Książka złodziejem czasu

"Nic tak nie zabija czasu jak dobra książka"

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść pełna emocji. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą powieść pełna emocji. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 czerwca 2014

Cięcie - Veit Etzold

Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: 544
Opis: Clara Vidalis, patopsycholożka, profilerka i przede wszystkim świetna detektyw, otrzymuje kopertę z płytą CD. Na płycie znajduje się krótki, ale przerażający filmik - zamaskowany mężczyzna podcina gardło młodej, ładnej dziewczynie.
Kiedy udaje się zidentyfikować ofiarę, policja obstawia jej dom i Clara wchodzi do mieszkania. Nie spodziewa się, że dziewczyna nie żyje od przeszło sześciu miesięcy! Jej ciało leży zabezpieczone na łóżku, pozbawione krwi i zakonserwowane przez specyficzny gatunek robaka, który je zmumifikował.
Kiedy dzięki następnej wskazówce odnalezione zostaje kolejne ciało, Clara nie ma już wątpliwości, że morderca prowadzi z nią niesamowicie wyrafinowaną grę - tym razem zamordowanym jest homoseksualista, który zginął prawdopodobnie jeszcze przed pierwszą odnalezioną ofiarą.





"Jest wszędzie i nigdzie. Zawsze i nigdy. Pojawia się tylko wtedy, gdy zabija. "

Zabójstwo, tajemnica, plątanina fałszywych tropów, okrucieństwo i przerażająca wręcz inteligencja. Brzmi znajomo, nieprawdaż? Każdy kryminał opiera się na tych wątkach, trudno tutaj polemizować. „Cięcie” Veita Etzolda to opowieść o Bezimiennym, zabójcy pozbawionego wszelkich skrupułów.  Jest jednak coś, co sprawia, że książka wyróżnia się na tle innych powieści z gatunku. I tu nie chodzi tylko o porywające perypetie młodych detektywów…

Komisarz Clara Vidals z wydziału psychopatologii w Berlinie zajmuje się ściganiem zabójców grasujących po mieście. Kobieta ma na sumieniu swoją młodszą siostrę, która została zamordowana w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Wspomnienia powracają za każdym razem, gdy Clara zmierza tropem najgroźniejszych psychopatów. Zemsta – to główny powód jej działalności. Tym razem przychodzi jej zmierzyć się z niezwykle inteligentnym zabójcą. Jest wszędzie i nigdzie. Zna każdy krok policji, gra z nią jak tylko chce… Jest niczym wirus komputerowy, niewykrywalny. To ON, Bezimienny. Przysyła Clarze filmik, na którym zabija młodą dziewczynę. Ale to nie jedyna wiadomość, jaką chce przekazać… Kieruje policję a fałszywe poszlaki, przy czym wręcz chwali się swoją przebiegłością. Co nim kieruje? Jak długo zamierza zabijać? I najważniejsze – co łączy go z Clarą?

Nie jestem pierwsza…

„Cięcie” to niesamowicie wciągająca lektura, zaciekawia czytelnika od samego początku i tak już trzyma go w swoich mackach aż do końca. Warto zadać sobie pytanie, co jest tym czynnikiem, dzięki któremu tak łatwo można wciągnąć się w opowieść. Osobiście nie mogę powiedzieć, że jest nim zaskakująca, zawiła fabuła. Owszem, zaciekawia, ale nie jest nieprzewidywalna. Łączy wręcz pewne skrajności: nie obfituje w zwroty akcji, a jednak sprawia, że czytelnik musi dowiedzieć się, jak dalej postąpi Bezimienny. Poza tym, nie jest to typowy kryminał czy horror. Nie znajdziemy tu szalonych pościgów, strzelanin, a nawet ciężko odczuć zagrożenie dotyczące nas jako czytelników, a także większego niebezpieczeństwa dla samych głównych bohaterów. „Cięcie” nazwałabym studium psychiki mordercy, docieranie do prawy krok po kroku, poznawanie jego motywów i zamiarów.

