Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 11 września 2014

Ignacy Karpowicz: "Balladyny i romanse"

Autor: Po drugiej stronie... dnia września 11, 2014 4 komentarze

Autor: Ignacy Karpowicz
Tytuł: "Balladyny i romanse"
Wydawncitwo: Wyd. Literackie
Stron: 578

Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy książce. Karpowicz powrzucał do niej i wymieszał tyle symboliki, że powstała mieszanka wybuchowa. Już sam tytuł „Balladyny i romanse” ma dwie oczywiste konotacje. Pierwsza to odniesienie do „Ballad i romansów” Mickiewicza – zbiorku, będącego manifestem polskiego romantyzmu. W balladach naszego wieszcza w rzeczywistość wkracza świat nadprzyrodzony, obok bohaterów realnych pojawiają się postacie fantastyczne jak duchy czy nimfy. Drugie skojarzenie bez wątpienia prowadzi do „Balladyny” Słowackiego. W tym utworze również widzimy wpływy romantyzmu, odwołanie do wierzeń i sił nadprzyrodzonych. Sama tragedia opowiada zaś przede wszystkim o żądzy władzy i pięciu się w górę po trupach. Prowokacja już w tytule utworu i sięgniecie do tradycji nie jest tu ani trochę zabiegiem przypadkowym.

W „Balladynach i romansach” mamy bohaterów od groma. Pierwsza część książki koncentruje się na ludziach. Autor zrobił coś, co ja w prozie bardzo lubię: pozwolił sobie na wielogłosowość. Oddaje głos każdej postaci z osobna, dzięki temu nie utożsamiamy się tylko z jednym wybranym bohaterem, ale z wszystkimi. Wątków także jest kilka, a każdy z nich ma coś w sobie. Mnie szczególnie uwiodła historia starej panny, poukładanej Olgi, w której świat wkrada się nastoletni rzezimieszek. Kto mógłby się spodziewać, że tych dwoje coś połączy? Historie przeplatają się. Gdy jedna się urywa, zostaje dokończona z punktu widzenia drugiej osoby. Pokazuje to jak często te same sytuacje odbierane są w zupełnie inny sposób przez współrozmówców.

W części drugiej, „I”, porzucamy Ziemię na rzecz świata współistniejącego – Nieba. Mamy tu nie tylko Boga w Trzech Osobach, ale bohaterów mitologii w każdym możliwym wydaniu. W „Romansach” oczywiście następuje kumulacja. Bogowie zstępują na Ziemię, co prowadzi do wielu nieoczekiwanych sytuacji.

"Moje imię jest Jezus. Jezus Chrystus, ksywka Ichtys. Jestem bardzo popularny, od dwóch tysięcy lat na topie. Występuję głównie w Biblii, która jest obok Hair największym musicalem wszech czasów.
Jestem bogiem, jedynym bogiem. Jestem bramą i drogą. Jesteś światłem i zbawieniem. Jestem pasterzem. Serio".

W książce najbardziej podobał mi się humor Karpowicza, sposób w jaki potrafi podsumować współczesność, przeciągając jak przez wyżymaczkę. Książka jest kontrowersyjna – Karpowicz bawi się wiarą, wartościami, polskością i nie stroni od odwołań do stereotypów. Autor umieszcza w powieści Jezusa podbijającego do Nike (kobieta biznesu, przemysł obuwniczy), Erosa wychowywanego przez dwóch ojców-bogów czy starszą kobietę uwodzącą młodzieńca. W utowrze nie mogło zabraknąć również samej Balladyny, prowadzącej firmę kateringową, na spółkę z siostrą i Grabcem. Karpowicz nie boi się, że popełni nietakt, urazi czyjeś przekonania, posunie się za daleko.

Motorem napędowym tej powieści są związki, w dowolnych konfiguracjach. Miłość, seks i uzależnienie. Pornografia i wulgarność. Delikatność i współczucie. Karpowicz odważnie sobie poczyna i czerpie – z mitologii, z literatury, z kultury. I robi to z polotem, po prostu. Żonglerka słowem, gra w skojarzenia. Szczęka opada. Bogaty język, który aż kipi od porównań, odwołań, slangu i zabawy słownej. Książkę czyta się świetnie.
To prawda, że pierwsza część książki jest lepsza, a dalej robi się trochę monotonnie – namnożenie wątków i postaci (a mi się zlewają, czasem tracę rachubę kto jest kim) i absurdalność do granic możliwości. Ale mnie się podobała ta szalona opowieść i jestem na tak.

 ****

PS Pojawił się nowy wygląd bloga. Mam nadzieję, że będzie przejrzyściej :)


sobota, 10 marca 2012

Olga Tokarczuk: "Anna In w grobowcach świata"

Autor: Po drugiej stronie... dnia marca 10, 2012 10 komentarze


Autor: Olga Tokarczuk
Tytuł: "Anna In w grobowcach świata"
Wydawnictwo: Znak
Stron: 224



„Trzy dni czekam na wiadomość od niej pod bramą grobowców, ja, Nina Szubur, ja każda, która opowiadam. Całe trzy dni. Przykładam ucho do omszałej bramy, ale z tamtej strony cisza. Wstaje i odchodzę. Siadam na ziemi, patrzę na paznokcie, obgryzam skórki. Wyjadam ostatnie okruszki z kieszeni. Walizka popiskuje, obwąchuje każdy kamień, bawi się patykiem, ale powoli słabnie w niej życie bez dotyku Anny In, In Anny.”




