Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marchewka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marchewka. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 sierpnia 2017

Jarskie leczo z podpłomykiem

Lato w mieście. Lato na balkonie. Okazuje się, że chyba jednak nie mam ręki do roślin doniczkowych. W tym roku zabiłam różowego oleandra, bakopę i czarną kalię. Ba! Nawet bazylia nie przetrwała. Nie, nie zapomniałam ich podlewać. Wręcz przeciwnie. Wody było za dużo. Podlewając kwiatki nie sprawdzałam uprzednio, czy mają sucho. To był błąd. Dlatego nastąpiła mała wymiana... Póki co na balkonowym parapecie rośnie melisa, lekko anyżkowa bazylia tajska i krzak w ostrymi papryczkami.



Lato w mieście. Lato na balkonie. Lato na talerzu. 

Wraz z dziewczynami: MagdąAląKamilą i Marzeną zapraszam na kolejną - tym razem letnią - odsłonę naszych Jarskich Dań na Cztery Pory Roku. Bohaterem mej dzisiejszej propozycji będzie Papryka (prosto z balkonu!) - dla zaostrzenia letnich smaków:) Proporcje podane poniżej są raczej na leczo dla dwóch osób, zatem biorąc pod uwagę fakt, że smakuje ono lepiej na drugi dzień, to warto je powiększyć zawczasu:)



SKŁADNIKI:
podpłomyki:
- 200g mąki pszennej (np. typ 500)
- 2 łyżki dobrego oleju nierafinowanego (u mnie wielkopolski lniany)
- 1/2 szklanki wody
- duża szczypta soli gruboziarnistej  
leczo:
- 1 duża marchewka  
- 1 średniej wielkości cebula biała i 1 czerwona
- 3 duże czerwone papryki (lub inne kolory)
- kilka małych ostrych papryczek (wg uznania i tolerancji dla ostrości)
- 1 cukinia
- kawałek pora
- 5 pomidorów malinowych (można zastąpić przecierem pomidorowym z kartonika)
- sól, pieprz, łyżeczka ciemnej gorczycy, łyżeczka tymianku, listek laurowy, łyżka maggi
- łyżka oleju dosmażenia  

PRZYGOTOWANIE:
1. Cebule umyć, przekroić na pół i pokroić w plasterki. Pora pokroić w talarki.
2. Marchewkę obrać pokroić w dość długie, cienkie słupki. Duże papryki pozbawić gniazd nasiennych, przekroić na pół, a następnie w cienkie paski. Mniejsze papryczki pokroić w krążki. Cukinię przekroić wzdłuż na pół a następnie w plasterki. 
3. W dużym garnku o grubym dnie: na rozgrzany tłuszcz wrzucić cebulę i pora i zeszklić. Następnie dodać marchewkę i dusić na wolnym ogniu. Stopniowo dodawać kawałki papryki i dalej dusić.
4. W osobnym garnku: wrzucamy pomidory pokrojone na ćwiartki i smażymy aż puszczą soki i się lekko rozgotują (skórka zaczyna odchodzić od pomidora). Zdejmujemy z ognia pomidory i przecieramy przez sito.
5. Do papryki i warzyw dodajemy przecier pomidorowy, wszystkie przyprawy i pokrojoną cukinię i całość dalej dusimy (jeśli przecieru jest za mało żeby przykryć warzywa, to można delikatnie podlać wodą). Gotujemy aż wszystkie warzywa będą miękkie. 
6. W czasie gdy leczo się dusi przygotowujemy podpłomyki: wszystkie składniki na ciasto umieszczamy w naczyniu, zagniatamy i odstawiamy na ok. 15 minut do odpoczęcia (ciasto powinno być elastyczne, nie kleić się do rąk). Następnie odrywamy kawałki ciasta, formujemy kulkę wielkości limonki i rozciągamy dłońmi na placek wielkości dłoni - tak przygotowane podpłomyki opiekamy na suchej, rozgrzanej patelni, do momentu gdy nie będzie widać surowej mąki, a całość lekko się zarumieni.
7. Gotowe leczo podajemy do przegryzania z ciepłymi podpłomykami.


 

wtorek, 28 lutego 2017

Gałuszki z duszonymi warzywami

Końcówka zimy jest wyjątkowo ciepła w tym roku. Choć za oknem pochmurno w powietrzu czuć już nadchodzącą wiosnę. W takie dni lubię jeść rozgrzewające dania, które w pełni wykorzystują przednówkowe resztki warzyw korzeniowych, a jednocześnie pozwalają się urozmaicić importowanymi paparykami, bakłażanami czy zakonserwowanymi pomidorami, które jeszcze pamiętają swe dojrzewanie w słońcu i cieszą nas słodyczą.

 

Dziś zapraszam Was wraz z dziewczynami: Magdą, Alą, Kamilą i Marzeną na kolejną sezonową podróż, tym razem przez Jarskie Dania na Cztery Pory Roku. W odsłonie (jeszcze) zimowej, proponuję Wam gałuszki, bardzo uroczej kluseczki, na duszonych warzywach z dużą dawką rozgrzewających przypraw.


SKŁADNIKI:
Gałuszki
- 1 jajko
- 1 łyżka oleju
- 1 łyżeczka soli
- 200g mąki pszennej
- ok. 100ml letniej wody
Duszone warzywa w sosie pomidorowym
- 1 mały bakłażan
- 1 mała papryka żółta i 1 zielona 
- 2 marchewki
- 1 korzeń pietruszki
- kawałek białej części pora
- 2 ząbki czosnku
- pół puszki czerwonej fasoli
- opakowanie przecieru pomidorowego lub krojonych pomidorów z puszki
- przyprawy; mniej więcej po łyżeczce: kuminu, kurkumy, imbiru, słodkiej papryki; 3 łyżeczki majeranku; do smaku: sól i pieprz
- olej do smażenia 

PRZYGOTOWANIE:
1. Pokroić warzywa:  marchewki i pietruszkę w słupki, paprykę w cienkie paski, bakłażana najpierw w dość grube plastry a następnie w słupki; pora posiekać w kostkę jak cebulę, czosnek obrać.
2. Na rozgrzany tłuszcz wrzucić pokrojonego pora i podsmażyć, następnie wrzucić bakłażan i gdy ten zacznie sie rumienić, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, a gdy czosnek zacznie wydzielać przyjemny zapach dodać paprykę, marchewkę i pietruszkę i ostrożnie podlać wodą. Dusić warzywa na wolnym ogniu około 15 minut, po tym czasie dodać krojone pomidory (w razie potrzeby dolać troszkę wody) i dusić dalej aż zmiękną warzywa korzeniowe. Pod koniec gotowania dodać fasolkę z puszki.
3. W tym czasie przygotować gałuszki: wstawić garnek z osoloną wodą na gaz i zagotować; w misce zmieszać jajko, olej, sól i mąkę, a następnie dolewać letniej wody aż do uzyskania ciasta o dość luźnej konsystencji - coś pomiędzy ciastem na kluski lane a ciastem na pierogi. Moje ciasto wyszło chyba zbyt luźne, bo żeby ugotować kluseczki musiałam sobie pomagać łyżką, ale generalnie ciasto powinno się swobodnie rwać. Gotować kluseczki aż do wypłynięcia na powierzchnię wody.
4. Duszone warzywa doprawić kuminem, majerankiem, kurkumą, imbirem, słodką papryką i wg własnych preferencji solą i pieprzem. Podawać z odcedzonymi gałuszkami.




czwartek, 11 lutego 2016

Zupa kokosowa

Zimowa, biała jak śnieg zupa kokosowa. Zimowa? Tak, mimo tropikalnych konotacji, zapewniam że jest idealna na zimę. Pikantna pasta curry i dodatek papryczek chilli na pewno rozgrzewa. Dodatkowo jest zimowa, bo rozpoczyna kolejny cykl naszego wspólnego, sezonowego gotowania wraz dziewczynami: AląMarzenąMagdą i Kamilą  - Zupy na Cztery Pory Roku (odsłona zimowa).


Zupę kokosową poznałam dawno temu w restauracji specjalizującej się w kuchni tajskiej i była to miłość od pierwszej łyżki. Pamiętam, że podano mi ją wraz ze sporym stożkiem ugotowanego ryżu (naprawdę, ryż był ułożony w bardzo wysoki stożek!). Od tamtej pory eksperymentuję w kuchni i doprowadzam do perfekcji przepis na tę zupę. Tak naprawdę sekretnych składników jest kilka: mleko kokosowe, zielona pasta curry, liście limonki kafir i dojrzała, soczysta cytryna. Reszta składników może być różna: czasem są to krewetki, czasem mięso kurczaka, a czasem to co akurat mam w lodówce... np. surimi. Improwizacja to podstawa:)



SKŁADNIKI:
- 300 ml esencjonalnego bulionu drobiowego
- puszka mleka kokosowego
- 2-3 listki limonki kafir
- 1 dojrzała cytryna (+ skórka starta z połowy cytryny)
- pół łyżeczki zielonej pasty curry
- 1 marchewka pokrojona w słupki 
- 1 pietruszka pokrojona w słupki 
- kawałek pora pokrojonego w krążki
- 100 g ryżu jaśminowego lub basmati
- niewielka (pojedyncza) pierś kurczaka
- papryczka chilli (opcjonalnie, ja dodałam kilka kropel sosu z papryczek piri-piri)
- sól
- szczypiorek do przybrania (opcjonalne, można zastapić pietruszką lub pewnie najwłaściwiej: świeżą kolendrą, za którą osobiście nie przepadam;)

WYKONANIE:
1. Bulion zagrzać i ugotowac w nim posiekane w słupki marchewki i pietruszki, oraz pora i listki limonki kafir. Dodać również pokrojoną w małą kostkę pierś kurczaka i  gotować około 15-20 minut.
2. W osobnym garnku ugotować ryż zgodnie z przepisem na opakowaniu.
3. Dolać mleko kokosowe i przyprawić: skórką i sokiem z cytyny, pastą curry, papryczką chilli (lub ostrym sosem chilli), na koniec doprawić do smaku solą. Gotować jeszcze parę minut i zupa jest gotowa.

niedziela, 14 czerwca 2015

Pesto z natki marchewki

Zawsze się zastanawiałam, jak smakuje pesto z naci młodej marchewki. Czy przebija się w smaku marchewka? Otóż okazało się, że nie bardzo... ale to samemu pesto to nie szkodzi. Neutralność tejże natki, to fajny sposób na wyeksponowanie innych składników: orzechów, nasion, dobrego sera i oliwy...


Bez owijania w bawełnę - oto szybki przepis:)

SKŁADNIKI:
- pęczek natki młodej marchewki
- ząbek czosnku
- łyżka startego sera o intensywnym smaku
- oliwa z oliwek
- uprażone na suchej patelni pestki dyni (garść pestek)
- sól

PRZYGOTOWANIE:
1. Natkę młodej marchwi dokładnie umyć i osuszyć z nadmiaru wody
2. Posiekać drobno siekaczem do ziół - łodyżki można odrzucić
3. Następnie posiekać drobno pestki dyni - dodać do natki.
4. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i starty drobno żółty ser.
5. Całość osolić według uznania i delikatnie zalać oliwą z oliwek
6. Wszystkie składniki wymieszać i podawać jako dodatek do makaronów, grzanek itp.


niedziela, 31 sierpnia 2014

Rustykalne kaszotto ze szpinakiem

Pęczak to fenomenalna kasza. Najbardziej urzeka mnie w niej obłość jej ziarenek. Są tak okrąglutkie, a ich konsystencja tak sprężysta i elastyczna, że jedzenie jej to czysta przyjemność. Nie pierwszy raz wykorzystuję ją do kaszowego risotto. Jednogarnkowe dania to po pierwsze - mniej naczyń do zmywania, a po drugie - to przyjemność mieszania.


Lubię dania, które robi się etapami, szczególnie wtedy, gdy chcę się zrelaksować. W kuchni jestem ja, moje zawiłe myśli, garnek i wszystkie proste składniki niezbędne do wykonania tej potrawy. Najpierw wrzucam do garnka to, co gotuje się najdłużej, czyli kaszę. Potem myję naczynia, jeśli coś czeka w zlewie, myję warzywa, kroję, dobieram przyprawy, rozdrabniam w moździerzu pieprz i sól morską. Wszystko wydarza się wtedy, kiedy powinno, trafia do garnka w odpowiednim momencie, jestem ze wszystkim na czas, wszystko komponuje się w sam raz. Tak wydarzają się kulinarne chwile spełnienia.


SKŁADNIKI:
- 1 szklanka kaszy pęczak
- 2 szklanki wody
- 1 duża marchewka
- 2 średnie korzenie pietruszki
- pół paczki mrożonego szpinaku
- pół szklanki białego wina (można pominąć)
- duży ząbek czosnku
- pieprz w ziarenkach i sól morska kamienna

PRZYGOTOWANIE:
1. W zasadzie robię tak ze wszystkim kaszami i ryżami (nauczyłam się tego z instrukcji obsługi ryżu do sushi) - płuczę pod bieżącą wodą tak długo, aż woda nie będzie mętna. Zmywa się w ten sposób mączka powstała przez ocierające się ziarenka i kasza/ryż jest bardziej sypki po ugotowaniu.
2. Porcję kaszy zalewam dwukrotnie większą  ilością wody (1 szklanka kaszy - 2 szklanki wody), gdy tylko woda (osolona) zawrze, skręcam ogień na minimalny i zajmuję się krojeniem warzyw.
3. Marchewki i pietruszki obrać i pokroić w krążki - dodajemy do kaszy.
4. Kaszę podlewamy winem.
5. Dodajemy szpinak z przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Doprawiamy całość świeżo zmielonym pieprzem i solą.
6. Gdy widzimy, że woda, którą powinna wchłonąć kasza sięga ledwo nad poziom kaszy, ale jeszcze nie do końca się wchłonęła, skręcamy ogień do zera. Przykrywamy garnek pokrywką i pozostawiamy na 10 minut aż nadmiar wody się wchłonie.
7. Po tym czasie danie jest gotowe:)

sobota, 10 maja 2014

Zupa z zielonymi szparagami i łososiem

Wiem, wiem, trochę to nie spójne z tym, co zapowiedziałam w poprzednim poście. Tuż po tym, gdy ogłosiłam zmniejszoną aktywność blogową, publikuję drugi post w odstępie zaledwie 2 dni! Szok i niedowierzanie, ale nic, stało się.


Na  swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nie da się odeprzeć napływającej szparagowej inspiracji oraz to, że faktycznie można połączyć fotografię kulinarną i mobilną. Przed pierwszą wystawą zdjęć Grupy Mobilni Pan z Radia zapytał mnie, czy zdjęcia na bloga też robię telefonem. Zaprzeczyłam stanowczo mówiąc, że się nie da... A może jednak się da, oceńcie sami!:)


SKŁADNIKI:
- 0,5l bulionu warzywnego (u mnie: marchewka, kalarepa, zielony groszek, kalafior - częściowo z mrożonki, bo na niektóre z tych warzyw to jeszcze nie jest sezon:)
- pół pęczka zielonych szparagów
- 100g wędzonego łososia w kawałku
- 2 łyżki posiekanego koperku
- łyżka oleju rzepakowego z pierwszego tłoczenia
- sól, pieprz

PRZYGOTOWANIE:
1. Szparagi obrać cienko do 2/3 wysokości, pokroić na ok 3-4 centymetrowe odcinki i poza odcinkiem z główką  szparaga pozostałe gotujemy razem z bulionem warzywnym.
2. Gdy warzywa z bulionu są już prawie gotowe dodajemy odcinki szparagów z główkami.
3. Doprawiamy zupę solą i pieprzem, dodajemy też olej rzepakowy (dla "oczek") i koperek
4. Przed podaniem układamy na każdym talerzu kawałek wędzonego łososia i zalewamy go zupą.

Smacznego!


piątek, 12 kwietnia 2013

Surówka z marchewki i fistaszków

Są takie smaczki jak ta surówka marchewkowo-orzechowa, że nie wiadomo, czy jest to nowy sposób na podanie marchewki czy ciekawy dodatek do orzeszków. Oba te składniki są konkretne i specyficzne, mają wspólna cechę - są twarde i chrupiące, smaczku dodaje kontrast: słodkie i słone, nic więc dziwnego, że ich połączenie daje naprawdę ciekawy efekt. Kto by pomyślał, że solone orzeszki ziemne potrafią tak zaczarować marchewkę. No kto? Nigella*:)


Jak powiedział Izydor z Sewilli: "Nic nie jest równie potrzebne jak sól i słońce"! No to sól macie wraz z orzeszkami, teraz tylko czekamy na słońce za oknem, bowiem słoneczne sałatki już nie wystarczają! Wiosno, posłuchaj: żadnych przymrozków, żadnych deszczyków, gleba niech się nasączy topniejącym śniegiem - po prostu słońca nam trzeba, z nieograniczoną liczbą promieni. Obiecujemy nie marudzić, gdy będzie za ciepło i zaczniemy się pocić w środkach transportu miejskiego (przynajmniej przez pierwszy tydzień upałów:). Zrozumiano? No, to zobaczymy czy jesteś kumata:)


SKŁADNIKI (1-2 porcje):
- 3 średnie marchewki
- łyżka octu winnego
- garść solonych orzeszków ziemnych
- 2 łyżki oleju lnianego (w oryginalnym przepisie był to olej z orzeszków ziemnych i kilka kropli sezamowego, ale ja ostatnio zachwycam się olejem lnianym i jego delikatnie orzechowym posmaku:)

PRZYGOTOWANIE:
1. Marchewki obrać, pokroić w kostkę i przełożyć do miseczki.
2. Dodać garść orzeszków ziemnych, doprawić octem i olejem.
3. Można spożywać od razu:)


*Nigella Lawson "Nigella Fresh", s.58 [foto-recenzja tej książki znajduje się na moim fan-pagu na Facebook'u - KLIK!]

poniedziałek, 24 września 2012

Krem z ziemniaków i cukinii ze świeżym majerankiem

Gęsta. Rozgrzewająca. Jesienna. Przez ten majeranek i kremową konsystencję przypomina mi trochę grochówkę. Zastanawialiście się kiedyś jaka jest różnica między świeżym majerankiem a suszonym? Czy jest tak jak na przykład z bazylią - dwa inne smaki, dwie różne przyprawy? No to z majerankiem tak nie jest:) Smak pozostaje ten sam:) Majerankowy.


Polecam tę zupę wszystkim zmarzluchom! Niedawno dołączyłam do ich grona i jedno wiem na pewno: ciepły sweter i gorąca zupa do podstawa! A wracając do majeranku... To ponoć jedna z kilku bezpiecznych przypraw dla karmiących matek (bezpiecznych, czyli jak rozumiem nie wzdymających, nie uczulających, nie zmieniających smaku pokarmu i nie zmniejszających laktacji:). Do pozostałych należą: natka pietruszki, koperek, kminek i anyż [źródło - klik]. Ja jeszcze używam bazylii i oregano, a ostatnio także tymianek - synusiowi najwyraźniej nie przeszkadzają dobrze doprawione potrawy:)

SKŁADNIKI:
- 3 duże ziemniaki
- 1 mała cukinia
- 1 marchewka
- 2 łyżki listków świeżego majeranku
- 0.5 bulionu warzywnego lub drobiowego
- sól i pieprz do smaku

PRZYGOTOWANIE:
Ziemniaki obrać i pokroić w ćwiartki, cukinię pokroić w talarki, marchewkę obrać i pokroić w krążki - wszystkie te warzywa ugotować w bulionie (aż ziemniaki będą miękkie), zmiksować blenderem do ulubionej konsystencji (ja lubię gdy kawałki warzyw jeszcze da się wyróżnić:), doprawić solą i pieprzem. Na koniec dodajemy świeży majeranek.


czwartek, 19 kwietnia 2012

Drożdżowe sakiewki

Dziś pomysł na nieco inne pierogi. Drożdżowe. W kształcie piramidek. To remake piecuchów. Takie mini calzone, ale z nadzieniem pierogowym. Smakują na ciepło ze śmietaną, jak i na zimno, jako miła przekąska:) Pierwszy raz robiłam taki typowy polski farsz mięsny i wyszedł, nie chwaląc się, super! Dodam, że jestem bezwzględnym zwolennikiem pierogów ruskich i w pierogarniach nigdy nie zamawiam innych pierogów, bo mięsny farsz zazwyczaj jest... bezsmakową papką. Dlatego postawiłam sobie za punkt honoru odpowiednie doprawienie mojego farszu. Z pomocą przyszła mi gotowa mieszanka przypraw do wieprzowiny, trochę maggi i przysmażona na złoto cebulka (czyli sekret mojego ulubionego farszu ruskiego).


A skąd ten kształt? Chciałam spróbować czegoś innego, a ostatnio widziałam filmik jak się lepi samosy i jakoś tak mi się skojarzyło. Jest to o tyle wygodne, że nie trzeba wycinać kółek i wielokrotnie wałkować ciasta. Wystarczy podzielić ciasto na 5 części, uformować z niego kulkę i rozwałkować ją tak, aby powstało koło, troszkę większe od dłoni.  To kółko kroimy na cztery części, chwytamy w dłonie jedną ćwiartkę i zlepiamy półokrągły brzeg - powstaje mała sakiewka, do której nakładamy farsz, następnie zamykamy sakiewkę, zlepiając pozostałe dwa brzegi - tak by powstała mała piramidka. Można ją jeszcze postawić na stolnicy i uformować bardziej kształtną piramidę.


