.

.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 lutego 2019

Śnieżaście

No i doczekaliśmy się.
Białej Kołdry.
Nie trzeba ciagnąć na swoją stronę. Starczy dla każdego.

Trochę nas z zaskoczenia wzięło.
Dzień poprzedni na plusie i osiem- rankiem- 15 cm śniegu.
I zmiana planów.
I Ktoś się zaśmiał.

Na spokojnie i z elastycznością dżdżownicy, przyjęliśmy ten inny plan i z radością spędziliśmy czas wspólnie, ale inaczej.

A potem już tylko i aż czasowe napady tfurcze i drewno, i ptaki.

Duży

Głuszec

Uszatka

Cała ferajna...prawie ;)


A potem wyjść i popatrzeć.
Na zimę, na Dom, na życie, które jest i śpi, ale czuwa.

Połowicznie już wczoraj spłynęło, zanim chycił go mróz


Moje fraxinusy, które kocham. 
Życzę im jaknajlepiej....

Oby cień Ich był zawsze

Pokręcona wierzba- nie nasza, ale lubię.

Dwa dachy, dwie jakości i woda
Źwierzyniec żyje.
Choć Dziefczynkom w nogi zimno. Mało wychodzą.



Za to Maszung- niezniszczalna pogromczyni ringo- całkiem odwrotnie.



poniedziałek, 18 stycznia 2016

Żebyście nie myśleli

Że umarłam, zaduszona glutem zatokowym, wessana w otchłań katarowych śluzów.
Tylko jakoś tak weny brak, a na temat wyższych lotów niż codzienności życiowe się zbieram.
Więc dziś obrazkowo.

Rzucili trochę śniegu- i bardzo dobrze

Jak się krzywię ostatnio to tylko od słońca :)

Poszukiwania łopaty okazały się owocne.
Przy okazji zerwałam wielką sieć kątnika, ale łopatę schowaną przez Tatę latem...znalazłam

Swoisty rodzaj zabudowy- świecko- sakralna :P

"Brzydal" 

Na bałwana śnieg mało lepki, za to udało się zrobić kupę śniegową z tunelem dla żołnierzy "Starwars"

Garipuch już lepiej


Rude, z nadwagą.
 Kobita jak ta lala :)

Hana - dla Ciebie- chyba teraz wyraźnie cyc u kury uwidacznia się?

Jeże i Kulfon (pies)

Ostatni zakup (8 pln). Leśne obrazki ("Das Jahr im Wald").
Jak mi się nie chce po Tillowsku to mam wersję nacjonalistyczną

Teksty nieco porąbane w stylu- "ryś zbój" i drapieżniki są z lekka "fe", ale grafiki łagodzą moje ataki złości :)))

Taki trochę z chełmońska, żuraw :)

niedziela, 20 grudnia 2015

Tajemnica podwodnej piwnicy- rozwiązana

Jak to u mnie; nie wieje nudą. Ciągle coś.
Wczoraj na przykład. 

Właściwie od paru dni, zadziwiające było, że pompowanie nie na wiele się zdaje.
Owszem, woda z węża wypływa, ale jak się już pompę na noc wyłączy to jakimś dziwnym sposobem poziom się wyrównuje do tego sprzed pompowania.
Opady małe...

Kałuża u sąsiadów na drodze dojazdowej do posesji mnie zaintrygowała.
Nie. Nie będę się doktoryzować z drogownictwa.
A jednak, mimo braku wiatru dziwnie jej się powierzchnia marszczyła, a poza tym wykazywała dziwną tendencję do poszerzania zasięgu.

Poszłam wykluczyć, że woda z piwnicy zawijasami i pod górę lezie i wybija na sąsiadów dróżce.
No i znalazłam wyciek z gruntu.
A co najważniejsze, co mnie natchnęło do przeprowadzenia tej ekspertyzy to szum wody w domu, w rurach. Nie pobieram, licznik się nie kręci, a woda gdzieś się leje, szumi...

Telefon zwany kryzysowym, miał kryzys, bo nikt go nie odbierał. Nagrałam się.
Potem zadzwoniłam do kolegi P., a od niego natchnięta udałam się do pana z UG, mieszkającego nieopodal. Ten ruszył obejrzeć ów ruch wód i stwierdził rzeczywistą awarię. 

Awaria awarią, ale czekać muszę do jutra.
Kopara ma zrobić wyłom w gruncie i ocenić gdzie co pękło.

Mam nadzieję, że zasłużę sobie w końcu na wypompowanie wody przez straż lub pompą gminną, bo moja się usra od tych kubików, a ja też jak zobaczę rachunek za prąd.

