Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Helak Wiesław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Helak Wiesław. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 marca 2019

A co, jeśli happy end nie nadejdzie? ,,Lwowska noc” Wiesława Helaka jako pretekst do rozważań o cierpieniu



O ,,Lwowskiej nocy” Wiesława Helaka mogliście Państwo przeczytać na łamach ,,Literackich Kresów” już w 2015 roku. Autorka wpisu nakreśliła wówczas zarys problematyki zawartej w książce oraz bardzo dokładnie scharakteryzowała postać głównego bohatera– Józefa Szendry. Na początek, zachęcam do przypomnienia sobie tego artykułu (klik)
Nasi czytelnicy doskonale wiedzą, o czym wspominałam już kilkakrotnie, że z dostępnością książek Wiesława Helaka jest spory problem – poza ,,Nad Zbruczem”, które zostało uhonorowane Literacką Nagrodą im. Józefa Mackiewicza, wcześniejsze dzieła tego autora były nie do kupienia zarówno stacjonarnie jak i przez Internet. Na szczęście, wraz z wiosną czeka nas miła odmiana w tej materii – wydawnictwo Arcana zdecydowało się na ponowne wydanie ,,Lwowskiej nocy”. Ma to nastąpić już w kwietniu. Czekamy😊
Zatem, jeszcze przed oficjalną premierą nowego wydania powieści Wiesława Helaka, zapraszam na lekturę refleksji, jaka pojawiła się we mnie po spotkaniu z tą ważną książką i jeszcze ważniejszą historią.

W artykule dotyczącym obrazu Kresów we współczesnej beletrystyce (klik) rozważałam kwestię odnalezienia przez autora idealnej metody opisu rzeczywistości, której czytelnik ma doświadczyć. Powieść jako ,,lustro przechadzające się po gościńcu” to zdecydowanie za mało by zachwycić. Z drugiej strony, popadanie w pseudopsychologiczne rozważania potrafią zdominować narrację, rozmyć prawdziwy sens dzieła, utrudnić jego percepcję i przyczynić się do zmarnowania pomysłu na książkę. Konieczność ,,dogonienia” słowami opisywanego świata wymaga od autora doskonałego warsztatu, wyobraźni i wrażliwości.  Gdy wszystkie te komponenty zagrają w jednej literackiej orkiestrze, możemy mówić o sukcesie – idealnej współpracy między autorem a opisaną przestrzenią.

Wyobraźnia pisarza kontra rzeczywistość

We ,,Lwowskiej nocy” Wiesław Helak zdecydował się na nieco inne podejście do relacji autor-rzeczywistość. Przede wszystkim pisarz nie podejmuje próby okiełznania świata, o którym pisze. Obraz Lwowa, który przeżywa swoją agonię, a który otrzymujemy we ,,Lwowskiej nocy”, jest uzależniony od wrażliwości autora. Helak przyjmuje postawę obserwatora albo filmowca, który towarzyszy wydarzeniom, ale jednocześnie bardzo skrupulatnie dokonuje wyboru obrazów, które trzeba zobaczyć. W tej prezentacji kluczowa jest jego wrażliwość – to on decyduje o tym, co warto zobaczyć, a co przemilczane, oddziaływać będzie na czytelnika z jeszcze większą mocą. Zupełnie inne podejście znajdziemy na przykład u Stanisława Srokowskiego w zbiorze opowiadań ,,Strach”. U Srokowskiego nie ma literackiej estetyzacji apokalipsy Kresów (w tamtym przypadku ludobójstwa), przez co czytelnik może zupełnie odrzucić wiedzę i emocje towarzyszące lekturze ,,Strachu” – jego wrażliwość przestanie przyjmować kolejne obrazy, przez co nastąpi odrętwienie, a w końcu obojętność (co będzie wszystkim mechanizmem obronnym).

U Helaka rzecz ma się zgoła inaczej – obraz Lwowa, miasta pogrążonego w nieprzeniknionym mroku wojny, w którym zmieniają się okupanci, wróg okazuje się gorszy niż zakładano, a odnaleziony przyjaciel jest na wagę złota, jest wielowymiarowy a przy tym mocno estetyzowany. To Helak zdecydował, którą cześć nocy mamy zobaczyć. I ja się na to zgadzam. I ja temu ufam. Wyobraźnia i wrażliwość autora bardzo współgrają mi z pewną fotografią, o której jeszcze opowiem. Podziwiam pokorę autora wobec historii i doceniam fakt, że wytrzymuje ciężar wiedzy o mroku, jaki dosięgnął Lwów, a nam, czytelnikom, pokazuje to, co trzeba koniecznie zobaczyć.