SKŁADNIKI (na 20 pierogów):
ciasto:
- 500g mąki pszennej
- 30g świeżych drożdży
- 200ml wody
- 2 łyżki oleju
farsz:
- 25dkg karkówki
- 1 marchewka
- 1 pietruszka
- listek laurowy, ziele angielskie, pieprz w ziarnach
- 2 łyżki ugotowanej kaszy jaglanej
- łyżka masła
- magii
- przyprawa do mięsa wieprzowego
- sól
- 1 cebula, poszatkowana i usmażona na maśle na złoto
- olej do posmarowania formy i pierogów z wierzchu
do podania:
- kwaśna śmietana homogenizowana

PRZYGOTOWANIE: 
1. Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie. Z mąki usypać kopczyk, po środku zrobić dziurkę, dodać 2 łyzki oliwy i 0,5 łyżeczki soli, a następnie wlać w nią drożdże.
2. Ciasto energicznie zagniatać i wyrabiać przez około 10-15 minut.
3. Gdy ciasto zrobi się gładkie, uformować z niego kulę i ułożyć ją w misce nasmarowanej oliwą, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na około 40-60 minut.
4. W międzyczasie przygotować farsz: karkówkę gotować przez około 1,5 godziny razem z marchewką, pietruszką, liściem laurowym, 2 ziarnami ziela angielskiego i 3-4 ziarnami pieprzu.
5. Ugotowane mięso zmielić lub zmiksować blenderem wraz z masłem, połową marchewki, połową pietruszki i kaszą jaglaną. Gdy składniki dobrze się połączą, można doprawić farsz przyprawą do mięsa wieprzowego (chyba że mamy jakiś inny sprawdzony zestaw przypraw), magii i w razie potrzeby dosolić. Na koniec dodajemy usmażoną na złoto cebulkę wraz z pozostałym tłuszczem i całość mieszamy.
6. Włączamy piekarnik na 200 stopni. Przygotowujemy formę: wykładamy ją papierem do pieczenia i smarujemy olejem.
7. Gdy ciasto drożdżowe wyrośnie należy je podzielić na 5 części i rozwałkować, aby uformować sakiewki -> patrz instrukcja powyżej (pomiędzy dwoma pierwszymi zdjęciami), można też wycinać kółka i lepić jak tradycyjne pierogi. Ulepione sakiewki smarujemy olejem przy pomocy pędzelka.
8. Pierogi pieczemy około 15 minut, aż zaczną się złocić na wierzchu:) Podajemy z kwaśną śmietaną.



niedziela, 15 kwietnia 2012

Zupa ogórkowa z koperkiem i żółtą pastą curry

Co to się porobiło? Z mleka sklepowego już nie zrobisz zsiadłego, twaróg sklepowy sam z siebie nie zgliwieje i nie da się z niego zrobić pysznego sera smażonego, a ze sklepowych ogórków kiszonych trudno zrobić dobrą ogórkową. Wychodzi za mało kwaśna, za mało ogórkowa - a przynajmniej mnie dotknęło takie fatum, że ciągle trafiałam na złe ogórki: niby ukwaszone, ale na słono, zamiast na kwaśno... Na szczęście dostałam od rodziców trochę kiszonych domowej roboty z ogóreczków własnoręcznie hodowanych na ogródku działkowym. 


I to się nazywa ogórkowa!!! Pierwsza liga:))) Tym razem w wydaniu "wege", bo w te święta wyczerpałam limit zjedzonego mięsa i muszę teraz warzywnie odreagować. Zupę doprawiłam jednym nietradycyjnym składnikiem, a mianowicie żółtą pastą curry, bardzo pikantną - co nadało jej niepowtarzalnego smaczku:))) Poza tym moja zupka aż tonie w wiosennym, bujnym koperku - nie cierpię tych zimowych skąpych porcji zwanych "pęczkiem koperku", a w folijce tylko jedna, dwie gałązki czegoś zielonego bez smaku i fasonu:)


SKŁADNIKI:
- 3 marchewki
- 2 korzenie pietruszki
- ćwiartka selera
- kawałek pora
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 5 ziarenek pieprzu
- 3 bardzo duże ogórki kiszone
- 3/4 szklanki soku po ogórkach
- pół szklanki śmietanki 30%
- duży wiosenny pęczek koperku (lub trzy "cienkie" zimowe pęczki)
- zielona albo żółta pasta curry (dodajemy tyle, ile ostrości jesteśmy w stanie wytrzymać:)
- sól i maggi do smaku
- łyżka suszonego lubczyku
- opcjonalnie: łyżka klarowanego masła lub oliwy z oliwek

PRZYGOTOWANIE:
1. Marchewki, pietruszki, seler obrać i pokroić w kostkę.
2. Por przekroić wzdłuż na połowę i te połówki ponownie na pół, a następnie drobno posiekać.
3. Wszystkie te warzywa wrzucić do garnka i zalać 3 szklankami wody, dodać listek laurowy, ziele angielskie i pieprz w ziarnach - i całość zagotować.
4. Po sprawdzeniu że najtwardsze warzywa (seler, marchewka) są ugotowane, dodajemy do bulionu warzywnego ogórki kiszone starte na tarce o grubych oczkach.
5. Pęczek koperku drobno siekamy i większą część dodajemy do zupy, dolewamy też sok po ogórkach.
6. Na koniec zmniejszamy ogień do minimum i gdy zupa przestanie bulgotać dodajemy do zabielenia śmietankę, doprawiamy solą, maggi i lubczykiem. Na koniec dodajemy pastę curry, według uznania, bo to zależy jak bardzo pikantne potrawy lubimy:) Do zupy można dodać łyżkę masła lub skropić delikatnie oliwą.
7. Przed podaniem posypujemy zupę resztą koperku (można bezpośrednio na talerzu).

piątek, 13 kwietnia 2012

Ciasto marchewkowe Nigelli

Obiecuję, że to już ostatnie ciacho na moim blogu... w tym miesiącu:) Bo ileż można?!? ;) Z tego ciacha udało mi się skubnąć tylko ten drobny kawałeczek widoczny na jednym ze zdjęć poniżej, a to dlatego, że jest to ciasto (niemalże) w całości dla Misia z okazji Misiowych urodzinek, które owy Miś zaniósł do pracy dla swoich kolegów i koleżanek...


Jest to ciasto o dziwnej naturze i strukturze. Nie zawiera ani grama mąki. Ani grama proszku do pieczenia. Bezmleczne i bezglutenowe. Piękny kolorek zawdzięcza marchewce. Jego chrupiący wierzch to przypieczone migdały. Jak dla mnie trochę za słodkie - zazwyczaj odejmuję trochę cukru z przepisów brytyjskich i amerykańskich, bo doświadczenie nauczyło mnie, że oni jednak trochę z tym cukrem przesadzają... Ale tym razem jakoś zapomniałam...