Książka, jak na porządną historię o seryjnym zabójcy przystało, nie szczędzi opisów seksistowskich i sadomasochistycznych zapędów, brutalności, emocji, a także lekkiego obrzydzenia. Przerażające co potrafi zrobić człowiek kierowany swoimi nieracjonalnymi celami. Jest to pierwsza książka, z jaką się spotkałam, z tak wyeksponowaną brutalnością oraz psychicznym i fizycznym znęcaniem. Mogło być jeszcze gorzej, zdaję sobie z tego sprawę, ale taka ilość opisów zupełnie wystarcza, żeby utrzymać intrygujący, niepokojący klimat.  

„Cięcie” to jedna z najciekawszych pozycji dla fanów opowieści o zabójcach pozbawionych wszelkich skrupułów. Brutalnych, inteligentnych, przebiegłych i nieprzewidywalnych. Warto wcielić się w postać komisarza, który ma do czynienia z tajemniczymi zabójstwami. Mianownikiem wszystkich morderstw jest jeden cel… i kilkanaście wybranych ofiar. Polecam poszukiwaczom porządnego, ciekawego thrillera.

… i nie jestem ostatnia.

Ocena książki: 7/10
Cytaty z książki "Cięcie" wyd. Akurat.


Strona autora: KLIK



Za lekturę serdecznie dziękuję portalowi Business & Culture.

sobota, 5 kwietnia 2014

Historie, w których nic się nie dzieje - Igor Kulikowski


Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Stron: 330

Opis: Tego dnia wszystko będzie wspaniałe. To właśnie taki dzień.
Obudzi nas słońce na policzkach i tupot ptasich nóżek na parapecie.Tego dnia wstaniemy wcześnie rano i wyjdziemy z naszych domów, by obrywać w ogrodach żółte kwiatki podbiału, różowe płatki rajskich jabłoni. A potem, na balkonie, sporządzimy magiczny płyn na powitanie wiosny. Trochę czystej wody i kolorowe farbki. Płatki kwiatów i zielone źdźbła młodej trawy. Wszystko dokładnie zamieszać, wypowiedzieć tajemne zaklęcie, rozlać w plastikowe butelki. Tego dnia wszystko będzie jak trzeba. Nasza radość i spokój w domu, co jest tu od zawsze i będzie na zawsze. Staniemy na balkonie i popatrzymy z góry na miasto. Zobaczymy zielone chmury drzew, białe obłoki, wieżyce kościołów. Zobaczymy dalekie, pasiaste szyje kominów i ławice gołębi nurkujące w przejrzystym powietrzu. A potem weźmiemy do rąk butelki z magicznym płynem i śmiejąc się, będziemy rozlewać go po niebie, drzewach, dachach i chmurach. Tego idealnego dnia tak właśnie będzie. Na nasz znak rozpocznie się wiosna. Świat zakwitnie na nowo, a każda z tych najlepszych rzeczy, jakie mają się nam zdarzyć, zdarzy się. Ponieważ wszystko wciąż będzie jeszcze przed nami.

"Bo musi być coś, żeby się tego trzymać. Choćby jedna rzecz na tym świecie. Inaczej nie da się go znosić."*

„Historie, w których nic się nie dzieje” to zbiór piętnastu opowiadań Igora Kulikowskiego.  Lekturę rozpoczęłam wieczorem, tak jak to zwykle robię po męczącym dniu. Szybko przekonałam się jednak, że do tej książki trzeba podejść w zupełnie inny sposób niż do zwykłych, rozluźniających opowiastek. Najlepsza okazała się ławka na odciętej od szumu miasta górce. Dlaczego? Pozwoliło mi to lepiej wczuć się w historie… w których na pozór nic się nie dzieje.