W poszukiwaniu światła

Jako czytelnicy spragnieni jesteśmy szczęśliwych zakończeń. Podświadomie chcemy doświadczyć ulgi i pocieszenia. Z tego względu zauważam pewną tendencyjność w budowaniu w sobie obrazu Lwowa. Idealizujemy jego historię, skupiamy się tylko na jego jasnych dniach i tym samym, ze szkodą dla pamięci o mieście, w naszym umyśle tworzy się obraz nieco odrealniony. Trochę tak, jakbyśmy byli w stanie zaakceptować historię Lwowa tylko bez wyrwy, jaką były lata wojny i wszystko to, co po niej nastąpiło. Trochę tak, jakbyśmy za cenę zbudowania w sobie sentymentalnego obrazu Lwowa, zdecydowali się na pominięcie tych pięciu lat mroku. Coś na kształt zgody na tęsknotę przy jednoczesnej rezygnacji z poszukiwania prawdy o tamtej przestrzeni.
A co, jeśli mrok był nie taki, jak sobie dzisiaj wyobrażamy, lecz dużo bardziej przerażający i wszechogarniający? Jeśli paraliżował nie tylko ciało, a także umysł i serce? Jeśli zmuszał do pogrzebania w sobie zasad moralnych i marzeń w imię przetrwania?! Czy w świecie, który rozpada się na drobne możliwe jest ocalenie w sobie światła?


Józef Sztendera, bohater powieści Helaka, mimo że traci absolutnie wszystko, co do tej pory posiadał, podejmuje kolejne próby odbudowania świata, choćby to miał być najmniejszy fragment przypominający dotychczasowe życie. Jego działania mogą początkowo kojarzyć się z budowaniem na piasku – czytelnik ma poczucie obcowania ze światem pogrążonym w chaosie; obcowania z losem, który co rusz wytrąca bohaterowi szczęście i spokój z rąk. Ale to nieprawda. Świat Józefa Sztendery osadzony jest na solidnych fundamentach. Przede wszystkim bohater powieści Helaka nigdy nie odwraca się od własnych przekonań. Nie poszukuje wymówek, nie interesuje go jedynie przetrwanie. Wręcz przeciwnie, poszukuje w sobie światła i obdarowuje nim innych. Aż do końca. Skąd taka siła w bohaterze ,,Lwowskiej nocy”? Odpowiedzi jest kilka. Może kilkanaście.


Mój Przyjaciel ma w zwyczaju przytaczać w określonych momentach pewną anegdotę. Zapytany o to, na czym polega fenomen filmu ,,Potop” w reżyserii Jerzego Hoffmana, zawsze odpowiada, że na ukochaniu ojczyzny, emocjach, wierze i przekonaniach, które nie zostały zagrane, ale prawdziwie były w ludziach, którzy zostali pokazani na ekranie.
Z bohaterem ,,Lwowskiej nocy” jest trochę tak, jak z tymi statystami w ,,Potopie”. Wszystko to, czego broni bohater – honor i godność, jest w nim. Najważniejsze pytanie, które płynie z powieści Helaka – co z nami? Czy jest w nas to, co powstrzyma mrok, gdy on nadejdzie?

Fotografia, czyli pstryczek w nos dla znawców

Przeczytałam ,,Lwowską noc” i dopiero później zauważyłam adnotację na ostatniej stronie - ,, na fotografii matka autora Elżbieta na kolanach u ojca...”. Wróciłam do zdjęcia na okładce. Nie poświęciłam mu wcześniej za wiele czasu. To był błąd – bardzo zmienia się poziom percepcji dzieła, gdy mamy świadomość, że opowiadana historia może nie być li tylko wytworem wyobraźni autora. Skoro więc autor poświęca się dla opowiadanej historii, wykazuje pokorę wobec ludzi, o których opowiada, dlaczego nie powinien robić tego czytelnik? Otóż, drodzy Państwo – powinien. Nie zapominajmy o tym każdorazowo biorąc do ręki książkę. Tę książkę w szczególności.

Agnieszka Winiarska


poniedziałek, 15 października 2018

Uparty Litwin, czyli Polak z przeszłością. ,,Tchnienie” Wiesława Helaka jako opowieść o rodowodzie patrioty