Robimy dekorejszon na święta.
Młoda się też stara.


Śniegu nie ma.
Chyba ze słomy sobie zrobimy, jak ten sprzed CEEiK w Myśliborzu


Ładne wschody...


I zachody...



Z Garipem lepiej.
Obrzęk się zmniejsza, kulawizna też. Gula tylko na łopatce lekko się zmniejszyła, ale jakby stwardniała. Żarełko z siemieniem, olej z ostropestu i suplementujemy stawy. 
Minimalny spacer w przyszłym tygodniu..

wtorek, 15 września 2015

Doba nie jest jak guma w gaciach...

... niestety.
Ostatnio czasu mi brak.
Na musowe sprawy, na swoje.
Ogarnął mnie w związku z tym pewien chaos okołoprzedmiotowy. 
Wszędzie się coś wala, a ja nie zawsze mam czas i siły, żeby tę przestrzeń sobie uporządkować.

Powiadają, że otoczenie człowieka ukazuje jego charakter, a nawet obecny stan ducha.
W Tupajowisku jest lekkie tornado.
Częściowo za sprawą remontu lekkiego, rotacji mebli, ale i chyba mojego lekkiego roztrzepania.

Święto Pierogów przeżyłam, choć lekko nie było, choćby za sprawą upału.
Tegoroczne Dożynki Gminne, w których uczestniczyłam po stronie organizatorów mniej mnie zmachały, ale i tak wyssana wróciłam po niemal 9 godzinach na nogach. 
Nie narzekam, bo inni byli dłużej.

Łoj dana dana...:)

Wieńce dożynkowe, spośród których wyłoniono najładniejszy

Grochówa od OSP Paszowice. Ania M. spisała się na medal,
a ja ... zjadłam, zawieszając na chwilę swój bezmięsny stan 

Zdobiłyśmy to tu, to tam, a ja stwierdziłam, że kuń wpisuje się w wieś i go tu maznę.
Nikt głośno nie protestował to co...;)

Sukienka bardziej średniowieczna, ale...było fajnie :)
Gumno oddycha trochę od upałów. 
Zakwitają mniszki.
Wietrznie i chmurzaście na polach.



Zbieram bez czarny na sok, jarzębinę na konfiturę. 
Dziś się wieczorem w końcu wezmę.
Muszę.

W ramach uspokojenia siebie- zorganizowałam sobie kącik do pracy, czytania. 
Przejściowy, ale póki co jest.




Na biurku bałagan.
Jak i w głowie.


We wsi- wymiana chodników.
Się chwali, tylko czemu bez pytania postawiono koparkę na moim podjeździe?
Oczywiście później pan mnie przeprosił za utrudnienia, ale łycha już się lekko wryła. 
Zostałam zapewniona o przywróceniu użyteczności podjazdu, za to mam kfiatki w postaci puszek po piwie za płotem.
Już swoje panom powiedziałam.
Oczywiście winnego nie było. 
Dziwują się też oni strasznie, kiedy to zastawią mnie taczką czy jakimś innym wehikułem, że będę wyjeżdżać i muszą się przesunąć. 
Nie mam niestety śmigłowca....


niedziela, 8 lutego 2015

Wnętrzarski mini post Tupai z jajami

Plany dzisiejszego dnia pogmatwała aura.
O ile nie jestem typem co nie wyściubi nosa zza drzwi, bo zimno czy siąpi to dziś odpuściłam łażenie z tałatajstwem po polach.
Wiuwa.
Co chwila pada śnieg, a właściwie styropianowe kulki.
Słonko.
Wiuwa.
Zadymka.
Słonko.
Chmurzaście.
Wiuwa.

Eeee...
Poślizgałam się Foxem do Jawora po zakupy, zrobiłam co trzeba kurom, nastawiłam żarło dla Garipa (Ruda rąbie ostatnio suche), nastawiłam wodę na ryż i sobie klapnęłam.

Przez okno patrzę, na zachodzące już z lekka słonko


Wielki motyl mi się na jednym oknie wylęgł ;) za sprawą Mamy, bo ja to od nitki, igły i maszyny do szycia- jak najdalej....




Wcześniej puste okna, rzeczywiście nieco pusto i smutno to wyglądało. Sama teraz przyznaję, że opcja z zazdroskami jest do łyknięcia.

Przy kotle chwile siedząc, zatargałam tam ogon w postaci Jagody.