A te wszystkie cuda znalazły się ostatecznie pod pierzynką z mascarpone. Przepis Nigelli zalecał zmiksowanie mascarpone z cukrem pudrem i dwoma łyżkami rumu, ale ja zrobiłam to nieco inaczej... Do serka dolałam "na oko" trochę mleka, serek zrobił się rzadki, ale ubijałam dalej - pamiętając o tym, co przeczytałam u Bertineta, że ten serek wcale prawdziwym serkiem nie jest, tylko śmietanką odpowiednio podgrzaną i dokwaszoną, co powoduje, że robi się ona gęsta i oddziela się od niej serwatka, a następnie taką śmietankę umieszcza się w płótnie i zostawia do odsączenia - to co zostaje, to właśnie nasz "serek", który na szczęście zachowuje właściwości kremówki i pozwala się ubić ponownie na sztywno zyskując jednak nową puszystość i lekkość:)


Polecam wszystkim łasuchom:))) 

SKŁADNIKI: 
(ciasto wg Nigelli* - na foremkę o średnicy ok. 23cm, moje zmiany w nawiasach)
- 3 łyżki uprażonych orzeszków piniowych (pominęłam ten składnik, bo masę mascarpone położyłam na ciasto od razu, a nie tak jak radzi przepis "w osobnej miseczce", więc efekt zgrabnie ułożonych na wierzchu orzeszków i tak by zginął pod tą pierzynką)
- 2 średnie marchewki (200-250g) starte na tarce o grubych oczkach
- 75 g rodzynek (ten składnik też pominęłam, bo wiem że są ludzie, którzy nie znoszą rozmiękłych rodzynek, a ciasto przecież szło do ludzi :)))
- 60 ml rumu (do namoczenia rodzynek, potem dodawany do ciasta razem z rodzynkami, ja zastąpiłam go moim 70% likierem ziołowo-anyżkowym)
- 150 g miałkiego cukru (można dodać trochę mniej)
- 125 ml zwykłej oliwy + odrobina do natłuszczenia formy (użyłam oleju słonecznikowego)
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (użyłam jedno opakowanie cukru wanilinowego)
- 3 jajka
- 250 g mielonych migdałów
- 1/2 łyżeczki tartej gałki muszkatołowej
- drobno otarta skórka i sok z 1/2 cytryny
(krem):
- 250 g mascarpone
- 2 łyżeczki cukru pudru
- 2 łyżki rumu (zastąpiłam ok. połową szklanki mleka; dodałam też odrobinę "ziarenek" prawdziwej wanilii)

PRZYGOTOWANIE:
0. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni i przygotuj foremkę: wyłóż ją papierem do pieczenia i posmaruj oliwą). Upraż orzeszki, zetrzyj marchewkę na tarce o grubych oczkach i namocz w rumie rodzynki.
1. Ubij cukier z oliwą aż mieszanka uzyska lekko kremową konsystencję i będzie dobrze napowietrzona.
2. Dodaj wanilię i jajka cały czas miksując, a gdy masa będzie jednolita, dodaj mielone migdały, gałkę muszkatołową, marchewkę, rodzynki z rumową zalewą, skórkę i sok z cytryny i ponownie zmiksuj.
3. Przełóż ciasto do formy, warstwa będzie dość cienka. Posyp ciasto prażonymi orzeszkami i wstaw do piekarnika na 30-40 minut. Po tym czasie ciasto powinno urosnąć i się zezłocić, a patyczek wbity w ciasto będzie lepki, ale dość czysty po wyjęciu. Wyciągnij ciasto z piekarnika do ostygnięcia.
4. Krem wg Nigelli - tylko zmiksować, a wg mnie (z mlekiem) ubijać jak bitą śmietanę, najpierw serek będzie trochę rzadki, ale potem powinien uzyskać konsystencję bardziej sztywną i kremową.


* N. Lawson "Kuchnia. Przepisy z serca domu", Weneckie ciasto marchewkowe, s. 280-281

czwartek, 15 marca 2012

Ślepe ryby

Jako mieszkanka Wielkopolski czuję się lekko zbulwersowana, gdyż właśnie się dowiedziałam, że Ziemniak, zwany u nas Pyrą, jest na 2 miejscu na liście produktów najczęściej wyrzucanych przez Polaków. To, że marnujemy jedzenie, wiedziałam od dawna, ale pyry? Można je przecież dodać do prawie każdej zupy! Dlatego w związku z tym niewiarygodnym faktem, jak i akcją-konkursem na Durszlaku "Ekonomia gastronomia" chciałabym zaprezentować przepis na tradycyjną, wielkopolską, postną zupę, w której główną rolę odgrywa Ziemniak, a uzupełnienie stanowią inne Warzywa, które na wspomnianej niechlubnej liście zajęły 4 miejsce, czyli ścisła czołówka!


Zupa ta ma zupełnie mylącą nazwę, a mianowicie zwie się "ślepe ryby". Między innymi, z powodu tej dziwnej nazwy nie zamówiłam jej za pierwszym razem w jednej z poznańskich restauracji. Stwierdziłam, że nie jestem fanem rybnych zup. Jednak mój eksperymentujący Miśku odważył się i dzięki temu przekonaliśmy się, że jest to po prostu pyszny warzywny krem. Nazwa ślepe ryby" wzięła się stąd, że jest to zupa postna, gotowana tylko na warzywach, więc brak jej tych charakterystycznych ok tłuszczu. Oczywiście można ją wzbogacić jakimś mięsnym pulpetem, czy smakową oliwą jak to uczyniono w restauracji. Ja jednak zdecydowałam się na wersję bezmięsną, za to z dodatkiem niby-pesto szyczpiorkowego:)


Wracając do durszlakowej akcji... Podpisuję się pod nią obiema rączkami! Kraje zachodnie marnują takie ilości jedzenia, które starczyłyby do wyżywienia ogromnej rzeszy ludzi w krajach głodujących. To dziwne, bo jesteśmy coraz bardziej eko, coraz bardziej świadomi naszego jednostkowego wpływu na to, co dzieje się dookoła, a jednak postępujemy tak nieracjonalnie.

Wystarczy jednak przestrzegać kilku zasad, takich jak choćby zamrażanie nadmiaru jedzenia, czy kreatywne przetwarzanie jednego posiłku w inny, a coś od czego chyba najłatwiej zacząć to planowanie zakupów. Istnieją ciekawe aplikacje na smartphone'y, które pomogą nam szybko zrobić listę zakupów (bo karteczki z zakupami mają tendencję do zawieruszania się:). Przygotowanie takiej listy wymaga zajrzenia do lodówki czy spiżarni i sprawdzenia, czego nam brakuje, a w rezultacie kupujemy to, co faktycznie jest potrzebne. Warto też pomyśleć, co z tych zakupionych produktów zamierzamy zrobić. Dobrym trick'iem jest także unikanie robienia dużych zakupów ad hoc i "na głodnego". Wtedy bowiem wrzucamy do koszyka dużo za dużo, bo nasz głód przesłania nam czyste widzenie tego, co potrzebujemy, tylko jemy oczami i wrzucamy wszystko jak leci. Tak więc, kupujmy rozsądnie i nie marnujmy jedzenia! :)

PS. Inne zasady znajdziecie tutaj:)

SKŁADNIKI (4 porcje):
- 3-4 ziemniaki
- inne warzywa: korzeń pietruszki, kawałek selera, biała część pora, mała marchewka
- listek laurowy, ziele angielskie, sól i pieprz
- opcjonalnie: śmietana albo mleko (nr 9 na liście marnowanych produktów) do zabielenia
- pęczek cienkiego szczypiorku
- oliwa z oliwek

PRZYGOTOWANIE:
1. Obrane i pokrojone warzywa wrzucamy do garnka, zalewamy wodą, dodajemy przyprawy i gotujemy całość do momentu aż najtwardsze warzywa zmiękną.
2. Z zupy wyciągamy listek laurowy i ziele angielskie, a następnie miksujemy blenderem na krem (można tradycyjnie przetrzeć przez sito) i ewentualnie doprawiamy jeszcze do smaku.
3. Opcjonalnie: zupę można zabielić odrobiną kwaśnej śmietany lub mlekiem.
4. Szczypiorek drobno siekamy i przekładamy do małej miseczki i zalewamy oliwą.
5. Zupę podajemy gorącą z "okami" szczypiorkowego pesto lub skropioną inną smakową oliwą.

