.

.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagietek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagietek. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 marca 2018

O mój rozmarynie... rozwijam się ;)

Wpadłam ostatnio w wir kosmetyczny.

Mydełkom glicerynowym się oddałam. Kombinuję różne, ostatnio nawet z obniżonym pH do higieny intymnej z maceratem olejowym  z nagietka. 
Wyszło całkiem fajne. 

Pierwszy raz zabrałam się za krem. 
Chyba musiało minąć trochę lat, musiałam trochę przeżyć, żeby z mniejszą spiną podchodzić do nowych wyzwań. Oczywiście to takie pozytywne wyzwania. 
Nie przejmowałam się wynikiem.

Robiłam zerkając na  z przepis Klaudyny Hebdy (klik ), ze względu na bazę składników- to jest brak konieczności dodawania czegokolwiek innego niż oleje, naturalne emulgatory i gliceryna.

Bazowałam na rozmarynie, który kocham miłością wielką. 
Jego zapach mnie zniewala, nakręca i "cotamjeszcze". Kto mnie zna- wie czym pachnę- olejkiem rozmarynowym. Ten mam też w dezodorancie na bazie oleju kokosowego i sody.

Rozmaryn przygotowałam jako mocno stężony napar, po uprzednim delikatnym potraktowaniu alkoholem (lepsza migracja składników do wyciągu), jednak bez rozpasania. 
Nie wiedziałam co może to uczynić pozostałym składnikom, poza tym zależało mi na kremie łagodnym.

Rozmaryn lekko napina skórę, dezynfekuje, ładnie ją odświeża. 
Co prawda zapach jego zaginął w głównodowodzącym maśle, ale trudno. 




Jeszcze nie dorobiłam się wagi więc składniki- przynajmniej niektóre były na oko.
Totalnie po Wiedźmowemu.

- napar ze świeżego rozmarynu i kwiatów nagietka
- gliceryna roślinna
- jako olej bazowy wybrałam czarnuszkowy ze słonecznikiem (mieszanka dla Absorberów)
- olej kokosowy
- masło kakaowe
- olej z nasion marchewki
- lanolina

Mimo upartego blendowania nie wyszedł krem tylko masełko raczej. 
Kolorek mało kremowy, głównie za sprawą czarnuszki i marchewki.




Krem jest inny w odczuciu, kiedy jesteśmy przyzwyczajeni do tych sklepowych. 
Czuje się fazę wodną pod płaszczykiem tłuszczu. Myślę, że to z powodu mojego raczkowania w temacie.
Ale wiecie co?
Wcale mnie to nie zraża. 
Krem pozostawia co prawda lekki film tłustawy- mnie to nie wkurza, bo od jakiegoś czasu i tak używałam półtłustych mazideł. 
Skóra pozostaje długo gładka i nie mam  pod wieczór uczucia suchości w okolicach oczu. 
Poza tym rozświetla cerę, bo karotenu sporo.

Wyszło 3/4 słoiczka po pasztecie. 
Już wiem, że za dwa tygodnie działam znów. 
Ciekawe cóż tym razem mi wyjdzie....



niedziela, 21 września 2014

Ki diabeł się pcha?- i maceraty olejowe.

Dopadła nas infekcja.
Znowu.
Tym razem to chyba od Taty mojego; ostatnio to my zaraziliśmy Tatę, więc jesteśmy kwita ;)

Mnie raz bierze, raz nie. Generalnie chodzę słabowita, w jeden dzień uzyskałam trupią temperaturę 35,8.
Żyjesz ty babolu, czy już nie? Chciałoby się rzec. Potem jeden dzień z gorączką, a teraz...Absorber. Było gorączkowo, potem spokój, a teraz chyrla z gardła okropnie i glut z nosa zwisa. 

Przedszkole do środy z głowy.

