Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gone. Pokaż wszystkie posty

17 maja 2013

Michael Grant „GONE: Zniknęli Faza trzecia: Kłamstwa”



„(...)-Ale to nie szkodzi, bo rzeczy, którymi się martwisz, prawie nigdy się nie zdarzają, prawda? -Tak-przyznała dziewczynka.-Ale rzeczy, o których marzę, też się nie zdarzają.”

Minęło zaledwie siedem miesięcy od powstania ETAP-u, ale dla mieszkańców Perdido Beach ten czas wydaje się wiecznością. Ludzie się zmienili. To nie są już te same przerażone, osamotnione dzieci, co na początku. Przystosowały się do nowej sytuacji, nauczyły się radzić sobie same. Bez problemu posługują się bronią. Sięgają po alkohol, narkotyki. Ale to nie zmienia faktu, że to wciąż tylko dzieci…

„(...) jak to 'dziwnego'? Przecież w ETAP-ie wszystko jest dziwne.”

W mieście opanowano problem głodu, wprowadzono nową walutę, rada pracuje nad stworzeniem ogólnych zasad. Gaiaphage jest już tylko koszmarem należącym do przeszłości. Najgorszym problemem wydaje się być grupa „ludzi” pod przewodnictwem Zila uparcie próbująca walczyć z odmieńcami. Sytuacji nie poprawia fakt braku prądu i dostępu do bieżącej wody, czy kończących się zapasów benzyny. Pozostaje jeszcze Coates Academy – tam sprawy mają się najgorzej. Głód zmusza Caina i jego ludzi do kanibalizmu.

Sprawy się komplikują, kiedy w Perdido pojawia się całkiem żywa Brittney. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że niedawno została pochowana. Zaczynają też krążyć plotki o powrocie Drake’a. Na domiar złego, Orsay zostaje Prorokinią - twierdzi, że widzi sny ludzi poza barierą i przekonuje dzieciaki do „puf” w piętnaste urodziny.

„Sam ruszył w stronę domu Brianny. Brittney poszła za nim. Absolutna normalka, pomyślał Howard, idąc za nimi. Po prostu kolejny spacerek z trupem.”

Co tak naprawdę znajduje się poza barierą? Gdzie podziali się ci, którzy „wypadli”? Komu można uwierzyć?

Trzecia część utrzymała poziom serii. Przyznaję, że początkowo podchodziłam do niej dość sceptycznie. Pomysł marszu trupów nie za bardzo mi się podobał. Jak zawsze jednak, Michael Grant mnie nie zawiódł i sprawił, że nie mogłam oderwać się od jego książki.

Autor wciąga nas w swoją grę. Mami wizjami Orsay, po czym otrzeźwia realistycznymi wykładami Astrid. Sprawia, że podobnie jak bohaterowie, sami nie wiemy, w co wierzyć. Pojawiają się tutaj refleksje na temat śmierci i tego, co po niej następuje.

„Ale kiedy rzeczywistość była beznadziejna, fantazja stawała się niemal niezbędna”

„Gone” to seria, która pod przykrywką fantastyki – potwora żyjącego pod ziemią i karmiącego się uranem, dzieciaków strzelających z rąk światłem, czy zmarłych wstających z grobów – jest inteligentną relacją zachowań ludzi zamkniętych w określonej przestrzeni i zupełnie odizolowanych od świata. Ukazuje etapy radzenia sobie zarówno społeczeństwa, jak i pojedynczych jednostek z dramatyczną sytuacją. Pod tym względem przypomina mi nieco „Dżumę” Alberta Camusa, tyle, że jest napisana w o wiele bardziej przystępny i ciekawy sposób.

„Prawdziwy bohater wie, kiedy odejść.”

Jako, że głównymi bohaterami są zwykłe dzieci, mamy tutaj do czynienia z motywem wcześniejszego dorastania. Grant zwraca również uwagę na problem uzależnienia młodego człowieka od technologii – telefonów komórkowych, komputera, gier.

Mamy tutaj cały wachlarz różnych postaci i ich skomplikowanych portretów psychologicznych. Sam w tej części zaczyna się załamywać. Rada odsuwa go stopniowo od władzy, a bezczynność coraz bardziej frustruje chłopaka. Astrid za wszelką cenę stara się przejąć kontrolę. Bliżej poznamy również m.in. Zila i dowiemy się jakie motywy nim kierują. Pojawi się również sporo nowych postaci.