Podstawową, niezwykle urzekającą i najszybciej zauważalną cechą wszystkich opowiadań jest niesamowity klimat. Mamy tutaj do czynienia ze wszystkimi porami roku przyozdobionymi różnobarwnymi kwiatami, słodkimi zapachami, krajobrazami od ruchliwego miasta, przez kwitnące ogrody, po puste plaże. Owa nastrojowość ściśle łączy się z historiami poszczególnych bohaterów, każde z ich rozmyślań i refleksji uwarunkowane jest otoczeniem oraz zaistniałymi okolicznościami. Niektóre z postaci snują swoje historie w spokojnych, praktycznie opuszczonych miejscach, inne zaś odkrywają coś bardzo ważnego stojąc na tarasie lub wpatrując się w widok za oknem. Zapewne każdy z nas również ma chwile zamyślenia pijąc herbatę, patrząc na zachód słońca, podziwiając piękno natury… Nawet jeżeli myśli te nie są daleko idące, warto zatrzymać się na chwilę, najlepiej czytając „Historie, w których nic się nie dzieje”.

Osobiście nie przepadam za wszelkimi tomikami poezji, które można interpretować na milion różnych sposobów i w dodatku nie wynieść nic wartościowego. Opowiadania za to dają możliwość wcielenia myśli w życie, odniesienia sytuacji bohaterów do naszego życia. Rozległe, a zarazem nienudzące opisy refleksji, wspomnień i skojarzeń, wciągają czytelnika zadając najważniejsze pytania i poruszając kwestie egzystencjalne. Jaki jest cel życia? Jaką rolę stanowią minione chwile? Jak cienka jest granica między samotnością a lękiem przed światem?

"Ludzie zbyt szybko wymieniają się imionami, słowami, myślami. 
A potem znikają."**

Każde z opowiadań ukierunkowuje czytelnika na dane aspekty życia – dzieciństwo, tęsknotę za swoim bezpiecznym miejscem, drobnostki życia codziennego, płynący czas, zmienność wszystkiego, co nas otacza. Odniosłam jednak wrażenie, że każda historia obraca się w temacie samotności, indywidualizmu jednostki, niezrozumienia przez świat. Bohaterowie, przebywając w miejscach odludnych, odczuwają spokój, mogą w ciszy rozmyślać nad życiem. Jednocześnie większość z nich nie rozumie samych siebie, są samotni, niedopasowani do realiów środowiska społecznego. Brakuje im przyjaciół, tak jak na przykład Tobiemu z opowiadania „Polowanie na obłoki”. Poniekąd go rozumiem, gdyż kilka lat temu również znajdowałam się w podobnej sytuacji, otaczałam się innymi rzeczami niż inni. Zmiany zaszły z czasem, lecz nadal w pewnych sprawach nie rozumiem samej siebie, lubię także ciche, urokliwe miejsca. To sprawia, że do serca wpływa fala spokoju, melancholii, zamyślenia. Podobnie było z Tobim.

Myślę, że każdy z czytelników może utożsamić się z myślami danych bohaterów. Dlatego „Historie, w których nic się nie dzieje”, mimo typowo refleksyjnego charakteru, który jest dziś nie w modzie, dotrze do wielu odbiorców. Szczególnie takich, którzy czasem zatrzymują się w codziennym biegu  lub chcą dostrzec wartość ważnych życiowych drobiazgów. Serdecznie polecam tę książkę. Dodam na koniec, że nie warto kierować się tytułem, gdyż przy tych historiach nie da się nudzić.

* - cytat, str 177
** - str 77
Ocena książki: 7/10
Inteligentna, refleksyjna powieść, bardzo nastrojowa, pozostawiająca nadzieję. 

DODATKI:
O AUTORZE:  KLIK
TRAILER I WIĘCEJ O KSIĄŻCE: KLIK












A już za niedługo ogłoszę na moim blogu KONKURS. Do wygrania jedna z dwóch powieści "Historie, w których nic się nie dzieje". Bacznie obserwujcie! :))

sobota, 15 marca 2014

Biała jak mleko, czerwona jak krew - Alessandro D'Avenia


Wydawnictwo: Znak
Stron: 310
Opis: Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.

Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z konkretnymi barwami.
Czerwień to huragan, marzenia, pasja i... Beatrice - śliczna, ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i ... jak Sylwia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy... A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.


