Autor: Małgorzata Kalicińska
Liczba stron: 520
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Źródło okładki: http://lubimyczytac.pl
Nie tak dawno temu wróciłam do "Domu nad rozlewiskiem". Miałam trochę zastrzeżenia co do kreacji bohaterów, którzy byli wspaniali, cudowni i przesłodzeni. Mimo to z zaciekawieniem rozpoczęłam lekturę "Lilki" i wiecie co? Była znacznie lepsza od pierwszej części trylogii o rozlewisku.
Główna bohaterka, Marianna jest kobietą w średnim wieku. Wydawałoby się, że życiowe rewolucje już za nią, a teraz powinna wieść spokojne życie. Zwykła codzienność zostaje zburzona w chwili, gdy mąż oświadcza jej, że po 30 latach małżeństwa odchodzi. Marianna nie zostaje jednak sama, bo odzywa się do niej przyrodnia siostra, Lilka. Między siostrami nigdy nie układało się dobrze, podświadomie rywalizowały o względy przybranego ojca. Teraz Lilka dowiaduje się, że jest ciężko chora. Więź między siostrami zaczyna się mocno zacieśniać, a Marianna okazuje się dla Lilki prawdziwym wsparciem.
W książce jest zawartych dużo emocji i wspomnień, znacznie ciekawiej opisanych niż w "Domu nad rozlewiskiem". Niestety, nie uniknęłam ciągłego porównywania tych pozycji, ale wszystko wypadało z korzyścią dla "Lilki". Początkowo tytułowa bohaterka denerwowała mnie swoim słownictwem i zachowaniem, ale z upływem czasu zaczynałam jej po prostu współczuć w jej cierpieniu.
Inni bohaterowie, jak ojczym Marianny, wujek, Agata czy Włodek są postaciami stanowiącymi opokę w trudnych momentach. Wspierają Mariannę w jej walce o zdrowie Lilki, jednocześnie ubarwiając akcję, która momentami jest trochę nudnawa i przegadana.
Podsumowując, "Lilka" jest książką naprawdę godną polecenia :). Momentami wzruszająca, innym razem zabawna, z dużą dawką rodzinnego ciepła i miłości. Dobra rozrywka na zimowy wieczór.
Moja ocena: 8/10
Książkę przeczytałam i zrecenzowałam dzięki