Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą anioły. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą anioły. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 maja 2014

Crescendo - Becca Fitzpatrick

Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 400
Opis: Patch to wielka miłość Nory. To także jej Anioł Stróż.
On uratował jej życie, ona wyrwała go z otchłani potępionych. Są sobie przeznaczeni. 
Jednak Patch wydaje się zamieszany w niewyjaśnioną śmierć ojca Nory. Dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo…
Tajemnice budzą niepokój, niepewność przeradza się w strach.












"Odgrzebywanie tego nie zmieni przeszłości... Sprawi tylko, że będziesz musiała przeżyć ją na nowo."

„Crescendo” to kontynuacja powieści Becci Fitzpatrick pt. „Szeptem”. Pierwszą część cyklu przeczytałam ponad 2 lata temu, dlatego też niewiele z niej pamiętałam. Z nudów sięgnęłam po „Crescendo”, które wołało do mnie z półki przez bardzo długi czas. Całe szczęście, że obecne jest wiele nawiązań do fabuły pierwszego tomu, dlatego też nie miałam najmniejszego problemu połączenia faktów z drugą książką. Rozsiadłam się wygodnie na leżaku na balkonie i spędziłam praktycznie cały dzień na lekturze. „Crescendo” porywa, niezaprzeczalnie.

Miłość Patcha i Nory wystawiona zostaje na próbę. Zdawać by się mogło, że dopóki Patch jest Aniołem Stróżem dziewczyny, nic nie może im zagrozić. Tak i mogło być, gdyby nie jedno uczucie, które sprowadza na nich ogromne niebezpieczeństwo – miłość. Archaniołowie uważnie przypatrują się Patchowi chcąc wykorzystać każdą okazję, by ten wrócił do piekielnego padołu. Kochankowie stają przed trudnym wyborem.

Na domiar złego, Patch skrywa coraz więcej tajemnic przed Norą. Spotyka się ze znienawidzoną przez Norę dziewczyną, staje się podejrzany o śmierć jej ojca, nie umie wytłumaczyć swojego zachowania i staje się coraz bardziej nieprzewidywalny. Wie za to, że Norze grozi wielkie niebezpieczeństwo, a dopóki ona mu nie zaufa, nie będzie w stanie ostrzec jej przed najgorszym…

„Crescendo” przeczytałam w tempie ekspresowym, ciężko było oderwać się do lektury chociażby na chwilę. Powieść wsysa czytelnika, dokładnie tak, jak czarna dziura. Przyczyn owego stanu rzeczy jest wiele, a najważniejszą z nich stanowi wartka akcja przepełniona nieprzewidywalnymi wydarzeniami. Na początku bowiem  miałam wrażenie, że będzie to następna przesłodzona historia o kochankach, których związek jest zakazany, a mimo to udaje im się utrzymać klimat na co najmniej mdląco romantycznym poziomie. Pozytywne, a zarazem i przygnębiające wrażenia pojawiły się bardzo szybko. Nora nie godzi się na sytuację, w jakiej zostaje postawiona. Ma dość tajemnic Patcha, który w odpowiedzi na wyznanie miłości odjeżdża i spotyka się z inną. Cham i prostak, powiedziałaby każda dziewczyna, a to tylko początek burzliwych chwil w ich związku. Nora postanawia radzić sobie sama z traumą po stracie ojca, chce odkryć tajemnicę jego śmierci oraz poznać zamiary Patcha. Coraz bardziej odsuwa go ze swojego życia nieświadoma motywów, które kierują chłopakiem.

Znaczna większość książki to opis wzbudzających smutek, żal i złość działań Nory. Mimo że czasami postępowała nierozsądnie, byłam w stanie ją zrozumieć. Zanim nie dowiedziałam się, co kieruje Patchem, miałam ochotę cisnąc książką w ścianę w każdej chwili, gdy ten się pojawiał. Z drańskim uśmiechem, dumny, tajemniczy, oziębły… Popadam w wątpliwość, że wraz z ostatnim tomem serii dostatecznie zdołam go rozgryźć. W „Szeptem” wydawał się być przez to uroczy, intrygujący. Tutaj natomiast miałam ochotę nazwać go zwykłym zimnym draniem. Nadal nie obchodzą mnie jego motywy, bo gdyby miałby trochę więcej serca, miłości i współczucia, postąpiłby inaczej. Nora za to ustosunkowała się do jego osoby w godny pochwały sposób. Pochwalam ją za to, że mimo iż nadal kocha Patcha, jest wystarczająco silna, aby działać na własną rękę. Na tej podstawie można stwierdzić, że „Crescendo” jest studium osobowości Nory, a Patch odgrywa bardzo poboczną rolę, mało znaczącą. Pojawiał się dość rzadko i całe szczęście… Mam nadzieję, że w kolejnej części serii albo się zmieni, albo znów Nora uświadomi sobie, w kim się zakochała. Miłość nie wybiera, w tym wypadku musi być albo ślepa, albo bardzo silna.

