Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tarnina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tarnina. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 października 2016

tarkowa ciociówka

Tra­dy­cja wygląda tak: co roku wybie­ram jeden prze­pis od cioci i robię nalewkę. Nie ma zmi­łuj i że ja jestem z innej szkoły, prze­pis trzeba potrak­to­wać wier­nie, a przy naj­bliż­szej oka­zji poczę­sto­wać cio­cię. Na szczę­ście recep­tury nalew­kowe prze­cho­wały to, co książki kuchar­skie od dawna omi­jają – wyko­rzy­sta­nie dzi­kich roślin.


dzikie śliwki, śliwa tarnina, jadalne dzikie owoce, prunus spinosa, edible blackthorn


Owoce tar­niny, czyli tarki, uzbie­ra­łam wra­ca­jąc z ryko­wi­ska, a więc nadro­bi­łam zeszło­roczne zanie­dba­nie.




najprostsza tarninówka

0,5 kg owoców tarniny
szklanka cukru
2 szklanki wódki

Prze­mro­żone natu­ral­nie lub w zamra­żal­niku tarki zasy­pać cukrem i od razu zalać alko­ho­lem. Odsta­wić na co naj­mniej 6 tygo­dni, aż nalewka nabierze koloru, co kilka dni wstrzą­sa­jąc. Po tym cza­sie prze­fil­tro­wać i zosta­wić do doj­rze­wa­nia pół roku.






środa, 16 marca 2016

proklamacja

Potwór dziś pro­kla­mo­wał wio­snę. Skło­niła go do tego, jak wyja­śnił, aura. Ja tam takiej miej­skiej aurze bez kon­kre­tów nie daję wiary, więc korzy­sta­jąc z oko­licz­no­ści szybko prze­spa­ce­ro­wa­łam się po Krzu­nie, skoro i tak inne sprawy zwa­biły nas w pobliże Mia­steczka.

Pozmie­niało się. Bar­dziej niż oznaki wio­sny widać nowe dzi­kie wysy­pi­sko, bez­czelną hałdę gruzu, lokalne skła­do­wi­ska popiołu i znisz­czone kopce mro­wisk. Szkoda, że obe­rwało się rud­ni­com, leśnym mrów­kom, któ­rych obec­ność jest jed­nym z dowo­dów, że Krzun nie jest tylko zadrze­wie­niem w gra­ni­cach admi­ni­stra­cyj­nych Mia­steczka, ale bar­dziej eko­to­nem, przy­rod­ni­czym pogra­ni­czem.

W osło­nię­tych miej­scach cią­gle leży śnieg. Z roślin odmel­do­wały się już roze­tki liści mniszka, gwiazd­nica, zeszło­roczne wie­siołki, pod­biał, wro­tycz, poda­grycz­nik, pokrzywa. Wszystko w ilo­ściach, jak na razie, przy­pra­wo­wych.

Dzi­kie śliwy zbie­rają się z pąkami, które są maleń­kie, a sma­kują jak pestki brzo­skwini i gorz­kie mig­dały.* Sku­bię pączek, żeby poczuć smak.




To jak z tą wio­sną? Zapach ściółki jest nie do podro­bie­nia i to na pewno nie zima tak pach­nie. Mamy przed­wio­śnie, nie­astro­no­miczną porę, pogra­ni­cze. Znowu ono.


* To nitry­lo­zydy, mię­dzy innymi amig­da­lina, nadają im ten aro­mat. Wpraw­dzie ich pochodna, cyja­no­wo­dór, jest tru­jąca, ale te same związki zawie­rają choćby pestki jabłek, a nikt się ich nie boi. Mają też wła­ści­wo­ści lecz­ni­cze. O ich wpły­wie na zdro­wie (oraz zagro­że­niu) można poczy­tać TUTAJ.