"-Chciałbym, żeby moja żona była biała jak mleko i czerwona jak krew.
- Synku, kto jest biały, nie jest czerwony, a kto jest czerwony, nie jest biały. Ale szukaj takiej żony, może znajdziesz."


Wyobraź sobie, że żywisz do drugiej osoby silne, czerwone niczym rozżarzony płomień uczucie. Myślisz tylko o tym, nie zastanawiasz się nad pustką – nad czystą, białą kartką pozostawiającą wrażenie beznadziejności i nicości. I wtedy coś się dzieje w Twoim życiu, złowroga biel zlewa się z intensywną czerwienią. Próbujesz odnaleźć siebie, zmienić bieg wydarzeń… Ale na to nie masz już wpływu. To lekcja, jedna z najcięższych, jakie można przetrwać.

Leo to lekko zarozumiały, odważny nastolatek. Postrzega świat w wielu barwach, z których każda  z nich oznacza coś innego: czerwień – miłość, biel – nicość, błękit – przyjaźń… Jego życie składa się ze zlewających się barw, z których najgorszym jest śnieżnobiała pustka. Aby się jej pozbyć, ucieka do świata muzyki, pasji, przyjaźni i… do płomiennej, romantycznej, czerwonej jak krew miłości o imieniu Beatryce. Właśnie ona jest ucieleśnieniem wszelkich najmocniejszych emocji, marzeń, uczuć i piękna. Wszystko zmienia się w zaledwie jeden rok szkolny…

Ognistoruda Beatrice coraz rzadziej bywa w szkole, a Leo nie wie, jak ma jej wyznać czerwone uczucie. Powoli przerażająca biel wdziera się do jego gorącego serca. Chłopak próbuje stawić czoło temu, co go czeka. Najtrudniejszym zadaniem okaże się zrozumienie samego siebie… i, mimo wlewającego się do jego życia morza bieli, utrzymanie żywej, czerwonej miłości.

„Życie się nie myli, jeżeli serce ma odwagę je zaakceptować…”

Zdaję sobie sprawę, że dla osób, które nie zapoznały się jeszcze z lekturą, opis fabuły może wydawać się dosyć dziwny. Mnie również, także podczas czytania początkowych rozdziałów, pomysł postrzegania świata i uczuć za pomocą barw wydawał się nietypowym pomysłem. W miarę wnikania w historię młodego Leonadra, ja również dałam ponieść się kolorom. Stwierdzić można, że tak naprawdę około osiemdziesiątej strony czujemy się w całej opowieści swobodnie, wtedy też utożsamiamy się z początku irytującym bohaterem. Tak właśnie… Sama postać Leo oraz jego zmiana wewnętrzna to najbardziej urokliwy aspekt powieści.

Autor wspaniale przedstawia niesamowitą, a zarazem trochę skomplikowaną psychikę młodego chłopaka. Jak już wspomniałam, z początku może irytować samolubstwem, dziecinną odwagą w stosunku do nauczycieli oraz pewnością siebie. Czyżby na pewno jednak był właśnie takim charakterem? Za maską zwykłego nastolatka kryje się wiele marzeń, z których największym jest ognistoruda Beatrice. Życie jednak płata figle, zmienia bieg wydarzeń. W stosunku do nich, Leo coraz częściej koryguje swoje postępowanie, zmienia stosunek do marzeń, ukierunkowuje swoją osobę na szczęście innych. Wtedy też zwykłe zauroczenie zmienia się w prawdziwą, czerwoną miłość. Jestem pod wrażeniem wielkiej mądrości bohatera, który mimo iż czasem nie wie jak ma postąpić i popełniał błędy, to wykazał się dojrzałością wobec życia. Ciężko sobie wyobrazić, że obecni szesnasto-, siedemnastolatkowie byliby gotowi na takie poświęcenia oraz dążenie do spełnienia marzeń, jak Leo. Mało kto potrafi tak kochać, mało kto podchodzi do spraw życia w tak rozważny sposób. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że Leo powinien być autorytetem. Nie tylko dla młodzieży, a dla każdego  z nas, bohaterów swoich własnych życiowych historii.

„Mam marzenie i muszę cię do niego zabrać”.

