• Recenzje

    Nie boję się skrytykować beznadziejnej książki, chwalę dobrze napisane. Jestem subiektywny, nie piszę pod publikę.

  • Felietony

    Relacje z wydarzeń, porady dla początkujących i moje własne przemyślenia na temat blogosfery.

  • Gry

    Gry planszowe i karciane traktuję tak samo jak książki. To świetna alternatywa na nudne wieczory, czy spotkania z przyjaciółmi.

  • Sztuka

    Sztuka ciągle pojawia się w moim życiu pod różnymi postaciami. Chcę ją pokazać Wam w subiektywnym świetle, jednocześnie obnażając najdziwniejsze pomysły na dzieło sztuki.

22 sty 2016

0

Projekt Skonsumowana



Nie wiem co napisać. "Skonsumowana" to książka nad wyraz dziwna, ujmująca, odstręczająca, a jednocześnie zmuszająca do myślenia i pokazujące kompletnie inny sposób patrzenia na niektóre aspekty naszego życia. Bardzo ciężka w odbiorze i nie znosząca roztargnienia czy braku skupienia z naszej strony. O szczegółach powiem Wam w dzisiejszej recenzji książki, która popada w skrajności, nie wybacza, nie wdaje się w dyskusje, a co najgorsze - zapewnia współczesny i bezsensowny bełkot na temat filozofii, konsumpcjonizmu i życia w różnym wieku. Otóż to, moi Drodzy, "Skonsumowana" jest dla wybranych i o tych wybranych chciałbym z Wami porozmawiać.

11 sty 2016

0

Tron z czaszek. Tom II


Obiecałem sobie, że nie będę w najbliższym czasie czytał kolejnego tomu przygód Arlena, czyli Malowanego Człowieka. Jednak wyszło jak wyszło, któregoś dnia tata wrócił z nową książką pod pachą i cóż mogłem zrobić? Byłem na świeżo z tomem pierwszym, więc nie pozostało mi nic innego jak sięgnąć po dalsze przygody Naznaczonego i spółki. Jak wyszło tym razem? Czy nadal jest tak słabo? Nadal dostajemy polityczne rozgrywki, które nic nie wnoszą do głównej gry? Zapraszam na recenzję "Tronu z czaszek. Tom II"

8 gru 2015

0

Bangakurwarang! po raz czwarty. I ostatni.


Przygody Dzwoneczka i spółki w wykonaniu Jakuba Ćwieka towarzyszyły mi przez dłuższy czas - coroczna premiera kolejnego tomu powodowała, że mimo wszystko sięgałem po perypetie bohaterów Nibylandii nie tyle co z obowiązku co z czystej ciekawości. Na początku było naprawdę fajnie, krótkie, ale treściwe opowiadania, w których, moim zdaniem, pisanie wychodzi Ćwiekowi najlepiej. Później było już trochę gorzej, zrobiło się mroczniej i ciut bardziej tajemniczo. Trzeci tom pozostawił po sobie wiele niedomówień i jeszcze więcej pytań, na których odpowiedź musieliśmy poczekać aż do premiery "Chłopców 4. Największa z przygód". Zapraszam na recenzję.

17 paź 2015

0

Król znienawidzony przez historię


Historia Królestwa Anglii jest pełna od spisków, nieustających intryg, wojen, szalonych królów, wiecznych sporów. Barwny i emocjonujący temat, który został już wielokrotnie użyty przez pisarzy, scenarzystów czy reżyserów. Wojna Dwóch Róż to konflikt między rodami Yorków i Lancesterów - walka o władzę, wpływy, miłość ludu. Krwawa i bezkompromisowa walka skończyła się po kilkunastu latach, szala zwycięstwa przechylała się to w jedną, to w drugą stronę. Los sprzyjał Yorkom, na tronie zasiadł Ryszard III, lecz jego zbrodnie i liczne występki podburzyły lud i podległych mu pomniejszych władców doprowadzając do powstania na czele którego stanął popierany przez Lancesterów Henryk Tudor, późniejszy Henryk VII.

22 wrz 2015

0

Pobawmy się w policjantów i złodzei


Jako młody chłopak biegałem po podwórku z plastikowym pistoletem i strzelałem wyimaginowanymi pociskami do moich kumpli. Innym razem ścigałem się z nimi na rowerach, bawiąc się w policjantów i złodziei. Innym razem byłem detektywem. A jeszcze innym tajnym agentem. Nie miałem żadnego przygotowania, odpowiedniego sprzętu, ale miałem dziecięcą wyobraźnię, która w zupełności wystarczała. A co powiecie na gościa, który został agentem specjalnym, zdemaskował szpiega obcego wywiadu tylko za pomocą wiedzy z filmów, książek, gier i komiksów. Nie, to nie ja, a bohater powieści "Jak złapać rosyjskiego szpiega?" Naveed Jamali, który twierdzi, że opisywana przez niego historia wydarzyła się naprawdę.

3 sie 2015

0

Kryminał w stylu retro? Z akcją w Krakowie?!


Na co dzień mieszkam w Krakowie. Nie pochodzę z tego miasta, jednak w od początków mojego krótkiego życia towarzyszyło mi nieustannie - w czasach młodości to właśnie podróż do stolicy Małopolski była największą atrakcją. Wawel, Stare Miasto, Kazimierz.. Rodzice chcieli pokazać mi masę zabytków, pokazać ciekawe zakątki miasta, zainteresować, a ja.. cóż, błagałem by wzięli mnie do najbliższego McDonalda, bo u nas w mieście takich cudów nie ma. W ocenie zagranicznych turystów, Kraków to jedna z najładniejszych miast na świecie, i chociaż rodacy aż tak pozytywnie nastawieni nie są, to trzeba przyznać, że akurat to miasto ma swój urok i niepowtarzalną atmosferę. Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, ukrywający się pod nazwiskiem Maryli Szymiczkowej napisali książkę, którą chciałem mieć od razu w swojej biblioteczce. "Tajemnica domu Helclów" to kryminał w stylu retro, którego akcja dzieje się właśnie w Krakowie.

22 lip 2015

0

Dlaczego nie czytam książek polskich debiutantów?