Wiesława Helaka nie muszę przedstawiać stałym czytelnikom Literackich Kresów. Obszerną recenzję jego najnowszej powieści ,,Nad Zbruczem” mogliście Państwo przeczytać na naszym portalu kilka tygodni temu. Książka ukazała się w wydawnictwie Arcana i niemalże z miejsca została nominowana do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. Tymczasem, konia z rzędem temu, kto  będzie w stanie zakupić wcześniejsze powieści tego Autora! Sprawdziłam – dotychczasowy nakład został wyczerpany; wydawnictwo Trio, w którym publikował Helak, zbankrutowało; w bibliotekach występują pojedyncze egzemplarze;  o zakupach w księgarniach stacjonarnych można marzyć; na aukcjach w Internecie, w tak zwanym drugim obiegu, powieści pojawiają się średnio raz w roku, osiągają zawrotne ceny i rozchodzą się na pniu! Ktoś zapyta, jak to możliwe, że w świecie cyfryzacji zbiorów i powszechnego dostępu do literatury, zakup książek prezentujących TAKI poziom artystyczny, jest praktycznie niemożliwy?! Niemniej jednak, żywię nadzieję, że wydawnictwo Arcana zdecyduje się (jak deklarują!) na wznowienie wydania pozostałych dzieł twórcy ,,Nad Zbruczem”.
Tymczasem, mam dla Państwa prawdziwą gratkę - dzięki uprzejmości Autora, w moje ręce trafiły wszystkie jego dotychczasowe powieści. Zapraszam zatem do pełniejszego poznania twórczości Wiesława Helaka. Może dzięki temu zapragniecie doświadczyć jego  dzieł najpełniej, jak to możliwe – przez własne obcowanie z tą niesamowitą literaturą. Zapewniam, że warto!

Budowanie na zgliszczach

O książce ,,Tchnienie” nie napisano wiele -  w Internecie możemy przeczytać raptem kilka zdań. Tymczasem,  jest to powieść diagnozująca polityczno-moralną kondycję Polski po II wojnie światowej. Mnogość metafor, odniesień historycznych i kontekstów literackich sprawia, że odnajdziemy u Helaka bardzo konkretnie osadzony w przestrzeni historycznej obraz zmagań jednostki ze światem po katastrofie.
Głównym bohaterem powieści jest Witold, syn zamordowanego przez bezpiekę żołnierza Armii Krajowej. Razem z matką co niedzielę między ruinami zburzonej Warszawy poszukuje zaginionego ojca. Jest to podróż symboliczna, bowiem ojciec jest dla chłopca ucieleśnieniem starego porządku rzeczy, ukochanego miasta – Wilna, z którego wygnała ich wojenna zawierucha, spokoju, dziecięcej beztroski i szczęścia. Rodzice  mają największy wpływ na życie bohatera – matka wpaja mu bezwzględność wobec wrogów ojczyzny i poczucie konieczności poświęcenia własnego życia dla niepodległości Polski; ojciec – Żołnierz Wyklęty, zamordowany przez bezpiekę, bardziej swoim milczeniem i nie-byciem daje chłopcu lekcję odwagi i niezłomności. Wiadomość o jego śmierci jest punktem zwrotnym życiu bohatera  – to wtedy podejmuje decyzję, że znoszone, szpetne kłapcie, czyli drewniane wiejskie buty, które przywiózł ze sobą z Wilna, należy wyjąć z szafy. Rozpoczyna się w nim bolesny proces uświadamiania sobie, czego oczekuje od niego świat, w którym funkcjonuje i o jaką Polskę przyjdzie mu walczyć przez całe swoje życie. To wewnętrzna niepodległość ojca wpłynęła na to, że Witold postanowił wybrać tę samą trudną i wymagającą drogę. Trochę tak, jakby Helak pokazywał swoim czytelnikom faktyczny, bo niezwykle symboliczny i długofalowy skutek walki Żołnierzy Wyklętych.
Gdzie Kresy? – zapytają czytelnicy. Otóż, w powieści Helaka bardzo mocno zaakcentowane zostały wpływ pochodzenia głównego bohatera na jego wybory. Na forach internetowych i w licznych dyskusjach prowadzonych w mediach społecznościowych natrafiam na termin ,,człowiek kresowy”. Nie jest dalekie od prawdy stwierdzenie, że ludzi urodzonych na Kresach ( w domyśle - czujących poprzez Kresy) łączą pewne cechy charakteru, sposób myślenia i postrzegania świata. Nie chciałabym tutaj definiować tej kwestii, nie jest ona przedmiotem moich rozważań. Niemniej jednak, bohater powieści Wiesława Helaka nosi w sobie pewne cechy charakteru, które każą nam dostrzec w nim owe kresowe, szlacheckie wpływy. Witold jest uparty, odważny, niestrudzony – każdego dnia dokonuje wyboru między pragnieniem spokoju a poświęceniem dla Ojczyzny.  Jednym słowem, bez Kresów nie byłoby takiego Witolda! Bez Kresów, które w powieści stają symbolem wielopokoleniowego dorobku - artystycznego, intelektualnego i moralnego Polaków - różnica między światem sprzed i po katastrofie nie byłaby tak wyraźna, bolesna i nie dawałaby tak dużo do myślenia.