Powieść „Biała jak mleko, czerwona jak krew” jest boleśnie prawdziwa, stawia Leo w niesamowicie trudnej sytuacji. Musi podejmować wiele wyborów, wybierać między znajomymi a miłością, wiele poświęcić. Sama historia tak mocno na mnie oddziaływała, że od mniej więcej osiemdziesiątej strony już do końca… zwyczajnie płakałam. Tak jak dziecko, któremu lód spadnie na chodnik. W całym moim życiu żadna książka, żaden film, żadne przedstawienie tak mnie nie wzruszyło. Sama nie wiem co się ze mną działo, po prostu całą sobą wczułam się w tą niesamowitą historię. Nie mam pojęcia, co ja bym zrobiła na miejscu Lao, co ja bym myślała, jak potraktowałabym owe doświadczenia.  Dlatego jestem pełna podziwu dla chłopaka, który zdołał przejść wszystko, z bólem, cierpieniem, ale ostatecznie bohatersko. Wszystko zadziałało ku jego ogromnej zmianie.

Nie jestem w stanie również pojąć mądrości samego autora. W sposób swobodny wysuwa bardzo ważne wnioski, a na końcu każdego z rozdziałów czytamy refleksyjne myśli lub spostrzeżenia. Nie takie jak w tomikach poezji interpretowanych na 100 różnych sposobów, ale prawy dotyczące  w danej chwili bohatera. Stanowi to świetny materiał na przemyślenia dla każdego z czytelników.

Jeżeli spodziewasz się banalnego „współczesnego Love story” – zawiedziesz się. Jeżeli oczekujesz nudnej, typowo refleksyjnej lektury – również jej nie otrzymasz. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to zwykła opowieść o pewnym życiu, która potrafi zmienić myślenie czytelnika. Historia, w całej swojej spokojnej, przepełnionej prawdziwymi emocjami rzeczywistości, pozostawia nadzieję oraz wzbudza refleksje na temat ciężkich sytuacji. Niesamowita, wzruszająca, przepełniona ciepłem, smutkiem i życiową prawdą… Od dziś – moja ulubiona książka.  

Ocena książki 10!!/10
Nic dodać, nic ująć... Po prostu wspaniała i bardzo wzruszająca.

DODATKI:
O AUTORZE:
Alessandro D'Avenia (ur. 1977 r.) - włoski pisarz i nauczyciel. Autor "Biała jak mleko, czerwona jak krew" i "Rzecz, o której nikt nie wie". Ma pięcioro rodzeństwa, studiował literaturę klasyczną w Rzymie. Pracował jako publicysta w kilku włoskich gazetach. 

LINKI:
Facebook: KLIK
Twitter: KLIK
Cytaty: KLIK

niedziela, 1 kwietnia 2012

Dziewczynka, która widziała zbyt wiele - Małgorzata Warda


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 320
Oprawa: miękka
Opis wydawcy: Aaron i Ania są dla siebie całym światem. Kiedy ich matka zaczyna chorować, trafiają pod opiekę ciotki. Jej dom, który dziewczynka pamięta jako niezwykle piękny, wypełniony sztuką i antycznymi meblami, staje się miejscem przemocy i dramatycznej walki. Kto ochroni rodzeństwo, gdy wszystkie granice zostaną przekroczone? Czy dziecięca wyobraźnia Ani pozwoli jej zapomnieć o wydarzeniach w zamkniętym pokoju? Czy Aaronowi uda się ochronić swoją siostrę?






"Jak wiele można poświęcić dla ukochanej osoby?"

Każdy z nas wie, że nałogi, przemoc, problemy finansowe i kłótnie dotykają aktualnie wielu rodzin. A czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, co byś zrobił, gdyby problemy te dotyczyły bezpośrednio ciebie i twoich najbliższych? Ile czasu byłbyś w stanie wytrzymać? A czy wiesz jak poradziłoby sobie małe dziecko, którego życie przepełnione jest smutkiem, bólem i cierpieniem nie do opisania? Małgorzata Warda, w swojej nowej powieści „Dziewczyna, która przeżyła zbyt wiele”, przedstawia historię dwojga młodych ludzi próbujących zmierzyć się z tragicznymi sytuacjami, które zgotowali im najbliżsi. Czas ponoć leczy rany, ale okropne wspomnienia pozostaną na zawsze...