Nie sięgam zbyt często po debiuty młodych, polskich autorów. Są one albo niedopracowane, albo stworzone pod wpływem chwili, kompletnie nieprzemyślane - w tej drugiej sytuacji zwykle jest tak, że wydawca każe sobie zapłacić sporą część pieniędzy za wydanie książki, nie przejmując się szczególnie stroną techniczna stroną książki. W ten sposób wychodzi pewien twór, którego wprost nie da się czytać. Dlaczego kupiłem debiutancką powieść Bartłomieja Basiury, gościa, który jest dwa lata starszy ode mnie? Co widziałem takiego specjalnego w "Zamkniętej prawdzie"? Do końca sam nie wiem, może chęć przeczytania czegoś łatwego i niezobowiązującego? 

5 lip 2015

0

"Legenda Kella", czyli jak napisać typowego przeciętniaka


Mogłoby się wydawać, że w literaturze fantasy napisano już wszystko - od skromnych początków Tolkiena i Lewisa, przez tytanów pracy Cooka i Zelaznego, po dzisiejsze, mniej wybitne twory o wampirach i nastolatkach. Wszystko już było można by rzecz, a wymyślenie czegoś nowego i świeżego graniczy, no cóż, z cudem. Andy Remic znany ze swojej miłości do światów z pogranicza science-fiction, sam piszący tego typu książki, postanowił osadzić swój nowo wymyślony świat w tak zwanym dark fantasy. Jak z tego wybrnął? Dlaczego "Legenda Kella" to typowy przeciętniak? O tym przekonacie się czytając ten tekst.

15 cze 2015

0

Tydzień w Korei Północnej! To w ogóle możliwe?


Wszyscy wiemy, że na temat Korei Północnej nie wiemy zwyczajnie nic. W Internecie co jakiś czas pojawiają się o absurdalnych informacjach, jakie można usłyszeć na tamtejszym, jedynym kanale telewizyjnym, całkowicie kontrolowanym przez władzę. A to, że Korea jest najbardziej szczęśliwym państwem na Ziemi. A to, że Korea jest supermocarstwem i każde obce państwo musi się z nim liczyć. Aż dziwne, że w dzisiejszym świecie utrzymuje się podobny reżim i opętańcza miłość do ukochanego wodza. Czym jest to spowodowane? Jak naprawdę żyją mieszkańcy KRLD?

25 kwi 2015

0

Czarny Wygon po raz drugi




Podczas mojej blogowej kariery kilkukrotnie zdarzało mi się mówić, że jest pewien typ recenzji, które pisze się niezwykle ciężko i mozolnie. Pisząc o kontynuacji/kolejnej części cyklu czy serii musisz niejako połączyć wszystkie poprzednie książki, a co ważniejsze poświęcić chwilkę czasu na porównanie ich fabuły, tempa akcji, dostrzec co się zmieniło na lepsze lub gorsze. Stefana Dardę wymienia się w czołówce polskiego horroru - ten gatunek na naszym podwórku kuleje i to mocno. Oczywiście, ma swoich fanów, jednak większość społeczeństwa będzie sięgać po Kinga czy Mastertona niż naszych rodzimych twórców. Jak to się stało, że cykl Dardy "Czarny Wygon" stał się aż tak popularny? Niewątpliwie to zasługa polskiego klimatu opowieści. Swojska atmosfera, dzika przyroda Polski - każdy z nas w takich miejscach czuje się wyjątkowo. A co, gdyby właśnie w takim miejscu rozgrywał się elektryzujący horror?

11 mar 2015

0

Chciałbyś napisać własną książkę?