Doświadczenie pokolenia

Wiesław Helak w swojej powieści diagnozuje moralno – polityczną kondycję powojennej Polski. Oto mamy w ,,Tchnieniu” dwa niezwykle symboliczne obrazy – ruiny zniszczonej Warszawy oraz rosnący gmach Pałacu Kultury i Nauki. W ten sposób Autor obrazuje dylemat, przed którym stanęło tysiące Polaków, którzy swoją ojczyznę znali przede wszystkim poprzez postawę rodziców i dopiero mieli wybrać, po której stronie barykady staną.  W ,,Tchnieniu” zgliszcza Warszawy nie wzbudzają specjalnego zainteresowania mieszkańców stolicy, trochę tak, jakby chcieli zapomnieć o tym, co było albo może potrzebują jeszcze czasu, by przeżyć wewnętrzną żałobę i na niej dopiero rozpocząć budowanie swojego świata. Do tego potrzebny jest jednak czas, którego nie otrzymują . Z kolei nowi włodarze Warszawy robią wszystko, by zakłamać rzeczywistość – na piachu i ruinach starego świata budują gmach pałacu (sic!), którego potęga ma przyćmić wszystko, co do tej pory powstało w Polsce. Ich starania mają na celu w młodych, kształtujących swoją postawę względem ojczyzny, wzbudzić zachwyt potęgą i wizjonerstwem nowego porządku.  Bohater ,,Tchnienia” także przeżywa epizod fascynacji  komunizmem. Angażuje się w pochody, ubiera czerwony krawat, coraz częściej spogląda na iglicę wieńczącą pałac. W obrazie tego budynku, sposobie jego oddziaływania na społeczność Warszawy Helak pokazuje niebezpieczeństwo, przed którym stanęła powojenna Polska. Po pierwsze, rozrastający się w zaskakującym tempie budynek sprawia, że uwaga mieszkańców Warszawy zostaje odwrócona od rzeczywistych problemów - braku żywności, perspektyw, utraty niepodległości ojczyzny i wszędobylskiego błota i kurzu. Po drugie,  obraz ,,świecącej” iglicy  wieńczącej gmach pałacu jest doskonałą metaforą fasadowości komunizmu – jej blask oślepia tych, którzy zwiedzeni pięknem brudzą płaszcze i serca  kłamliwą ideologią, bo zapominają, że ta iglica w rzeczywistości jest jedynie szpetnym prętem. Co wybrać? - zdaje się pytać swoich czytelników Helak. Jego bohater odrzuca ułudę ,,świecącej” iglicy, co wiąże się dla niego z koniecznością zauważania i przeciwstawiania się owemu symbolicznemu ,,błotu”.

Droga krzyżowa

Odnalezienie sensu cierpienia Witolda jest jednym z najważniejszych przesłań książki Helaka. Bohater angażuje się w działalność konspiracyjną, kolportaż podziemnej prasy, rezygnuje ze swej prywatności. Decyduje się na cierpienie dla ojczyzny.  Jest świadomy, że walczy o niepodległy kraj, ale z drugiej strony, jako człowiek jest nieszczęśliwy. Zintegrowanie tych dwóch płaszczyzn przychodzi do niego po latach. Udając się w podróż do Jerozolimy, by odnaleźć swego ,,brata” Ziuka, przypadkiem ,,odnajduje” samego siebie. Przechodząc trasę drogi krzyżowej Chrystusa, utwierdza się w przekonaniu, że jego starania i poświęcenia nie były li tylko zmaganiami niewiele znaczącej jednostki, ale stały się przysłowiową kroplą drążącą kamień. Nawiązanie do Mickiewiczowskiego obrazu Polski (w tym przypadku Polaka) jako Chrystusa narodów jest u Helaka oczywiste i rozwiewa wątpliwości, co do zasadności wewnętrznej walki Witolda. Przekonuje się o tym sam bohater, a i czytelnik może wyciągnąć z jego losów odpowiednie, chociaż bolesne, wnioski.

Zapewniam, że powieść ,,Tchnienie” nie jest lekka i porywająca. Nie wciągnie Was w sentymentalny świat Kresów, nie spowoduje, że zrezygnujecie z jakichkolwiek innych lektur. Wręcz przeciwnie! Sprawi, że zapragniecie jak najszybciej uciec od trudów, jakie w was wzbudzi. I dlatego właśnie książka Helaka zasługuje na uwagę – to powieść, która  w zostaje w czytelniku na długo i pomaga spojrzeć na Kresy z nieco innej perspektywy – jako przestrzeń będącą źródłem patriotyzmu nie tylko mieszkających wtedy i tam, przed katastrofą świata.

A dziś? Czy Kresy w jakikolwiek sposób determinują nasze dzisiejsze wybory, czy stały się tylko przestrzenią sentymentalną, owym mitycznym światem, który minął?

