.

.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 stycznia 2023

Cesarz, król, Bóg? Nie- jesion.

 Jedno jest jasne. Jest strzelisty, jakby koroną chciał sięgnąć nieba. Zawsze budził mój podziw, choć jestem typowym dendrofilem więc nie on jeden...

Jesiony, których sztuk dwie , towarzyszyły mi przez dziesięć lat zamieszkiwania Tupajowiska. Nigdy nie miałam obaw, że mi zrobią krzywdę- rzucą dla zabawy konarem lub trzasną mnie z liścia. Ba! Nawet obaw o dom nie miałam. Ale ja dziwna jestem, niektórzy ludzie tutaj, gdzie teraz mieszkam wycinają zdrowe drzewa w razie czego. Jasne jest dla nich- i dla wszystkich, oprócz takich wariatek jak ja ;), że drzewo zawsze MOŻE się przewrócić i narobić tragedii.  A już drzewa stare to stojący zabójcy. Miałam taką polemikę z pewnym napotkanym po drodze panem. Kiedy oglądałam skutki renowacji wiejskiej drogi, a która odbyła się z lekkim narażeniem drzew w pasie drogi na uszkodzenia koparką. Jedna z lip nosiła ślady na dolnej części pnia. Nie stawiam na celowe działanie, bardziej na lenistwo, papractwo i brak empatii, bo przecież drzewa nie czują to można je łyżką dziabnąć. Dokumentując fotograficznie i zatrzymawszy się przy lipie, wzbudziłam zainteresowanie tegoż pana. Uderzył w ton, że też pewnie uważam, że należy takie drzewo stare wyciąć, bo niebezpieczne jest. Na moje, nieco Absorberowe- a czemu? Odparł, że konary spadają. Na co ja- że to normalne, ale niech się nie boi, drzewo wygląda na takie o dobrej kondycji, konar rzeczywiście lekko uszkodzony zawsze można obciąć. Poza tym jest od strony rowu, nie drogi, nawet jak spadnie- ewentualnie ogłuszy jeża lub kreta podziwiającego zachód słońca. 

Pan nie dawał za wygraną, na koniec stwierdził, że stare drzewa trzeba wycinać, bo... są stare. Ponieważ nie mam wiele do stracenia w dyskusjach z ludźmi, do których ani sympatii, ani zrozumienia nie mam, odparłam, że w takim razie starych ludzi też powinno się likwidować. Tylko w porównaniu z drzewami, część ludzi nawet w części swego życia nie są nawet minimalnie tak pożyteczni jak drzewa. 
Pan się zagotował, ale z łatwością mogę stwierdzić, że miał w sobie czynnik zapalający. Świadczący o tym oddech już mnie wcześniej owiał i nie był to zapach fiołków. 
- Kolejny cholerny ekolog, k-wa!- pan zaryczał, a ja ruszyłam dalej, bo nie mieliśmy już na pewno nic ze sobą wspólnego.

Jesiony to ciekawe drzewa, w Tupajowisku naturalnie odnawiały się. Co rok znajdowałam jakieś młodziutkie podrostki. Tu, w Nowym też występuje często, co świadczy, że obszar jest miejscem naturalnego jego występowania.  

Wymaga gleb żyznych i wilgotnych, a nawet mokrych. Lubi ogólnie tereny chłodniejsze i zasobne w wodę.

Nie tworzy jednogatunkowych drzewostanów tylko stanowi domieszkę  np. lasach łęgowych, w łęgach wierzbowo- topolowych, grądach niskich, lasach lipowo- jaworowych , żyznych buczynach niżowych. 

Kiedy już wiedziałam w jakich siedliskach ich szukać były łatwe do identyfikacji. Jednak w dzieciństwie znałam je jedynie z Kotliny Jeleniogórskiej, w którą jeździłam do Dziadków, a jesiony porastały widoczny z okna nasyp kolejowy.

Prócz piękna typowego dla drzew, jesiony potrafią osiągać spore rozmiary 40-50 m. Początkowo (do około 50 roku życia) rośnie szybko- nawet do 30 m, potem zwalnia tempo i przybiera w pniu i konarach.

