Będzie czy nie- udało mi się skopać dwie grządki, wyrwać chwasta, podrzucić kompost.
Ziąb słoneczny, za domem zacisznie; na podwórku przewiew jak zwykle.
Parę refleksji o rozmnażaniu wegetatywnym mi się nasunęło, a to za sprawą ściętej śliwki i jej klonów, które zajmują całkiem sporą część wąskiej "kiszki ogródkowej". Wmieszał się orzech, z boku nacierają dzikie czarne bzy.
Zrobił się ptasi raj.
Ktoś powie- i tak mówią- zapuszczony kawałek przy domu.
Owszem, można by przeciąć, ale...
Na razie nie mam zamiaru.
Część młodzieży wycięta do korzenia, większość została. Kupa starej dachówki przy walacej się wiacie; piękne jaszczurowisko. Wielkie dwie kupy gałezi i chabazi- nie ruszam na zimę. Wiem, że to ostoja zimowa jeży, wielu owadów. Niech sobie śpią, czekają na lepsze czasy.
To samo z przekwitłymi kwiatami- te, z grubymi, pustymi w środku łodygami zawsze zostają. Masa owadów w nich się chowa. Wiosną nie palę od razu.
To samo z liśćmi.
Część z nich chroni pożądane rośliny, część zostaje- właśnie dla sześcio- i ośmionogów.
Nienawidzę wygrabionych do ostatniego liścia ogrodów. Pustynie.
Oczywiście- patogeny, szkodniki...
Bądźmy szczerzy... bez tego też się mogą pojawić, a paląc wszelkie szczątki zabieramy glebie to co powinno, choć w części wrócić, bezkręgowcom - schronienie na zimę.
Mój przydomowy teren jako jeden chyba z ostatnich ma posprzątane liście.
Wcale mi nie wstyd. Czasem gadam o tym z ludźmi. Jedni się uśmiechają, inni wytaczają mądre riposty o "szkodnikach"...
A niektórzy... też już mniej czyszczą przed zimą.
Kolejny wędrowiec, który osiadł w Tupajowisku to wiesiołek dwuletni. Roślina skarb. Mam go za mało, żeby skorzystać z mocy jego nasion więc zostają badyle dla łuszczaków. To samo z nagietkami. Część nasion pozbierałam, reszta zostaje. Gdyby nie psy łażące luzem po podwórku to łopuchy też bym zostawiła, bo na "rzepach" też sporo ptaków siada i żeruje, ale nie lubię wygrzebywać tego z futer.
Wracajac do wiesiołka- prócz jego drogocennych nasion, warto wspomnieć o kwiatach, do których przylatują motyle z rodziny zawisakowatych, a jeden z gatunków - postojak wiesiołkowiec, żeruje na nim (gąsienica). To zagrożony motyl i warto oglądać rośliny czy ich sąsiedztwo, by larw nie niszczyć przypadkiem czy specjalnie. Tu- też fajny temat, jak zdarza mi się ludzi w rozmowie uwrażliwić i przekazać wiedzę. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że nie każda gąsienica to "szkodnik".
|
Suche, pełne nasion wiesiołki |
|
Proserpinus proserpina - gąsienica fot. Wikipedia |
|
Postojak wiesiołkowiec- imago fot. Wikipedia |
Warto przypomnieć, że większość gąsienic zawisaków ("o rany! mam kolibra na kfiatkach!") mają rogi na końcówce ciała.
W związku z pełnym zajęć dniem, nie wysilałam się z obiadem i usmażyłam naleśniki na mleku od "krowy, którą znam", jajek Olki i spółki. Jedynie mąka i olej kupny. Absorbery, monotematycznie- powidła śliwkowe, ja- monotematycznie- z jabłkiem, rodzynkami i śmietaną.
Śmietana- jak na te straszne czasy- n o r m a l n a . To jest z grudkami, pachnąca śmietaną, ukwaszona, nie jakieś gęste...nie powiem do czego podobne coś. Właściwie niektórzy producenci- mam wrażenie- zmieniają tylko pudełka. Czy jogurt, czy śmietana- smakuje tak samo. Tu akurat mogę polecić.
Oprócz dizajnu. Reklama z zadowoloną krową to szczyt - choć nie szczytów, przedmiotowego podejścia do zwierząt. Ale, korzystam z mleka więc może nie powinnam się wyzłośliwiać, więc się zamykam w temacie opakowania i kwestii moralnych.
To ona:
A to naleśniory.
|
Nadzienie z tartego jabłka, cynamonu i rodzynek |
Na wierzch śmietana, bo ... nawet jeśli mi przybyło gdzieś,m to mam to... tam właśnie ;)
|
No i właśnie- taka śmietana nie prezentuje się dobrze...za to smakuje jak ś m i e t a n a :) |
Na koniec inny, odmienny wiesiołkowi kfiatek. Gazetowy.
Czytam ci ja dziś na prędce jeden z artykułów w WO i ręce mi opadają.
Cytat (" Kilka srok za ogon" _ o poliamorii, rozmowa z dr Długołęcką):
" Najwyższą szkołą jazdy jest to, że wierność jest naszym osobistym wyborem i nie mamy prawa oczekiwać jej od drugiego człowieka".
Wiecie co, to ja chyba porąbanie nienormalna jestem, bo dla mnie to jakiś obłęd.
Dziękuję za uwagę.
Dzisiejszy, przydługi post sponsorował Tilluch i spółka