szklanki soku z domo­wych kiszo­nych ogór­ków)
woda źró­dlana lub mine­ralna
sól nie­jo­do­wana

Mar­chew obrać – łodygi bro­kuła też można, ale nie­ko­niecz­nie – warzywa pokroić w pla­sterki o gru­bo­ści około pół cm. Czo­snek pozba­wić łupin, a kur­dy­ba­nek zalać nie­wielką ilo­ścią cie­płej wody. Przy­go­to­wać solankę według pro­por­cji –> łyżka soli na litr wody. Na dno sło­ika wło­żyć czo­snek, mie­siącz­nicę (albo gor­czycę) i namo­czony kur­dy­ba­nek. Cia­sno upa­ko­wać warzywa, żeby nie zostały bąble powie­trza i zalać solanką, a na koniec dodać sok z ogór­ków, jeśli się ma. Bro­kuł i mar­chew powinny być przy­kryte pły­nem. Jeżeli nie są, można je czymś doci­snąć np. kie­lisz­kiem, spodecz­kiem, wygo­to­wa­nym kamie­niem. Po kilku dniach trzeba zdjąć z wierz­chu pianę i te listki lub nasiona, które pozo­stały na powierzchni.
Do efektu mało­sol­nego wystar­czy 10 dni, na porządne uki­sze­nie trzeba pocze­kać około 2 razy tyle. Sok z kiszo­nych ogór­ków przy­spie­sza pro­ces, więc bez niego będzie ciut dłu­żej.



kiszonki, kiszony brokuł, kiszona marchew, bluszczyk kurdybanek, jadalna miesiącznica roczna, srebrniki judasza kwiat, dzikie rośliny jadalne, jadalne chwasty


Powy­żej młoda kiszonka, na powierzchni doj­rzal­szej two­rzy się kożu­szek fer­men­ta­cyjny, widoczny na dol­nym zdję­ciu, który może nie wygląda ape­tycz­nie, ale jest zja­wi­skiem korzyst­nym. Świad­czy o pracy dobrych bak­te­rii i droż­dży, i nie ma nic wspól­nego z ple­śnią. Osad też jest natu­ralny i nie­szko­dliwy.


kiszonka, łodygi brokuła, kiszenie marchwi, kiszony kurdybanek, dzika gorczyca, jadalne rośliny ogrodowe, kożuch fermentacyjny

sobota, 9 maja 2015

kurdebalans

Jakiś czas temu na sta­cji PKP spo­tka­łam Jo. Ona też jest z Mia­sta i mia­steczka, ale to nie takie pro­ste wziąć i się spo­tkać. Wie­czór, pocze­kal­nia, gada­nie o ostat­niej naszej dzia­łal­no­ści.
… i tro­chę zaję­łam się per­ma­kul­turą.
– Sta­bi­li­zu­jesz się, ja na razie jem dzi­kie, nie upra­wiam.
Dzi­kie? A nie boisz się ska­że­nia?
– Kon­kret­nie ska­że­nia roślin? Raczej nie. Na pewno gor­sze jest to, czym oddy­chamy.
No, ska­że­nia oło­wiem. To koniecz­nie jedz taką roślinkę, co odtruwa z oło­wiu: kur­de­ba­nek.


Blusz­czyk kur­dy­ba­nek (Glechoma hederacea) to wielki nie­obecny mojego dzie­ciń­stwa. Jak to się stało, że nie koja­rzę z tam­tych cza­sów jego ostrego, jakby kam­fo­ro­wego zapa­chu? Nie wiem, czy to moż­liwe, żeby nie rósł w oko­licy, choć mało żyzna gleba i miej­skie warunki mogły mu nie słu­żyć. Może też uwa­ża­łam go za jakąś odmianę jasnoty i w ogóle nic cie­ka­wego.


bluszczyk kurdybanek, glechoma hederacea, jadalne chwasty, dzikie rośliny jadalne, dzikie przyprawy, zioła lecznicze, ground-ivy


We wto­rek mama i sąsiadka roz­ma­wiały o chwa­stach. Po tej roz­mo­wie dosta­łam torbę sąsiedz­kiego kur­dy­banka z przy­ka­za­niem, żeby uwa­żać, nie roz­siać u sie­bie, a jak mi zabrak­nie, sąsia­dów odwie­dzić i zebrać sobie wię­cej, poma­ga­jąc wal­czyć z uprzy­krzo­nym ziel­skiem. Usu­szy­łam, będzie na zimę.


A dziś mmsowo ozna­cza­łam rośliny dla Ad. Ona wysyła fotki, ja odsy­łam nazwy i okre­ślam jadal­ność, potem Ad spraw­dza, czy wolno jeść kró­lom. Kur­dy­banka nie wolno, ale w sumie nie wia­domo czy na pewno i dla­czego (ana­lo­gia do koni mnie nie prze­ko­nuje). Kur­de­ba­lans.