Należą do drzew długowiecznych. Najstarszy jesion w Polsce (na Suwalszczyźnie) ma ponad 400 lat.

Jesion to drzewo magiczne.



Bardzo ważne miejsce zajmuje w mitologi skandynawskiej.

Drzewo o imieniu Igdrasil (Yggdrassil) jest wielkim drzewem świata, którego konary obejmują niebo, korzenie - ziemię i podziemny świat umarłych. 

Z drewna jesionu bogowie stworzyli pierwszego mężczyznę (babeczki miały powstać z jarzębiny, choć są też zapisy, że mogła to być olsza lub wiąz).

Z drewna jesionowego wykonana była włócznia Odyna, Tolkienowski Gandalf też miał laskę z tegoż drzewa.

Ba! Achilles też posługiwał się jesionową włócznią.

Oczywiście można się tu dopatrywać utylitarnego podejścia do tematu; drewno jesionu jest sprężyste, o prostym ułożeniu słojów co było wykorzystywane w produkcji broni i strzał.


Wikingowie zwani byli Aescling- czyli lud jesionu.

Dawni Grecy wierzyli, że jesion wyrósł z krwi wykastrowanego Uranosa, a wraz z nim groźne Erynie oraz Meliady, nimfy jesionowe.

W mitologii germańskiej jesion był drzewem Thora, pod którym sprawowano sądy.

U Słowian także jesion był poważany i wraz z dębami, lipami i bukami był drzewem ze świętych gajów. Na dodatek miał chronić przed wężami. Stąd też długo w lecznictwie ludowym wykorzystywany był jako antidotum na jad żmii. 

Prócz tego miało to drzewo znaczenie magiczne i lecznicze.

Uważano, że leczy gorączkę, bóle zębów. Obcięte paznokcie należało zakopać pod drzewem, co miało przynieść ulgę.

Sen pod jesionem miał krzepić na umyśle.

Jesionowa trumna zaś zapewniać wieczny odpoczynek.

Dla drzewa tego nie problemem było leczenie ludzi z wzdęć, łamania w kościach, leczył choroby skóry, brodawki.

Dodatkowo- leczył nieporozumienia małżeńskie;l należało jego liście umieścić pod prześcieradłem małżeńskiego łoża i... poczekać.

Używam czasami młodziutkich liści jesionu i kory. Surowce działają przeciwzapalnie, przeciwgorączkowo, zwiększa też wydalanie kwasu moczowego. 

Genaralnie jednak lubię na niego patrzeć i cieszę się, że w bliskości naszej się odnawia. W przestrzeni po usuniętych świerkach jest też taki parulatek. Kto wie, może się utrzyma. 

Drzewo to ma trochę amatorów także w rodzimej entomofaunie. 
Z ciekawszych można wymienić Agrilus viridis z rodziny bogatkowatych, naliściaki Phyllobius sp. z rodziny ryjkowcowatych, kózka Saperda scalaris (rzemlik plamisty) z motyli- polifagiczne brudnicowate np. kuprówka złotnica i rudnica, w drewnie- trociniarka czerwica Cossus cossus czy Zeuzera pyrina  czyli torzyśniad kasztanówka, ale też cudownie piękny Sesia apiformis  - przeziernik osowiec.  Z tym owadem łączy się jedno z moich ciekawszych wspomnień entomologicznych. Zawsze miałam oko do owadów i raczej rzadko robiłam odłowy czerpakiem. Zwykle łowiłam przez wypatrywanie. Najczęściej jednak moje wyprawy terenowe nie służyły łowieniu, ale obserwacjom. Kiedyś, idąc jeszcze z Kamaxem w lesie, kątem oka zarejestrowałam ruch czegoś osowatego, ale podświadomie juz wiedziałąm, że to przeziernik osowiec właśnie, a nie- jak obawiał się Kamax- szerszeń. Schwytałam motyla w dłoń i mogłam spokojnie obejrzeć. :)


Przeziernik osowiec (Internet)



Elateroides dermostoides

Trociniarka czerwica- Cossus cossus - imago






Agrotis vestigalis


Agrilus viridis



Co ciekawe szerszenie właśnie  bardzo chętnie wybierają jesiony na miejsce swych gniazd. O tym przekonałam się na własnej skórze- gdy w Tupajowisku, w moich jesionach było gniazdo. Nota bene bez nerwów sąsiadowaliśmy, choć zawsze mam respekt przed tymi owadami.