Pisanie wydaje się banalnie proste. Ot pisarz zasiada przed komputerem i daje się ponieść magicznej wenie, która prowadzi go przez kolejne etapy powieści. To musi być proste! Otóż nie jest. Zawód pisarza to ciężki kawałek chleba, aby się wybić nie wystarczy niesamowity talent. Ktoś musi Cię docenić, dostrzec w Tobie potencjał, pokazać co zrobiłeś źle i co możesz poprawić. W większych miastach organizowane są warsztaty literackie, które pomagają pisać i pokazują jak pisać - niektórzy wyniosą z tego konkretną naukę, inni tylko długopis i kartkę papieru. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy daje nadzieję, że każdy może zostać sławnym pisarzem, wystarczy poświęcić się temu bez reszty i pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Byłem ciekawy tej książki, chciałem dowiedzieć się czegoś nowego, czekałem na mądre rady i ciekawe przemyślenia. Przeliczyłem się.   Nie znam nikogo, kto będą małym brzdącem lub niedojrzałym nastolatkiem chciał napisać swoją własną opowieść. Zabawy z kumplami na podwórku, granie w gry komputerowe, epickie historie - to wszystko kształciło naszą wyobraźnię, która podsuwała nam coraz ciekawsze pomysły na własny, wyimaginowany świat. Nie będę rozdzielał tego pomiędzy facetów i kobiety - oczywistym jest fakt, że myślimy inaczej. Każdy z nas miał w swojej głowie pewien świat, pełen wytworów naszej wyobraźni - czemu więc tego nie przelać na papier? Sytuacja się nasila, gdy czytasz dużo książek lub o nich piszesz. Ostatnio zauważyłem sporych rozmiarów trend, w którym to blogerzy piszą książki/opowiadania. Skoro tyle ich czytamy, to mamy prawo do ich pisania, prawda? Nie do końca.  Bez treningów pisarskich nic nie wskórasz. Nie dasz rady i rzucisz swój projekt w cholerę. Nie możesz działać pod wpływem impulsu i przyjmować napisane tych parę linijek za tekst na wskroś epicki, równy największym pisarzom świata. Nie w tym rzecz. Fabuła musi być przemyślana i dobrze zrozumiana przez jej autora. Myślę, że w tym tkwi sęk pisania - to od autora zależy jak czytelnicy przyjmą jego powieść, jakie recenzje zbierze, do kogo trafi. Nie napiszesz smutnej komedii, tak jak nie napisałbyś wesołego dramatu, prawda? Wszystko sprowadza się do Twojego pomysłu - co ma przedstawić, w jaki sposób pokazać bohaterów, jak poprowadzić fabułę. Jeśli Ty będziesz męczył się z pisaniem, czytelnik będzie męczył się z czytaniem.  Bonda w Maszynie do pisania daje nadzieję. Systematycznie i malutkimi krokami wprowadza nas w świat pisarzy, który jest przerażająco brutalny. Już na początku studzi wielkie idee młodych debiutantów i chwała jej za to, nie każdy jest stworzony do pisania. Autorka stara się pokazać o co chodzi w tym zawodzie, co musisz umieć, aby porwać się na tak niedorzeczny pomysł jak życie z pisania. Daje cenne rady, które pokażą co robiłeś źle, zrozumiesz co poprawić i w jaki sposób zmienić swoje myślenie. Nie myśl, że wszystko co piszesz jest złe, to nie prawda. Twój warsztat jest kiepski.  Chciałbym napisać coś jeszcze pozytywnego o Maszynie do pisania, ale nie mogę. Książka ta ma niezłe wprowadzenie i daje sporo możliwości i cennych uwag dla debiutantów i młodych zapalonych, literackich umysłów. Jednak jeśli czytałeś inne książki o sposobach pisania, brałeś udział w warsztatach literackich, czytasz fora, na których ludzie oceniają prace innych i dają różnorakie wskazówki.. nie znajdziesz w tej publikacji nic nowego, ani tym bardziej pożytecznego. Bonda po prostu opisuje to co każdy, ciut bardziej doinformowany początkujący pisarz potrafi znaleźć w Internecie.   Najbardziej męczył mnie dziwne i przydługie opisy poszczególnych etapów nad pracą - czułem się jakbym był na jakimś spotkaniu motywacyjnym dla idiotów, na którym tłumaczy się jak dziecku jak należy myśleć w sytuacjach stresowych - najważniejsze to nie płakać. Każdy z nas wie, jak ważna jest fabuła dla całej książki, ile wnoszą poszczególni bohaterowie, co robi dobry i wyrazisty opis - Bonda chce nam pokazać jak pisać, ale wychodzi jej to średnio - byłem zanudzony i przerzucałem kolejne kartki, byleby przeczytać coś nowego i pożytecznego. Poza tym istnieje jeszcze jeden zarzut wobec Maszyny do pisania  - pisanie w sposób, jaki autorka proponuje jest nudny i do bólu schematyczny. Dlatego też coraz częściej powieści debiutantów są mieszane z błotem, bo zwyczajnie się nudne. Oczywiście, każdy ma inny pomysł, ale gdyby tak poprowadzić wszystkie książki w jeden sposób, to wierzcie mi, skończyłbym z pisaniem o książkach.  Widać gołym okiem, że Bonda czuje się najlepiej w klimatach powieści obyczajowej lub kryminalnej. Nie mam jej tego za złe. Mam za złe jednak to, że resztę gatunków traktuje po macoszemu - czy to opis pisania fabuły, konstrukcji akcji, tworzenia bohatera - wszystko jest utrzymane w gatunkowych realiach upodobanych przez autorkę, przez co reszta jest traktowana w sposób bardzo ogólnikowy i często łapałem się na tym, że nie chcę czytać Maszyny do pisania - nie pokazywała niczego nowego.  Zaryzykuję stwierdzenie, że Maszyna do pisania powinna być o wiele krótsza. Biorą ją do ręki nie oczekiwałem, że ktoś będzie mi tłumaczył na czym polega zawód pisarza, co to jest talent, co to jest praca, co to jest warsztat, c to jest fabuła, akcja i inne ogólniki, które każdy, kto chce pisać powinien już dawno znać. Zależało mi na faktach opisanych w zwięzły i treściwy sposób, tak by po ich przeczytaniu coś piknęło i musiałbym usiąść przed komputerem. Owszem, coś piknęło i tak, owszem piszę. Ten tekst. Nie twierdzę, że książka Bondy jest zła. Zawiera sporo dobrych rad i uwag dla początkujących, poczytacie o schematach i pewnych wyznacznikach, których trzeba się trzymać, inaczej Wasza powieść będzie źle napisana.  Tak na koniec opowiem Wam krótką historię. Mam kuzyna, który lubi czytać, kocha fantasy i pisze sobie dla siebie, ot tak do szuflady, Zaproponowałem mu Maszynę do pisania, może czegoś się nauczy, wpadnie mu do głowy coś świeżego i zacznie pisać swoją własną książkę, którą będę promował. Odpowiedział mi mniej więcej tak "Po cholerę mam to czytać, skoro w necie mam mnóstwo informacji od ludzi, którzy dzień w dzień czytają cudze teksty? Poza tym, popatrz na listy bestsellerów czy to polskie czy amerykańskie i powiedz mi ilu pisarzy stamtąd ma odpowiednie wykształcenie, a kto jest grafomanem." Nie przedłużając, jeśli jesteś kompletnym, niedoinformowanym amatorem bierz śmiało, Maszyna do pisania czegoś Cię nauczPisanie wydaje się banalnie proste. Ot pisarz zasiada przed komputerem i daje się ponieść magicznej wenie, która prowadzi go przez kolejne etapy powieści. To musi być proste! Otóż nie jest. Zawód pisarza to ciężki kawałek chleba, aby się wybić nie wystarczy niesamowity talent. Ktoś musi Cię docenić, dostrzec w Tobie potencjał, pokazać co zrobiłeś źle i co możesz poprawić. W większych miastach organizowane są warsztaty literackie, które pomagają pisać i pokazują jak pisać - niektórzy wyniosą z tego konkretną naukę, inni tylko długopis i kartkę papieru. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy daje nadzieję, że każdy może zostać sławnym pisarzem, wystarczy poświęcić się temu bez reszty i pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Byłem ciekawy tej książki, chciałem dowiedzieć się czegoś nowego, czekałem na mądre rady i ciekawe przemyślenia. Przeliczyłem się.

4 mar 2015

0

Jestem idiotą

Kto z Was lubi czytać poezję? Zapewne nie jest to oszałamiająca liczba. Często jej nie rozumiemy, źle interpretujemy, bierzemy za prawdę to, co powiedzą nam w szkole. Kiedyś było głośno o sposobie interpretowania i pisania o poezji, gdy Szymborska napisała analizę swojego wiersza na maturze i dostała 60%. Nie zawsze poezja jest odbierana we właściwy sposób. Często jest trudna i pogmatwana. Czasy wielkich, polskich wieszczów się skończyły, w dzisiejszych czasach nie mamy równie sławnych poetów. Ja też nie czytam poezji, bo jej nie rozumiem. Maszynopis z Kawonu miał być powieścią poetycką, która wskaże mi właściwą drogę i odpowie na najważniejsze pytania. Miało być inspirująco z lekkim tchnieniem doniosłości. Nie było.