A wśród babów-kurów spokój. Więcej teraz za mną chodzą. Ja też mam spokój, bo mogę szaleć z sierpem i czym tam jeszcze bez obaw, że mi jaki zbój piórzasty Absorbery pobije.
Za to mam problem.
Dziś odkryłam, że ktoś próbował włamu do środkowego pomieszczenia kurnika. Tam, całe szczęście kur nie ma, nie ma też połączenia z pokojem panienek. Cóż to być może? Mur budynku już zmurszały, wypadły kamienie będące podstawą ściany, wysypała się ziemia. Intruz próbował się dostać od strony sąsiadów.
Ziemia i szczątki zaprawy wywalone ze ściany

Dłoń tupajowa dla porównania wielkości dziurzyska

Nie wiem...lis?
Kuna?

Cóż poza tym- maceraty.
Olejowe.
Zrobiłam z marnej ilości kwiatów nagietka (dobry na stany podrażnieniowe skóry) oraz szałwiowy (aseptyczny, przeciwbakteryjny, ściagający). Do wykonania potrzebujemy olej rafinowany. Ja miałam tylko rzepakowy. Stosunek części roślinnych do oleju 1:4 (5). Odstawiamy na ok. 14 dni. Przez ten czas wstrząsamy raz, dwa razy dziennie.
 Potem dobrze jest przelać przez geste sitko, odcisnąć. W ciemnym, chłodnym miejscu można przechowywać około 2-3 ms. 
Zapewne szałwiowy wytrzyma dłużej.







środa, 28 marca 2012

Niezłe ziółka ...!


Od dawna, w moim domu rodzinnym mama stosowała kuracje ziołowe. Może bez przesady, ale posiłkowaliśmy się roślinami w zwalczaniu przeziębień, profilaktyce.
Przekonawszy się o ich zdrowotności sama nasiąkłam klimatem zielarki i często korzystam z roślin jako sprzymierzeńców w walce z chorobami czy niedomaganiami.

Z szeroko znanych była zawsze pokrzywa.
 Ta głównie w formie naparów- jako herbatka wzmacniająca, oczyszczająca organizm. Samej raczej jej nigdy nie pijałam, bo wrażenie smaku...hmmm... takie nijakie. Zwykle dodawałam do tego mięte.Napar z pokrzyw służył też jako płukanka do włosów.
Pokrzywa jako ziele świeże, obecna była zawsze wiosną. Majowe pokrzywy mają najwięcej składników leczniczych i takie to zawsze się u mnie w domu zbierało i suszyło. Wczesną wiosną, oczywiście prym wiodła Wildgemuese czyli dzika sałatka na bazie pokrzyw, podagrycznika, mniszka lekarskiego, szczypiorku i rzodkiewek z własnej działki.

Do plejady wykorzystywanych przez mamę ziół wymienić muszę dziurawiec, podbiał, macierzankę, melisę, nagietek, krwawnik, szałwię, lipę, bez czarny, jarząb zwyczajny (jarzębina), malina- owoce i liście, brzoza brodawkowata (jej pączki) czyli właściwie dość łatwo dostępne rośliny o ile ma się miejsca, o których można powiedzieć, ze są w miarę czyste jeśli chodzi o skażenie środowiska.

Ciekawie ma się sprawa z podbiałem.
 Jako, że miałam kłopoty z górnymi drogami oddechowymi, często chorowałam, pyłkowica, katar sienny i te miłe ekhmm klimaty, to wczytując się w jego właściwości lecznicze znalazłam ciekawe informacje. Otóż- kwiatostany tej rośliny zawierają substancje aktywne pomocne w rozkurczaniu mięśniówki w oskrzelach. Stąd roślina ta nie dość, ze pomaga astmatykom w udrożnianiu dróg oddechowych (znacznie poprawiają tzw. transport śluzowo- rzęskowy - jak ja lubię to sformułowanie!- chodzi po prostu o łatwe wydzielanie i odkrztuszanie wydzieliny z dróg oddechowych) to na dodatek ułatwia oddychanie poprzez działanie antyskurczowe.