„-Tak, Sam, nadal jesteś potrzebny. Jesteś jak Bóg dla nas zwykłych śmiertelników. Nie możemy bez ciebie żyć. Świątynię zbudujemy później. Zadowolony?”

„Gone” napisane jest prostym językiem, ale to z pewnością nie jest seria tylko dla młodzieży. „Kłamstwa” trzymają poziom. Mogę nawet powiedzieć, że podobały mi się bardziej, niż poprzednia część. Brutalne i realne. 6/6.

4 lipca 2012

James Dashner „Więzień labiryntu”



Strefa to spory obszar zamieszkiwany przez grupę nastoletnich chłopców otoczony ogromnym Labiryntem, do którego prowadzą cztery betonowe Wrota. W dzień Labirynt jest otwarty i Streferzy przebywają jego korytarze w poszukiwaniu wyjścia. Każdego wieczoru wszystkie Wrota są zamykane, a Labirynt przemierzają krwiożercze kreatury – Bóldożercy. Kiedy, jak co miesiąc, w Pudle (czyli długiej, ciemnej i zimnej windzie) do Strefy dostarczony zostaje nowy mieszkaniec nie budzi to żadnych podejrzeń jej mieszkańców. Chłopak, podobnie jak inni wcześniej, nie pamięta nic oprócz własnego imienia – Thomas. Jednak od razu staje się jasne, że nie jest on taki jak wszyscy. Nie płacze po kątach i nie robi w portki ze strachu. Dręczy go dziwne przeczucie, że już tu był. Mało tego. Zaczyna uważać Labirynt za swój dom. W dodatku Thomas twierdzi, że musi zostać Zwiadowcą, mimo że nie do końca wie co to oznacza. Kiedy, dzień po jego przybyciu, w Pudle po raz pierwszy do Strefy przybywa dziewczyna chłopcy zaczynają rozumieć, że nic już nie będzie takie same. Porządek zostaje zburzony. Czasu jest coraz mniej. Chłopcy będą musieli rozwiązać mroczne tajemnice Labiryntu. Thomas i dziewczyna wydają się być do nich kluczem. Czy uda im się znaleźć wyjście? I czy będą mieli do czego wracać?





„Więzień Labiryntu” wciąga od pierwszej strony. Tej książki się nie czyta. Ją się pochłania. Na okładce dumnie widnieje napis:


Więzień Labiryntu to pierwszy tom bestsellerowej trylogii porównywanej do Igrzysk Śmierci czy serii Gone. Dla wielu czytelników jest to najlepsza trylogia od czasu Igrzysk Śmierci Suzanne Collins."

Ostatnio wiele książek jest porównywanych do Igrzysk Śmierci. Mnie osobiście zazwyczaj, jak widać, to przekonuje. Ale oczywiście w takich przypadkach mam co do nich duże oczekiwania. I znów, podobnie jak Delirium, Więzień Labiryntu mnie nie zawiódł. Jest tajemniczy, niepokojący i zaskakujący. Bohaterowie są ciekawi, Labirynt przeraża, a czytając wciąż zastanawiasz się o co w tym wszystkim chodzi. Na początku irytował mnie język Streferów. Słowa typu: smrodas, klump, sztamak, świeżuch, czy purwa wydawały mi się lekką przesadą. Po pewnym czasie się przyzwyczaiłam i przestałam zwracać na nie uwagę. Jednak z perspektywy czasu myślę, że był to przemyślany zabieg. Czytelnik czuje się jak Thomas – nie do końca rozumie, co oni mówią i przez to jest zagubiony. Przeszkadzały mi również Bóldożercy. Rozumiem wszystko, ale pół krowa – pół robot to lekkie przegięcie. Oprócz tego książka jest świetna. Napięcie, niespodziewane zwroty akcji. Coś takiego lubię. Mam spore obawy przed drugą częścią. James Dashner postawił sobie poprzeczkę wysoko i boję się, że Próby Ognia mnie rozczarują. Ale póki co daję 5.5/6 i polecam fanom Igrzysk Śmierci, Gone i nie tylko.