Jak już wspomniałam, z „Szeptem” pamiętam niewiele, aczkolwiek myślę, że w „Crescendo” dzieje się znacznie więcej. W dodatku mamy tutaj do czynienia z intrygującymi tajemnicami, nowymi postaciami i zarazem nowymi wrogami. Norze grozi wielkie niebezpieczeństwo, a kto je stanowił… to było dla mnie duże zaskoczenie. Powieść cały czas zaskakuje, jest nie do przewidzenia i za to ogromny plus.

Fabuła książki została skonstruowana w niezwykle ciekawy, złożony sposób, a jednak znalazło się kilka wątków, które nie pasowały do układanki. Autorka miejscami ułatwiała sobie pracę przy wyjaśnianiu niektórych zdarzeń oraz tajemnic. Zbyt często wysyłała Norę na różnego rodzaju imprezy i spotkania oraz kilkakrotnie kierowała ją na przeszukiwanie obcych mieszkań. Działania dziewczyny mogłyby być bardziej zróżnicowane. Ponadto, szczerze nienawidzę motywu mdlenia bohatera. Pojawia się niebezpieczeństwo, bohater już żegna się ze światem, mdleje, po czym budzi się otoczony ludźmi pytającymi, czy wszystko już jest w porządku. W tym momencie unika nam to, co najciekawsze. Niestety – motyw dość powszechny w tego typu literaturze.

„Crescendo” to lektura porywająca, odprężająca i jednocześnie zapewniająca dużą dawkę emocji oraz rozrywki. Mimo że Patch wzbudził moją niechęć, stwierdzić muszę, że charakterystyka bohaterów to jedna z mocnych zalet książki. Ponadto, podobał mi się fakt, iż nie było zbyt słodko i romantycznie. Wolę czytać o odrażająco aroganckim chłopaku i zdeterminowanej, znającej swoją wartość dziewczynie, niż o parze idealnych kochanków, między którymi nie ma żadnych konfliktów. Prócz małych niedociągnięć fabuły, nie mogę powiedzieć niczego negatywnego o tej książce. Cenię ją przede wszystkim za to, że wywołała we mnie burzliwe emocje, głównie dotyczące Patcha. Zaangażowała mnie do wzięcia udziału w każdym z opisanych wydarzeń, pobudzała wątpliwości, ciekawość, często złość i smutek. Dziękuję autorce za to, że w taki sposób wpływa na czytelnika. „Crescendo” to przepis na oderwanie od rzeczywistości, odprężenie i zarazem wzbudzenie wielu emocji. Takich powieści paranormalnych nie jest wiele, a z pewnością ta seria zasługuje na uwagę każdego młodego czytelnika.

Ocena: 8/10

DODATKI:
Becca Fitpzatrick
Strona autorki: KLIK
Seria SZEPTEM:  
1. Szeptem
2. Crescendo
3. Cisza
4. Finale
Trailer:



środa, 21 września 2011

Zawsze przy mnie stój - Carolyn Jess-Cooke + konkursy Sztukatera

Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Okładka: miękka za skrzydełkami
Data premiery: 20 kwietnia 2011
Ilość stron: 315
Cena det.: 34,9 zł
Ocena wydania: 10
Opis wydawcy: Margot po śmierci wraca na ziemię jako swój własny Anioł Stróż. Od tej chwili będzie świadkiem wszystkich błędów, jakie popełniła w życiu, i każdej zgubnej decyzji, którą podjęła. Czy zdoła ocalić siebie i miłość swojego życia? Czy aby ratować tych, których kocha, będzie gotowa zawrzeć pakt z demonem i zdobyć się na największe poświęcenie? 





Moja ocena książki: 8/10 


"Miecz nie powstaje w wodzie. Powstaje w ogniu." 