Macierzankę zawsze lubiłam, choćby przez jej zapach- takie murawy kserotermiczne z macierzanką, rozgrzane słońcem i wszędzie unoszące się olejki eteryczne z tej rośliny. Wyciągi z macierzanki są dobrym lekiem wykrztuśnym. Zawarte związki czynne wzmagają produkcję śluzu oraz pobudzają ruchy rzęsek nabłonka oddechowego, czym ułatwiają oczyszczanie się dróg oddechowych z pyłów (np. wdychanych z powietrzem lub dymem tytoniowym). Związki te zapobiegają rozwojowi bakterii w drogach oddechowych. Dlatego macierzanka jest cennym zielem dla palaczy tytoniu i chorych na przewlekłe nieżyty oskrzeli. Więcej: garbniki i olejek eteryczny z macierzanki dezynfekują drogi oddechowe i przewód pokarmowy od jamy ustnej aż po jelito grube oraz zapobiegają zbyt szybkiemu rozwojowi drobnoustrojów i nadmiernej fermentacji w przewodzie pokarmowym. 

Macierzanka ponadto znosi  wzdęcia brzucha oraz pobudza wydzielanie soków trawiennych. Jest ona korzystnym lekiem w nieżycie niedokwaśnym.
Wyciągi macierzanki stosowane na skórę i błony śluzowe narządów rodnych działają ściągająco i dezynfekująco. Wyciągi te przynoszą poprawę w nerwo­bólach i stłuczeniach po urazach. Mogą też być używane w przypadkach leczenia oparzeń, drobnych skaleczeń oraz przy użądleniach przez owady.
Macierzanka może być wykorzystywana w bolesnym miesiączkowaniu, w migrenach i w katarach.
Kolejny klejnot wśród ziół!

Melisa- znana głównie ze swych kojących nerwy właściwości.  Pomaga także uspakajać i łagodzić nudności i wymioty; pobudza apetyt, łagodzi kolkę, czerwonkę, zapalenie okrężnicy oraz problemy trawienne związane z nerwowością. Zioło to także  relaksuje spazmy powodujące bóle miesiączkowe, łagodzi objawy PMS (depresja, niecierpliwość, bezsenność, itp). Napij się melisy- wołano do kogoś, kto sie pieklił- i w sumie jest w tym dużo racji. A sama świeża melisa jest także świetnym dodatkiem do sałatek.

Nagietek- w domu stosowany na świeżo- kwiatostany, w przypadku ukąszeń komarów (łagodził, podobnie jak natka pietruszki swędzenie). Dodatkowo można było pokusić się o zrobienie wyciągu wodnego lub nalewki. Też w stosowaniu zewnętrznym- na skórę czy do obmywań, a także płukania gardła. Przyspiesza gojenie, działa aseptycznie.

Nagietek można także stosować  wewnętrznie  w nieżytach jelit, w nieżytach niedokwaśnych żołądka oraz w chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy, a to dzięki działaniu kwiatów nagietka, które pobudzają czynności wydzielnicze, zwiększają ilość soku żołądkowego i mukopolisacharydów oraz zwiększają ilość żółci i ułatwiają jej przepływ do dwunastnicy.
Ponadto związki czynne zawarte w nagietku znoszą stany skurczowe w przewo­dzie pokarmowym.
Warto wiedzieć, że związki czynne znajdujące się w nagietku wzmagają odporność własną organizmu. Nagietek można też stosować w przypadkach nie gojących się ran, owrzodzeń, oparzeń (zarówno słonecznych, termicznych jak i popromiennych), gdyż przyśpiesza on procesy gojenia. Przynosi ulgę w przypadkach bolesnego miesiączkowania. Ma także lekkie działanie uspokajające (spowalnia tętno, obniża ciśnienie tętnicze krwi). 