Aaron i Ania to rodzeństwo darzące się opieką, miłością i przywiązaniem. Ponieważ oboje od małego byli wielokrotnie krzywdzeni przez najbliższych, z czasem stali się dla siebie oparciem i jedynymi przyjaciółmi. Aaron był dla młodszej siostry opiekunem, ta zaś emocjonalnie uzależniła się od brata. Tylko razem potrafią przejść przez dramaty życia codziennego. W szkole nie mają żadnych przyjaciół, są wyśmiewani przez rówieśników, a w dodatku ich matka jest bardzo poważnie chora. Opiekę nad Anią i Aaronem przejmuje więc ciotka Gabrysia, zamożna i porządna kobieta, która mimo wszystko bardziej od wychowywania dzieci skupia się na prowadzeniu własnej galerii sztuki. Piękny dom ciotki wypełniony antycznymi meblami staje się miejscem przemocy i dramatycznej walki. Andrzej, nieobliczalny i agresywny chłopak Gabrysi, postanawia „przygotować” rodzeństwo do dorosłego życia ucząc je bezwzględnej dyscypliny i posłuszeństwa. Na przykład poprzez zamknięcie dzieciaków na kilka dni w ciemnym pokoju. Ale to nie koniec kłopotów. Jakiś czas potem Ania oskarża Aarona o gwałt... Czy to rzeczywiście prawda? Jak długo będzie trwał ten koszmar? Jak dwójka młodych ludzi poradzi sobie z dramatem, który ma swój początek każdego kolejnego poranka?

Małgorzata Warda porusza w swojej powieści bardzo trudne i zarazem ważne aspekty życia dzieci w patologicznym środowisku. Istnieje wiele książek dotykających tych tematów, jednakże „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” zasługuje na szczególną uwagę, gdyż angażuje czytelnika w całą historię. Nie tylko emocjonalnie. Opowieść przesycona jest dramatycznymi sytuacjami, ale część z nich autorka opisuje w streszczonym stylu, czasem nawet jednym słowem. Pozostaje więc wiele niedomówień, które dają czytelnikowi możliwość samodzielnego wgłębiania się w historię. Nie jest to powieść lekka, gdzie wszystko podane jest na talerzu. Podczas lektury musimy sami poukładać wszystkie klocki w całość, domyślić się, jakie zdarzenia miały wpływ na opisane w książce fakty. Sama jednak muszę przyznać, że pozostało parę luk w całej historii, których nie umiem wypełnić. Tak więc czy niedomówienia są plusem, czy minusem książki? Myślę, że jest to kwestia indywidualna. Jedni lubią samodzielnie domyślać się, co mogło się wydarzyć, inni – tak jak ja – wolą być przekonani o przebiegu zdarzeń. Nie zmienia to jednak faktu, że autorzy rzadko pozostawiają część historii tylko dla czytelnika, dlatego książka ta jest wyjątkowa i warta uwagi.

„Dziewczynki, która widziała zbyt wiele” nie czyta się łatwo również ze względu na mieszanie się przestrzeni czasowych i sposobu narracji. Wielokrotnie jesteśmy cofani w przeszłość w najbardziej niespodziewanych momentach, dlatego łatwo pogubić się w całej historii. Mimo wszystko przeskoki w czasie dają czytelnikowi wgląd w wiele spraw, wyjaśniają dalsze zdarzenia, dodają historii tajemniczej aury. W książce autorka zastosowała również rzadko spotykaną formę narracji. Najczęściej obserwujemy zdarzenia z punktu widzenia Ani, ale wielokrotnie utożsamiamy się również z innymi bohaterami powieści. Niekiedy nawet mamy do czynienia z wszechwiedzącym trzecioosobowym narratorem. Taka mieszanka pozwala poświęcić każdemu bohaterowi wystarczająco uwagi, aby poznać jego emocje, odczucia i tok myślenia. Każda z postaci jest bowiem inna, a łączy je jedno – cierpienie.