środa, 22 lutego 2012

Zupa pomidorowa z sosem Worcester i oregano

Wczoraj ostatki, śledzik, czy jak mówią w Wielkopolsce: podkoziołek. Ostatnio trochę wypadłam z klubowego życia (przy czym "trochę" to bardzo konkretny eufemizm), więc nie wiem, czy jest jeszcze (albo już?) różnica między imprezami karnawałowymi, a postnymi... Kiedyś, za czasów studenckich, ta różnica polegała głównie na tym, że wtorkowe imprezy podkoziołkowe, były po prostu ostrzejsze - w szczególności pod kątem ilości wypitego alkoholu i przetańczonych godzin. Po takiej balandze, syndrom dnia następnego był tym bardziej dokuczliwy... A kac u mnie zawsze powodował wzmożoną chęć na zupkę, zazwyczaj pomidorową:) Kiedyś w takich sytuacjach odwiedzałam babcię, a dziś? Sama sobie gotuję...


Po jednej z takich imprez ostatkowych wróciłam do mojego mieszkania studenckiego, dość grzecznie, bo około 12 w nocy (na drugi dzień miałam pierwszą praktyczną lekcję na prawo jazdy). W drodze do łazienki minęłam kuchnię i wszystko było w porządku. Poszłam spać. W związku z tym kursem musiałam wcześnie wstać, gdzieś około 7 rano. Droga do łazienki jednak wyglądała inaczej (nie, nie tak jak myślicie;) - minęłam kuchnię, i coś było nie tak... Zrobiłam krok w tył, zerknęłam do jej wnętrza jeszcze raz i nie mogłam uwierzyć! Niegdyś białe ściany ("białe" to także duże nadużycie terminologiczne), były całkowicie czarne!!! Przetarłam ze zdumienia oczy, przypomniałam sobie szybko, ile piw wypiłam poprzedniego wieczora... Nieeee, no po jednym nie ma się takich omamów wzrokowych! 

Poszłam na naukę jazdy, a po powrocie już całe mieszkanie huczało informacjami o przebojach nocy poprzedniej! Otóż okazało się, że nasz kolega, który niedawno odkrył uroki mrożonych frytek, postanowił po powrocie z imprezy, a przed pójściem spać, usmażyć sobie trochę frytek. Plan ten miał jeden zasadniczy minus, kolega zasnął zanim olej się zagrzał - mało tego, olej zdążył się zapalić (najprawdopodobniej) i osmalić całą kuchnię sadzą... Na szczęście jego współlokator poczuł, że coś jest nie tak i uratował całą sytuację. Inaczej.. esz, lepiej o tym nie myśleć. W każdym razie, jak słyszę "podkoziołek", to zawsze przypomina mi się tamten zaskakujący poranek... A jak wyglądają wasze skojarzenia z ostatnią karnawałową nocą?


SKŁADNIKI:
- 2,5 litra wody
- udko kurczaka (w wersji postnej pomijamy ten składnik, i cały wywar gotujemy dużo krócej)
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- nieduży por
- 0.25 selera (korzeń)
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- 1 do 3 łyżek sosu Worcestershire (zależy jak bardzo lubimy jego smak)
- 1-2 maggi
- sól i pieprz do smaku
- 2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- pół łyżeczki ostrej papryki
- mleko 3.2% do zabielenia zupy
- makaron rosołowy
- świeże listki oregano

PRZYGOTOWANIE:
1. Gotujemy wywar mięsny: udko kurczaka, listek laurowy i ziarna ziela angielskiego wrzucamy do garnka i zalewamy wodą.
2. Gdy woda się zagotuje, na powierzchni zaczną się gromadzić tzw. szumy, które zbieramy łyżką cedzakową i wyrzucamy.
3. Gotujemy mięso ok. 40 minut, po czym dodajemy marchewkę, pietruszkę, seler i por. Gotujemy jeszcze 20 minut.
4. Wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg przepisu na opakowaniu.
5. Do bulionu dodajemy cały słoiczek koncentratu pomidorowego, maggi i sos Worcester. Doprawiamy solą, pieprzem oraz papryką ostrą i słodką.
6. Na koniec zabielamy zupę odrobiną pełnotłustego mleka.
7. Zupę podajemy z makaronem i świeżymi listkami oregano.

czwartek, 3 listopada 2011

Zupa ze słodkich ziemniaków i chorizo

Jamie Oliver napisał: "Słodkie ziemniaki mają wspaniały smak", no tak: ziemniaczany, ale słodki. "Jeżeli nie możesz ich kupić, zastąp je dynią piżmową", mi akurat udało się je dostać. "Podawaj zupę posypaną taką ilością chilli, jaką tylko potrafisz znieść, ponieważ znakomicie komponuje się ono ze smakiem dyni", czyli nie dodałam ani skraweczka, bo nam wystarcza ostrość chorizo. "Aby nieco złagodzić ostrość zupy, możesz dodać trochę jogurtu naturalnego"*, skorzystałam z tej rady:) Od siebie dodałam jeszcze szklaneczkę białego wina, bo słodkość ziemniaków musiałam zrównoważyć czymś kwaskowym.


Słoneczna i rozgrzewająca zupa na mgliste, jesienne dni... Gorąco polecam!

SKŁADNIKI:
- 2 marchewki
- 2 łodygi selera naciowego (użyłam zwykłego selera)
- 2 średnie cebule
- 2 ząbki czosnku
- 800g słodkich ziemniaków
- 200g kiełbasy chorizo
- mały pęczek pietruszki
- oliwa
- 1 czubata łyżeczka przyprawy curry
- bulion
- sól morska, świeżo zmielony czarny pieprz
- 1 świeża czerwona papryczka chilli
- 200ml białego wina

PRZYGOTOWANIE:
1. Marchewkę kroimy w plastry, selera w kostkę, grubo siekamy cebulę, czosnek kroimy w plasterki, słodkie ziemniaki kroimy w kostkę i siekamy pietruszkę.
2. W dużym rondlu podsmażamy wszystkie powyższe składniki na dwóch łyżkach oliwy, dodajemy curry, całość mieszamy drewnianą łyżką i gotujemy ok. 10 minut pod uchyloną pokrywką, aż marchewki będą miękkie, a cebula lekko złocista.
3. Całość zalewamy bulionem i winem, wymieszaj i zagotuj, zmniejsz ogień i gotuj kolejne 10 minut, aż słodkie ziemniaki będą miękkie.
4. Dopraw zupę solą i pieprzem, zmiksuj, aby zupa uzyskała gładką konsystencję i posyp drobno posiekaną chilli - gotowe:)



*J. Oliver, "Każdy może gotować", s. 131

środa, 24 sierpnia 2011

Zupa kurkowa z lubczykiem

Urodzaj kurkowy doprowadził mnie do przyrządzenia zupy:) Delikatna, śmietankowa i z dużą ilością grzybów. Do tego aromatyczny lubczyk. Zioło na miłość. Niegdyś wykorzystywne do produkcji napojów miłosnych. "W tradycji ludowej lubczyk stosowany był jako złoty środek w nie odwzajemnionej miłości"*. A u mnie magia lubczyku zwiększa jedynie miłość do... lubczyku. Im więcej go jem, tym bardziej go cenię.