Obok nas istnieje świat, którego nie widzimy, ale czujemy. Koś stoi obok nas, wspiera, podszeptuje, chroni przed złem i, co najważniejsze, bardzo kocha. Ten ktoś walczy o nasze szczęście. Zamknij oczy, poczuj dotyk Anioła i zatrać się w pasjonującej lekturze.
„Zawsze przy mnie stój”, autorstwa Carolyn Jess-Cooke, tuż po premierze zdobyło tytuł międzynarodowego bestsellera. Jest to jedna z najpopularniejszych, również w Polsce, pozycji łączących cechy skrajnych gatunków literackich; paranormalu i powieści obyczajowej. Sugerując się pochlebnymi opiniami innych czytelników, z przyjemnością zatraciłam się w lekturze, nie spodziewając się, że opowieść tak szybko posiądzie mój umysł ani an chwilę nie dając o sobie zapomnieć.

Zazwyczaj Aniołowie Stróże są zsyłani na ziemię, aby strzec osób bliskich im za życia. Margot powróciła do samej siebie. Po śmierci otrzymała nowe imię, Ruth, oraz zadanie do wykonania; strzec Margot i pomóc jej w podejmowaniu trudnych decyzji. Nie jest to proste, gdyż życie dziewczyny pełne jest gorzkich chwil, bólu, cierpienia. Ruth, obserwując swój własny byt na ziemi, nie może znieść widoku psującej sobie życie Margot. Anioł dopiero wtedy zauważa wszystkie błędne decyzje i utratę szansy na szczęście. Nie może dopuścić, żeby to samo spotkało Margot. Czy Ruth będzie gotowa zawrzeć pakt z podstępnym demonem, aby ratować zagubioną dziewczynę, którą sama była za życia na ziemi? Taka decyzja może przynieść tragiczne konsekwencje...

"W oczach Margot czaiło się coś, co przywodziło na myśl osobę, która ma przed sobą most przewieszony nad przepaścią. Moje należy do kogoś, kto już po nim przeszedł."*

Powieść prowadzona jest pierwszoosobową, w tym trzecioosobową, narracją. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi dziwnie, jednakże takie można odnieść wrażenie podczas lektury. Z jednej strony historię opowiada nam Ruth, z drugiej; życie Margot widzimy z obiektywnej perspektywy. Jesteśmy obserwatorami wszystkiego, co spotkało dziewczynę - od narodzin, aż do zagadkowej śmierci. W znacznej większości spotkamy się ze strachem, bólem i cierpieniem. Czy Ruth zdoła cokolwiek zmienić w „swoim” życiu? Nie można zapomnieć o tym, że Anioł Stróż może tylko pomagać - nie zmieni ot tak czyjegoś losu. Pewne rzeczy po prostu muszą się wydarzyć. Naprawdę trudno wytłumaczyć coś, czego nie ograniczają ani czas, ani prawa fizyki, ani ludzkie zmysły. Taki właśnie jest świat przedstawiony w „Zawsze przy mnie stój”, dlatego uważam, że jest to niepowtarzalna i wyjątkowa lektura.

Oprócz zajęcia na kilka godzin, otrzymałam również materiał do rozmyślania. A że jestem osóbką lubiącą pomyśleć nad prawdami moralnymi przekazywanymi w książkach, staram się zawsze wyciągnąć coś dla siebie. Dzieło Carolyn Jess-Cooke opowiada przede wszystkim o nadziei, poświęceniu, a także strachu oraz potrzebie miłości. Zwraca uwagę na to, iż pewne rzeczy po prostu są wpisane w nasze życie i nie da się ich zmienić. Zastanawiam się, czy teraz nie stoi koło mnie niewidzialny anioł, który z politowaniem obserwuje każdy mój ruch. Może teraz patrzy na mnie i próbuje powstrzymać od popełniania błędów odznaczających piętno na mojej przyszłości? Wiem, że ktoś się mną opiekuje i nade mną czuwa. Kim ten ktoś jest; sama dokładnie nie wiem.

Ciężko mi pisać o książkach, które mnie mocno poruszyły. „Zawsze przy mnie stój” to nie jest lekka lekturka na nudne popołudnie, ale warte podziwu dzieło. Bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać tę powieść. Z pewnością zapadnie w mej pamięci na długi, długi czas. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko dodać: POLECAM!


