Czasami mam takie uczucie, że nie
mam na Ziemi konkretnego miejsca. Stosy książek zagracają pokój w rodzinnym
mieście, skrzynki materiałów na studia spoczywają na stancji, serce ucieka do
wsi nad jeziorami, a odpoczynek od zgiełku odnajduję w starszym domu pośrodku
pól. Lubię spontaniczność. Nie trzymam się sztywno planów, wolę działać pod
wpływem emocji, czerpać radość z wolności. I jeżeli chociaż w jakimś stopniu Ty
też masz takie uczucie, to znaczy, że blisko Ci do bycia Biegunem.
Bieguni to ludzie drogi, którzy
nie zapuszczają korzeni w jednym miejscu. Nie przywiązują się do rzeczy, kupują
książki w miękkiej oprawie, aby móc zostawić je na ławce dla następnego
posiadacza. Nie wybierają szybkich transportów, wolą bez celu podróżować pociągiem,
w którym życie tętni na swój sposób. W torbie trzymają kilka niezbędnych
rzeczy, zawsze gotowi, by znajdować nowe miejsca. Muszą być w ruchu, bo jedynie
to, co się zmienia, jest wieczne. W taki też sposób można uciec złu. Narratorka
"Biegunów" (a przynajmniej ich części) jest taką właśnie osobą. Na
ile jest to faktyczna autobiografia Olgi Tokarczuk, na ile fikcja literacka -
tego możemy się tylko domyślać. Jest to postać niezwykle złożona, mądra i
sięgająca tego, nad czym ja praktycznie nigdy się nie zastanawiam. Lubi
wynajdywać w świecie i naturze to, co zniszczone, co jest pewnego rodzaju skazą
na Bożym stworzeniu. Dlatego tak ciągnie ją na wystawy zdeformowanych płodów i
ciał, dlatego też postrzega świat w sposób, do którego trzeba przywyknąć.
Ważna przy lekturze
"Biegunów" jest to, aby nie próbować przeczytać ich szybko, nie
sięgać po nich tak, jak zazwyczaj po książki. Oni powinni być dodatkiem do
aktualnie czytanej lektury, najlepiej sięgać po nich raz ja jakiś czas, w
małych fragmentach, nawet kosztem wielotygodniowego czytania. Myślę, ze wtedy
można najwięcej skorzystać na twórczości Tokarczuk. Książka nie ma bowiem
konkretnej fabuły, ciężko tu nawet o ciąg przyczynowo-skutkowy. To swego
rodzaju chaotyczność, zahaczanie o pewne tematy, które mniej lub bardziej nam
się spodobają. To momentami studium psychologiczne, momentami luźne refleksje,
rozbite opowieści, fragmenty, urywki myśli... Które czyta się mimo wszystko
lekko i z dość dużą przystępnością. Nie jest to lektura, która wymęczy nas i
zdenerwuje brakiem zrozumienia, zdecydowanie nie. A jednak, gdyby tak czytać ją
bez przerwy przez kilka godzin, można poczuć "zużycie materiału" i
uwagi, z którą trzeba tę lekturę przerobić.
Wystarczy już przeczytać pierwszą
stronę "Biegunów", aby poznać się na stylu autorki i poczuć motylki w
brzuchu. To literackie arcydzieło, napisane ze smakiem, wyważeniem i z
poczuciem tego, że pisanie to pewnego rodzaju sztuka. Pozostająca cały czas
przystępna dla czytelnika. Dla samego tego doświadczenia warto podczytywać
"Biegunów", nawet jeden krótki rozdział dziennie, jako oderwanie od
pracy i nauki sprawdzi się idealnie, jako odpoczynek, a nie kolejny wysiłek,
kolejne "dzieło podniesione do potęgi". Nie warto nawet podchodzić do
tej książki z przeświadczeniem, ze to coś wielce ambitnego, ciężkiego,
wymagającego dużej uwagi, bo wtedy można z założenia się zniechęcić. I chociaż
"Bieguni" zasłużyli na Narodę Bookera, to nie są oni skierowani dla "literackich
snobów", a dla każdego potencjalnego odbiorcy, który tylko postara się
spojrzeć na świat tak, jak pokazuje go narratorka. A satysfakcja z przeczytanej
książki jest gwarantowana.
Książki dostarcza: