Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryminał/sensacja/thriller. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kryminał/sensacja/thriller. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 22 września 2014

Jaskiniowiec - Jørn Lier Horst

„Samotność nie polega na tym, że człowiek jest sam, tylko na tym, że nie ma za kim tęsknić.''

Samotność na dłuższą metę nie jest fajna, o czym przekonują się bohaterowie książki Horsta. Dzisiaj mało kto zawraca sobie głowę sąsiadami, którzy zostają sami, czy starymi znajomymi. Tak naprawdę stajemy się egoistami, martwiącymi się tylko o własne sprawy, nie patrząc przy tym na ludzi, którzy mieszkają blisko nas. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie to, że to samotność staje się głównym tematem powieści kryminalnej, w której giną niewinne osoby.

Blisko domu komisarza Williama Wistinga zostają odnalezione zwłoki mężczyzny cztery miesiące po jego śmierci. Nikt przez ten czas nie zauważył jego zniknięcia, a on siedział martwy w starym fotelu przed ekranem telewizora. Nic nie wskazuje na to, że mógł paść ofiarą przestępstwa i nikt też nie interesuje się tą sprawą. Jedynie córka Wistinga, Line próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o nieboszczyku i stwarza portret człowieka zapomnianego przez społeczeństwo. Gdy zaczyna pracować nad swoim tekstem, policja odnajduje kolejne zwłoki.

Jaskiniowiec to kryminał, który po opisie nie wydaje się być specjalnie oryginalny, a jednak w tym krótkim streszczeniu jest coś, co zachęca do sięgnięcia po niego. Martwy facet siedzący cztery miesiące przed telewizorem? Właśnie to mnie tak zaintrygowało, że chciałam dowiedzieć się o co tak naprawdę będzie tu chodzić i jak przedstawi to sam autor. Nie czytam dużo kryminałów, a właściwie prawie wcale, dlatego to był kolejny czynnik, aby zapoznać się z tą pozycją. Muszę przyznać, że historia jest naprawdę dobra.
Horst nie słynie z brutalnego stylu, a prowadzi fabułę tak, by czytelnicy sami wyczuwali, że zaraz może stać się coś złego. Ma lekki styl i łatwo jest wczuć się w klimat kryminału, pomimo dość sporej liczby bohaterów czy wątków. Świetne jest również to, że autor tak jakby dzieli się swoim doświadczeniem na łamach książki, ponieważ sam pracował kiedyś jako szef wydziału śledczego, oprócz tego studiował kryminologię, filozofię i psychologię. A to wszystko znaleźć można w poszczególnych rozdziałach Jaskiniowca

Powieści tej zarzucić można lekkie przegadanie - Horst czasami pisał o czymś, co według mnie w żadnym stopniu nie wpływało na fabułę i można byłoby się tego pozbyć. Coś w stylu: Dużo udało mi się dzisiaj zrobić, pomyślała, ustawiając laptop na biurku. Nie do końca była udana również kreacja postaci, ponieważ nie byli oni wyraziści, nie było w nich nic wyjątkowego, co mogłoby przykuć moją uwagę i o nich nie zapomnieć. Po prostu byli, fajnie się o nich czytało, ale zaraz zapewne ich sylwetki i nazwiska rozmyją się w mojej pamięci.

Według mnie Jaskiniowiec to taki idealny kryminał na długie, jesienne wieczory. Nie jest zbytnio wymagający, lekko się go czyta i posiada naprawdę interesujące wątki, np. ten o samotności. Nie trzyma co prawda w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, ale ostatnie rozdziały potrafią przyprawić o zawał serca. Dlatego warto zapoznać się z piórem Jørna Liera Horsta.
Ocena 4+/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Smak Słowa.

czwartek, 24 lipca 2014

Zagrożeni - C.J. Daugherty

„Możemy rozmawiać o czymkolwiek - wyjaśnił. - O ile będziemy wyglądali tak samo jak wszyscy. Ludzie widzą to, co chcą widzieć.”

Wybrani to saga, którą pokochałam już od pierwszego tomu, a po drugi pobiegłam już w dniu premiery. Z trzecim było mi jakoś cały czas nie po drodze i sięgnęłam po niego dopiero parę miesięcy po premierze. Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać, bo wiele już zapomniałam z wcześniejszych części, mogłam jedynie przypuszczać, że Zagrożeni nie będą tak świetni jak Dziedzictwo. Okazało się, że miałam rację, ale pomimo drobnych minusów - serię nadal uwielbiam.

Dla Allie Akademia Cimmeria pomimo trudnych początków stała się nie tylko szkołą, w której lubiła spędzać czas, ale miejscem, w którym mogła czuć się bezpiecznie. To jednak minęło, bo ktoś próbuje zniszczyć wszystko co dla niej ma jakieś znaczenie. Nikt nie wie kto jest szpiegiem, a może być nim nawet najbliższy przyjaciel... Wszyscy obawiają się ataku Nathaniela i nikt nie może już sobie ufać.

Muszę przyznać, że początek Zagrożonych w ogóle do mnie nie przemówił - nie chcę zdradzać co się konkretnie wydarzyło, ale przez niego przestałam znowu lubić główną bohaterkę. Chciała robić wszystko sama, nikomu nic  nie mówiła i wychodziła przez to na idiotkę, której nic się nie udaje. Później na szczęście zaczęło się to zmieniać - Allie się ogarnęła i uświadomiła sobie, że ma przyjaciół, na których może polegać. Co nie zmienia nadal faktu, że wkurzała swoim niezdecydowaniem do chłopaków - Carter czy Sylvain? Wcześniej trójkącik mnie nie ruszał, bo autorka przedstawiała ten wątek ciekawie i zabawnie, ale tym razem to jakoś nie wyszło. W tej części też nie do końca potrafiłam wczuć się w klimat szkoły z internatem - co jakiś czas miałam przed oczami fragmenty z serii Magiczny krąg, a chyba nie powinno tak być. 


Pomimo tych minusów C.J. Daugherty zaserwowała czytelnikom dość sporą dawkę dobrej zabawy, przez którą trudno oderwać się chociaż na moment od książki. Postawiła jeszcze więcej pytań niż było wcześniej - bohaterowie próbują znaleźć na nie odpowiedzi, co czasami nawet się im udaje. Są nowe wątki i elementy, dzięki którym powieść stała się bogatsza i bardziej wciągająca.

Niemniej jednak największe wrażenie wywarł na mnie wątek kryminalistyczny - osoba Nathaniela owiana tajemnicą zaczyna coraz częściej się ujawniać i pokazywać wszystkim do czego jest zdolna, gdy nie dostaje tego, czego chce. Panika w szkole zwiększa jeszcze bardziej zainteresowanie czytelnika - przynajmniej moje, bo kiedy nie wiadomo kto stoi po czyjej stronie i nic nie jest do końca pewne, zżera ciekawość co wydarzy się dalej i czyta dotąd, aż po przewróceniu kartki ujrzy się podziękowania. Fajnie zostały też przedstawione przez autorkę wątki, w których bohaterowie próbowali zapobiec dominacji Nathaniela nad uczniami, a co za tym idzie nad szkołą i... światem.

Zagrożeni to trzeci tom, który jest gorszy od poprzednich, ale nadal wystarczająco dobry, by móc dobrze bawić się podczas jego czytania. Pisarka tak jak wcześniej pisze prostym, młodzieżowym językiem, dodając czasami pojedyncze francuskie słowa, dzięki czemu lepiej można zrozumieć pewne postaci. To młodzieżówka, która wyróżnia się swoją oryginalnością i w której można znaleźć prawdziwe wartości w życiu każdego człowieka. Nie jest co prawda tak świetna jak w przypadku Wybranych czy Dziedzictwa, ale nie zmienia to faktu, że i tak polecam Wam zapoznanie się z tą sagą, albo tym tomem - według mnie warto. 
Ocena 4+/6

piątek, 18 lipca 2014

Joyland - Stephen King

„Starość spojrzała na młodość i aplauz młodości najpierw osłabł, a potem ucichł.”

Każdy z nas chyba lubi wesołe miasteczka - jedni wolą te duże, komercyjne, inni objazdowe, a jeszcze inni chętnie wracają do tych starych, przypominających im swą młodość. Te, gdzie z karuzeli złazi farba, a wszystko skrzypi i trzeszczy. Ma to swój jakiś urok. Gdy do tego wyobrażenia doda się jedno, krótkie, ale bardzo znaczące nazwisko, całość aż krzyczy, aby zagłębić się w ten świat. King. Znacie, kojarzycie? Pewnie, że tak. Z ulgą mogę już zdradzić, że Joyland okazało się tak świetne, na jakie się zapowiadało.