Cytat będący tytułem recenzji pochodzi z308 strony książki "Zawsze przy mnie stój".
* str. 109, "Zawsze przy mnie stój".

Strona autorki: KLIK
Dyskusja na forum i recenzje: KLIK
Trailer powieści:


Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Otwarte za co bardzo dziękuję. 

 Recenzja opublikowana na: http://books.bnx.pl/readarticle.php?article_id=5
***
 Przepraszam Was, ale ostatnimi czasy mam sporo nauki, a więc recenzje pojawiają się rzadziej. 

Zapraszam do wzięcia udziału w konkursach portalu Sztukater:



Zachęcam, naprawdę warto :)  

niedziela, 4 września 2011

Anioł - Cliff McNish

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 13.07.2011
Tytuł oryginału: Angel
Tłumaczenie: Gajdzińska Monika
Stron: 288
Opis wydawcy: Freya widzi anioły. Ten niezwykły dar staje się prawdziwym przekleństwem dziewczyny, bo nikt nie chce uwierzyć w jej wizje. Osamotniona i wyszydzana, zamyka się w sobie. Nie pomagają pobyty w specjalistycznych klinikach ani rozmowy z terapeutami. W końcu wsparcie ojca sprawia, że Freya wraca do normalnego życia.Niedługo później czternastolatkę znów odwiedzają przybysze nie z tego świata. Złowieszczy czarnopióry Mestraal budzi we Freyi przerażenie... ale i współczucie. Czy zwykła śmiertelniczka może uratować anioła?




Moja ocena książki: 7,5/10

"Nie tak łatwo być aniołem..."

Z pewnością każdy z nas ma jakiś postawiony cel, który stara się osiągnąć mimo przeciwności losu. Wyobraź sobie, że masz właśnie takie ogromne marzenie, ale jego spełnienie okazuje się być największym przekleństwem, od którego nie możesz zbiec. Wraz z nim, spada na Ciebie odpowiedzialność, a jej niepodjęcie może śmiertelnie zniszczyć Twoją duszę... „Anioł” to powieść Cliffa McNish'a, nieznanego dotąd na polskim rynku autora. Przystępując do lektury, spodziewałam się kolejnego przeciętnego paranormalu, a fakt, iż główna bohaterka ma zaledwie czternaście lat, jeszcze bardziej mnie zniechęcił. Postanowiłam jednak dać książce szansę. Jakie są moje wrażenia po lekturze?

Freya Harrison, jako ośmiolatka, marzyła o zobaczeniu anioła. Marzenie iści się zakłócając dotychczasowe spokojne życie dziewczyny. Jeden wieczór, jeden przybysz nie z tego świata, jedno magiczne zdanie pozostające w umyśle Freyi na wiele lat. Dziewczyna oczekuje kolejnej wizyty anioła, ale upływ czasu doprowadza ją do szaleństwa i wskutek tego ląduje w szpitalu, gdzie bez przerwy odwiedzana jest przez psychologów oraz terapeutów. Lekarze tracą nadzieję lecz wsparcie ojca pomaga wrócić Freyi do normalnego życia. Czternastoletnia dziewczyna zapomina o aniele wmawiając sobie, że był to jedynie wytwór dziecięcej wyobraźni. Chodzi do szkoły, zadaje się z najbardziej wpływowymi rówieśnicami, żyje normalnie – tak jak każda inna nastolatka. Przez sześć lat nie odwiedził jej żaden anioł. Wszystko nabiera innego obrotu, gdy pewnego dnia widzi upiornego czarnopiórego Mestraala, który przybywa do dziewczyny w określonym celu. Freyi przyjdzie zmierzyć się ze swoją prawdziwą naturą i zdaje się, że znów pozostanie odtrącona przez rówieśników. Poznaje jednak Stephenie, nielubianą dziewczynę obsesyjnie interesującą się aniołami. Jedna dziwaczna osoba może dobrać się z równie dziwną, a oby dwie będzie wiązała śmiertelna tajemnica...