Są i owady związane z jesionem na wyłączność- to Hylesinus crenatus i Hylesinus varius i są one, głównie ten ostatni jeśniak pstry, główną przyczyną zamierania jesionów. Także Pseudargyrotoza conwagana czyli zwójka o zwiewno- sielskiej nazwie nijasionka skrzydlaneczka, powoduje znaczne szkody u tych drzew żerując w ich nasionach. 


Żerowisko w jesionie- fot. Maria Olszowska

Hylesinus sreatus 


Lubią go też drwalniczek Saxessena - taki kornikowaty.
Generalnie, przeglądając literaturę, bardziej zainteresowane są nim ksylofagi niż foliofagi. 

Widoczna na zdjęciu powyżej gąsienica trociniarki jest polifagiem. W domu kiedyś hodowałam ją karmiąc chlebem (wg J. Heinze), ale wymiękłam i poszła w sad... Jest duża jak palec wskazujący średniej wielkości i potrafi dziabnąć, wszak drewno jesionu do miękkich nie należy. 

We wpisie historycznym macie nieco o tutejszych jesionach - choć bardziej fotki, bo treść jest o "gupich" polakach, przez małe "p". Tych, co drzew nie lubią. 

klik


sobota, 25 kwietnia 2015

Święte drzewo, kurdybanki i nietoperze się zbudziły!

Nie wiem co one mają w sobie, że ciągle pakują się w kłopoty.
O jednym pisałam już prawie trzy lata temu, a dziś drugiego nieomal bym strawiła po tym jak mi wpadł do puszki z piwem...
Nie przeżył niestety.

Kiedyś też już o książce "Żyjący ogród" .
Dziś co prawda wspominam w kontekście bluszczyku kurdybanka, który zarasta pomału każdy płachetek trawnika tu i tam.
Na bardziej suchych powierzchniach - przed domem od strony ulicy, jest niskopienny. Co nie przeszkadza mu w niebieszczeniu okolicy. 
Na bagnisku ma sporo wody (oczywiście omija najwilgotniejsze rejony) i tam się puszcza, wznosi, wije. 
W tym roku go podjadam i powiem, że smaczny jest.

Jesiony, których sztuk dwie rosną przy domu nie przyplątały się w międzyczasie tylko rosną tu od dziesiątków lat.

Jesion wyniosły (by Wiki)

Ciekawe drzewa, u mnie mocno ekspansywne (co rok znajduję jakieś młodziutkie podrostki). Cóż, niegdyś tu pewnie rosły.
Wymaga gleb żyznych i wilgotnych, a nawet mokrych. Lubi ogólnie tereny chłodniejsze i zasobne w wodę.
Nie tworzy jednogatunkowych drzewostanów tylko stanowi domieszkę  np. lasach łęgowych.

Kiedy już wiedziałam w jakich siedliskach ich szukać były łatwe do identyfikacji. Jednak w dzieciństwie znałam je jedynie z Kotliny Jeleniogórskiej, w którą jeździłam do Dziadków, a jesiony porastały widoczny z okna nasyp kolejowy.

Prócz piękna typowego dla drzew, jesiony potrafią osiągać spore rozmiary 40-50 m. Początkowo (do około 50 roku życia) rośnie szybko- nawet do 30 m, potem zwalnia tempo i przybiera w pniu i konarach.
Należą do drzew długowiecznych. 
Najstarszy jesion w Polsce (na Suwalszczyźnie) ma ponad 400 lat.

Moje nie są tak stare.


Jesion to drzewo magiczne.
Bardzo ważne miejsce zajmuje w mitologi skandynawskiej.
Drzewo o imieniu Igdrasil (Yggdrassil) jest wielkim drzewem świata, którego konary obejmują niebo, korzenie - ziemię i podziemny świat umarłych. 

(Wiki)


Ten pan też to ma :)
(pinterest.com)

Z drewna jesionu bogowie stworzyli pierwszego mężczyznę (babeczki miały powstać z jarzębiny, choć są też zapisy, że mogła to być olsza lub wiąz).