Devin Jones jest studentem, który zatrudnia się podczas wakacji w lunaparku. Niedługo później zostawia go dziewczyna, a praca staje się dla niego ucieczką od złych myśli. Z czasem okazuje się, że zwykłe wakacyjne zajęcie przeradza się w coś większego - bohater dowie się czegoś o brutalnym morderstwie sprzed lat, spotka umierające dziecko, a przy tym uświadomi sobie wiele prawd o życiu, które wielu ludziom umykają. Znajdzie też odpowiedź co następuje po tym, jak umrzemy. Wesołe miasteczko stanie się dla niego cennym doświadczeniem, którego nigdy nie zapomni.

Sięgając po Joyland miałam trochę inne wyobrażenie fabuły, niż to, które dostałam. King najczęściej kojarzony jako król horroru tutaj pokazał czytelnikom coś innego, ale niektórym również dobrze znanego. Ci, którzy znają Zieloną Milę pewnie doskonale wiedzą o co chodzi. Nie jest tak strasznie jak w przypadku powieści To, czy Carrie, ale tutaj poruszane są zupełnie inne problemy, które są równie (albo i nawet bardziej) fascynujące i poruszające.



Muszę przyznać, że Stephen King mnie tą historią niezaprzeczalnie oczarował. Osadził swoją fabułę w większości w wesołym miasteczku, dzięki czemu stworzył ten niepowtarzalny klimat. Pokazał jak sprzedaje się zabawę, jak wygląda to uroczo i pracowicie, a gdzieś w najmniej spodziewanym momencie wsadził kij w mrowisko. Świetne jest również jego poczucie humoru, przez które wiele razy nie mogłam przestać się śmiać i pewne fragmenty czytałam na głos osobom, które były gdzieś blisko mnie. Warto zwrócić uwagę też na podróż w przeszłość - sentymentalną, w której główny bohater przypomina sobie o zespołach jakich słuchał w młodości. Spotkamy tutaj np. The Doors.

Niesamowite w tej powieści jest to, że nie wciąga przez nutkę strachu, ale przez takie zwykłe wartości w życiu każdego człowieka. Pisarz opowiada o miłości, stracie, dojrzewaniu, przyjaźni, kłamstwie i starzeniu się w sposób tak ciekawy i oryginalny, że nie da się oderwać od książki. Historia pomimo, że nie nasza staje się nam bliska, a sami możemy utożsamić się z poszczególnymi postaciami. Bo kreacja bohaterów również wyszła świetnie - są naturalni, mają wady i są takimi zwykłymi ludźmi, których możemy spotkać każdego dnia. Tylko każdy z nich posiada swoją opowieść, której wiele osób może im zazdrościć.

Joyland to jedna z lepszych książek jakie przeczytałam w tym roku, o ile nie najlepsza. Jest idealna na lato i z pewnością wrócę do niej za rok, w wakacje. Na dodatek ma cudowną okładkę zachęcającą już na wstępie do sięgnięcia po tę niezwykłą powieść. Polecam bardzo, bardzo gorąco.
Ocena 6/6

piątek, 11 lipca 2014

To nie jest kraj dla starych ludzi - Cormac McCarthy

„Na tej planecie jedna rzecz jest pewna, a mianowicie to, że szczęście nie wali drzwiami i oknami”

Czasami jest tak, że bardzo chcę przeczytać jakąś książkę, a kiedy już ją mam, to cały czas jest mi z nią nie po drodze. Sięgam po inne pozycje, bo akurat ta wydaje mi się na ten czas nieodpowiednia. Też tak macie? To nie jest kraj dla starych ludzi to właśnie tego typu powieść, za którą nie mogłam się zabrać. Ostatnio w końcu sobie o niej przypomniałam i to klimatyczna okładka w końcu przemówiła za tym, by sięgnąć po najsłynniejszą obok Drogi lekturę McCarthy'ego.

Llewelyn Moss mieszka przy granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku, , gdzie poluje na antylopy. Jest rok 1980 kiedy odkrywa podczas polowania ciała zamordowanych mężczyzn, heroinę oraz walizkę z dwoma milionami dolarów. Moss zabiera ze sobą pieniądze i od tego momentu jego życie zmienia się w zawrotnym tempie. Musi uciekać - ktoś go za wszelką cenę próbuje znaleźć.

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Cormaca McCarthy'ego i z pewnością nie ostatnie. Nie wiedziałam na samym początku, czego mogę się spodziewać, bo starałam się nie czytać wcześniej żadnych recenzji jego książek. Jednak już sam wstęp mnie zaskoczył, bo autor nie zaczął od czegoś prostego, zwykłego, a czegoś co może czytelnikiem trochę wstrząsnąć. I tak pozostaje do końca.

W powieści głównymi bohaterami są mężczyźni, którzy nie kierują się uczuciami i nie mają żadnych skrupułów, by zabijać w razie potrzeby. Są zimni, źli, a gdy na ich drodze pojawia się jakaś przeszkoda, zaraz zostaje usunięta. Taką kreacje pisarz uzyskał dzięki swojemu precyzyjnemu językowi oraz chaotycznym dialogom, w których często pojawiały się też myśli postaci. McCarthy pisze prosto, a często ma się wrażenie, że wyznaczył sobie limit słów, które może użyć w tej książce. Wszystko jest krótkie, nie ma raczej długich wywodów, a to ma swój urok. Są też wyjątki, bo nie każdy jest tu do końca zły i nie każdy z łatwością potrafi pozbawić kogoś życia. Pojawiają się też kobiety, ale nie mają tutaj ważnych ról czy zadań do wykonania, są pewnym dodatkiem i tworzą wątki poboczne.

Nie da się nie wspomnieć o podróży bohaterów - każdy z nich jakby udaje się w inne miejsce, ale łączą ich nadal wspólne sprawy. Nieustannie autor stawia na drodze jakiejś postaci wroga, któremu można dać się zabić, albo uciekać. Świetne również jest to, jak bohaterowie radzą sobie w nowych okolicznościach i jak szybko się zmieniają. Pisarz za sprawą tej historii próbował coś nam przekazać, a dla mnie walka dobra ze złem została przedstawiona w inny, ale bardzo ciekawy sposób. 

McCarthy stworzył powieść, która nie jest łatwa w odbiorze i ocenie. Co prawda wciąga od samego początku, ale też zostajemy rzuceni na głęboką wodę - nie znajdziecie w tej książce myślników w dialogach, do których wszyscy jesteśmy tak przyzwyczajeni. Poza tym dialogi te różnią się, bo są w nich zawarte też myśli bohaterów i powinno się skupić, żeby je odróżnić. Później do tego się przyzwyczaja, ale na wstępie można się tym trochę zniechęcić.

To nie jest kraj dla starych ludzi to pozycja, której z pewnością nie zapomnę i dzięki której sięgnę po inne książki tego autora. Wcześniej nie czytałam powieści tego typu i wiem też, że nie każdemu przypadnie ona do gustu. Ja jestem nią oczarowana, a teraz pozostaje mi obejrzenie filmu na jej podstawie, który zdobył cztery statuetki Oscara. Polecam!
Ocena 5/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Literackiego.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Głowa anioła - Hanna Cygler

Gdyby ktoś zapytał mnie jakie książki poleciłabym na lato, to zapewne w pierwszej kolejności padłoby nazwisko Cygler. Sama najchętniej sięgam po jej powieści właśnie w trakcie wakacji i to przy nich bawię się najlepiej. Co prawda zdarzają się gorsze i lepsze, ale zawsze niesamowicie pochłaniają, są lekkie i takie akurat na okres letni. Dzisiaj pokażę Wam wznowienie jednej z jej pozycji - Głowę anioła, od której nie mogłam się oderwać.

Julia Sarnowska już od wielu lat pracuje w Stanach jako architekt i stopniowo zapomina o swojej przeszłości. Jednak pewnego dnia dostaje zlecenie na renowację zabytkowego pałacu i postanawia wrócić w swoje rodzinne strony. Nie jest to proste, kiedy zaczynają powracać wspomnienia i kiedy wszystko wydaje się nowe i dziwne. Zmieniło się wszystko - jej przyjaciele, miejscowość, w której się wychowała. Na dodatek ktoś chce przeszkodzić Julii w pracy. Uporządkowanie swojej przeszłości i walka z teraźniejszością, która zaczyna być coraz bardziej niebezpieczna mogą bohaterkę lekko przerosnąć. Możecie być jednak pewni, że będzie działo się sporo!

Hanna Cygler jak zwykle serwuje czytelnikom sporą dawkę zabawy - nie wystarczy jedynie romans, są tutaj elementy sensacji, jest wiele niespodziewanych zwrotów akcji. To właśnie chyba to najbardziej lubię w jej książkach, bo dzięki temu nie da się nudzić. Cały czas się coś dzieje i właściwie nie powinno się przyzwyczajać do jakiejś sytuacji, bo można być pewnym, że zaraz wszystko ulegnie drastycznym zmianom. Przez to nie da się też oderwać od książki - możecie próbować i wmawiać sobie, że czytacie tylko do końca rozdziału i przerwa, ale wydarzy się na koniec coś takiego, że nie wytrzymacie i będziecie kontynuować.