11 sty 2015

0

Zwieńczenie polskiej trylogii szpiegowskiej


O czym myślicie, gdy ktoś Wam powie o zawodzie szpiega? Szybkie samochody? Życie w luksusach? Piękne kobiety? James Bond? Tak, brytyjski szpieg to najpopularniejszy agent na świecie i nie ma co się temu dziwić - jego sylwetka na stałe utrwaliła się w naszej, społecznej świadomości i większość z nas tylko czeka na najnowszy film z jego przygodami. W Polsce zawód szpiega jest okryty nutką tajemnicy, choć co jakiś czas, ktoś zdradzi jakąś tajemnice, ktoś co powie o słowo za dużo, a nawet wyda książkę, ot tak. Były agent ukrywający się pod pseudonimem Vincent V. Severski napisał najbardziej popularną trylogię szpiegowską w naszym kraju, zdobywając rzesze fanów, czekających na kolejne przygody ulubionych bohaterów. Zapraszam na recenzję trzeciego, a zarazem ostatniego tomu trylogii - Nieśmiertelnych.  Przyznam się szczerze, że Nieśmiertelni to moje pierwsze spotkanie z tym autorem i to był mój największy błąd. Czytałem o jego trylogii w serwisach z recenzjami i spora część osób mówiła wprost, że można ją czytać w sposób niechronologiczny i nie będzie z tym wielkich problemów. Oczywiście, jak z każdą trylogią, najlepszym rozwiązaniem jest czytanie od początku do końca, jednak na przekór wszystkiemu zdecydowałem się na czytanie od samego końca. I poległem.  Polskie i brytyjskie służby otrzymały informację o przeprowadzonych próbach atomowych na terenie Korei Północnej, jednak broń pochodziła z bliżej położonego Iranu. Konrad Wolski to as polskiego wywiadu i właśnie to on, wraz z innymi agentami otrzymuje zadanie infiltracji irańskiego podziemia atomowego. Początkowe fazy planu idą jak po maśle, wszystkie trybiki działają perfekcyjnie, jednak jak to zwykle bywa i jak można się domyślić od samego początku, wystarczy jeden mały błąd, by wszystko posypało się niczym domek z kart. Tak jest i w tym przypadku. Zaczyna się niebezpieczna gra, której stawką jest bezpieczeństwo całego globu.  Zarys fabuł przypomina najlepsze scenariusze wybitnych filmów szpiegowskich, zapewniających niebywałe emocje do ostatniej sekundy i wartką akcję, która będzie wciskała w fotel. Moim błędem było myślenie, że dostanę coś na kształt filmu, w którym będę uczestniczył w wielkiej, wywiadowczej machinie. Kolejnym błędem było czytanie jako pierwszego, tego ostatniego tomu trylogii. Udało mi się przebrnąć przez grubą, liczącą ponad 800 stron książkę, choć były monety, kiedy chciałem się poddać i dać sobie spokój. Dopiero po przeczytaniu Nieśmiertelnych dotarło do mnie, że chyba tak naprawdę nie jestem zagorzałym fanem powieści szpiegowskich.  Akcja toczy się na terenach różnych państw i krain całego świata - Teheran, Polska, Szwecja, Czeczenia - to tylko te najważniejsze miejsca, do których zostaniemy zabrani. O ile tempo akcji rozkręca się powoli, to autor miał niebywale irytującą tendencję do spowalniania jej w najmniej odpowiednich momentach. Kuleje tutaj zwłaszcza wątek szwedzki, którego prowadzenie pozostawia wiele do życzenia. Cóż z tego, że potencjał spory, zaczyna się w iście, szwedzkim kryminale, jak rozwinięcie akcji, jest na tyle ospałe, że chciałem by przygody inspektora Salandera skończyły się jak najszybciej.  Równie mocno boli, ale tylko z mojej winy, ciągłe powroty do wątków z poprzednich części, przez co moja przygoda z Nieśmiertelnymi była niekiedy prawdziwą wojną. By w pełni zrozumieć osobowość Konrada i jego kolegów, należy bezwzględnie przeczytać poprzednie tomy trylogii. Bez tego ani rusz. O ile główne wątki są całkowicie nowe i czyta się je z niejaką łatwością, tak przemyślenia poszczególnych postaci, czy pewne retrospekcje, wprowadzają, przynajmniej mnie, w dziwną konsternację i w takich momentach zaczynałem zastanawiać się czy rozumiem co właśnie przeczytałem.  Prawdziwym diamentem tej książki jest język i styl pisania Severskiego. Książkę czyta się naprawdę bardzo przyjemnie i moim marzeniem jest pisać tak jak autor i dostosowywać swój styl do opisywanej sytuacji. Drobiazgowy, tak byśmy zrozumieli wszystko co powinniśmy zrozumieć, drobiazgowy kiedy trzeba, a raz bardzo emocjonalny i pełen patosu, który przypomina wzniosłe, amerykańskie filmy, a raczej ich zakończenia. Taki styl wprost uwielbiam i mógłbym się nad nim rozpływać godzinami. Jeśli miałbym opisać go za pomocą jednego słowa, wybrałbym mądry.  Postaci to klasa sama w sobie. Konrad to typowy przedstawiciele honorowych i uciemiężonych bohaterów, którzy za swoich przyjaciół są w stanie znieść wszystkie upokorzenia i obelgi. To taki trochę Wallenrod, wszak imię zobowiązuje. Jednak prawdziwymi bohaterami tej książki, którzy po prostu skradli show są postaci drugoplanowe. Ich kreacja to popis umiejętności Severskiego - teherańscy, rosyjscy i czeczeńscy szpiedzy różnią się od siebie na tyle, że można by ich było wziąć za szpiegów z dwóch krańców świata. Co ważniejsze, nikt tutaj nie jest jednoznaczny - tak naprawdę nie wiemy co myślą i jak zachowają się w danej sytuacji. To tylko podkręca i tak ubogą akcję, ratując ją niejako ze szpiegowskiego szamba.  Zdaję sobie sprawy z popełnionego przeze mnie błędu i myślę, że gdybym zaczął od początku, mógłbym nazywać się fanem Severskiego i jego trylogii. Tak niestety się nie stało, co nie oznacza jednak, że nie może tak być. Nieśmiertelni nie są złą książką, trafiły jednak w nieodpowiednie łapy, w skutek czego są oceniani w sposób wyłącznie subiektywny i nijak mogę temu zaradzić. Ostatnie strony mogą trzymać w napięciu, bo w końcu coś się dzieję i jesteśmy świadkami prawdziwej mieszanki wybuchowej, jednak umknęło mi to gdzieś po prawdziwej batalii z czytaniem ostatniego tomu trylogii. Ciężko mi polecać tę książkę, jednak wiem, że znajdą się osoby, które lubią podobne tematy i cenią sobie dobrze napisaną powieść, z autorem, który wie co chce przekazać i wie jak to napisać. Gdybym tylko nie zdecydował się czytać ostatniego tomu jako pierwszego,moja osobista ocena na pewno byłaby wyższa.  Za udostępnienie egzemplarza książki serdecznie dziękuję księgarni Matras   www.matras.pl  Wydawnictwo Czarna Owca  Data wydania 22 października 2014  Liczba stron 812  Ocena 5/10O czym myślicie, gdy ktoś Wam powie o zawodzie szpiega? Szybkie samochody? Życie w luksusach? Piękne kobiety? James Bond? Tak, brytyjski szpieg to najpopularniejszy agent na świecie i nie ma co się temu dziwić - jego sylwetka na stałe utrwaliła się w naszej, społecznej świadomości i większość z nas tylko czeka na najnowszy film z jego przygodami. W Polsce zawód szpiega jest okryty nutką tajemnicy, choć co jakiś czas, ktoś zdradzi jakąś tajemnice, ktoś co powie o słowo za dużo, a nawet wyda książkę, ot tak. Były agent ukrywający się pod pseudonimem Vincent V. Severski napisał najbardziej popularną trylogię szpiegowską w naszym kraju, zdobywając rzesze fanów, czekających na kolejne przygody ulubionych bohaterów. Zapraszam na recenzję trzeciego, a zarazem ostatniego tomu trylogii - Nieśmiertelnych.

