„Samotność nie polega na tym, że człowiek jest sam, tylko na tym, że nie ma za kim tęsknić.''
Samotność na dłuższą metę nie jest fajna, o czym przekonują się bohaterowie książki Horsta. Dzisiaj mało kto zawraca sobie głowę sąsiadami, którzy zostają sami, czy starymi znajomymi. Tak naprawdę stajemy się egoistami, martwiącymi się tylko o własne sprawy, nie patrząc przy tym na ludzi, którzy mieszkają blisko nas. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie to, że to samotność staje się głównym tematem powieści kryminalnej, w której giną niewinne osoby.
Blisko domu komisarza Williama Wistinga zostają odnalezione zwłoki mężczyzny cztery miesiące po jego śmierci. Nikt przez ten czas nie zauważył jego zniknięcia, a on siedział martwy w starym fotelu przed ekranem telewizora. Nic nie wskazuje na to, że mógł paść ofiarą przestępstwa i nikt też nie interesuje się tą sprawą. Jedynie córka Wistinga, Line próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o nieboszczyku i stwarza portret człowieka zapomnianego przez społeczeństwo. Gdy zaczyna pracować nad swoim tekstem, policja odnajduje kolejne zwłoki.
Jaskiniowiec to kryminał, który po opisie nie wydaje się być specjalnie oryginalny, a jednak w tym krótkim streszczeniu jest coś, co zachęca do sięgnięcia po niego. Martwy facet siedzący cztery miesiące przed telewizorem? Właśnie to mnie tak zaintrygowało, że chciałam dowiedzieć się o co tak naprawdę będzie tu chodzić i jak przedstawi to sam autor. Nie czytam dużo kryminałów, a właściwie prawie wcale, dlatego to był kolejny czynnik, aby zapoznać się z tą pozycją. Muszę przyznać, że historia jest naprawdę dobra.
Horst nie słynie z brutalnego stylu, a prowadzi fabułę tak, by czytelnicy sami wyczuwali, że zaraz może stać się coś złego. Ma lekki styl i łatwo jest wczuć się w klimat kryminału, pomimo dość sporej liczby bohaterów czy wątków. Świetne jest również to, że autor tak jakby dzieli się swoim doświadczeniem na łamach książki, ponieważ sam pracował kiedyś jako szef wydziału śledczego, oprócz tego studiował kryminologię, filozofię i psychologię. A to wszystko znaleźć można w poszczególnych rozdziałach Jaskiniowca.
Powieści tej zarzucić można lekkie przegadanie - Horst czasami pisał o czymś, co według mnie w żadnym stopniu nie wpływało na fabułę i można byłoby się tego pozbyć. Coś w stylu: Dużo udało mi się dzisiaj zrobić, pomyślała, ustawiając laptop na biurku. Nie do końca była udana również kreacja postaci, ponieważ nie byli oni wyraziści, nie było w nich nic wyjątkowego, co mogłoby przykuć moją uwagę i o nich nie zapomnieć. Po prostu byli, fajnie się o nich czytało, ale zaraz zapewne ich sylwetki i nazwiska rozmyją się w mojej pamięci.
Według mnie Jaskiniowiec to taki idealny kryminał na długie, jesienne wieczory. Nie jest zbytnio wymagający, lekko się go czyta i posiada naprawdę interesujące wątki, np. ten o samotności. Nie trzyma co prawda w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, ale ostatnie rozdziały potrafią przyprawić o zawał serca. Dlatego warto zapoznać się z piórem Jørna Liera Horsta.
Ocena 4+/6
Książka otrzymana od wydawnictwa Smak Słowa.