Agnieszka Winiarska

sobota, 1 września 2018

Ty i dwór - czy to się może udać? Rzecz o ,,Nad Zbruczem” Wiesława Helaka



Rzadko doświadczam stanu, gdy poziom irytacji wobec poczynań głównego bohatera miesza się z fascynacją jego losami. Ta wybuchowa mieszanka uczuć jest wyjątkowa i cenna.  Oderwanie się od lektury przynosi wówczas  ulgę i równocześnie udręczenie. To, w mojej ocenie, najwyższy poziom emocjonalnego zaangażowania. Ponadto, jeżeli autor dba także o to, byśmy mogli doświadczyć intelektualnej przyjemności – jest to wówczas pozycja zdecydowanie warta naszej uwagi. Najnowsza powieść Wiesława Helaka ,,Nad Zbruczem” (wyd. Arcana) to ksiażka, obok której nie da się i nie wolno przejść obojętnie. Jest kompilacją obrazów, które trafiają do mojego serca, umysłu, poczucia dumy i potrzeby usytuowania siebie na tle kultury – polskiej kultury.

,,Nad Zbruczem” będzie jedną z najważniejszych pozycji literackich w Waszym życiu pod warunkiem, że dacie jej szansę, porzucicie schematy, otworzycie  się na prawdę i wytrwacie do ostatniej strony tej niezwykłej opowieści.

Trudna sztuka dorastania
Głównym bohaterem utworu  Helaka jest Konstanty,  dziedzic  dworu malowniczo położonego nad Zbruczem.  Jest to postać wielowymiarowa i pełna sprzeczności – ma w sobie coś z syna marnotrawnego, który porzuca dom i wyrusza w podróż po zaszczyty i sławę; chwilami przypomina Zygmunta Korczyńskiego, zafascynowanego wielkim światem, który za nic ma piękno swej ojcowizny. Konstanty buntuje się przeciwko, w jego mniemaniu, skostniałym tradycjom i rodzinnym obowiązkom. Pragnie doświadczać szczęścia, które jest dla niego równoznaczne  z odrzuceniem przeszłości -  tego , co było, co boli,  co tkwi w jego rodzicach i w narodzie, którego jest częścią.  Gdy tylko nadarza się okazja  ucieka z rodzinnego gniazda, usilnie poszukuje własnej ścieżki, jest pełen obaw, że będzie musiał powielać ,,schematy”, według których żyje jego ojciec.
Można dostrzec pewien zamysł autora w sposobie przedstawienia historii swojego bohatera  – Helak pozwala dorastać czytelnikowi wraz z Konstantym. To, co wydawało się dotąd nierealnym, wyidealizowanym obrazem dworu i jego relacji z okolicznymi wsiami, zaczyna żyć w bohaterze, który wraz z upływem lat i nabywaniem doświadczeń odkrywa przyczyny postępowania swego ojca, zaczyna rozumieć sieć zależności i obowiązków jakie on, dziedzic dworu i wartości, jakie ten dwór uosabia, posiada i chce posiadać.
Historia Konstantego to opowieść o jednostce, która uwikłana w historię swojej ojczyzny, wypiera się jej po to,  by później ze wszystkich sił żyć jej losem.

Powinności i przywileje
Dwór nad Zbruczem swoją atmosferą i przywiązaniem do tradycji  przypomina nieco Korczyn z powieści Elizy Orzeszkowej ,,Nad Niemnem”. Na początku opowieści poznajemy go z perspektywy Konstantego (pamiętajmy, że czytelnik dorasta wraz z bohaterem). Jest to więc miejsce, w którym docenianie przeszłości jest jedynym warunkiem aby zbudować wizję przyszłości.  Przy czym nie jest to przestrzeń przyjazna (w opinii Konstantego) i rządzą nią odwieczne, przekazywane przez pokolenia zasady.  Zaskoczeniem dla czytelnika może być scena, gdy młody dziedzic po tym, gdy usiłuje uderzyć jednego ze swoich parobków, zostaje przez ojca zmuszony do oficjalnych, publicznych przeprosin nie tyle za swój czyn, co zamiar użycia siły wobec chłopa. Początkowo budzi się w nas przekonanie, że jest to obraz wyidealizowany, przesadnie podkreślający szacunek, jakim szlachta mogła darzyć społeczność niższego stanu. Przecież na rynku wydawniczym co rusz pojawiają się nowe opracowania ukazujące ucisk  i wyzysk jakiego doświadczały ze strony ,,panów” niższe stany. Nie twierdzę, że nie zdarzały się przypadki, gdy właściciel dóbr ziemskich wykorzystywał swoje przywileje. Nie można jednak zamknąć się na obraz, który przynosi nam powieść Helaka. Jest to obraz nie tyle wyidealizowany, co pokrzepiający. Ukazuje, że wraz ze zmierzchem starego, przedwojennego świata zostało utracone wewnętrzne zobowiązanie do odpowiedzialności za siebie, swoje czyny, własność i kraj.
W miarę jak bohater ,,Nad Zbruczem” dojrzewa, zaczyna dostrzegać wartość tradycji i zasad, według których żyli jego przodkowie. Okazuje się, że nie ucieknie od swego dziejowego powołania, a co najbardziej wymowne – wcale nie chce.
W losach dworu położonego nad Zbruczem można odnaleźć metaforę losu Polski – dopóki trwa w nim przeszłość, dopóty istnieje przyszłość. Nie oszczędzają go najważniejsze wydarzenia historyczne, I wojna światowa, rewolucja bolszewicka, odzyskanie niepodległości i nadzieja, na powrót polskiej państwowości na nadzbruczańskie tereny. Najważniejszym jednak przesłaniem powieści jest ukazanie związku między krajem a jednostką. Związku, który istnieje nawet wtedy, gdy jednostka działa wbrew swej powinności.