Krwawnik- często jadany przeze mnie w sałatkach, ale także pity jako napar- także ze świeżych roślin w celu łagodzenia bolesnego miesiączkowania. To na prawdę działa. Przetestowałam na sobie.
Krwawnik pospolity jest jednak wysoce uniwersalnym środkiem leczniczym, z olejkami lotnymi o właściwościach przeciwzapalnych i antyseptycznych, jak również z właściwościami ściągającymi, które są zawarte w taninach (garbnikach). Żywice zawarte w krwawniku pospolitym posiadają także właściwości ściągające i antyseptyczne, podczas gdy krzemionka wzmaga „reperację” tkanek.
 Te właściwości przyspieszają gojenie się ran, oparzeń oraz wrzodów, jak również wszelkich stanów zapalnych skóry. Krwawnik pobudza apetyt, przyspieszając proces trawienny. Jego właściwości ściągające znalazły zastosowanie w leczeniu  infekcji i stanów zapalnych jelit czy żołądka.Gorycze krwawnika pospolitego pobudzają pracę wątroby, podczas gdy właściwości przeciwskurczowe relaksują napięciowe skurcze, wzdęcia, kolki oraz niestrawność na tle nerwowym.

Krwawnik oczyszcza organizm z toksyn poprzez powodowanie pocenia się. Jako środek odżywczy dla układu krążenia, zioło to pomaga w poprawieniu stanu żylaków, hemoroidów, zapalenia żył i zakrzepicy, oraz redukuje ciśnienie krwi.Właściwości moczopędne krwawnika pomagają w eliminacji płynów oraz toksyn z organizmu poprzez mocz.
Pomaga także  w łagodzeniu zapalenia pęcherza, pęcherza neurotycznego z częstym oddawaniem moczu bez pełnego opróżnienia pęcherza, kamieni oraz piasku nerkowego, używany jest  w leczeniu bólów stawów i oczyszcza skórę.

Szałwia- to istny pogromca bakterii. Spróbujcie zapomnieć- to się często zdarza, zostawić resztkę naparu, choćby z pokrzyw. Po 1-2 dniach powstaje breja i smród rozkładanych tkanek. Zróbcie to samo z naparem szałwii. Owszem, popsuje się, ale... po 4-5 dniach . Szałwią od zawsze płukano gardła przy problemach z nieżytem górnych dróg oddechowych, problemach z dziąsłami. Ma silne działanie ściągające i aseptyczne. Często stosowana do obmywań ran. Szałwia znosi także skurcze jelit i przywraca ich prawidłową czynność skurczową, ułatwia trawienie i przyswajanie pokarmów, działa wiatropędnie.
Również dodaję ją do sałatki, ku przerażeniu mojego K. bo nie każdy rzeczywiście przepada za jej goryczkowym smakiem.

Kwiatostan lipy- od zawsze zbierany i suszony, stosowany jako napar w stanach przeziębień, głównie poprzez działanie napotne. Także jako zioło działające rozluźniająco- i pod względem układu nerwowego jak i pokarmowego, służy także łagodzeniu stanów zapalnych skóry i śluzówek.  Sam zapach kwitnących drzew działa na mnie kojąco- wspaniały przykład aromaterapii.