5 sty 2015

0

Pomnik Cesarzowej Achai tom IV - Andrzej Ziemiański


Pamiętam moment, w którym pierwszy raz wziąłem Achaję do ręki. Będąc w gimnazjum, razem z kumplem, który też czytał fantastykę odwiedziliśmy jedną z naszych księgarń i przeszukiwaliśmy półki by znaleźć coś ciekawego. Tak trafiłem na książkę Ziemiańskiego i jakoś tak wyszło, że pochłonęła mnie całkowicie i w ciągu dwóch, trzech tygodni przeczytałem wszystkie trzy części. Dobre zakończenie, super zabawa, myślałem, że to już wszystko. Wielki było moje zdziwienie, gdy usłyszałem, że będzie kontynuacja i to jaka! Polacy w roli głównej, poszukiwania legendarnego Pomnika Cesarzowej, zderzenie kulturowe, zagadki i tajemnice. Trzymam w ręce tom IV i zastanawiam się czy pisanie kontynuacji to był dobry pomysł. Poprzednie tomy były przeciętne i trzeba je traktować jako dobrą rozrywkę, nie jako dobry przykład fantasy. Z czwórką jest niestety tak, że mogłoby jej nie być, a czytelnik nic by nie stracił. Dlaczego? Zapraszam do lektury recenzji.  Poszukiwania Pomnika trwają nadal i tak naprawdę nikt nie jest choć o ciut bliżej do rozwikłania jego tajemnicy. W tomie numer cztery pojawiają się wszyscy bohaterowie znani z poprzednich części, jednak poznajemy i nowych, jak lubianego przeze mnie "Kolesia", który jest kompletnie inną postacią od całej reszty. Informacja, dla tych, którzy z Achają stykają się po raz pierwszy - to legendarna cesarzowa, której pomnik jest ukryty gdzieś na świecie, dając odkrywcy moc bogów. Do swojego uniwersum Ziemiański wprowadza Polaków, którzy w naszym świecie są prawdziwym mocarstwem i jako pierwsi przepłynęli Góry Bogów. Starcie dwóch cywilizacji, kultur i religii przynosi korzyści obu stronom, ale i taki układ jest bardzo wymagający.  Styl autora jest naprawdę lekki i przekonywujący do tego stopnia, że pokaźne, ponad 700-stronicowe tomiszcze czyta się szybko i sprawnie. Język Ziemiańskiego jest osobnym indywiduum, które zmienia się w zależności od sytuacji - na jednej stronie możemy poczytać długie i szczegółowe opisy poszczególnych krain, a nawet działań bohaterów, by na następnej przeczytać siarczysty i brutalny dialog okraszony kilkoma wulgaryzmami. Czyta się "fajnie" i niedzielny czytelnik znajdzie tutaj świat, który polubi, a po skończonej lekturze będzie chciał więcej i więcej.   Najciekawszy w tym wszystkim jest jednak ów świat, który żyje i skrywa jakąś potężną tajemnicę. Ziemiański umiejętnie konstruuje poszczególne etapy jego odkrywania i pokazuje, że jego bohaterom dużo brakuje, by bez problemów narysować mapę całego globu. To co piękne to różnorodność - mamy tutaj zabójcze pustynie, Złe Ziemie, których nikt nie zbadał i nie zanosi się by ktoś zdecydował się na tak niebezpieczna podróż. Wielkie miasta, gwarne i tłoczne żyją i oferują dużo, różnorakich form rozrywki, nie chcąc w zamian praktycznie nic. Wielkie i nieprzebyte lasy, zamieszkane przez dzikusów, z którymi Cesarstwo walczy od zarania dziejów w końcu, przy pomocy nowego sojusznika są powoli badane, a jego tajemnice nie są już tak nieokreślone. Tutaj wszystko żyje i czytelnik czuje to całym sobą.  Jest jednak jeden problem z Pomnikiem Cesarzowej Achai, a przynajmniej z tą częścią. Otóż, jak już napisałem wyżej mogłoby jej nie być i nic byśmy nie stracili. Oczywiście, mamy jakieś wydarzenia, które coś odkrywają, ale są to tylko małe ochłapy, które w większym problemie nic nie znaczą. A nagromadzenie szczęśliwych zbiegów okoliczności w końcowych, stu stronach to jakaś kpina. Nagle wszystko rusza do przodu, pędzi, biegnie, bohaterowie są dosłownie pchani do przodu przez akcję, byleby tylko coś się działo, tak by ostatnie strony pozostawić niedokończone. Wszystko to sprawia, że miałem wrażenie, że czwórka jest napisana na siłę i w pośpiechu, byleby zdążyć przed świętami.  Akcja w tomie czwartym jest nieprawdopodobnie liniowa i do bólu przewidywalna. Bohaterowie, do tej pory dobrze napisani i skonstruowani teraz są prowadzeni po nitce, od problemu do rozwiązania, tak że na stu, dwustu stronach jeden bohater radzi sobie z kilkoma, z pozoru nierozwiązywalnymi problemami. Trochę to sztuczne i nieprawdziwe, zwłaszcza, gdy wątków i etapów podróży poszczególnych bohaterów mamy tyle, że nie sposób się nie zgubić. Mam wrażenie, że sam Ziemiański rozpoczął tyle wątków, że parokrotnie wiąże poszczególne z nich ze sobą na siłę, byleby w części piątej wszystko łatwo połączyć. Może to tzw. syndrom środkowego tomu, gdzie nie ma o czym pisać, ale coś trzeba i wychodzi z tego taka byle jaka breja.   Strzępy informacji jakie dostajemy i którymi musimy się zadowolić są słabe. Może wynika to z mnogości wątków i ich rozbudowanej formy, jednak dość często miałem wrażenie, że za chwilę coś się stanie, jakaś informacja dotrze do bohaterów, a czytelnik zostanie z tym sam i nie za bardzo będzie wiedział co z nią zrobić. Niby coś się dzieje, jednak nie tyle, by była to epicka przygoda z wielkimi niebezpieczeństwami i wielkim skarbem na końcu drogi. Owszem, Pomnik Cesarzowej gdzieś na kogoś czeka, jednak po tym tomie mam wrażenie, że bohaterowie są o krok dalej od jego znalezienia. Boję się tylko, że na piątym tomie się nie skończy.  Dla amatorów i początkujących fanów fantastyki Pomnik cesarzowej Achai będzie dobrą i łatwą pozycją, którą czyta się szybko i sprawnie. Moc zabawy gwarantowana! Jednak na Waszym miejscu rozpoczął bym od samej Achai - będziecie wiedzieć więcej, a kilka informacji z Pomnika będzie więcej warta. Pamiętajcie jednak, że oba cykle nie są przykładami idealnej fantastyki, a dobrą rozrywką przy której zimowe, długie wieczory miną Wam błyskawicznie. Ziemiański wpisał się do kanonu polskiej literatury fantasy na stałe i nic nie grozi jego pozycji. Osobiście Achajkę lubię i przeczytam tom następny, mam nadzieję, że już ostatni.  Wydawnictwo  Fabryka Słów  Data wydania  28 listopada 2014  Liczba stron  753     Ocena  5/10
Pamiętam moment, w którym pierwszy raz wziąłem Achaję do ręki. Będąc w gimnazjum, razem z kumplem, który też czytał fantastykę odwiedziliśmy jedną z naszych księgarń i przeszukiwaliśmy półki by znaleźć coś ciekawego. Tak trafiłem na książkę Ziemiańskiego i jakoś tak wyszło, że pochłonęła mnie całkowicie i w ciągu dwóch, trzech tygodni przeczytałem wszystkie trzy części. Dobre zakończenie, super zabawa, myślałem, że to już wszystko. Wielki było moje zdziwienie, gdy usłyszałem, że będzie kontynuacja i to jaka! Polacy w roli głównej, poszukiwania legendarnego Pomnika Cesarzowej, zderzenie kulturowe, zagadki i tajemnice. Trzymam w ręce tom IV i zastanawiam się czy pisanie kontynuacji to był dobry pomysł. Poprzednie tomy były przeciętne i trzeba je traktować jako dobrą rozrywkę, nie jako dobry przykład fantasy. Z czwórką jest niestety tak, że mogłoby jej nie być, a czytelnik nic by nie stracił. Dlaczego? Zapraszam do lektury recenzji.