3 stycznia 2012

Michael Grant „Gone: Zniknęli Faza druga: Głód”


 
Minęły trzy miesiące od rozpoczęcia ETAP-u. Po wygranej walce z Cainem i jego ludźmi, Sam zostaje burmistrzem Perdido Beach. Dzieciaki przychodzą do niego z każdym problemem. Kolega zabrał ci klocki? Zjadłeś swojego kota? Idź do Sama! Chłopak stara się jak może, jednak ta sytuacja coraz bardziej go męczy. Na dodatek zaczyna brakować jedzenia. W mieście nie uświadczysz już słodyczy, McDonald’s nie działa, a warzywa, mięso, czy pieczywo dawno się zepsuły. Resztki które zostały są porcjowane. Zawsze pozostaje możliwość zebrania plonów z pól, ale na nic zdają się prośby i przekonywania Sama, że niebawem nie zostanie nic do jedzenia. Leniwe dzieci nie chcą pomagać. Zadania nie ułatwia fakt, że owe pola opanowane zostały przez zmutowane dżdżownice, które wwiercają się w ciało każdego, kto próbuje na nie wejść.
A co z Cainem i Coates Academy? Otóż nasz zły charakter po spotkaniu z Ciemnością (która wciąż nie wiadomo czym jest) totalnie zbzikował. Gadał coś od rzeczy, atakował niewinne osoby. Dla bezpieczeństwa swojego i innych został odizolowany na pustyni, gdzie doglądała go Diana. Tymczasem w szkole rządy przejął Drake Biczoręki, budzący postrach u każdego mieszkańca Perdido Beach. Caine zaczyna dochodzić do siebie. Jednak czy na pewno? Czy po tak długim przebywaniu w towarzystwie Ciemności można w pełni panować nad sobą?
Ciemność… Czym ona właściwie jest? Dlaczego oddziałuje na umysł każdego kto miał z nią styczność? Czego chce? Te pytania dręczą naszych bohaterów. Brat Astrid, mały Petey wydaje się znać choć w części odpowiedzi. Jednak czy można się spodziewać pomocy od kilkuletniego, autystycznego dziecka?
Głodne, przestraszone i zdesperowane dzieci zaczynają się dzielić. „Normalni” i ci obdarzeni mocami. Pojawiają się nowe zmutowane zwierzęta i ludzie. Sytuacja wymyka się spod kontroli. ETAP nie jest już taki sam…

"- Supermoce - powiedział do siebie - nie zawsze robią z ciebie superbohatera."
 
Często bywa tak, że druga część nie umywa się do pierwszej. Jednak nie w tym przypadku. Michael Grant zdecydowanie utrzymuje dobry poziom. Pojawia się więcej elementów fantastycznych. Początkowo mieszali mi się nowi bohaterowie i nie mogłam się momentami połapać  kto jest kim, ale stopniowo wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Książka intryguje i zaskakuje. Nie mogę się doczekać, aż przeczytam kolejne części. Moja  ocena to 6/6.

5 września 2011

Michael Grant „Gone: Zniknęli Faza pierwsza: Niepokój”

W jednym momencie w Perdido Beach znikają wszyscy powyżej piętnastego roku życia. Bez wyjątku. Dzieciaki muszą radzić sobie same. Nie mają kontaktu ze światem. Okazuje się, że z miasteczka nie można uciec. Wybucha chaos. Sam, Astrid i przyjaciele postanawiają odnaleźć się w nowym świecie i dowiedzieć się co się stało. W tym czasie dzieciakami zaczynają dowodzić uczniowie Coates Academy, dość nietypowej szkoły, na czele z Cainem. Starają się wprowadzić własny porządek. Nowe zasady. Sam nie jest przekonany co do nowej władzy. Do tego niektórzy zaczynają przejawiać wyjątkowe zdolności. Naprawdę wyjątkowe…

Książka napisana z pomysłem. Czytając ją nie mogłam nadziwić się wyobraźni autora. Niesamowita historia. Z napięciem śledziłam losy głównych bohaterów nie mogąc się od niej oderwać. Postaci są świetnie wykreowane. Każda z nich jest inna i zmaga się z różnymi problemami. Niepokój, chaos, miłość, rodzina, śmierć… Polecam fanom literatury fantastycznej i nie tylko!!!

Ocena: 6/6.