Bez czarny - wykorzystywany u mnie w domu w formie suszonych kwiatów jak i owoców (także suszonych). Z właściwości leczniczych najważniejsze to: działanie moczopędnie. Dzięki nim usunięte zostają z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii. Substancje te powodują jednak również obfite poty. Ta właściwość może być przydatna w leczeniu chorób przebiegających gorączkowo oraz przy przeziębieniach. W tym drugim przypadku, w przypadkach angin i zapaleń gardła, wyciągi z kwiatostanów czarnego bzu można stosować zewnętrznie do płukania jamy ustnej i gardła. Wyciągi z kwiatostanów ponadto uszczelniają naczynia krwionośne. 
Działanie owoców jest nieco podobne jak działanie kwiatów: zwiększają ilość wydalanego moczu i działają napotnie.Stąd też bardzo kojarzy mi się z dzieciństwem i jego chorobami. Co prawda herbaty z bzu nie lubiłam, ale...mała wtedy byłam i się nie znałam, ot co!
Aktualnie zamiennie z mamą zbieramy kwiaty bzu i robimy sok. Ten używany jest przez nas zimą i w okresie wiosny, jesieni. To wyciąg wodny, z dodatkiem cukru i cytryn. Pasteryzuje się go i świetnie służy zdrowiu. Do herbaty czy samej wody.
 Kwiatostany bzu można też- tak samo jak robinii akacjowej, utaplać w lekkim cieście naleśnikowym i pożerać usmażone! Baaardzo fajna rzecz, polecam!

Jarząb zwyczajny (jarzębina)- owoce zbierane przez moja mamę, suszone i dodawane do herbatek. Przetwory z jarzębiny działają głównie moczopędnie. Prócz tego, ze względu na zawartość garbników, przypisuje się im właściwości przeciwbakteryjne, przeciwzapalne i delikatne przeciwbiegunkowe. Przyspieszają także gojenie się ran. Dzięki zawartości wielu witamin i pierwiastków, jarzębina pomaga w uzupełnianiu niedoborów witaminowych oraz wspomaga leczenie anemii. Ponadto pozytywnie oddziałuje na serce i naczynia krwionośne, z uwagi na występowanie w niej flawonoidów.
W domu robiono także- rzadko, ale zdarzało się, nalewkę z jarzębiny. Z tym, ze mnie, jako dziecku nie dano okazji zapoznania się z jej dobroczynnym działaniem :) 

Przypominam sobie czasy dzieciństwa- można było kupić w sklepie jarzębinę w polewie. Takie pudełko, z okrągłym okienkiem.Pamiętacie?  Teraz tego nie ma, przynajmniej ja nigdzie nie znalazłam...A tak za tym przepadałam!

Malina- nie dość, ze owoc pyszny to jeszcze jakie właściwości lecznicze!Od zawsze w domu królowały soki i malina w połączeniu z jeżyną w formie konfitury do herbaty czy na chleb.
Dzięki zawartości garbników liście malin działają ściągająco, przeciwzapalnie oraz przeciwbakteryjnie. Znoszą bolesne skurcze mięśni gładkich w ścianach naczyń krwionośnych, w jelitach i macicy.
Z kolei owoce malin są znanym środkiem napotnym. Używa się ich w przypadku rozmaitych przeziębień, infekcji bakteryjnych i wirusowych, angin przebiegających z gorączką: zauważano bowiem, że po 30-60 minutach od wypicia naparu lub soku z malin, występuje obfite pocenie.


Brzoza- pączkami brzozy zawsze zajadałam się łażąc w terenie za ptakami czy owadami. Jak każda świeża zielenina maja pełno witamin i mikroelementów, a gatunek ten dodatkowo jest przyjazny nerkom. Brzozowe  liście działają   moczopędne, wzmagają przemianę materii, działają napotnie, bakteriobójczo.
W przeciwieństwie do liści, pączki nie odznaczają się tak silnymi właściwo­ściami moczopędnymi. Wykazują za to właściwości napotne, przeciwzapalne i żółciopędne.
Z kolei świeży sok z brzozy używano od tysięcy lat przy kuracjach wzmacniają­cych. Zauważono, iż jego stosowanie działa wzmacniająco na organizm.  Ponadto zapo­biega on tworzeniu się kamieni moczowych oraz reguluje przemianę materii. Jest też korzystny w chorobach wątroby i skóry. 

Pozostaje mi tylko wygospodarować miejsce na wielkim naszym strychu - czyste- na suszenie ziół i ruszyć, chyba z młodymi u spódnicy w pola i lasy za zielskiem!