20 lis 2014

0

Z czym kojarzy Ci się Okrągły Stół?



Czy ktokolwiek z Was słyszał o królu Arturze? Nie, nie.. to złe pytanie. Ekhem! Czy ktokolwiek z Was nie miał styczności z wielkim królem Arturem, Merlinem, Lancelotem, Tristanem, Camelotem czy Excaliburem? Wątpię. Już od najmłodszych lat słyszymy o dzielnym młodzianie, który jako jedyny wyciągnął miecz ze skały, a później, przy pomocy potężnego czarodzieja, rządził swoim królestwem, będąc sprawiedliwym i szanowanym władcą. Motyw króla był wykorzystywany w literaturze setki razy, w kinematografii nie da się zliczyć różnorakich kreacji czarodzieja Merlina, dzielnego Lancelota, a poszukiwania Świętego Grala i dyskusje czym on tak naprawdę jest były poruszane dziesiątki razy. Główne dzieło, z którego czerpią wszyscy na świecie jet niezrozumiałe dla współczesnego świata - 800 stronicowa książka napisana w 1485 roku przez sir Thomasa Malory'ego jest pełna długich opisów walk rycerskich, wątki często są niedokańczane, a uśmiercone postaci nagle pojawią się kilka stron dalej całkiem zdrowe i szczęśliwe. Z legendą Le Morte d'Arthur, bo taki tytuł nosi owo dzieło, spróbował się zmierzyć Peter Ackroyd, nadając mu współczesnej, dramatycznej natury. Jak mu wyszło? Zapraszam na recenzję.

8 lis 2014

0

Jak się ma twój ból?


