Oglądałam z córkami jakiś czas temu galerię filcowanych zwierzątek. Dziewczyny wypatrzyły myszkę, taką sympatyczną, że nie mogły oderwać od niej wzroku. Najmłodsza córcia tak się zauroczyła, że ze wzruszenia zaczęła płakać, że ona chce taką myszkę, bo ta myszka jest pewnie samotna i smutna, trzeba ją przytulać, całować, mamo kup zaraz tą myszkę. No, ceny tych zwierzątek były takie, no, trochę za wysokie ;) w dolarach amerykańskich, przesyłka z USA itd. odpuszczamy zakup ale czego się nie robi dla dzieci ;) jako, że filcować potrafię, obiecałam Neli, że jak tylko rano się obudzi myszka będzie już na nią czekać. No i trzeba było dopełnić obietnicy, filcowałam do 2 w nocy by stanąć na wysokości zadania. Rano skoro świt, budzi się Nela, chwyta swoja nową przyjaciółkę i patrząc na mnie z wyrzutem mówi : "a gdzie czapeczka?"
tak dla wyjaśnienia, tamta opłakiwana mysia miała czapeczkę:)
a oto Mysia, balerina, bez czapeczki :)
Mysia ma ruchome łapki na drucikach :) i zaraz po sesji zdjęciowej dorobiłam jej rumieńce :)
Zuzia zapragnęła tez mieć swoje filcowane zwierzątko i ufilcowała sobie Misia i sama zrobiła mu zdjęcie, oto i on :)
Przy okazji wstawię fotkę filcowanego krecika, który powstał dawno,dawno temu na zamówienie, na wzór mojego
pierwszego krecika
Pozdrowienia ślę :)