Która to Jagoda - jak i Kicia z resztą też- przepadają za destylatem z kotła



Jagoda się upasła na puchach od Dziefczynek.
Teraz tylko śpi i je.
No i wali kloce jak - podejrzewam- lew.


Kury dzielnie się niosą,  Olkę muszę przynajmniej raz dziennie przycisnąć do ziemi ręką jakby ją kogut grzmocił. Sama przykuca przy mnie i czeka...
Cholerka ....

Muszę mieć jaja....:)


sobota, 20 grudnia 2014

Wieje...

Kiedy tak siedzę nad lapkiem, za oknem wieje, że mało głowy nie urwie; moja prywatna, całkiem spora zwężka Venturiego spisuje się dzielnie. Liście z ulicy, spod kościoła zasysa na podwórko,unosi je tańczące w górę by za chwilę grzmotnąć nimi o ziemię.
Rżną świerki na przystrojenie kościoła.

Nasza zielona panienka już ubrana. Absorbery uczestniczyły i jak zwykle z resztą dawały upust swojej pasji wieszania wszystkiego w jednym miejscu. Czuły punkt choinki, oczywiście w zasięgu łapek kocich, koło wigwamu. Jednym słowem w miejscach newralgicznych. 
W przeciągu pół godziny, bo tyle trwało nasze urzędowanie wkoło uśmierconego drzewka,głównym odgłosem były wrzaski małych, kochanych gardzieli- "teraz ja!" i odbijanie się (plastikowych) bombek o podłogę.
- A teraz- prezenty!- oświadczyła Absorberka

Chwilę trwało przypominanie kolejności zdarzeń...
Obyło się bez łez, bo Tupaja słowa dotrzymuje i jak mówi, że Gwiazdor vel Mikołaj przyjdzie- to przyjdzie.

Kominiarz też był. 
Absorber chciał wiedzieć czy naszym kominem Mikołaj ma szansę się przecisnąć?
Oczywiście! Wątpliwości zostały rozwiane, sadza z części komina wyczyszczona, uwagi wysłuchane, będą wdrożone. 
108 z vatem zapłacone.

Wiosną czuć niemal.
Może dziś nie bardzo, bo nawet jeśli jakiś zapach się wykluł w tych już gdzieniegdzie zbyt zielonych zakamarkach moich okolic, to wywiał je ten wiatr. Wiatr co mnie nastraja nerwowo. 
Nie, nie wkurwia dziś, bo chyba ostatnio zbyt jestem porozrzucana w środku. 
Nie,raczej nic się nie zmieniło. 
Niestety.


Całe szczęście,że dostrzegam co trzeba w koło. To, co zawsze cieszyło- cieszy nadal, choć przykrywają to gówniane przemyślenia i obawa, że mogę to stracić. 

Święta i forpoczta w postaci duszonych karpi w marketach, zwałów wędlin...
Bóg się rodzi- zwierz truchleje...
Megi wspomina o tym też, nie przeżywam tego czasu jakoś szczególnie. 
Będzie spotkanie w Wigilię z najbliższymi, w Tupajowisku. Wzgląd praktyczny- kury,psy- czekają na mnie :) Musiałabym wrócić do domu przed pierwszą gwiazdką. A tak- spokojnie, wszystko co trzeba zrobię, a potem zasiądzie się do stołu.

Jutro nastawiam bigos. Postny. We wtorek sałatka i krokieten machen. Oczywiście jeszcze burasy i barszcz.
Będzie troszkę roboty. Przynajmniej myśleć nie będę o swoich problemach.
Mam nadzieję, że Absorbery będą wyrozumiałe. 

Pamiętacie jak dostałam od Agniechy sukienkę w owady?
Mimo, że już wróciłam do swojej wagi (w niektórych, peryferyjnych częściach mam wrażenie, że z nawiązką), sukienka, mimo, że fajna, że hej! za duża na mnie (musiałabym chyba się zaopatrzyć w implanty).
Postanowiłam jednak nie pozwolić leżeć w szafie i czekać- albo na opasowe zwiększenie wagi (to raczej się nie zdarzy) lub wszczepienie implantów cyckowych (to również wątpliwe bardzo). 
Poprosiłam Macierz o uszycie zazdrostki na okno. Tupaja nie jest wielbicielką igły i nitki (chyba, że dentystycznej).

Oczywiście jestem nadal wielka przeciwniczką zasłaniania okien. Czasem jednak mam ochotę ukryć się za jakimś skrawkiem materii mniej przepuszczalnej.
Zazdrostka jest ruchoma. To znaczy- przechodzi sobie- w miarę potrzeby z kuchni do pokoju.