Powieść Małgorzaty Wardy pozostawia ślad w psychice czytelnika. Nakazuje zastanowić się nad pełną smutków i dramatów historią Ani i Aarona. Trudno sobie wyobrazić, że małe dzieci potrafią znieść tak wiele bólu i mimo wszystko nie poddawać się, walczyć o szczęście oraz ujawnienie prawdy wszelkimi możliwymi sposobami. Przerażające jest to, że każdy element historii jest realistyczny, nie znajdziemy ani jednego fałszywego zgrzytu. Na świecie żyje wiele rodzin, które mają problemy jeszcze poważniejsze niż te, z którymi musieli się zmierzyć Aaron i Ania... Pozostaje jednak iskierka nadziei na powrót do normalności, szczęścia i znalezienia akceptacji.

„Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” to bardzo dobra powieść, która mimo smutnego klimatu nie przytłacza i pozostawia pozytywne myśli. Nie czyta się jej łatwo, ale mimo niedopowiedzeń, przeskoków w czasie i różnych sposobów narracji, można prosto odnaleźć się w całej historii angażując zarówno sferę emocjonalną jak i wyobraźnię. Małgorzata Warda snuje swą opowieść nie zanudzając czytelnika, wręcz przeciwnie – sprawia, że trudno jest oderwać się od lektury. Warto czasami przeczytać powieść, która ukaże bolesne sytuacje i uświadomi, jak poważnym problemem jest przemoc fizyczna i psychiczna nad młodzieżą oraz dziećmi. Polecam serdecznie, „Dziewczynka, która widziała zbyt wiele” to lektura obowiązkowa!  

Ocena książki: 7,5/10
Ciekawa, emocjonująca i pozostawiająca ślad opowieść o poszukiwaniu miłości, akceptacji i drogi ucieczki. 

DODATKI:

O AUTORCE:
Małgorzata Warda to pisarka, malarka, rzeźbiarka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Wydała kilka powieści, m.in.: "Ominąć Paryż", "Środek lata", "Nikt nie widział, nikt nie słyszał". Jest autorką kilku tekstów do piosenek zespołu Farba. Wspólnie z Marcinem Kędzierskim współtworzy artystyczną Grupę Miejską. Mieszka w Gdyni.

LINKI: 
Fragment powieści: KLIK
Więcej o książce: KLIK

TRAILER:


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.



***

Jak pewnie zauważyliście, jest to moja pierwsza recenzja od 2 miesięcy. Od razu przepraszam za bezsensowny tekst powyżej, ale bardzo trudno było  mi się zabrać do napisania czegokolwiek. Sama nie wiem jak doszło do takiej przerwy w czytaniu i pisaniu... Zaczęło się od wyjazdów, potem dużo nauki, brak czasu, wiele ważnych zmian zachodzących w moim życiu.... 
Może potrzebowałam też chwili wytchnienia. Teraz stopniowo powracam do czytania i odkrywam na nowo, że nie jest to praca, a czysta przyjemność :) Wcześniej powoli traciłam to przekonanie, a dwumiesięczna przerwa uświadomiła mi, że nie muszę wcale poświęcać całego czasu na czytanie, bo to powinna być chwila relaksu, zajęcie wtedy, kiedy mi się nudzi :) 
Postaram się więc zamieszczać nowe recenzje, może nie tak "często" (niektórzy piszą je codziennie) jak kiedyś, ale nie zaniedbam więcej mojego bloga :) Już niedługo spodziewajcie się opinii książki "Światła września".

Chciałabym na koniec podziękować Wam, blogowiczom i internautom, że pamiętacie o moim blogu. Obiecuję, że jak tylko będę miała chwilę czasu, poprzeglądam Wasze posty i recenzje. To takie dziwne uczucie gdy wracam do czegoś, co było bardzo ważną częścią mojego życia. W sumie nadal jest :)