W końcu mąż audiofil przydał się w mych kulinarnych poszukiwaniach. Kochanie oto wyzwanie. Jest taka akcja kulinarna Jedzenie z muzyką w tle. Podaj tytuł jakiejś piosenki, z której mogłabym zrobić coś do jedzenia. To znaczy, z tytułu nie z piosenki, to znaczy z tytułowego jedzenia:) Kochanie długo nie myśląc powiedział:
- Watermelon man! A ja na to:- Sałatka!
- Super!
Misiu w ogóle ma takie muzyczne metrafory. Po weekendowej wpadce z drożdżową brioszką, z której zamiast kawałków do odrywania, wyszedł drożdżowy placek, po raz kolejny wpadłam w zadumę nad tym, jak to jest, że potrafię wszystko ugotować, a nie umiem piec. Na co Misiu odparł: bo gotowanie jest jak jazz, a pieczenie jak muzyka klasyczna. I coś w tym jest. W pieczeniu obowiązują pewne zasady, miary, wagi, kanon. W gotowaniu masz większe pole do improwizacji - są takie potrawy gdzie można wymienić każdy składnik na jakiś inny, a potrawa nadal zachowa swój charakter, smak i formę. A w pieczeniu? Magia. Nie wiem na czym to polega:)
Zatem mieszamy i zamieniamy. Pomidor i feta komponują się wybornie. Ale jeśliby użyć arbuza zamiast pomidora...? Będzie super! Podobny kolor i konsystencja, dla mnie bomba. I do tego coś zielonego, orzeźwiającego - może być mięta:)
SKŁADNIKI:
- 2 szklanki arbuza pozbawionego pestek i pokrojonego w kostkę (mniej więcej)
- opakowanie fety (użyłam pokrojonej)
- kilka listków mięty
- sos: 3 łyżki soku z limonki, 3 łyżki oliwy z oliwek, trochę świeżo zmielonego pieprzu do posypania sałatki
PRZYGOTOWANIE:
Arbuza wymieszać z fetą, posypać listami mięty. Skałdniki sosu dokładnie ze sobą wymieszać i tak przygotowaną emulsją polać sałatkę przed podaniem.
i "Watermelon Man":
