Wydawnictwo: Otwarte Moondrive
Seria: Hopeless #2
Stron: 384
Opis: Czasami, aby pójść naprzód, trzeba najpierw sięgnąć głęboko w przeszłość. Przekonał się o tym Dean Holder. Przez wiele lat zmagał się z poczuciem winy, że kiedyś pozwolił odejść małej dziewczynce. Od tego czasu szukał jej uparcie, ale nie spodziewał się, że gdy ponownie się spotkają, ogarną go jeszcze większe wyrzuty sumienia. „Losing Hope” to historia trojga młodych ludzi naznaczonych przez traumatyczne doświadczenia. Każde z nich wybrało inny sposób na to, by sobie z nimi poradzić – nie każde z nich wybrało życie.
Czy jest taka tragedia, po której nie da się odzyskać nadziei?
Lubisz swoje życie, masz dziwne
nawyki i hobby, zamiast chodzić na imprezy wolisz piec ciasteczka, masz grupkę
wiernych przyjaciół i kochającą matkę. I nagle pojawia się miłość, romantyczna i
idealna. Z tym, że jej cena jest bardzo wysoka. Lepiej żyć w wygodnej ułudzie
czy też stracić wszystko w imię bolesnej prawdy? Takie pytanie zadały sobie
wszystkie czytelniczki „Hopeless”, powieści, która stała się najważniejszym
tytułem gatunku New Adult. Ja również sięgnęłam
po tą pozycję i powiem szczerze, że nie byłam aż tak zachwycona jak większość
czytelniczek. Z ciekawością jednak sięgnęłam po „Losing Hope”, tą samą historię
opowiedzianą tym razem z punktu widzenia Holdera. Okazało się, że ta właśnie
pozycja otworzyła mi oczy na to, o co tak naprawdę chodziło w „Hopeless”, jaki
był sens całej tej tragicznej i zarazem pięknej historii.
Holder od dziecka nie może przebaczyć samemu
sobie tego, że stracił dwie najważniejsze dla niego dziewczyny. I nie chodzi
tutaj o jakieś nastoletnie sercowe rozterki, ale o stratę przyjaciółki i
siostry. Nie każda z nich wybrała życie. Od tej pory Holder cały czas miał
nadzieję, że odnajdzie jedną z nich. Gdy już pogodził się ze stratą, nagle w
jego życiu pojawiła się Sky, piękna dziewczyna, która przypomniała mu, jak
bardzo kiedyś zwiódł swoją małą przyjaciółkę. Czy Holder kiedykolwiek będzie w
stanie przebaczyć samemu sobie? Czy będzie gotowy w imię prawdy zniszczyć życie
ukochanej osoby?
Czytając „Hopeless”, zamiast na
historii Sky i Holdera, bardziej skupiłam się na fakcie, że ta książka musi być
prawdziwym objawieniem, cudem wręcz tak jak to pisały czytelniczki. Dlatego po
odstawieniu przeczytanej książki na półkę stwierdziłam, że jest to przesłodzony
romans, który pod koniec zamienia się w przedramatyzowany chaos. Na szczęście
nie przekreśliłam do końca tej opowieści i z ‘hope’ sięgnęłam po „Losing hope”.
Na szczęście tej nadziei nie straciłam, bo zostałam naprawdę pozytywnie
zaskoczona. W taki jednakże sposób, że pod koniec lektury chciało mi się
płakać. Postać Holdera zdobyła moje serce i wdzięczna jestem za to, iż mogłam
naprawdę, niepołowicznie, poznać tą postać.
W „Hopeless” poznajemy bieg
historii i tajemnice z przeszłości. Ale to w „Losing hope” otrzymujemy resztę
opowieści, mamy lepiej zarysowaną postać Holdera, przez co łatwiej zrozumieć
tragizm sytuacji. I, nie sądziłam wcześniej, że to będę mogła powiedzieć, ale
zupełnie zmieniłam patrzenie na tą opowieść. Przesłodzony romans i przekombinowany
dramat? Nic z tych rzeczy! Już na samym początku książki otrzymujemy
emocjonalny cios, a poczucie winy Holdera, jego ból i niemożność poradzenia
sobie z własnym życiem sprawia, że cała opowieść rozrywa serce. Pozostawia
jedynie na nim malutki plasterek. A i tak jestem zła, iż autorka wymyśliła dla
swoich bohaterów coś tak okropnego. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak fakt,
że opowieść mogła mieć miejsce w rzeczywistym świecie. Czasami zastanawiam się,
ile jest wśród nas takich osób, które noszą w sobie rodzinne tragedie i
borykają się z poczuciem winy. Ile z nich nie wie, jaka jest dokładnie ich
przeszłość. I ile z nich zostało oszukanych przez ukochanych bliskich, dla ich
dobra.
Jestem żywym przykładem na to, że
nieprawdziwe jest twierdzenie, iż ta sama historia Sky i Holdera, pisana z
drugiego punktu widzenia, jest jak odgrzewany kotlet – nie smakuje już tak
dobrze. Według mnie – smakuje znacznie lepiej. Opowieść na bowiem dwie strony
medalu, ukazuje słodką miłość i idealne życie dziewczyny, które w jednej chwili
legnie w gruzach, oraz cierpienie, ból i wyrzuty sumienia chłopaka, który w tym
wszystkim musi wyznać tragiczną prawdę i oglądać, jak serce ukochanej pęka.
Nigdy nie dostrzegłabym, o co tak naprawdę chodzi w tej historii, dlaczego
bohaterowie postąpili tak, a nie inaczej i w końcu jak ogromną cenę musieli
ponieść w zamian za uregulowanie długu z przeszłością. „Hopeless” to nic
szczególnego bez „Losing hope”. Za to obie te książki składają się na pomysł, który
miażdży psychicznie, dosłownie, zasmuca, zachwyca, szokuje brutalnością i w
końcu wzrusza.
„Losing hope” polecam absolutnie
wszystkim czytelnikom pierwszej części. Nieważne, ta czy zachwyciła czy
rozczarowała. Trzeba kończyć to, co się zaczyna, nie można oceniać historii,
wtedy, gdy zna się tylko jej połowę. A
uwierzcie mi, warto znać wszystko to, co autorka przygotowała dla każdego z
bohaterów. Wątpię, czy znalazłby się ktoś, kto po przeczytaniu oby tych
powieści uznałby historię Sky i Holdera za niegodną obecnego rozgłosu.
Moja ocena: 9/10
Za lekturę dziękuję serdecznie Księgarni Matras.