Ty i dwór – czy to w ogóle możliwe?
,,Nad Zbruczem” nie jest powieścią łatwą i przyjemną. Po pierwsze język – wymagający, stylizowany nieco na biblijny, lakoniczny i pozornie nie oddający charakteru przestrzeni; po drugie kontekstualność – liczne odniesienia do arcydzieł literatury polskiej i europejskiej czasami mogą stanowić problemy interpretacyjne ; po trzecie - wspomniany przeze mnie proces dorastania bohatera i czytelnika, a więc trud, jaki niesie ze sobą odkrywanie w sobie istoty tej historii. Zapewniam jednak, że lektura  przyniesie nam nie tylko ubogacenie emocjonalne, ale dostarczy także rozrywki intelektualnej.

Czy będziemy jednak w stanie otworzyć się na historię, którą opowiada Helak? Dwór nad Zbruczem i wszystko, co on symbolizuje, może być przecież w nas.
Jeżeli zechcemy.

Agnieszka Winiarska



piątek, 27 marca 2015

Wiesław Helak, Lwowska noc





„Lwowska noc” to dramatyczna i wzruszająca opowieść o ostatnich latach Lwowa. Polskiego Lwowa. To opowieść o Polakach, Ukraińcach i Żydach, którzy współtworzyli historię tego miasta. To wreszcie opowieść o Rosjanach i Niemcach, którzy brutalnie zamknęli pewien rozdział w dziejach Lwowa, rozpoczynając jednocześnie nowy, pełen bólu, zakłamania i zawiedzionych nadziei. „Lwowska noc” Wiesława Helaka to niemal dokumentalna relacja o swoistej drodze krzyżowej, którą przeszedł bohater powieści Józef Sztendera, polski nauczyciel mieszkający wraz z żoną, Ukrainką w wiosce nieopodal Lwowa.

Ten kochający swoją rodzinną ziemię patriota bez wahania zakłada mundur i mimo, że nie otrzymał karty mobilizacyjnej decyduje się wyjechać, aby walczyć w obronie ojczyzny. To właśnie wrzesień 1939 r. rozpoczął jego gehennę, która już nigdy miała się nie zakończyć. Za miłość do ojczyzny przyjdzie Józefowi zapłacić najwyższą cenę. Bohater traci rodzinę. Ukochana żona oraz dwójka dzieci zostaje bestialsko zamordowana przez sąsiadów – Ukraińców. Sam wielokrotnie unika śmierci, trafia do sowieckiego więzienia. Jest świadkiem rozstrzelania profesorów lwowskich, eksterminacji ludności żydowskiej oraz wielu innych zbrodni dokonywanych przez wojska okupantów. Obserwuje rabowanie polskiego mienia, wywózki Lwowian na Syberię oraz przymusowe deportacje do Polski, na Ziemie Odzyskane.

W powieści Wiesława Helaka nie brakuje wstrząsających scen, które jak wspomniany wcześniej mord na rodzinie Józefa, czy też dramat dzieci żydowskich w getcie lwowskim na długo pozostają w pamięci czytelnika.

„Lwowska noc” to także historia o tragicznej miłości, którą głównemu bohaterowi dane jest przeżyć aż dwukrotnie. Za pierwszym razem on traci rodzinę, za drugim - nowa rodzina - jego. Sztendera szukając ukojenia w bólu oraz odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania i wątpliwości zamyka się w klasztornych murach, które jednak opuszcza i dalej toczy walkę o zachowanie człowieczeństwa. Przebywając we Lwowie angażuje się w pomoc dla osieroconych dzieci a także wstępuje do zakonspirowanej organizacji wojskowej. Wielokrotnie naraża życie dla przyjaciół, a na błaganie żony proszącej aby pozostał z nią i dziećmi odpowiada: „Głos sumienia nakazuje mi iść.”
[1]

Ma to szczęście, że u jego boku są osoby, które czują, myślą i kochają podobnie jak on: ojciec, zaprzyjaźniony ksiądz, żydowski lekarz, młody harcerz, czy też kobiety które opiekują się dziecięcym przytułkiem. Mimo wszystko może także liczyć na swą małżonkę, która w chwili próby nie zdradza ukraińskim bandytom jego miejsca pobytu. Niestety, niemal wszystkie te osoby za swą miłość do Lwowa i ojczyzny straciły życie.