Warto też zwrócić uwagę podczas czytania na klimat powieści - małe miasteczko, renowacja starego pałacu Hemerlingów, tajemnice wszystkich przyjaciół Julii. To wszystko buduje specyficzną atmosferę, która bardzo mi się podobała. Ogromnym plusem, o ile nie największym jest wątek sensacyjny, który może na pierwszy rzut oka wydawać się mało istotny i możemy o nim zapominać. Ale tak naprawdę jest jednym z tych głównych, najciekawszych i najlepiej skonstruowanych przez autorkę. Nie było tu żadnych potknięć, a wszystko tworzyło spójną całość.

Niestety nie mogę powiedzieć tego o wątku romantycznym, który wyszedł dość kiepsko przede wszystkim przez główną bohaterkę. Julia chyba tak naprawdę nie wiedziała dokładnie kim jest i sprawiała wrażenie zagubionej, chociaż pisarka próbowała pokazać, że jest całkiem inaczej. Dlatego też nie powinny dziwić mnie jej dziwne relacje z mężczyznami, ale dziwiły, bo wyszło to mało naturalnie i raczej beznadziejnie. Gdy jeszcze to wszystko rozwijało się niemiłosiernie szybko, sprawiało chwilami wrażenie romansu harlequinowego.

Pomimo tego dość sporego minusa, Głowę anioła wspominam naprawdę miło i z pewnością przeczytam kolejną część - Dwie głowy anioła. Książka jest ciekawa i dostarcza wiele zabawy, która w wakacje jest chyba podstawą. Nie będziecie się nudzić, kiedy po nią sięgniecie. Do tego dochodzi jeszcze ta ładna okładka, która przykuwa uwagę już na samym początku.
Ocena 4/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Rebis.

sobota, 10 maja 2014

W słusznej sprawie - Diane Chamberlain


Tytuł oryginału: Necessary Lies
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 10 kwietnia 2014
„To dziecko ma dużą intuicję, a ta chwila wiele mi o tobie powiedziała. (...) Że jesteś osobą, o którą warto walczyć.''

Bardzo często nie czytam opisów książek, które chcę przeczytać. Sięgam po nie, bo znam twórczość tych autorów i z przyzwyczajenia wiem, że może mi się spodobać. Co z tego, że kompletnie nie mam pojęcia o czym będzie dana powieść. Dowiaduję się w trakcie. Tak było w przypadku nowej pozycji Diane Chamberlain W słusznej sprawie, która z początku oczarowała mnie okładką, a później gdy zagłębiłam się w treść... historią kilku rodzin, a w szczególności jednej, która porusza i skłania do refleksji.

Jane wyszła właśnie za mąż i wbrew mężowi postanowiła pójść do pracy - została opiekunką społeczną. Jej zadaniem było odwiedzanie ubogich rodzin, sporządzanie notatek co jest im potrzebne oraz obserwowanie ich zachowań i podejmowanie wielu decyzji. Na przykład odejmowanie zasiłku społecznego, gdy dostają dodatkowe jedzenie od gospodarza. Jednak jedną z ważniejszych decyzji, którą Jane powinna podjąć, jest doprowadzenie do sterylizacji Ivy- nastolatki, która mieszka w fatalnych warunkach i która nie powinna zajść przez to w ciążę. Oczywiście, ona miałaby o tym nie wiedzieć i według przepisów w Karolinie Północnej oraz innych ludzi pracujących wraz z Jane jest to w porządku. Według niej, nie bardzo. Jak zakończy się więc walka o sprawiedliwość i własne decydowanie o swoim życiu?

Może zacznę od tego, żebyście nie czytali opisu na okładce książki. Fajniej jest nie wiedzieć tego, co tam zdradzili i samemu do tego dotrzeć. W słusznej sprawie na samym początku do mnie nie przemówiła i jej czytanie szło mi z lekkim oporem. Chyba nie mogłam wczuć się w opowiadaną przez autorkę historię i jakoś nie bardzo się to wszystko ze sobą wiązało. Narracja jest prowadzona z punktu widzenia dwóch-trzech postaci i może dlatego miałam problem w powiązaniu ich jakoś ze sobą, ale po jakichś 60 stronach zaczęło mi się podobać i było coraz ciekawiej. Autorka pokazała na przykładzie Jane i Ivy kontrast - życie w biedzie i dostatku, różnice z tego wynikające, ale również liczne podobieństwa.

Diane Chamberlain stworzyła bohaterów z krwi i kości - nie takich ciapowatych, o których zaraz mogłabym zapomnieć, a podczas czytania miałabym ochotę ich udusić. Może i fikcyjnych, ale sprawiających wrażenie prawdziwych, z którymi da się zaprzyjaźnić, pogadać, pośmiać. Takich, których bacznie się obserwuje i przeżywa ich wzloty i upadki. Może na to, że tak bardzo polubiłam Jane i Ivy wpłynęła też sytuacja, w której się znalazły i temat dość trudny, aby nie dało się  im współczuć. Widać też, że pisarka musiała pracować długo nad tą powieścią, zadawać wcześniej wiele pytań i dużo czytać - bo w końcu pisanie o sterylizacji łatwe nie jest, a trzeba na ten temat wiedzieć dość sporo. I wyszło jej naprawdę nieźle.

Dużym atutem książki jest też pokazanie relacji pomiędzy białymi, a czarnymi - fabuła rozgrywa się przez większą część książki kilkadziesiąt lat przed 2011 rokiem. Pokazuje jak ludzie pracowali na plantacjach tytoniu, oliwek i jak wyglądała współpraca, czy też jej brak pomiędzy ludźmi innego koloru skóry. Ciekawie też autorka podjęła temat związku pomiędzy opieką społeczną, a biednymi ludźmi mieszkającymi w fatalnych warunkach oraz jak ulega to zmianie za sprawą nowej osoby, Jane. Opowieść strona za stroną zadziwia coraz bardziej, a pod koniec dzieje się tak dużo, że trudno jest zgadnąć, co wydarzy się dalej.

Od tej książki nie spodziewałam się niczego, bo jak napisałam wyżej, w ogóle nie przeczytałam opisu - miałam jednak nadzieję, że przyjemnie spędzę ten czas i go nie zmarnuję. W słusznej sprawie okazała się powieścią dobrą, poruszającą trudne tematy, ale nie przygnębiającą. Bo pomimo sytuacji Ivy i wielu innych rodzin, w historii jest wiele fragmentów radosnych, które wywołują uśmiech na twarzy i które dają nadzieję. Wydaje mi się, że jedynie początek może lekko zepsuć lekturę, ale później jest coraz lepiej.
Moja ocena 4+/6, 7/10
Recenzja napisana dla:
www.a-g-w.info/

niedziela, 24 listopada 2013

Pierwszy grób po prawej - Darynda Jones


Tytuł oryginału:  First Grave on the Right
Seria/cykl wydawniczy: Przygody Charley Davidson 1
 Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania:
29 sierpnia 2012
„- Cieszę się - powiedziałam mu. - Szkoda, że nie wszyscy są tak otwarci w sprawie swoich uczuć.
- No. Nienawidzę jej, odkąd miałem dziesięć lat. Dużo więcej nie da się ująć w liście.'' 

Kto z nas nie lubi książek napisanych z humorem? Zapewne takich osób znajdzie się niewiele - a przyczyna tego jest bardzo prosta. Praktycznie każdy lubi się śmiać, a kiedy otaczający nas świat przynosi ze sobą same smutne wiadomości, z wielką przyjemnością chcemy usłyszeć, zobaczyć, bądź przeczytać coś co wywoła uśmiech na naszych twarzach. Późna jesień jeszcze bardziej może nas przygnębić, a ja mam na to lekarstwo. Co powiecie na książkę z pyskatą kostuchą w roli głównej, której złośliwe wypowiedzi mogą nas nieźle rozbawić?

Charley Davidson, bo o niej mowa, to prywatna detektyw, która widzi nieżywych ludzi. Jej zadaniem jest przekonanie ich, aby przeszli na drugą stronę. Kiedy jest to niemożliwe, bo przykładowo ktoś ich zamordował - kostucha musi odnaleźć ich zabójców i wymierzyć sprawiedliwość. To nie jedyny problem naszej bohaterki - drugi, który ją intryguje tak samo jak sprawa morderstw trzech prawników, to facet, którego spotyka we śnie. We śnie, w którym prowadzi bujne życie erotyczne z mężczyzną, który z dnia na dzień zaczyna jej kogoś przypominać... 

 „- Twój wujek czegoś potrzebuje? Kawy? Latte?
Podlizywanie się jest takie niemęskie.
- Potrzebuje kogoś, kto urodzi jego nieślubne dziecko, jeśli cię to interesuje.''