Z drewna jesionowego wykonana była włócznia Odyna, Tolkienowski Gandalf też miał laskę z tegoż drzewa.
Ba! Achilles też posługiwał się jesionową włócznią.
Oczywiście można się tu dopatrywać utylitarnego podejścia do tematu; drewno jesionu jest sprężyste, o prostym ułożeniu słojów co było wykorzystywane w produkcji broni i strzał.

Wikingowie zwani byli Aescling- czyli lud jesionu.
Dawni Grecy wierzyli, że jesion wyrósł z krwi wykastrowanego Uranosa, a wraz z nim groźne Erynie oraz Meliady, nimfy jesionowe.
W mitologii germańskiej jesion był drzewem Thora, pod którym sprawowano sądy.

U Słowian także jesion był poważany i wraz z dębami, lipami i bukami był drzewem ze świętych gajów. Na dodatek miał chronić przed wężami. Stąd też długo w lecznictwie ludowym wykorzystywany był jako antidotum na jad żmii. 

Prócz tego miało to drzewo znaczenie magiczne i lecznicze.
Uważano, że leczy gorączkę, bóle zębów. Obcięte paznokcie należało zakopać pod drzewem, co miało przynieść ulgę.
Sen pod jesionem miał krzepić na umyśle.
Jesionowa trumna zaś zapewniać wieczny odpoczynek.
Dla drzewa tego nie problemem było leczenie ludzi z wzdęć, łamania w kościach, leczył choroby skóry, brodawki.
Dodatkowo- leczył nieporozumienia małżeńskie;l należało jego liście umieścić pod prześcieradłem małżeńskiego łoża i... poczekać.

--------------------------------------

Nietoperze się obudziły.
Zaczynają pożerać komary, które... też się obudziły.

W kościele naprzeciwko jest duża kolonia nocka dużego.
Latają też mniejsze. 
Aż miło popatrzeć.

Teraz tylko czekam na jerzyki.
Dopełnią armię eksterminatorów komarzych.





czwartek, 19 lipca 2012

O Bzionku i reszcie.

Dostałam od brata swego rodzonego ksiażkę. 
Książkę, która- kiedy się pojawiła, musiała być moja.
Jako, że częściowo zbiegło się to z rocznicą moich narodzin, to po głębokim namyśle doszłam do wniosku, że jest to książka, którą chcę przeczytać i mieć w swojej biblioteczce.
To "Bestiariusz słowiański. Rzecz o skrzatach, wodnikach i rusałkach", autorstwa Pawła Zycha i Witolda Vargasa.

Autorzy przestudiowali sporo podań i legend ludowych. Jako, że często każda z naszych części kraju ma swoje magiczne postacie, opisują je w swojej książce. 
Nie jest to książka w typie, także posiadanego przeze mnie leksykonu "Księga demonów polskich" Barbary i Adama Podgórskich.


"Bestiariusz..." jest pisany lekko, czasem okraszony takim humorem, wtrętami aktualiów i wycieczek osobistych autora.  Zawiera też ciekawe ilustracje nadające się do straszenia niegrzecznych dzieci.

Na przykład przy opisie Bełt , zwanych też błędnymi ognikami, które są demonami polnymi, wabiącymi podróżnych na bezdroża: "(...)  Nie wiedzieć czemu , szczególne upodobanie znalazły sobie w myleniu dróg osobom opuszczającym wieczorem karczmy i zajazdy. Często wiec dawniej bywało, ze nasz przodek wracał z oberży nad ranem obszarpany, posiniaczony i bez grosza przy duszy, twierdząc, ze to bełt mu w głowie namieszał. Złośliwi twierdzą, iż choć złośliwy demon już zniknął z naszego krajobrazu, samo zjawisko "pomroczności" pozostało".

O wielu istotach magicznych dawnych Słowian słyszałam, ale jest parę takich, o których przeczytałam w tej książce. 
Na przykład Fajerman- dusza błąkająca się po świecie pod postacią płonącego, bezgłowego ciała. Pokutuje ona za znęcanie się za życia nad zwierzętami. Jak wiemy dawniej raczej zwierzęta dzielono na użyteczne i nieużyteczne, ale np. zabicie psa lub kota było już naganne. 
Ludzie zajmujący się zawodowo zabijaniem zwierząt byli powszechnie pogardzani i nienawidzeni, a nazwa ich profesji- rakarz- stała się jedną z najpospolitszych i najcięższych obelg staropolskich.