Zatem, kto jeszcze nie pokochał lubczyku, ma ku temu dobrą okazję - proponuję wypróbować taką zupkę, którą dodaję do akcji Grzybobranie 2011:

SKŁADNIKI:
- 0,5 kg kurek
- 2 marchewki
- listek selera
- mały por (białe i jasnozielone części)
- 1 listek lubczyku
- 0,7 l bulionu
- 1 duża cebula
- kwaśna śmietana
- listek laurowy, ziele angielskie, sól i pieprz

PRZYGOTOWANIE:
1. Umyć kurki. Ponoć najlepszy sposób na czyszczenie kurek to zalać je wrzątkiem w dużym garnku - kurki powinny się lekko obkurczyć, a piasek magicznie opaść na dno garnka - wtedy łyżką cedzakową można wyłowić grzybki. Moje po tej porcedurze wymagały jeszcze lekkiej pomocy w uwalnianiu od piachu:)
2. Zagotować bulion - dodać pokrojoną drobno marchewkę, poszatkowanego pora i cebulę oraz drobno pokrojony listek selera i lubczyku, listek laurowy i ziele angielskie.
3. Gdy marchewka lekko zmięknie dodać oczyszczone kurki i zagotować. Następnie skręcić ogień i gotować chwilę na małym ogniu.
4. Na koniec zabielić zupę śmietaną, i doprawić solą i pieprzem.


* Earl Mindell, "Biblia młodości. 100 składników pokarmowych, od których zalezy zdrowie i dobre samopoczucie", s.70

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zupa ze świeżych pomidorów

Tak trudno nazwać ją zwykłą pomidorówką. Bo nie użyłam ani kapki koncentratu pomidorowego. Bo pominęłam przecier i keczup. Bo nie trzeba było dodawać cukru dla osłody, ani kwasku dla smaku. Tak, to cud świeżych pomidorów. Prosto z ogrodu rodziców. Razem z marchewką pachnącą marchewkową nacią, intensywnie smakowym listkiem selera i świeżym działkowym porem.


Dalszy ciąg urlopowania - tym razem w domu rodzinnym. Dlatego dziś w troszkę innym otoczeniu. W innej kuchni. Wszystkiego musiałam szukać. Gdzie jest garnek? Gdzie jest sól? Odpowiedni nożyk do krojenia? Jak włączyć płytę indukcyjną??? Jakoś sobie w końcu poradziłam, ale nie obyło się bez telefonu do przyjaciela... tzn. do mamy:) Smacznego!

SKŁADNIKI:
- około 15 średniej wielkości dojrzałych, sezonowych pomidorów
- 3 marchewki
- 1 mały por
- 2 listki selera
- 2 ząbki czosnku
- kwaśna śmietana
- bulion, ewentualnie 2 kostki rosołowe
- sól i świeżo mielony pieprz, suszona bazylia

PRZYGOTOWANIE:
1. Pomidory sparzyć wrzątkiem i obrać ze skórki, pokroić i wrzucić do garnka.
2. Zagotować, jeśli pomidory nie puściły za dużo wody, to lekko podlać wodą lub bulionem.
3. Dodać pokrojone w talarki marchewki, pokrojonego pora i poszatkowany seler. Dodać resztę bulionu i gotować aż pomidory się rozpadną (co bardziej oporne pomidory wyłowiłam i zmiksowałam blenderem:)
4. Pod koniec doprawiamy solą, pieprzem i przeciśniętymi przez praskę ząbkami czosnku.
5. Podajemy z kleksem kwaśnej śmietany i bazylią (idealna byłaby też natka pietruszki, ale nie miałam) i gotowe:)


czwartek, 9 czerwca 2011

Chop suey

"Chop suey!" to nie tylko świetny utwór System Of A Down, ale także potrawa kuchni chińskiej. Piszę o tym w tej kolejności, bo właśnie poprzez piosenkę dowiedziałam się, że istnieje taka potrawa. Oczywiście piosenka jest bardziej przewrotna i pod pozorem śpiewania o jedzeniu, kryje się głęboka refleksja o samobójstwie (tytułowe 'suey' to skrót od 'suicide'). W momencie, gdy planowałam przygotowanie tego dania z okazji akcji Jedzenie z muzyką w tle, nie sądziłam jak bardzo będzie ono trafne w swej dwuznaczności... 


Potrawa ta i towarzysząca jej piosenka nabierają nowego znaczenia w kontekście 'samobójstwa' portalu Durszlak.pl, na którym owa akcja została zapoczątkowana - to swoisty manifest, niemy protest, bo to stało się tak nagle i postawiono nas przed faktem dokonanym. A przecież z pewnością znalazłby się ktoś, kto chciałby przejąć tak cudne miejsce spotkań kulinarnej blogosfery... Ale po tym strzale w samo serce portalu, cierpią ci 'najbliżsi', ci którzy go tworzyli swoją aktywnością i pomysłowością - tego już nie ma. Pod adresem Durszlak.pl wisi nawet list pożegnalny. Jeśli to nie jest 'suey', to co?

SKŁADNIKI (na podstawie wikipedii, kilku wymieszanych przepisów anglojęzycznych i menu chińskich restauracji):
- makaron ryżowy ok. 150 g
- 3 młode marchewki pokrojone w cienkie słupki
- kilka grzybków mun (przygotowane wg przepisu na opakowaniu)
- kawałek pora (biała część) poszatkowanego
- 3 małe młode cebule poszatkowane
- pół słoiczka pędów babusa
- 1 czerwona papryka pokrojona w cienkie słupki
- kiełki (mogą być dowolne, mieszane lub ulubione, ja użyłam polskich ze słonecznika)
- 3 łodygi selera naciowego
- 250 g krewetek koktajlowych (ugotowanych z mrożonki)
- 1-2 łyżeczki sosu sojowego
- 1-3 łyżek sosu teriyaki
- 1 czubata łyżka sosu HP
- 1 łyżka octu ryżowego
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej rozpuszczonej w filiżance wody

PRZYGOTOWANIE:
1. Pokrojone warzywa wrzucić do woka i podsmażyć na odrobinie oliwy. Dodać przygotowane grzybki mun. Nie solimy potrawy, bo sos sojowy jest już dostatecznie słony.
2. Dodajemy krewetki i smażymy - na tym etapie warzywa i mrożone krewetki wydzielają dużo wody, trochę tę wodę odparowujemy, ale nie całkowicie. Warzywa nie powinny się rozgotować, marchewka powinna być al dente.
3. Dodać sos sojowy, sos teriyaki, sos HP i całość zaciągnąć wodą z rozpuszczoną mąką ziemniaczaną. Ewentualnie dosolić sosem sojowym i dokwasić octem ryżowym. Warzywa i krewetki powinny być zatopione w lekko żelowym sosie (przy proporcjach więcej warzyw niż sosu, który powinien mieć konsystencję bardzo, ale to bardzo rozrzedzonego kisielu)
4. Makaron namoczyć wrzątkiem i osolić. Chop suey podawać z tymże makaronem - posypane kiełkami.