„Anna In w grobowcach świata” Olgi Tokarczuk to powieść, która ukazała się w międzynarodowej serii MITY wydawnictwa Znak. Seria ta prezentuje dzieła najwybitniejszych współczesnych autorów, reinterpretujących opowieści w nowoczesny sposób. Olga Tokarczuk również zmierzyła się z ważnym dla siebie mitem – spisaną na tabliczkach klinowych, historią sumeryjskiej bogini Inanny, która zeszła do podziemnego świata zmierzyć się ze swoją siostra, boginią śmierci, i wróciła. Współcześnie motyw ten znamy z wielu innych mitów: do podziemi schodził Orfeusz, pragnący uratować ukochaną Eurydykę, zakochany Hades porwał tam Persefonę, a interwencja jej matki spowodowała cykliczne zwalnianie porwanej, tłumaczące zmienność pór roku. Bohaterów takich jest więcej: grecki Admet, skandynawski Hermod, asyryjsko-babilońska Isztar i wielu, wielu innych. Olga Tokarczuk przestudiowała te opowieści, wyodrębniła części wspólne i stwierdziła, że historia o Inannie to pramit, z którego wypączkowały kolejne. Postanowiła zrekonstruować historię bogini, uzupełniając wszystkie niewiadome, tak, aby pokazać owe zależności.

Pod dotykiem Anny In ożywają wszelkie przedmioty. Ona sama zaś, pchana jakąś dziwną koniecznością, wybiera się tam, gdzie króluje Śmierć. Odwiedza swoją siostrę, zstępuje do krainy zmarłych, miejsca z którego nie ma powrotu. Jej wierna służka, Nina Szubur, po trzech dniach wyrusza szukać pomocy. Udaje się do Ojców, jednak ci nie są zainteresowani okazaniem wsparcia. Zawodzą przyjaciele i kochankowie. Wreszcie przyjaciółka bogini udaje się do jej matki…

„Anna In w grobowcach świata’ jest książką, którą polecam przede wszystkim pasjonatom mitologii. Napisana jest w klimacie „Dopóki mamy twarze” Lewisa, książki, którą czytałam jakiś czas temu. Piękny, poetycki język, czerpanie z archetypów i drobiazgowo skonstruowany mityczny świat zapewnią czytelnikowi moc wrażeń. Tokarczuk, mimo iż stara się uwspółcześnić mit, zachowuje posmak starożytnej mentalności. Posiłkując się fragmentami, które przetrwały do dziś a także innymi utworami, w których pojawia się imię Inanny, starała się opowiedzieć jej historię na nowo. W posłowiu, które dostarcza wielu cennych informacji o założeniach autorki, jej pracy, a również o samych mitach, pisarka tłumaczy się ze swojej fascynacji boginią. Podkreśla analogie pomiędzy historią Inanny, a innymi mitami.

W tej płaszczyźnie ścierania się dwóch światów: przeszłego i współczesnego, kiełkuje uniwersalna opowieść o człowieku. Tokarczuk posiłkując się mitem, a więc pierwotnym rezerwuarem wiedzy o świecie, ukrytej w baśniowej scenerii, obnaża ludzkie lęki, dylematy, pokusy. Ożywia historię, powstałą cztery tysiące lat temu.

Ocena: 5/6

środa, 26 października 2011

Clive Staples Lewis: "Dopóki mamy twarze"

Autor: Po drugiej stronie... dnia października 26, 2011 21 komentarze

Autor: C.S. Lewis
Tytuł: Dopóki mamy twarze
Wydawnictwo: Esprit
Stron: 360


Kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę i tytuł książki C.S. Lewisa wiedziałam, że muszę ją przeczytać. „Dopóki mamy twarze” – głowiłam się, co też to może znaczyć. I czym właściwie jest twarz? Tym, co nas kształtuje, wpływa na ocenę drugiego człowieka? Twarz to, można by rzec, synonim naszej tożsamości, wystawiany na ogląd innych. To na niej możemy śledzić emocje, nastrój, ale równocześnie pewnymi technikami maskować to, co chcemy ukryć. Bo twarz to też maska, za którą ukrywa się nasze prawdziwe „ja”. I w takim rozumieniu należy podejść do tytułu książki – dopóki skrywamy siebie, dopóki jesteśmy sztuczni… Trzeba zdjąć z siebie powłokę, by odnaleźć to, czego szuka główna bohaterka opowieści…