Pierwszy grób po prawej to pierwszy tom serii amerykańskiej autorki Daryndy Jones oraz równocześnie jej debiut, który zwrócił uwagę innych jeszcze przed oficjalnym wydaniem. Polecany przez tysiące czytelników w kilkunastu krajach, rekomendowany przez autorkę cyklu Bractwa Czarnego Sztyletu - myślę, że już samo to powinno przykuć uwagę czytelników. Bo moją przykuło. I muszę przyznać, że kupiłam cały ten pomysł z kostuchą, tajemniczym nieznajomym i nieżywymi ludźmi - czytanie o takich przygodach, jakie spotykały bohaterkę, było naprawdę świetną zabawą. Autorka umiejętnie wplotła w najbardziej intrygujące momenty spore dawki humoru, co dawało nieziemski efekt. Kiedy sytuacja stawała się poważna, Charley potrafiła zamienić ją w coś ekscytującego i do granic możliwości zabawnego. Już dawno nie było mi tak głupio  z powodu moich napadów śmiechu. Uważam to za jeden z ważniejszych plusów tej powieści i mogę być pewna, że nie będzie mi łatwo o niej zapomnieć.

To, co najbardziej mnie zafascynowało w tej historii, to wątek poświęcony tajemniczemu mężczyźnie - aż skręcało mnie z ciekawości przez praktycznie całą powieść - kim on jest, jaki on, jaki jest jego cel - to tylko część pytań jakie sobie zadawałam podczas czytania. Pisarka jednak poświęciła mu dużo mniej uwagi niż temu o morderstwach, a szkoda, bo myślę, że jest on o wiele ciekawszy. Mam jednak nadzieję, że w kolejnym tomie rozwinie ten wątek - bo zakończenie wprawiło mnie w niemałe zaskoczenie i chciałabym poznać tego bohatera trochę lepiej. 

 „- Czy ty byłaś właśnie opętana? - zapytała Cookie po dłuższej chwili głosem ściszonym z podziwu. - Bo złotko, jeśli tak wygląda opętanie, to ja sprzedaję swoją duszę.''

Ujął mnie świat stworzony przez autorkę - lekko fantastyczny i realistyczny - można byłoby go uplasować tak gdzieś po środku. Po części też różnobarwni bohaterowie, którzy potrafili sobie wzajemnie dogryzać na każdym kroku, ale też i pomagać i przy okazji ożywiać całą opowieść. Jednakże wredne i złośliwe odzywki po jakimś czasie mogą się znudzić i tak było w moim przypadku - pod koniec już bardziej mnie to irytowało niż bawiło. Może tak w kontynuacji mniej jadowitego języka? Wyszłoby to wszystkim na dobre. I na koniec coś, czego nie potrafię zaliczyć ani do mankamentów, ani do atutów - z jednej strony podobało mi się to, że nie ma w tej książce aż tak dużo fantastyki, ale z drugiej trochę mi jej tutaj zabrakło. Bo okej - nieżywi ludzie, kostucha i nieznajomy - ale trochę jednak za mało.

Podsumowując. Pierwszy grób po prawej czytało mi się znakomicie, a to za sprawą dużej dawki humoru, nietuzinkowych postaci i podtrzymanego napięcia akcji. Jak to często bywa w przypadku pierwszych tomów - informacji mamy niezbyt wiele, co też zaznaczyłam wyżej. Jest kilka niewielkich minusów, ale tak czy siak, przeważają w znacznej ilości plusy. Gdybym miała komuś polecić tę książkę, byliby to z pewnością miłośnicy urban fantasy i fantastyki połączonej trochę z kryminałem.
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

Przygody Charley Davidson:
Pierwszy grób po prawej | Drugi grób po lewej | Third Grave Dead Ahead

piątek, 25 października 2013

Głębia - Tricia Rayburn


Tytuł oryginału: Undercurrent
Seria/cykl wydawniczy: Syrena 2
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2012
,,Jeżeli kogoś kochasz, nie tylko znosisz czyjeś problemy. Nie tolerujesz ich z nadzieją, że może pewnego dnia same znikną. Wspólnie starasz się znaleźć rozwiązanie i to nie dlatego, że masz dość niedogodności, tylko dlatego, że życie twoje i ukochanej osoby są ze sobą splecione, związane. Kiedy ty jesteś szczęśliwa i ja jestem szczęśliwy, a kiedy cierpisz... nic innego się nie liczy...” 

Vanessa Sands odkąd odkryła kim tak naprawdę jest, nie potrafi odnaleźć się w prawdziwym świecie. Na dodatek wiedząc, że całe jej życie otoczone było licznymi kłamstwami przez najbliższych członków rodziny, dziewczyna nie potrafi nikomu w pełni zaufać. Jedyną osobą na której może polegać jest Simon. Jej kłopoty nie kończą się na sprawach osobistych, a wykraczają poza wszelkie możliwe granice. Do Winter Harbor powracają żądne zemsty istoty, które próbowała powstrzymać z przyjaciółmi jakiś czas temu. Teraz walka nie zakończy się tak łatwo, a aby wygrać Vanessa będzie musiała poznać swoją przeszłość i uświadomić sobie, że jest taka sama jak one, a jednocześnie diametralnie się od nich różni. Niebezpieczeństwo i pokusa - te słowa będą towarzyszyć jej w każdym momencie...

Głębia to już drugi tom trylogii poświęconej mitycznym stworzeniom, jakimi są syreny. Mogłoby się wydawać, że całość zostanie poświęcona tylko i wyłącznie im. Tak się jednak nie dzieje, bo realizm przeplata się z fantastyką - spotkamy tutaj przyziemne rozterki bohaterów, jak i problemy, z którymi musi uporać się Vanessa i inne podobne do niej kobiety. Muszę przyznać, że po tej serii spodziewałam się zupełnie czegoś innego, czegoś co pozwoli mi bliżej poznać te tajemnicze stworzenia. Jest inaczej, ale również ciekawie i fascynująco. W pierwszej części narzekałam na małą liczbę informacji, a tutaj ulega to poprawie - w końcu dowiedziałam się o hierarchii syren, ich mocach, celach i tym czym się wyróżniają na tle normalnych ludzi.

Kolejnym aspektem tej książki jest wątek poświęcony odkrywaniu przez główną postać własnej przeszłości i samej siebie jako istoty niebezpiecznej.  Uważam że Tricia Rayburn idealnie przedstawiła te sceny - Vanessa zakradająca się do gabinetu ojca, czytająca jego e-maile, poznająca część zagmatwanej historii, w końcu spotkanie z kimś, kto może zmienić całe jej życie i pomóc wygrać tę walkę. Warto zwrócić uwagę również na język jakim posługuje się autorka - jest prosty, owiany nutką tajemnicy i świetnie sprawdza się w tego typu powieści.

Kreacja bohaterów, która w poprzednim tomie była największym atutem pozycji, tutaj nim już niestety nie jest. Strasznie irytowała mnie Vanessa, która przez swoją nową postać całkowicie się zmieniła i na każdym możliwym kroku użalała się nad sobą i sprawiała przykrość innym. Dalej jest odważna, ale miałam wrażenie że po drodze się pogubiła i zapomniała, jakimi wcześniej kierowała się wartościami. Nadrabia jednak tym Simon - chłopak, który jest w stanie wiele poświęcić dla dziewczyny coraz bardziej go olewającej. Widać jak na kartkach powieści dorósł i stał się równie fascynującą osobą jaką wcześniej była Vanessa. Pojawia się tutaj kilka nowych bohaterów, lepiej możemy poznać tatę Sands i dzięki temu historia staje się bardziej barwna. Wspomnieć również trzeba o punkcie kulminacyjnym książki, który powinien charakteryzować się największym napięciem, a tutaj tego zabrakło. Coś niby się wydarzyło, coś ważnego, ale minęło i można było o tym od razu zapomnieć. Nie powinno tak być, czyż nie?

Po przeczytaniu Syreny wyobrażałam sobie jak może wyglądać fabuła Głębi i nawet o jedną dziesiąta nie przybliżyłam się do tego, jaka ona naprawdę była. Z pewnością cała historia poszła w innym kierunku, niż ta przeze mnie wymyślona. Ale czy lepszym? Nie umiem jednoznacznie na to odpowiedzieć, ale przyznać muszę, że drugi tom wypadł nieco gorzej od pierwszego. Pomimo licznych informacji na temat mitycznych istot i stworzenia nowych wątków, kilka rzeczy nie zostało dobrze przemyślanych. Mam jednak nadzieję, że zakończenie trylogii - Mroczna toń - okaże się naprawdę ciekawe.
Moja ocena 4+/6, 7/10
Za książkę dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

Syrena | Głębia | Mroczna toń
PS. Przypominam o KONKURSIE, w którym można wygrać książkę SZUKAJĄC ALASKI - zakończenie jest dzisiaj o północy. Wystarczy kliknąć tu.

poniedziałek, 14 października 2013

Dziedzictwo - C.J. Daugherty


Tytuł oryginału: Night School. Legacy
Seria/cykl wydawniczy: Wybrani 2
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 25 września 2013
„- Ponieważ najbliższa osoba może wyrządzić ci największą krzywdę.” 