Znacie film pod tytułem Leon Zawodowiec? Ba, pewnie, że słyszeliście. Ale czy zastanawialiście się o czym tak naprawdę jest ta produkcja? Mamy płatnego morderce, który jak każdy morderca jest bezwzględny, okrutny i nie zawaha się przed niczym. Ale co będzie gdy się zestarzeje? Co się z nim stanie, gdy nie będzie nikomu potrzebny? Książkę Garniera Jak się ma twój ból? odkryłem na Targach Książki w Krakowie, a która była mi niezwykle mocno polecana przez osoby, które miały jej lekturę za sobą. Za każdym razem słyszałem, że to bardzo podobna historia jak wspomnianego wyżej Leona. Napaliłem się ogromnie, chciałem przeczytać ją, gdy tylko skończę Chłopców 3 Ćwieka. Wiecie co? Już nigdy Wam nie zaufam.    Cóż mogę Wam opowiedzieć o fabule tej książki? Mamy tutaj podstarzałego tępiciela szkodników - Simona, który nie widzi nic poza swoją pracą. Ma swoje nawyki, bez których jego praca nie ma sensu, celebruje najważniejsze momenty z niezwykłą pieczołowitością, a jednocześnie ma świadomość zbliżającego się końca. Otrzymuje kolejne zlecenie i postanawia, że to będzie jego ostatnim. Przypadkowo trafia na Bernarda - dziecko w ciele mężczyzny, niezwykle naiwnego i idiotycznego mężczyzny, to warto podkreślić. Niektóre jego wybory były pozbawione sensu, idyllicznie naiwne i spontaniczne - trzeba mu przyznać, że może nieźle zirytować czytelnika swoją postawą, jednak z drugiej strony każdy by się z nim zaprzyjaźnił.  W Jak się ma twój ból? znajdują się dwa elementy, które już na starcie stanowczo obniżają ocenę książki. Pierwszy z nich, widoczny już od pierwszych stron - zakończenie historii mamy na samym początku. Może myślę prostolinijnie, i niektórzy mogą argumentować, że to wcale nie musiał być koniec, że to alternatywna historia, która mogła (tylko mogła) się wydarzyć. Ja jednak jestem prostym czytelnikiem, przyzwyczajonym do zagadek i napięcia, a to zostało mi zabrane już na początku, przez co nie miałem dobrych myśli co do mojej przyjaźni z tą książką. No jak można umieszczać rozwiązanie historii na samym początku? No jak?! Przecież to zabiera całą przyjemność czytania! Owszem, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że uwielbiają taki zabieg, bo mogą czytać w spokoju (!), wyłapywać poszczególne smaczki, a całe to napięcie, gdy nie znają rozwiązania zagadki tylko przeszkadza w czytaniu (!!!). Co ja Was proszę? Takich czytelników po prostu nie rozumiem.  Druga rzecz - otwarte zakończenie. Nie to z początku, tylko to z końca. Gdyby to z początku było na końcu..! Ah! Byłoby wspaniale, a moje odczucia co do powieści różniły się od dzisiejszych. Jest jednak inaczej i nie ma się co oszukiwać - nie lubię czegoś takiego. Dałem już temu wyraz podczas recenzji książki Sary Lotz - Troje, którą możecie przeczytać TUTAJ. Powiem to co przed chwilą, jestem prostym, zwykłym, szarym czytelnikiem, z małymi wymaganiami, które muszą być spełnione, żeby dana historia mi się spodobała. Autor musi mnie prowadzić przez jego świat, powinien wszystko, po kolei tłumaczyć, jednak nie do końca, tak by jego czytelnik mógł sobie dopowiedzieć pewne rzeczy, przemyśleć.. No ale tutaj mamy tego lekki przesyt. Po prostu.  Jak już wspomniałem Bernard jest naiwniakiem, który wierzy w śmieszne stereotypy i przekonania, które doprowadzą go do dziwnych sytuacji. Wydaje się być nieprzystosowany do życia, jednak to on z całej historii wyniesie najwięcej i zdobędzie ogromne doświadczenie. Taka mała przemiana bohatera, który okazuje się być kimś innym niż na początku, bo tak naprawdę sam nie wiedział kim jest. Pascal Garnier umiejętnie konstruuje swoją opowieść i daje wyraz swojemu kunsztowi pisarskiemu wymyślając przeróżne metafory, porównania od których aż bije czasem pastisz, a cała historia traci swoją magię. Nie jest to może aż tak rażące, jednak mi dało się w kość i często pomijałem takie przemyślenia.  Po skończonej lekturze sam nie wiedziałem co myśleć. Miałem dostać w swoje ręce genialną opowieść, coś na miarę Leona Zawodowca, a dostałem lekko odgrzany kotlet, który na dodatek zaraz wystygnie. Mamy tutaj poruszane bardzo ważne tematy - starość, akceptacja siebie, śmierć, miłość, zrozumienie i inne wartości, o których może pisać każdy. Garnier pisze w bardzo specyficzny sposób, od którego ciężko się oderwać, i to jest główny powód, dlaczego Jak się ma twój ból? czyta się tak szybko. Ogólna historia kompletnie do mnie nie trafiła, a przemyślenia bohaterów i ich postępowanie tylko nagromadziło mnożące się pytania, na które nie dostałem odpowiedzi, a sam jestem zbyt skonfundowany by na nie odpowiedzieć.   Na sam koniec zostawiłem to co mnie urzekło. Okładka bije na głowę wszystkie inne jakie widziałem w tym roku. Prosta i zwykła można by rzec, jednak jest w niej pewien urok i właśnie w tej prostocie, pierwszej lepszej tapecie tkwi szczegół. Pięknie wydana, z ładną okładką.. no czego chcieć więcej? Odkąd jestem z Lubą i tworzymy związek, zaraża mnie ona swoją miłością do języka francuskiego, jego namiętności i czułości, a także do pięknych, francuskich pejzaży, ogólnej atmosfery Paryża, jednak skupiając się na małomiasteczkowych społecznościach, ich spokojnemu życiu, rozległych winnicach skąpanych w blasku słońca, bagietkach, krułasantach i świetnej kuchni. Garnier genialnie opisuje małe miasteczko ze swoimi, dziwnymi mieszkańcami, którzy znają się wzajemnie, żyją i współpracują. Można na własnej skórze poczuć tą wspaniałą atmosferę, zobaczyć widoki, słuchać szumu morza i poczuć smak wina, szampana i klasycznych, francuskich dań. To były naprawdę przepiękne opisy, w których można się zakochać i tak naprawdę to według mnie najmocniejszy punkt tej książki. Reszty po prostu nie zrozumiałem.  Jeśli więc lubisz francuskie klimaty, nie straszne Ci trudne tematy, lubujesz się w psychicznych, ale i fizycznych problemach ludzi bierz w ciemno, na pewno Ci się spodoba. Nie oczekuj jednak żadnej zagadki, bo takowej nie ma. Garnier w swojej książce Jak się ma twój ból? opisuje świat z perspektywy trojga bohaterów, z kompletnie innych środowisk. Mają oni inne historie do opowiedzenia, jedni będą się nimi dzielić i obnażać przed czytelnikiem, inni natomiast zachowają swoją prywatność dla siebie i do końca będą o nią walczyć. Zapewniam Cię jednak, że po skończonej lekturze będziesz miał niezły mętlik w głowie i radzę Ci chwilę odpocząć od czegokolwiek i zastanowić się.. Jak się ma Twój ból?   Wydawnictwo Claroscuro  Data wydania 24 stycznia 2014  Liczba stron 176  Ocena 5/10
Znacie film pod tytułem Leon Zawodowiec? Ba, pewnie, że znacie. Ale czy zastanawialiście się kiedyś o czym tak naprawdę jest ta produkcja? Mamy płatnego mordercę, który jak każdy morderca jest bezwzględny, okrutny i nie zawaha się przed niczym. Ale co będzie gdy się zestarzeje? Co się z nim stanie, gdy nie będzie nikomu potrzebny? Pytania niewygodne i można je uznać za gdybanie, ale to właśnie dzięki nim dostrzegamy drugie dno. Książkę Garniera Jak się ma twój ból? odkryłem na Targach Książki w Krakowie, a która była mi niezwykle mocno polecana przez osoby, które miały jej lekturę za sobą. Za każdym razem słyszałem, że to bardzo podobna historia jak wspomnianego wyżej Leona. Napaliłem się ogromnie, chciałem ją przeczytać, gdy tylko skończę Chłopców 3 Ćwieka. Wiecie co? Już nigdy Wam nie zaufam.


7 paź 2014

10

Ripper. Gra o życie. Isabel Allende [Recenzja przedpremierowa]


Ripper gra o życie Isabel Allande ocena recenzja kamil czyta książki 5/10  

Isabel Allende jest najpopularniejszą pisarką hiszpańskojęzyczną. Jej historia jest zarazem bardzo piękna i tragiczna, obfitująca w śmierć, rozpacz i niepewność. Wszystkie swoje emocje i rozterki przelewała na papier, z których powstawały książki, książki w których zaczytywały się spore rzesze ludzi. Autorka słynie z psychologicznego rozkładu człowieka, potrafi bezbłędnie określić jego stan emocjonalny, a jej bohaterowie to szczegółowo dopracowane postacie, z którymi każdy może się utożsamić. Ripper. Gra o życie. to kryminalny debiut Allende. Ostatnio czytam bardzo dużo książek z tego gatunku, więc bez zastanowienia poprosiłem wydawnictwo Muza o tę pozycję. Czy słusznie? O tym przekonacie się za chwilę.

29 sie 2014

11

Recenzja pierwszego egzemplarza przedpremierowego!


Jorn Lier Horst jaskiniowiec opinia recenzja nowość przedpremierowa recenzja nesbo morderstwo william wisting policjaW Polsce panuje bardzo dziwna tendencja wydawnicza. Książkowe serie, liczące po kilkanaście tomów u nas wydawane są po macoszemu i ciężko doczekać się wszystkich części wydanych po polsku. Są też takie sytuacje, że otrzymujemy nową książkę, całkiem nowego autora na rynku polskim, po czym okazuje się, że napisał on już kilka książek z tej serii, ale jak to u nas bywa, ktoś się wziął za to dopiero teraz. Przede mną leży „najnowsza” książka Jorna Liera Horsta Jaskiniowiec. Z okładki krzyczy wielki napis „Nowy Jo Nesbo” – wiecie, że darzę dużą sympatią króla zimnych fiordów Norwegii, więc takie porównanie skutecznie zachęciło mnie do przeczytania „najlepszego norweskiego kryminału 2012 roku”. Jakież było moje zdziwienie, że ta oto książka należy do serii o perypetiach Williama Wistinga – komisarza norweskiej policji i jest ona już DZIEWIĄTĄ z kolei, a dopiero pierwszą w Polsce. Widocznie coś za granicą musi zostać obwołane bestsellerem, bo ktoś to u nas wydał.

18 sie 2014

10

Powrót Kłamcy! Czy udany?


Kamil czyta książki jakub ćwiek machinomachia kłamca 2.5 loki jenny bachus eors kamil czyta kamil czyta blog z recenzjami książek gry karcianki feletiony


Jakub Ćwiek zarzekał się, że jego cykl o Kłamcy został definitywnie zakończony. Wydarzenia w ostatniej części potoczyły się tak, że nie było możliwości dalszego pisania o przygodach boga i jego ekipy. Jednak pojawił się pomysł stworzenia gry na podstawie książki, co uradowało zdecydowaną ilość fanów prozy Ćwieka. Ten, mimo że zajęty pisaniem o pewnych Zagubionych Chłopcach i ich mamie, postanowił jeszcze raz przybliżyć nam swojego pierwszego bohatera. Autor na samym początku zbioru opowiadań, mówi, że zatęsknił za Kłamcą i dzięki kilku zachęcającym go osobom, powrócił na chwilę do tego uniwersum, by przenieść Lokiego i spółkę do dalekiej Japonii, gdzie robotom, ninja i sushi nie ma końca. Co mu z tego wyszło?

4 lip 2014

18

"Najbardziej bulwersująca i skandalizująca książka ostatnich lat!" Wieczerza - Tatiana Jachyra


Tytuł posta to cytat z okładki książki. Krzyczy, zachęca, błaga o przeczytanie. Książkę przeczytałem dopiero po całej reklamowej otoczce i powstających jak grzyby po deszczu recenzjach blogerek. Taak, nie spotkałem się jeszcze z opinią napisaną przez faceta o debiucie Tatiany Jachyry urodzonej w 1976 roku we Wrocławiu. "Jest ona fotografem z pasją, wielką energią i poczuciem humoru; posiada ogromne wyczucie osobowości fotografowanego „obiektu”. Od 2004 roku mieszka i pracuje w Warszawie. W 2009 roku odbyła się jej autorska wystawa „Gwiazdy w Obiektywie…”.
Pasjonuje ją historia średniowiecza. Uwielbia dobre kino, cynizm Woodiego Allena i powieści Arturo Pereza-Reverte." Wszystko o autorce mniej więcej wiemy, a jaka jest jej debiutancka powieść? Czy faktycznie jest najbardziej bulwersującą książką ostatnich lat?