Orual jest najstarszą córką Troma, króla Glome – starożytnej krainy, w której rozgrywa się akcja książki. W przeciwieństwie do swojej młodszej, urodziwej siostry, Orual jest przerażająco brzydka i w pewnym momencie zaczyna zakrywać twarz welonem, by nie narażać się na kolejne zniewagi. Glome to miasto, w którym czci się pogańskie bóstwa, przede wszystkim boginię Ungit – mieszkańcy składają jej ofiary ze zwierząt, a nawet ludzi, w prowadzonej przez Kapłana świątyni. Po śmierci matki dziewczynkom ścina się włosy, a król żeni się ponownie. Na świat przychodzi Istra, dziewczynka tak piękna, że wkrótce lud zaczyna ją wielbić jak boginię i sądzić, że ma magiczną moc. Dziewczynki dorastają pod okiem niewolnika z Grecji – Lisa, który uczy je filozofii i mądrości poetów. Jednak gdy na Glome spadają plagi nieszczęść, nieurodzaj, susza i zaraza, ład zostaje przerwany, a ludność żąda krwi. Ofiara złożona Ungit na szczycie Szarej Góry ma przywrócić harmonię. Mówi się o Bestii, która czeka tam na młodą dziewczynę, by w mroku nocy nawiedzać ją i dopełniać małżeńskiego obowiązku. Kości zostają rzucone, a wróżba wskazuje ofiarę…

C.S. Lewis w Polsce jest znany przede wszystkim z literatury dla dzieci i młodzieży, mówię tu oczywiście o popularnym cyklu „Opowieści z Narnii”. Ale pisał także eseje, traktaty i teksty związane z duchowością, a pod koniec życia ukończył prace nad niniejszą pozycją, chociaż jej zamysł nosił w sobie już od lat studenckich. Jak tłumaczy w posłowiu, jego książka to „mit opowiedziany na nowo”. Historia trzech sióstr jest wzorowana na „Metamorfozach”, historii Kupidyna i Psyche. Reinterpretacja Lewisa, choć czerpie z pierwowzoru wiele scen i motywów, znacząco od niego odbiega. Autor naszkicował własne sylwetki bohaterów i zmienił motywację ich działań, nadając tym samym tej historii nowych znaczeń interpretacyjnych.

Główną bohaterką, prowadzącą nas przez świat Glome, jest Orual. Poznajemy ją u kresu życia, gdy jako stara kobieta, Królowa, postanawia spisać swoją skargę do bogów. Nie boi się już ich gniewu, ponieważ przeczuwa własną śmierć, ale pragnie odpowiedzi. Spisuje dzieje swojego życia, oskarżając bogów o to, że systematycznie odbierali jej wszystko, co kochała, zsyłając na nią nieszczęścia.

Orual jest postacią niezwykle fascynującą – rozdartą wewnętrznie między naukami swojego opiekuna, Lisa, a wierzeniami krainy, z której pochodzi, między miłością do najmłodszej siostry i nienawiścią do niej, między uczuciem a obowiązkiem, wiara a ułudą. W trakcie swojej opowieści przechodzi przemiany wewnętrzne i dokonuje oceny swojego życia. Wiemy o niej, że jest przerażająco brzydka, ale co ciekawe, w książce brak jakichkolwiek opisów jej twarzy. Przywodzi na myśl biblijnego Hioba, przechodzącego ciężkie próby…

Powieść Lewisa jest wieloznaczna, a mnogość jej odczytań świadczy o kunszcie pisarza. Z jednej strony mamy tu do czynienia z mitem czy przypowieścią, z drugiej możemy odbierać to dzieło jako powieść fantasy. Jest to książka uniwersalna, aktualna także dzisiaj, jak i 50 lat wcześniej. Lewis prowokuje czytelnika do rozważań nad istotą miłości, własną duchowością, religią. Pokazuje różne odcienie tego uczucia, a także to, jak łatwo skrzywdzić kogoś, kto jest dla nas najważniejszy („Mówią, że miłość i pożeranie są jednym i tym samym, prawda?”). Natomiast skonfrontowanie ze sobą dwóch odmiennych religii również pozwala na zadanie wielu ważnych pytań. Czy wszystko da się wytłumaczyć rozumowo? Czy bogowie istnieją i zsyłają kary? Czy należy składać im ofiary? Czym jest zło, zamieszkujące Szarą Górę? Jaka jest granica pomiędzy obłąkaniem a wiarą?

Książka Lewisa to pasjonująca wędrówka w przeszłość, w pogańskie krainy, których nie znamy. Opowieść o miłości i nienawiści, życiu i śmierci, tym, co naturalne i boskie. Książkę czyta się jednym tchem, z przejęciem śledząc losy bohaterek i zastanawiając się nad finałem całej opowieści. To historia, nad którą jeszcze długo po przeczytaniu można się zastanawiać, starając się pojąć wszystko to, co autor chciał nam przekazać. Jeżeli ktoś zna Lewisa wyłącznie z jego książek dla dzieci, warto sięgnąć po „Dopóki mamy twarze” i zagłębić się w opowieść przeznaczoną tym razem dla starszych odbiorców.


Ocena 5/6


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu
Esprit





(PS Były jakieś problemy z dodawaniem komentarzy po zmianie szablonu, ale już powinno być dobrze. Gdyby ktoś miał jeszcze problemy - proszę o maila. I dziękuję za info :))
 

Po drugiej stronie... Copyright © 2014 Dostosowanie szablonu Salomon