Oto i utwór, mimo braku durszlaka i jego akcji:








wtorek, 31 maja 2011

Serowy krem z kalafiora

- Ale dobre! Co to za zupa? - to pierwsza reakcja Misia, naczelnego testera moich kulinarnych wyczynów, na to danie*. Fajny z niego tester. (Prawie) Wszystko mu smakuje. Często nie wie, co je, ale wie, że jest dobre:) Kiedyś zrobiłam limonkowe pulpeciki rybne w sosie z mleczkiem kokosowym i żółta pastą curry i gdy Miśku zadal standardowe pytanie: "Dobre, co to jest?", powiedziałam, że to królik. Uwierzył:) Dopiero, gdy zaczęłam histerycznie chichotać, zrozumiał, że go wkręciłam.


No tak, ta sytuacja była zabawna, ale bywały i groźniejsze. Przez to, że Misiu ma słabszy zmysł powonienia i smaku (niż mój na przykład), udało mu się przyrządzić sałatkę z zepsutego, wędzonego udka kurczaka. Gdy przyszłam po pracy do domu, od razu wyczułam, że coś ewidentnie śmierdzi, dopiero po chwili okazało się, że to nasz obiad:P


Ale wracając do zupy... Dlaczego Misiu nie rozpoznał kalafiorowej? Myślę, że to sprawka sera i gałki muszkatołowej. Smakuje łagodnie, a kwasowość reguluje ta niepozorna łyżeczka musztardy. Kolor też jest mylący: żółciutki, serowy...:) Pycha:)

SKŁADNIKI:
- 2 marchewki
- 2 łodygi selera
- cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 mały lub średni kalafior
- łyżeczka musztardy dijon
- 2 kostki rosołowe
- 200 g sera cheddar
- sól, pieprz, szczypta gałki muszkatołowej

PRZYGOTOWANIE (wg goh., bo oryginalny przepis zakładał podsmażanie wszystkich warzyw i zalanie ich bulionem):
1. Wstawić ok 0.7l wody.
2. Pokroić marchewkę i pokrojoną wrzucić do wody.
3. Pokroić seler i wrzucić do garnka.
4. Pokroić cebulę - również dodać do garnka.
5. Obrać i pokroić w plasterki czosnek - dodać do garnka.
6. Kalafiora podzielić na małe i średnie różyczki - dodać do zupy (w tym momencie mój mały garnek jest prawie pełny)
7. Do tego momentu woda powinna już wrzeć. Skręcamy ogień. Dodajemy kostki rosołowe. Warzywka się gotują, a my ścieramy cheddar na tarce o drobnych oczkach.
8. Wyłączamy ogień. Dodajemy łyżeczkę musztardy i starty ser (część zostawiamy do posypania na talerzu).
9. Całość miksujemy blenderem na gładki krem.
10. Podajemy posypane świeżo startym cheddarem, opcjonalnie można przybrać zupę mocno wysmażonym chipsem z bekonu.



* str. 136,  "Każdy może gotować", James Oliver, Kraków 2010.

środa, 25 maja 2011

Lasagne

Jeszcze nigdy tak długo nie robiłam lazanii:D Zazwyczaj robię ją w biegu: najpierw na szybko sos boloński (pomidory, mięso, cebula i czosnek), potem zalać wrzątkiem płaty makaronu, przełożyć sosem i startym serem i włożyć na pięć minut do piekarnika, aby ser na wierzchu się roztopił. Całość zabiera mi od pół godziny do 45 minut. A tu, wg kolejnego już przepisu z książki Jamiego Olivera, sam sos ma się gotować 45 minut, a potem przekładanie i zapiekanie przez kolejną godzinę. 


 Ciekawość jednak wzięła górę. Spróbowałam i... próbuję znaleźć zalety, ale to nie jest łatwe. Moja ekspresowa lasagne jest bardzo serowa, makaron nie jest rozgotowany, sos w niej nie bulgocze, a zatem też nie kipi (na dowód fotka wyżej - lasagne Jamiego też jest rozpaćkana:D), nie zawiera śmietany, więc jest "chudsza"... i czy wspominałam, że jest ekspresowa?


Nie lubię rozpływającego się w ustach makaronu, wolę wersję "na ząb". Co by jednak nie mówić o tej lasagni, ostatecznie była ona bardzo smaczna, a w szczególności ten sos mięsno-warzywny, przygotowywany z taką cierpliwością:) Na pewno jeszcze kiedyś go wykorzystam. 

PS. Oczywiście robiłam tą lasagne w weekend, luksus wolnego czasu w tygodniu mnie nie dotyczy:)

SKŁADNIKI:

sos bolognese wg Jamiego Olivera:
- 2 plasterki wędzonego boczku
- 2 średnie cebule
- 2 ząbki czosnku
- 2 marchewki
- 2 łodygi selera naciowego
- oliwa
- 2 czubate lyżki suszonego oragano
- 500 g mięsa mielonego wołowo-wieprzowego
- 2x 400g puszki krojonych pomidorów
- sól, 
- mały pęczek świeżej bazylii
- 50 g sera parmezan

lasagne:
- 250 g suszonych płatów makaronu lasagne
- 500ml kubeczek crème fraîche lub kwaśnej śmietany
- 100 g sera parmezan
- 1 duży dojrzały pomidor (lub kilka małych koktajlowych, jak zrobiłam to ja:)

PRZYGOTOWANIE:
1. Pokroić drobno boczek i podsmażyć aż się zrumieni (wykorzystaj dużą patelnię, np wok, albo garnek, bo sosu jest dużo:).
2. Poszatkować bardzo drobno cebulę, czosnek, marchewkę i selera - dodać do boczku i podsmażyć ok. 7 minut.
3. Dodać mięso i pomidory - wymieszać, a następnie napełnić obie puszki wodą i zalać sos, osolić i dodać pieprzu.
4. Zerwać listki bazylii i włożyć do lodówki, a łodyżki poszatkować i dodać do sosu. Całość doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i gotować pod przykryciem przez 45min. od czasu do czasu zamieszać pilnując, aby sos nie przywarł do dna.
5. Po tym czasie rozgrzać piekarnik do 190 stopni.
6. Dodać do sosu 50g startego parmezanu wraz z poszarpanymi większymi listkami bazylii (mniejsze odłóż na bok). Spróbuj sos i ewentualnie dopraw.
7. Zagotuj wodę w czajniku i zalej nią płaty lasagne, chwilę blanszuj, a następnie odcedź i delikatnie osusz papierowym ręcznikiem.
8. Przełóż trzecią część sosu na dno ceramicznego naczynia żaroodpornego i ułóż na niej warstwę makaronu, nałóż trzecią część śmietany, posyp solą i częścią parmezanu. Ułóż jeszcze dwie takie same wartswy, tak aby na wierzchu była śmietana z serem. 
9. Na wierzchu ułóż kilka plasterków pomidora i kilka listków bazylii, skrop oliwą. Przykryj folią i zapiekaj 20 minut, następnie zdejmij folię i piecz kolejne 35 minut [ps by goh.: jeśli używasz makaronu bez konieczności wstępnego gotowania, to ten czas jest zdecydowanie za długi] aż lasagne zacznie bulgotać i nabierze złocistego koloru. 


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...