Siedzę w szkole. Jest 25 września i odliczam na lekcji języka angielskiego minuty, sekundy do dzwonka, który będzie ostatnim jaki usłyszę tego dnia. Dzwoni! Wybiegam z klasy, a w szatni w pośpiechu zakładam kurtkę i pędzę do najbliższej księgarni po Dziedzictwo. Dziedzictwo, na które czekałam z ogromną niecierpliwością przez kilka miesięcy. Sięgnęłam po książkę dopiero tygodniu, ale nie mogłam powstrzymać się przed tym, aby czytać ją powoli. Skończyłam ją w ciągu jednego dnia, a później żałowałam, bo przygoda z moimi ukochanymi bohaterami zakończyła się zbyt szybko. Jestem przekonana, że znacie to uczucie. Mam rację? Jesteście zapewne ciekawi, czego możecie spodziewać się po kontynuacji Wybranych, dlatego też nie przedłużam, a Was zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią, tej chaotycznej recenzji.

Allie ma zacząć kolejny semestr w Akademii Cimmeria, tylko tym razem naprawdę tego chce. Zanim tam wróci zda sobie sprawę z tego, że nadal niektórzy chcą czegoś od niej. Będą to ci, którym nie ufa i których się boi. Powrót do elitarnej szkoły z internatem będzie również kolejnym wyzwaniem i szukaniem odpowiedzi na wiele nurtujących ją pytań. Kim tak naprawdę jest i co skrywa w sobie Nocna Szkoła? Kto jest szpiegiem działającym dla Nathaniela? I czy Isabelle gotowa jest na kolejny jego atak?

Dziedzictwo przeszło samo siebie. Przeczytałam je tydzień temu i przez ten czas nie umiałam i nadal nie umiem znaleźć właściwych słów, aby opisać tę książkę. Mogę jednak spróbować i mieć nadzieję, że chociaż w połowie mnie zrozumiecie i, co najważniejsze, że choć trochę zachęcę Was do tej sagi. Tom pierwszy wspominam bardzo dobrze i  na przestrzeni kilku miesięcy dość często wracałam do swoich ulubionych fragmentów. Nie wystawiłam tam oceny maksymalnej, ponieważ chwilami irytowała mnie główna bohaterka i Sylvain. Nawet nie wiecie jak bardzo moje zdanie na ich temat zmieniło się po przeczytaniu tej części. Kontynuacji postawiłam wysoką poprzeczkę, naprawdę wiele od niej wymagałam i nie zostałam zawiedziona. A zdarza się to bardzo rzadko. Nie wiem czy pamiętacie, jak napisałam w recenzji Wybranych, że powieść można byłoby porównać do wielu serii czy nawet serialu, w których fabuła rozgrywa się w murach jakiejś szkoły. Kojarzycie? I wtedy też zaprzeczyłam temu, bo historia opowiedziana przez Daugherty nie była powiązana z żadnym z wymienionych przeze mnie tytułów. Była czymś nowym, czymś na co warto zwrócić swoją uwagę i czymś co nie pozwala o sobie zapomnieć. Dosłownie. Chwilami miałam wrażenie, że znajduję się w środku tego całego wymyślonego świata - wszędzie widziałam ludzi, którzy to czytają, plakaty, ulotki, napisy, zdjęcia. Istny zawrót głowy. Ale to chyba właśnie dzięki temu przeżyłam okres wyczekiwania na dalszą część opowieści o Nocnej Szkole.

Przeczytałam kilka opinii o tej pozycji i aż nie mogę uwierzyć, że nikt nie przyczepił się do trójkąta miłosnego Carter - Allie - Sylvain! Serio. Spodziewałam się masy krytyki, bo schemat jest dość oklepany i już zamiast wywierać pozytywne wrażenie, zazwyczaj nas to nudzi. No cóż, nie w przypadku Dziedzictwa. Bo tutaj, moi drodzy, sama nie wiem co zrobiła autorka i jak to zrobiła, ale ten wątek nie irytował, a rozśmieszał i budził dość ciekawe emocje. Myślę, że przyczyną tego może być zmiana jaka zaszła w postaciach. Sylvain wcześniej był dla mnie mało znaczący i bardziej przeszkadzał, a dopiero pod koniec pierwszego tomu pozytywnie mnie zaskoczył. Tutaj za to nieustannie zadziwiał i muszę przyznać, że polubiłam go na równi z Carterem! Alle za to wiecznie kłamała i tym mogła zrazić do siebie większość z Was. Dla mnie jej zachowanie było trochę odmiennie od innych i fajnie było obserwować to, jak omamiła kilka osób i im wszystkiego nie mówiła. Nie jest to świat prawdziwy, więc dlaczego by nie uznać to zachowanie za wnoszące coś nowego do fabuły? Bo wniosło - więcej zgrzytów, emocji, akcji. Było z pewnością dzięki temu o wiele ciekawiej i nie dało się, chociaż na chwilę odłożyć książki na bok.

Warto wspomnieć również o wątku, który mrozi krew w żyłach, a jego realizm budzi podziw i przerażenie jednocześnie. Pisarka dzięki swojemu doświadczeniu zawarła w tej książce elementy kryminału i sensacji - dlatego też przedstawienie śmierci człowieka nie spłynie po Was jak woda po kaczce. Jestem przekonana, że te fragmenty utkwią w Waszej pamięci najmocniej. To samo można powiedzieć o opisach ucieczek, skradania się, szelestu liści - wszystko będzie prawdziwą przygodą, którą naprawdę warto przeżyć. To jeden z wielu aspektów, za które uwielbiam twórczość tej autorki. Ze zwykłej, wydawać by się mogło, historii potrafi stworzyć coś wyjątkowego, coś co pokocha rzesze miłośników literatury na całym świecie. Nawet nie muszę się zastanawiać, czy ja do nich również należę - bo to chyba jasne. Mogę pisać eseje o tym, jaka cudowna jest ta saga, a i tak miałabym wrażenie, że to za mało.

Dziedzictwo to świetnie poprowadzona kontynuacja sagi, która potrafi wywrócić życie czytelnika do góry nogami. Cieszę się, że dałam szansę temu cyklowi i dzięki temu mam szansę uczestniczyć w całej tej otoczce poświęconej twórczości Daugherty i wyczekiwać z niecierpliwością kolejnych tomów. Wybranych mogę bez wątpienia zaliczyć do tych najukochańszych serii i w każdej chwili do niej wracać. Czytać z wypiekami na twarzy o przygodach ulubionych bohaterów i próbować odkrywać na własną rękę, o co tak naprawdę chodzi autorce. Możecie być pewni, że tak Was omami, że nie będziecie wiedzieć, która to prawa, a która to lewa strona. Życzę powodzenia i  gorąco zachęcam do przekroczenia progu Akademii Cimmeria - będzie warto!
Moja ocena 6/6, 10/10

Strona autorki, polecam zajrzeć. Można poczytać o nowościach i pooglądać filmiki [cjdaugherty.com]

Wybrani:
Wybrani | Dziedzictwo

niedziela, 14 kwietnia 2013

Wszystkie dziewczyny kochają brylanty - Anna Litwinow, Siergiej Litwinow


Tytuł oryginału: Все девушки любят бриллианты
Seria/cykl wydawniczy: Tatiana Sadownikowa II
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 25 stycznia 2013
,,- O to, kto kogo rzucił, można się długo spierać...
- No na pewno nie ja ciebie...''

Nawet nie wiecie jak fajnie jest czasami odpocząć sobie od fantastyki i zagłębić się w literaturę, która z dziwnymi stworzeniami nie ma nic wspólnego. Na dodatek jeśli jest to kolejna część przygód o jednej z ulubionych bohaterek książkowych, a mowa tu o Tani Sadownikowej, którą po raz pierwszy spotkałam w Wycieczce na tamten świat. Czy sequel wypadł równie korzystnie? Z ogromną ulgą stwierdzam, że tak - po raz drugi mogłam spędzić przyjemnie czas z tą niezwykle intrygującą postacią i jej niecodziennymi przeżyciami!

Tania Sadownikowa to piękna, młoda kobieta, która wiedzie przyjemne i niezależne życie, w którym pojawia się co jakiś czas jej wścibska mama. Julia Nikołajewna z nadmiaru wolnego czasu postanawia odkryć drzewo genealogiczne swojej rodziny i w tym celu nieustannie wysyła do zagranicznych gazet o tym informację. Pewnego dnia przychodzi list od księżnej z rodu z Paryża, w którym entuzjastycznie opowiada historię, przeżycia i wyraża wdzięczność za poszukiwania. Po pewnym czasie wyjaśnia, że jest bliska śmierci i postanawia wyjawić tajemnicę ich rodzinnego skarbu. O ile Julia w to nie wierzy, o tyle Tania postanawia na własną rękę go odnaleźć. Jak zwykle sprawy przybiorą niespodziewany obrót, a główna bohaterka znajdzie się w sytuacji, która została niedokończona kilkadziesiąt lat wstecz...

Na drugi tom musiałam poczekać dość długo, ale opłaciło się, ponieważ autorzy w ogóle mnie nie zawiedli i ponownie zaskoczyli swoimi pomysłami, oryginalnością, stylem, językiem - dosłownie wszystkim! Pamiętam jak po przeczytaniu pierwszej części zaczęłam poszukiwać jakiejkolwiek informacji o dacie wydania kontynuacji. Nie mogłam doczekać się momentu, w którym ponownie zagłębię się w serię intrygujących wydarzeń z udziałem Tani. Kiedy już to zrobiłam, wszystko przestało mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, nie słyszałam co do mnie mówią domownicy, ich prośby nie zostały wysłuchane ani zrealizowane. Brak jakiegokolwiek kontaktu z moją osobą zapewne musiał być niezwykle irytujący, ale czego się nie robi dla książek, prawda?

Warto wspomnieć na pewno o tym, że mimo iż jest to druga część i ta sama postać to historia całkowicie odbiega od tej, którą poznaliśmy wcześniej. Dlatego też osoby, które nie czytały Wycieczki na tamten świat bez problemu mogą sięgnąć po Wszystkie dziewczyny kochają brylanty i jestem pewna tego, że wszystko zrozumieją. Zaczyna się dosyć normalnie, ale kiedy wkracza do akcji moja ulubiona bohaterka wszystko ulega diametralnym zmianom - chociażby towarzystwo nieprzyjemnych facetów. Od tego momentu wszystko nabiera tempa, autorzy wprowadzają coraz więcej napięcia, które osiągnie apogeum pod koniec powieści. Wtedy też wszystko się wyjaśni, a emocje będą odgrywać wtedy znaczącą rolę. Osobiście nie mogłam uwierzyć w to co czytam i że wszystkie wydarzenia były ze sobą w jakimś stopniu powiązane  cieniutką, a jednocześnie grubą i niewidzialną nicią. Nawet teraz jestem pełna podziwu dla rodzeństwa Litwinów.

Mimo wielu aspektów tej powieści, podczas jej czytania włączył mi się pewien alarm i zauważyłam również jej słabsze strony. Pierwszą najbardziej rzucającą się w oczy dla czytelnika znającego poprzednią część jest brak obecności Igora - postaci niezwykle barwnej, dowcipnej i nietuzinkowej. Wcześniej wraz z Tanią tworzyli niesamowicie zgrany i ciekawy team, którego tym razem mi zabrakło. Kolejnym elementem jest chwilami infantylne zachowanie głównej bohaterki, przez co traci swoją charakterystyczną zadziorność i jadowitość. Ponadto uważam że wszystko działo się trochę za szybko,  ilość informacji była naprawdę ogromna i przyswojenie tego wszystkiego sprawiało trochę trudu.

Wszystkie dziewczyny kochają brylanty to bez wątpienia dobra i udana kontynuacja Wycieczki na tamten świat. Zarówno język jak i styl stoją na wysokim poziomie, historia nie nudzi, a wręcz wywołuje wiele skrajnych emocji i zmusza do dalszego czytania. Pojawienie się nowych postaci, stworzenie nowego pomysłu i zmiana miejsc bardzo dobrze wpłynęły na książkę, ponieważ dzięki temu nie było żadnych powtórzeń, a wszystko odebrałam jako nowe, świeże i oryginalne. Uważam, że warto przyjrzeć się z bliska tej serii i przeżyć niesamowite przygody z Tanią Sadownikową - nie będziecie tego żałować!
Moja ocena 5/6, 8/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Oficynka.

piątek, 29 marca 2013

Syrena - Tricia Rayburn


Tytuł oryginału: Siren
Seria/cykl wydawniczy: Syrena I
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 18 maja 2011
„-Kiedy się kocha tak bardzo - powiedział, obejmując mnie w pasie i delikatnie przyciągając do siebie - zrobi się wszystko, żeby zapewnić tej osobie bezpieczeństwo. Zrobi się wszystko, żeby zadbać o to, by była szczęśliwa.”

Vanessa i Justine mają spędzić najlepsze wakacje w swoim życiu w miasteczku Winter Harbor. Jednakże pewnego dnia po rodzinnej kłótni Justine idzie nad urwisko, aby skoczyć do wody, z której następnego dnia wyławiają jej ciało. Vanessa podejrzewa, że to nie był zwykły zbieg okoliczności i że jej siostra nie popełniła samobójstwa - coś karze jej twierdzić, że za tym ktoś stoi. Ponadto w miasteczku następuje seria tragicznych zdarzeń, a mieszkańcy każdego dnia znajdują na plażach ciała mężczyzn, z twarzami o szerokim uśmiechu.  Dziewczyna podejmuje się śledztwa, w którym pomogą jej bracia Carmichaelowie i które doprowadzi ją odkrycia równie tajemniczego jak i przerażającego. Jak zareaguje na to kim naprawdę jest i co stało się z jej siostrą?

Sięgając po Syrenę miałam trochę inne wyobrażenie fabuły, niż to które otrzymałam. Niemniej jednak pomysł autorki wydaje mi się bardziej fascynujący i realistyczny. Czego oczekiwałam? Chyba tego, że całość będzie rozgrywać się w głębinach, poznam i zobaczę jak funkcjonują te mitycznie stworzenia, ale tego nie było. Dopiero sama końcówka dostarcza nam obrazu tych istot i tego, jakie są naprawdę i co nimi kieruje. Przypuszczenia okazały się błędne, ale tak naprawdę bardzo dobrze wspominam tę pozycję bo Tricia Rayburn potrafiła mnie nieustannie czymś zaskoczyć i pokazać całkowicie inną wizję tej historii. Historii, w której mało jest fantastyki, a więcej świata którego znamy na co dzień. To dopiero pierwsza część trylogii, dlatego myślę że dopiero w kolejnych tomach poznamy bliżej świat syren i skupimy się bardziej na fantastycznej stronie fabuły. 

Język jakim posługuje się autorka jest prosty i idealnie dopasowany nie tylko dla młodego czytelnika, ale również dla tego bardziej doświadczonego. Pisarka już od samego początku buduje napięcie, które osiąga apogeum pod koniec powieści i wtedy u czytającego budzą się wszystkie emocje, które gdzieś ukrywał, nawet nie będąc tego świadomym. A jestem pewna, że będzie ich naprawdę wiele, ponieważ historia opowiedziana przez Rayburn naprawdę potrafi wbić odbiorcę w fotel nie jeden raz. Odkrywanie tajemnic przez główną bohaterkę jest niezwykle intrygującym zadaniem bo - mimo że wiemy mniej więcej, kto za tym stoi, nie zostaje to wyjaśnione od razu, ze względu na nowe piętrzącego się pytania. 

Kreacja bohaterów jest całkiem interesująca - każdy z nich skrywa w sobie jakiś sekret, albo jest całkowicie in osobą. Vanessie wydaje się, że jest zwyczajną nastolatką, która boi się większości zjawisk i rzeczy, ale z biegiem czasu zmienia się w osobę odważną i taką, która zrobi wszystko dla najbliższych. Dziewczyna wywarła na mnie pozytywne wrażenie, ponieważ nie robiła wszystkiego na pokaz i tak aby wszyscy się o jej przedsięwzięciu dowiedzieli - o tym co tak naprawdę wyrabia sama w tajemniczym miasteczku, wiedziało kilka osób. Na jej śledztwo nikt nie zwrócił szczególnej uwagi, dlatego poszczególne osoby nie były nawet świadome tego, że są obserwowane. Simon to jeden z braci Carmichaelów (drugim jest Caleb), który interesuje się nauką i nie jest typem chłopaka, którego można byłoby określić jako najbardziej przystojnego, złośliwego, aroganckiego (których ostatnio jest na pęczki w tego typu literaturze). Jest dzięki temu bardzo realistyczny i nie trudno go polubić, co też można powiedzieć o Calebie. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że z łatwością przyszło mi wyobrazić sobie te i inne postaci w tak naturalny sposób. Pisarce nie można nic zarzucić pod względem kreacji bohaterów - są ogólnie rzecz biorąc największym atutem powieści.

Syrena to książka, obok której nie można przejść obojętnie nie tylko ze względu na nietypowy temat, ale również na wiele ważnych poruszanych zagadnień. Można było zaobserwować relacje z rodzicami, które ulegają poprawie, ale też prawdziwą przyjaźń, dla której powinniśmy być w stanie zrobić wszystko. Nie ukrywam jednak, że stanowczo za mało było w tej części o syrenach, na które czekałam od samego początku. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach Tricia Rayburn skupi się na nich bardziej i pokaże nam ich świat ze szczegółami. Muszę też zwrócić uwagę na postać Simona, którego ogólnie lubię, ale jego zamiłowanie do nauki było chwilami nad wyraz wyolbrzymione. Na koniec dodam, że jestem zadowolona z faktu, iż autorka nie zrobiła z tej historii taniego romansidła, a bardziej skupiła się na zagadkach, które owiała nutką grozy i romantyczności. Powieść oczywiście polecam, a sama za jakiś czas sięgnę po tom drugi - Głębię.
Moja ocena 5/6, 8/10
Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.
Syrena | Głębia | Mroczna toń

środa, 20 marca 2013

Wybrani - C.J. Daugherty


Tytuł oryginału: Night School
Seria/cykl wydawniczy: Akademia Cimmeria I
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 6 marca 2013
„Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają.”  

Z książkami, w których fabuła rozgrywa się w murach jakiejś akademii czy szkoły spotkał się każdy bibliofil. Dlatego też po przeczytaniu opisu Wybranych można uznać tę powieść za całkowicie przewidywalną i taką, w której już nic nowego się nie dowiemy, ponieważ autorzy wykorzystali już chyba wszystkie ciekawe zabiegi, dzięki którym mogliby nas jakoś zaskoczyć. Jednak myśląc tak, jesteście w ogromnym błędzie! Bo historia opowiedziana przez C.J. Daugherty ma w sobie tyle oryginalności, świeżości i niezwykłości, że nawet nie jesteście w stanie sobie tego wyobrazić. Na dodatek nie ma w niej żadnych paranormalnych istot - nie spotkacie tutaj wampirów, wilkołaków czy aniołów, a to już coś.

Allie po zaginięciu swojego ukochanego brata, który był również jej przyjacielem wkracza na ścieżkę, z której trudno będzie zawrócić. Dziewczyna nie radząc sobie z całym światem, popełnia masę błędów i kiedy zostaje aresztowana już któryś raz z rzędu, jej rodzice podejmują decyzję, która zmieni całe jej życie. Wysyłają ją do elitarnej szkoły z internatem - Akademii Cimmeria, która okazuje się skrywać w sobie wiele sekretów. Aby zostać tam jak najdłużej, trzeba przestrzegać całej listy zasad, a nie ułatwia jej w tym myśl, że uczniami w większości są bogate dzieci wpływowych rodziców. Kiedy pewnego dnia zostaje zamordowana jedna z uczennic, Allie uświadamia sobie, że ktoś rozpoczął bitwę, w której nie będzie łatwo wygrać. W jej odkryciu może pomóc przystojny Sylvain, albo przez nikogo nie lubiany Carter. Możecie być pewni, że będzie się wiele dziać!

Wybranych mogłabym porównać do wielu powieści czy nawet serialu - Dom Nocy, Harry Potter, Akademia Wampirów i El Internado - ale tak naprawdę podczas czytania nie miałam żadnych skojarzeń. Nie było fragmentu, w którym mogłabym stwierdzić, że to już gdzieś było. Autorka stworzyła całkowicie odmienny świat od tych, które już znamy. Jasne, nieszczęśliwa dziewczyna zostaje wysłana do szkoły, w której może sobie nie radzić - to z okładki nie zachęca, ale uwierzycie, jeśli powiem że tu jest inaczej? Bo jest i to dzięki temu nie mogłam oderwać się od historii Allie, która wciąga i nie sposób jej odłożyć. Przedstawienie śmierci człowieka jest jednym z największych atutów tej powieści, ponieważ autorka dzięki swoim doświadczeniom przybliżyła nam to wszystko z tak wielką precyzją, że dosłownie każdy poczułby się tak, jakby widział to ciało na własne oczy. Ogólnie wszystkie sceny skradania się, uciekania, wyczekiwania na odgłosy, budziły we mnie nieznane aż dotąd tak silne emocje, którym towarzyszyło szybsze bicie serca i wyraz twarzy wyraźnie wskazujący na to, że zostałam zaskoczona. A takich momentów było naprawdę wiele.

Czytając Wasze recenzje, zauważyłam że niektórym przeszkadzał trójkąt Allie - Sylvain - Carter. O trójkącie dowiedziałam się dopiero od Was, ponieważ czytając naprawdę nie myślałam nawet o tym, żeby ich jakoś połączyć. Sylvain od początku dla mnie był kulą u nogi, który pałęta się tam gdzie nie trzeba, a jedynie końcówka mnie bardzo zaskoczyła i minimalnie zmieniłam do niego swoje nastawienie. Carter to moja ulubiona postać, wyraźnie i barwnie wykreowana, przedstawiająca swą naturalność i inne cechy, dzięki którym bez wahania mogłam go polubić. Allie chwilami irytuje, ale zdarza się to rzadko i przez większość czasu można obserwować ją jako odważną i uparcie dążącą do obranych przez siebie celów. Warto wspomnieć również o Isabelle, bohaterce równie tajemniczej jak sama Akademia Cimmeria czy też Jo, która potrafi doskonale grać osobę którą tak naprawdę może nie być.

Wybrani to powieść, która łączy ze sobą elementy sensacji, intrygi, przyjaźni, miłości i całego worka zagadek - to powoduje, że czytelnik nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co ta książka z nim robi. Pozycję na pewno poleciłabym osobom, które lubią sięgać po tę ambitniejszą literaturę, a ta pozycja z pewnością do takich należy. Pisarka nie bierze miłości jako głównego wątku, ona jest gdzieś wpleciona pomiędzy inne ważniejsze tematy i nie odgrywa aż tak znaczącej roli. Ponadto C.J. Daugherty odwołuje się do pewnych wydarzeń we współczesnym świecie, pisze z wielką lekkością i potrafi nie raz rozbawić czytelnika wywołując przeogromny uśmiech na twarzy. Wybrani to mieszanka wybuchowa, po którą naprawdę warto sięgnąć, aby odkryć sekrety Akademii Cimmeria i poznać uczniów Nocnej Szkoły. Gorąco zachęcam!
Moja ocena 5+/6, 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte.

Trailer książki:

czwartek, 24 stycznia 2013

Wiśniowy Dworek - Katarzyna Michalak


Seria/cykl wydawniczy: Seria owocowa tom IV
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: listopad 2012
,,- Najpierw ochrona, potem... potem zamówimy do pokoju butelkę wódki i karton soku. I przekąski. Będziesz opowiadała o wszystkim, co mnie w życiu ominęło, a ja będę próbowała to znieść. Na trzeźwo nie zdołam.''

Bloga prowadzę ponad rok i przez ten czas nieustannie przed oczami migały mi okładki książek Katarzyny Michalak, które wywoływały uśmiech na twarzy, ale nic poza tym. Czytałam Wasze recenzje, od których biła radość i szczerość, a mimo to po te powieści nie sięgnęłam. Sama właściwie nie wiem dlaczego, skoro byłam naprawdę zachęcona. Dlatego któregoś deszczowego dnia, kiedy nadarzyła się okazja, aby przeczytać Wiśniowy Dworek i napisać coś o nim, zgodziłam się nawet nie przeczytawszy opisu. Mój wzrok przyciągnęła okładka, która przypomina o wiośnie, o cieple i pewnej melancholii i to właśnie dzięki tym czynnikom rozpoczęłam swoją przygodę z twórczością tej pisarki. Przygodę, którą będę kontynuować, ponieważ we wszystkim się zakochałam, dosłownie. 

Danusia jest nauczycielką w wiejskiej szkole, która kocha to co robi, a dzieci odwdzięczają jej się tym samym - są przy niej pełni energii i próbują być jak najlepsi.  Jej azylem jest Wiśniowy Dworek, w którym może spokojnie poczytać książkę, pomarzyć.. Nie wyobraża sobie życia w wielkim mieście. W Warszawie mieszka Danka - szefowa międzynarodowej korporacji, która twardo stąpa po ziemi i nigdy nie pokazuje po sobie chwili słabości. Uważa, że życie na wsi nie jest dla niej przeznaczone, ponieważ życie toczące się powoli i otaczająca zewsząd przyroda nie jest w jej stylu. Dzieli je od siebie dosłownie wszystko, ale przeszłość w końcu da o sobie znać.. I tajemniczy mężczyzna, który wywróci ich życie do góry nogami.

,,- Minie - poprawił mnie z powagą. - Jutro minie. Do tego czasu masz odpoczywać.
- Ale ja jestem wypoczęta! Nic nie robię od ponad dwóch tygodni! Leżę, jem, czytam. A ty skaczesz dookoła mnie jak nadgorliwa kwoka.''

Wiśniowy Dworek to powieść, którą przeczytałam w sobotę i od tamtej pory nieustannie o niej myślę. Nawet próbowałam przestać - sięgnęłam po inną pozycję, ale i tak wróciłam do świata stworzonego przez Katarzynę Michalak i mam nieodpartą chęć, ponownie zagłębić się w tę historię. Historię, która wywarła na mnie tak skrajne emocje, że polecam ją wszystkim dookoła. I przepraszam, jeśli robi się to nudne, ale po prostu chcę, aby inni też odczuli to, co ja kiedy się śmiałam i wkurzałam, kiedy zgrzytałam zębami ze zniecierpliwienia i kiedy nie mogłam powstrzymać płynących po policzkach łez. Po lekturze tej cudownej, wspaniałej i ciepłej powieści miałam wrażenie, że nabrałam się czegoś, bo w środku czułam się źle. Chciałam więcej i nie mogę się wprost doczekać kiedy skosztuję kolejną porcję książek tej pisarki.