W pamięci Wiesława Helaka pozostały relacje jego dziadków i rodziców, którzy przeżyli lwowską gehennę oraz zesłania na Syberię. Im właśnie dziękuje na ostatnich stronach powieści za to, że ich wspomnienia pozwoliły mu „odnaleźć w sobie choć w części miłość do tego miasta i jego losów oraz wzbogacić opowieść o szczegóły, których żaden autor by nie wymyślił.”
[2] „Lwowska noc” to również kawał dobrej polskiej prozy. Polecam.
 
[1] Wiesław Helak „Lwowska noc,” s.164.[2] Tamże, s. 326.

 
 
Tekst oryginalny ukazał się na blogu Zapomniana Biblioteka

 

wtorek, 9 grudnia 2014

Wiesław Helak, Lwowska noc







Początkowo myślałem, że książka Wiesława Helaka „Lwowska noc" mogłaby być swoistym policzkiem dla tych mieszkańców Kresów, którzy przybywali transportami od 1945 r. do „Polszczy" – jak nazywano wtedy „pojałtańską" Polskę. Ich potomkowie mieszkają dzisiaj chyba we wszystkich miastach i miasteczkach naszego kraju. Nie zawsze czują też sentymentalny związek z kresową krainą – Arkadią… – ich rodziców i dziadków. Ale przecież ekspatrianci nie opuszczali rodzinnych pieleszy, pozostawiając dorobek całego życia na pastwę nowych okupantów, na własną prośbę. Nie czynili tego z radością, ale pod presją przymusu a także strachu przed NKWD, wywózką na Syberię i pręgierzem tragicznych wydarzeń, nie tylko na Wołyniu przecież, autorstwa „sąsiadów" spod znaku OUN UPA. Jednak nie wszystkich zmuszono do opuszczenia „Matecznika", wielu zostało. Ilu spośród nich sowieci zatracili na katordze? Tego pewnie się nigdy nie dowiemy.


Bohaterem książki Wiesława Helaka jest Józef Sztendera nauczyciel wiejskiej szkoły pod Brzeżanami, którego poznajemy tuż przed wybuchem wojny II wojny światowej. Okoliczności, w jakich zaczyna się powieść „Lwowska noc", są zaskakujące i tragiczne. Najpierw młodzi Ukraińcy podpalają w nocy maszt z flagą Polski stojący przed szkołą. Następnego dnia, o świecie młodzież polska w kondukcie pogrzebowym prowadzonym przez zmuszonego do tego miejscowego popa, idzie utopić w stawie trumnę z napisem „Samostijna Ukraina". Początkowo wszyscy myślą, że chłopcy chcą utopić popa. Józef usiłuje zapobiec tragedii, ale zostaje potraktowany lekceważąco. Rzucona do stawu trumna nie chce się topić. Zabawę przerywa atak niemieckich samolotów, które strzelają do ludzi nad stawem. Padają pierwsi zabici. Od miasteczka biegnie młody Żyd i wrzeszczy: wojna, wojna!... To dopiero początek dramatu Polaków, Żydów, Ormian ale i buntujących się przeciw nacjonalizmowi Ukraińców.


Józef jest polskim patriotą. W 1918 r. bronił Lwowa z legendarnym Jurkiem Bitschanem. W sierpniu 1939 r. nie został zmobilizowany. Gdy wybucha wojna, sięga do szafy po mundur polskiego oficera, wsiada na motocykl i jedzie do Lwowa. W tamtejszej komendzie uzupełnień panuje chaos i bałagan. Zbywany i odsyłany do domu, staje na czele grupy lwowskich harcerzy, którzy czynnie starają się odpierać pod Lwowem ataki Niemców i rozzuchwalonych Ukraińców. Oficer z komendy uzupełnień będzie podczas okupacji tworzył struktury podziem-nej AK, a napotkani harcerze staną się żołnierzami współpracującymi z Józefem.


Żoną Józefa jest Ukrainka – piękna Maria. Mają córeczkę Elżunię, a już podczas wojny przychodzi na świat synek Aleksander. Otrzymał imię po polskim dziadku. Miłość Józefa do Ukrainki spod Brzeżan spowodowała zerwanie kontaktów z ojcem, nobliwym profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Józef, wracając z wrześniowej wojny do Brzeżan, w obronie własnej zabija jednego z ukraińskich napastników. Od tego momentu jego mieszkanie jest nieustannie inwigilowane. Marii i dzieciom nie groziło niebezpieczeństwo – byli Ukraińcami. Józef musiał ukryć się we Lwowie. Tam, oprócz pracy w konspiracji, zajmuje się przy ormiańskiej katedrze, pod okiem tajemniczego księdza Adama, porzuconymi dziećmi. Ponownie odnajduje też miłość starego ojca, który w końcu akceptuje Marię, piękną ukraińską żonę Józefa, a rozkoszne wnuczęta bezgranicznie zawłaszczają serce starego profesora. Mimo okupacji, wydaje się, że prowadzą sielskie rodzinne życie we Lwowie. Przyszłość jednak jest okrutna…


Józef został aresztowany przez NKWD. Uciekł z więzienia na Brygidkach tuż przed wejściem w 1941 r. Niemców do Lwowa, zanim Rosjanie zaczęli mordowanie więźniów. Jego oczami oglądamy więzienie wypełnione ciałami wymordowanych więźniów. W jednej z cel dostrzega ciała swych towarzyszy niedoli ze wspólnej celi, którzy pomagali mu pomiędzy kolejnymi przesłuchaniami, gdy nieprzytomnego oprawcy wrzucali do celi. Przesłuchiwał go oficer, który zajął mieszkanie ciotki Pindelowej, wywiezionej na Syberię. W lipcu Józef był świadkiem mordu na Wzgórzach Wuleckich dokonanego na profesorach Uniwersytetu Jana Kazimierza. Prze-żywamy z nim tę okrutną zbrodnię. Nie wszyscy chyba Polacy dowierzali wtedy, że Niemcy – entuzjastycznie witani przez Ukraińców, ale i z nadzieją przez Polaków wyniszczonych (aresztowania, wywózki) przez okupację sowiecką – mogli zdobyć się na takie okrucieństwo! Polakom we Lwowie musiało się wydawać, że nic gorszego, co zgotowali im Rosjanie, spotkać ich już nie może.


Bohater powieści, po powrocie do Brzeżan, musi się wciąż ukrywać. Jest nie tylko obserwatorem powstawania i likwidowania żydowskiego getta. Stara się pomóc zaprzyjaźnionemu lekarzowi Bloomowi. Ich rodziny od lat były w dobrych kontaktach i w miarę możliwości wzajemnie się wspierały. Józef starał się wyciągnąć ich z getta i uchronić przed najgorszym. Nie udaje mu się, natomiast jego oczami oglądamy likwidację brzeżańskich Żydów. Ponieważ nie jest w stanie wyrwać z rąk oprawców córki i najmłodszego synka, towarzyszy im i wspiera ich duchowo do ostatniej chwili, kiedy strzał z niemieckiego pistoletu zabiera im życie, a ciała osuwają się do wspólnej mogiły…
Najgorsze jednak wciąż było przed Józefem…


Książka tworzona jest obrazami, wszak autor związany jest z twórczością filmową. Dramaturgia powieści sięga niekiedy granic wytrzymałości ludzkiej psychiki. Drastyczne opisy, przed jakimi autor się nie wzbrania, wymagają od czytelnika mocnych nerwów. Do podobnych auto-rów zaliczyć można Stanisława Srokowskiego i przede wszystkim jego słynny „trójksiąg" na-zywany też „kresową epopeją". Opisy Helaka są żywe i barwne, bolą, gdy biją, wyciskają łzy, kiedy dzieje się krzywda. Symptomatyczna jest umiejętność przybliżenia w czasie opisywanych wydarzeń. Odnosimy wrażenie, jakby to wszystko działo się tu i teraz. Autor uzyskał ten efekt przez ukazanie bohaterów swej książki jako ludzi o zbliżonej nam psychice i osobowości współczesnego Polaka. Nie odczuwamy na kartach książki dystansu 70. lat od opisywanych wydarzeń na Kresach. Czytając „Noc we Lwowie", odbywamy traumatyczną podróż w czasie. Stajemy w katedrze ormiańskiej obok składającego przysięgę konspiracyjną Józefa, przeżywamy dramatyczne aresztowanie księdza Adama, a w końcu czujemy dreszcze emocji w chwi-lach, kiedy niesiony jest ratunek tym najmłodszym – dzieciom najdotkliwiej dotkniętych losami bezwzględnej wojny. Ale w czas tej wojny spotykamy nawet wśród oprawców odruchy zrozumienia dla ofiar… Może m.in. dlatego – niezależnie od faktu, iż przez lata był to temat przez cenzurę zakazany – książki Helaka czy Srokowskiego mogły w takim wymiarze powstać dopiero teraz, kiedy potomkowie wygnańców i ofiar, starając się ukryć (nie ma w pełni takiej możliwości) swe emocje, opowiadają historię naszych Rodaków na Kresach. Opowiadają, rozświetlając wciąż przecież trwającą „noc na Kresach".



Wiesław Helak, Lwowska noc, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2012




Tekst oryginalny ukazał się na stronie Miesięcznika Literackiego Akant

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...