Skuła z kolei była niewielkich rozmiarów robakiem, żyjącym na podmokłych łąkach. 
Żywiła się korzeniami oślin, ale nadepnięta przez krowę czy konia wgryzała się w kopyto czy racicę i powodowała kulawiznę.

Srala- inaczej kręciek, to demon wiru powietrznego. Chyba na czasie i stale obecny, bo i u nas dziś nieźle wiuwa....
Miał postać małego, kudłatego ludzika w czerwonym stroju, z kapeluszem o szerokim rondzie. Pod nim chował...rogi. 
Krążył po świecie w słupie wirującego powietrza, głośno się śmiejąc dokuczał ludziom. Rozrzucał kopki siana, zrzucał strzechę z dachów, niszczył zboże. 
Aby go pokonać, należało rzucić w niego nożem...

Przyłożnik...No cóż. 
Nawiedzał on sobie bogobojne niewiasty by sprowadzić je na drogę grzechu. Przybierał do tego piękną postać, a kiedy osiągnął już swój cel- znikał, a żadna z białogłów nie mogła już o nim zapomnieć. 
Potem już tylko chyba położnik przypominał o wizytach poprzednika.
Aby uniknąć wizyt Przyłożnika, należało okadzać się przed snem dymem z krowiego nawozu. 
Rzeczywiście od tego to i demon i całkiem ziemski facet pryskałby gdzie pieprz rośnie.

Są też Marudy, których dręczenie małych dzieci stanowiło ich ulubione zajęcie. Wielu sposobów się imano (np. wkładając do łóżeczka obcięte uszy zajęcze czy łapki kreta- obłęd jakiś....), ale te Marudy są czynne chyba do dziś....

Kania porywała małe dzieci, kiedy ujrzała je bez opieki. Miała postać pięknej kobiety więc dzieci się jej nie bały. 
Sadzała je na obłoku, na którym sfruwała na ziemię i unosiła nie wiadomo dokąd. 
Powiedzenie "Dzieci, dzieci kania leci" nie dotyczyło, jak można wnioskować, pięknych ptaków drapieżnych. 

Bzionek- to duch opiekuńczy chroniący obejście przed czarami.  Miał postać małego człowieczka i żył pod krzewami bzu (stąd i chętne sadzenie tegoż przy domach- sami mamy go w cholerę i ciut ciut). Bzu nie wolno było ścinać, palić nim w piecu, wykopywać. Pod krzak bzu zanoszono gorączkujące dziecko, by Bzionek zabrał chorobę.

Dola
Znałam ją. 
Duch opiekuńczy, towarzyszący człowiekowi w życiu.
Zawiązanie Doli następowało w chwili narodzin i towarzyszyła ona człowiekowi aż do śmierci. 
Zajmowała się potomstwem, pilnowała dobytku i zapewniała dobrobyt. Człowiek musiał tylko zachowywać się tak, by jej nie rozzłościć. Należało więc wstawać ochoczo 2 godziny przed wschodem słońca, całymi dniami harować jak wół, nie narzekać, zaciskać pasa, a Dola sprowadzała szczęście i bogactwo. 
Tak przynajmniej teoretycznie...
A co jednak, gdy człowiekowi, mimo wypełniania zadań Doli nie wiodło? Ano mogło się okazać , że i tak był skazany na porażkę. 
Są bowiem różne rodzaje doli. Tak więc, gdy chłopu przypadła dola kupca- nie było szans doczekać się sukcesu. Można też trafić na dolę leniwą lub niezaradną.  
Więc jeśli trafimy na Dolę źle dopasowaną, może okazać się tylko naszym utrapieniem. 
Najgorsze, że może ona "przechodzić" na dzieci...

Zastanawiam się, czy moja Dola jest taka jakaś bez szczęścia  czy może jeszcze nie odkryłam jeszcze  jej fachu...?