,,Dzieciaki są przeurocze! Jakie one mają teksty! Wczoraj Józio wypalił, że jego rodzice poznali się na odchodach.
- Co?!
- Na odchodach. Pierwszomajowych.''

Język jest prosty, a jednocześnie poetycki i chwytający ze serce, bo czytając ma się wrażenie, że każde słowo ma ogromne znaczenie. Fabuła obfituje w niespodziewane zwroty akcji, a gdy do tego dorzucimy świetnie wykreowanych bohaterów otrzymamy prawdziwy majstersztyk. I tak też rzeczywiście jest. Autorka połączyła ze sobą osoby całkowicie różne od siebie, pochodzące z innych środowisk, a jednocześnie bliskie swemu sercu. Danusia i Danka - to dzień i noc - pierwsza nieśmiała i pełna miłości do wszystkiego co ją otacza, druga zimna, nieufna, bez problemu idzie jej walnięcie kogoś w twarz, kto na to zasłuży, nie bawi się w ceregiele i jest szczera do bólu. Mężczyzna to bohater, który Was z pewnością zaskoczy wiele razy, a mimo to polubicie go. Jest tajemniczy i zimny, ale dla pewnych osób potrafi zrobić wszystko. Jak tu nie podziwiać tak świetnie wykreowanych postaci?

Wiśniowy Dworek polecam Wam całym sercem, które skradła swą powieścią Kasia Michalak. To książka, którą przeczytam ja, mając lat szesnaście, trzydzieści i sześćdziesiąt. Sami więc widzicie, że nie jest przeznaczona tylko dla określonej grupy wiekowej. To nie żaden romans, to historia, która posiada swoje drugie dno, ukazujące prawdziwe oblicze miłości, przyjaźni i innych ważnych wartości. Czyta się ją błyskawicznie, a wiem o czym mówię, bo nie można od niej odejść, do chwili gdy nie przeczyta się ostatniego słowa. Chociaż wtedy też nie można, bo nie wiadomo co po przeczytaniu ma się ze sobą zrobić. Najlepiej pójść po następną pozycję tej autorki, ale pojawia się dość duży problem, gdy jest to niemożliwe.. Gorąco zachęcam do sięgnięcia po Wiśniowy Dworek, nawet jeśli nie czytaliście poprzednich części (tak jak ja na przykład), ponieważ ta jest o innych bohaterach, opowiada całkiem nową historię. Na koniec stawiam 6 i żałuję jedynie tego, że nie mogę więcej!
Moja ocena 6/6, 10/10
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Literackiego dziękuję!
 
Blog autorki - tu (polecam serdecznie zajrzeć!)

Seria owocowa:
Rok w Poziomce | Lato w Jagódce | Powrót do Poziomki | Wiśniowy Dworek

wtorek, 4 grudnia 2012

Zazdrość - Gregg Olsen


Tytuł oryginału: Envy
Seria/cykl wydawniczy: Pusta trumna tom I
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: wrzesień 2012
Książka dostępna tutaj: .klik.
 „- Co my tutaj w sumie robimy? - zapytała Hayley.
- Nie jestem pewna – wyznała jej siostra. - Dlaczego zawsze musisz mieć powód? Powód to coś, co ludzie wynajdują, żeby nadać sens rzeczom, które nie mają sensu.”

 Czy wiemy czym jest zazdrość? Według słownika jest to: ''uczucie, odczuwane w sytuacji frustracji, gdy znany jest obiekt zaspokajający potrzebę i osoba posiadająca ten obiekt.'' A czy wiemy ile złego może ona wyrządzić? Obawiam się, że nie. Ja też nie byłam tego do końca świadoma, nawet nie przypuszczałam, że może wyniknąć z tego coś aż tak złego. Właśnie dzięki książkę Zazdrość odkryłam to i zrozumiałam, że naprawdę powinniśmy docenić to co mamy i nie zazdrościć niczego innym.

Katelyn wydaje się być taka jak inne osoby w jej wieku, ale jak się okazuje, jest przygnębioną nastolatką, której nie powodzi się w życiu. Bohaterka odkrywa różne rodzaje zła w dniu swojej śmierci, której nie zaplanowała i która pojawiła się niespodziewanie. Po ukazaniu się oficjalnego ustalenia wszyscy dowiedzieli się, że śmierć Katelyn był wypadkiem. Jednak bliźniaczki w to nie wierzą i postanawiają na własna rękę odnaleźć osobę, która przyczyniła się do śmierci ich koleżanki z klasy. Podczas swojego śledztwa odkrywają też pewną prawdę, która może być bardziej niepokojąca niż mogły sobie wyobrażać. Poznają też sekret z przeszłości, który dotyczy właśnie ich, a nie miały nim pojęcia.. Czy Katelyn popełniła samobójstwo, czy może ktoś ją zamordował? Czy Hayley i Taylor uda się rozwikłać zagadkę?

Sięgając po tę książkę nie oczekiwałam wiele i tak naprawdę było mi obojętne, czy ją przeczytam czy nie, ale byłam ciekawa tego, co w niej znajdę i czy mogłaby mnie zaciekawić. Pomysł napisania takiej powieści, wydał mi się całkiem interesujący i postanowiłam zaryzykować. Okazało się, że nie mam czego żałować, bo przyjemnie spędziłam czas, który poświęciłam na czytanie tej pozycji. Historia wciągnęła mnie już od samego początku, dzięki czemu powieść czytało się błyskawicznie i nawet nie wiem kiedy minęło całe popołudnie.. Podobało mi się też to, że autor nadał bliźniaczkom pewne zdolności, których wcześniej nie spotkałam w innych tego typu powieściach. Nawet sam wątek dwóch sióstr wydał mi się najbardziej interesujący i to w jaki sposób potrafią rozwiązać nawet najbardziej ukryte tajemnice. 

Gregg Olsen stworzył barwne i wyraziste postaci, chociaż nie do wszystkich to stwierdzenie się odnosi. Niemniej jednak mając na myśli bohaterów, o których mowa była najczęściej, jest całkowicie uzasadnione. Taylor i Hayley takie właśnie są - czuć od nich pozytywną energię, pomimo przykrych wydarzeń, które miały ostatnimi czasy miejsce w ich małym miasteczku. Dowiadujemy się o siostrach całkiem sporo, a jednak o tym skąd ich zdolności się wzięły, nie wiemy nic. A szkoda, bo z chęcią odkryłabym to. Katelyn i jej sposób myślenia mogłam poznać tylko przez chwilę, później mogłam jedynie obserwować co myśleli o niej jej znajomi.

Zazdrość ogólnie rzecz biorąc spodobała mi się, nie tylko ze względu na ciekawą fabułę i wyraziste postaci, ale również dzięki prostemu językowi, który bardzo przypadł mi do gustu, dzięki czemu czytanie tej powieści sprawiało mi dużą przyjemność. Mimo tych wszystkich plusów wyłapałam, też pewne mankamenty, które wpłynęły na końcową ocenę książki.. Pierwszym jest nieudane zakończenie, które w ogóle do mnie nie przemówiło, ponieważ było niedopracowane i sprawiało wrażenie sztuczności. Po drugie myślałam, że skoro główna bohaterka umarła w niewyjaśnionych okolicznościach, to będzie więcej mrocznych momentów, w których poczuję dreszczyk emocji,  a było ich naprawdę niewiele, a jeśli były to czułam je jedynie kiedy mowa była o bliźniaczkach. Po trzecie autor nie wykorzystał w pełni swego pomysłu, albo specjalnie wszystko uprościł, myśląc, że jeśli jest to pozycja przeznaczona dla młodzieży, to tak trzeba. Właśnie, że nie! O ile ciekawsza byłaby ta historia, gdyby wprowadził więcej szczegółowych wątków, a nie tylko skupiał się na ogólnym zarysie fabuły.

Zazdrość to pozycja, którą warto przeczytać i zapoznać się z pojęciem zazdrości wśród dzisiejszej młodzieży i do czego może ona doprowadzić. Uważam, że jest to idealna powieść na nudne wieczory, czy też dla fanów kryminałów z wątkami paranormalnymi. Mimo, że nie są te wątki poprowadzone do końca i nie dowiemy się z każdego tyle, ile byśmy sobie tego życzyli. Niemniej jednak są w jakiś sposób ciekawe i powinny Was zainteresować.  Ciekawe sprawą jest też to, że fabuła została oparta na autentycznym wydarzeniu - samobójstwie nastolatki z 2006 roku.
Moja ocena 4+/6 7/10
Za książkę dziękuję wyd. Bukowy Las!

Z pozdrowieniami dla Olki :)