O pobycie ośmioletniej Freyi w szpitalu dowiadujemy się z nieujawniającego większych szczegółów prologu. Przez resztę stron powieści śledzimy już losy czternastoletniej dziewczyny, która bardzo rzadko wspomina o dawnym życiu. Przez te sześć lat udało jej się powrócić do normalności dzięki wsparciu ojca, zmiany wizerunku i posunięciu w niepamięć odwiedzin anioła. Jednak przybywa kolejna pozaziemska istota, która pokazuje Freyi jej prawdziwą naturę. W tej kwestii autor nie popisał się oryginalnym pomysłem, natomiast sam sposób, w jaki przedstawił anioły jest bardzo interesujący. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, iż nie są to wieczne żyjące istoty strzegące człowieka przed wszelkim złem. Tak wyidealizowali je ludzie, a jak jest naprawdę; przekonajcie się sami przy lekturze „Anioła”.

Fabuła jest bardzo prosta i łatwa do zrozumienia. Występuje kilka nieścisłości i niedociągnięć, ale jest ich naprawdę mało. Gdyby autor wprowadził parę poprawek, pomysł mógłby być w pełni wykorzystany, ale należy wziąć pod uwagę to, iż żadna książka nie jest pod tym względem idealna. Akcja płynie powoli lecz właśnie na tym polega urok „Anioła”. To taka spokojna ale zarazem wciągająca opowieść napisana lekkim i przystępnym językiem. Czyta się ją bardzo łatwo i przyjemnie, nie jest to zbyt ambitna lektura, ale nie należy również do tych banalnych.

Historię poznajemy dzięki trzecioosobowemu narratorowi, który ma wgląd na sytuacje bohaterów bez względu na to, czy znajduje się tam główna bohaterka czy też nie. Dzięki temu możemy skupić się na drugoplanowych postaciach, które ubarwiają powieść. Ich wyrazistość oraz realizm są zdecydowanie plusem „Anioła”. Freyę polubiłam za pewność siebie, odwagę i dojrzałość. Zdarzyło jej się pod wpływem emocji wypowiedzieć słowa, których później żałowała, ale w końcu każdy ma prawo popełnić takie błędy. Absolutnie nie przeszkadzał mi jej wiek, po prostu była normalną nastolatką. Może nie tak normalną biorąc pod uwagę jej nadzwyczajny dar... Ważną postacią w książce jest również Stephenie Rice, dziwaczka fascynująca się aniołami. Od początku coś ją przyciąga do Freyi i wkrótce dziewczęta mogą dzielić się nawzajem sowimi sekretami. Stephenie nie zdobyła mojej sympatii, irytowało mnie jej zaangażowanie, niecierpliwość i to, że nie potrafiła rozmawiać o niczym innym jak tylko o aniołach, przez co zostawała wiele razy wyśmiewana przez rówieśników. Jedynie Freya potrafiła zrozumieć dziewczynę i na odwrót. Nie podobały mi się dialogi prowadzone między przyjaciółkami. Możemy zauważyć liczne zdania typu „nie mogę cię stracić”, „zawsze będę z tobą”, „będę zawsze iść przed tobą i za tobą” i tym podobne. Przyjaźń chyba nie wymaga aż takich wyznań, brzmiały one bardzo dziwnie i śmiesznie.

Nie zaliczyłabym dzieła Cliffa MnNisha do gatunku paranormal romance, ponieważ nie znajdziemy tu ani jednego wątku romantycznego. Fakt, miłość jest motywem przewodnim, ale nie taka między chłopakiem, a dziewczyną, ale okazywana drugiemu człowiekowi. Miłość, poświęcenie, pomoc – to buduje strukturę fabuły i jednocześnie czyni ją nietuzinkową, bowiem tak rzadko w powieściach fantastycznych zwraca się uwagę na te wartości. Lektura przypomina o tym, że powinniśmy czerpać radość i satysfakcję z pomocy innym, bez względu na to ile może nas to kosztować...

„Anioł” to bardzo ciekawa i przyjemna lektura. Odrywa czytelnika od teraźniejszości zapewniając kilka godzin dobrej rozrywki. Nie ma tutaj żadnych mrocznych sekretów, pikantnych scen, licznych tajemnic - jest to spokojna powieść w sam raz przed spaniem. Z tego względu z pewnością najbardziej spodoba się młodszej młodzieży, aczkolwiek starsi również się nie zawiodą. Szkoda, że autor nie zaplanował kontynuacji, ale w końcu na polskim rynku jest teraz mnóstwo tzw. tasiemców i można to zaliczyć do plusów „Anioła”. Serdecznie polecam! 

Zapraszam do zapoznania się ze stroną autora: KLIK 
Oryginalna okładka: 















Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia za co bardzo dziękuję.