Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słodkie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słodkie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 13 grudnia 2016

Kokosowy pudding z tapioki (DIY jar gift idea)

Jeśli chcecie obdarować kogoś bliskiego prezentem wykonanym własnoręcznie, to gorąco polecam coś co nieśmiało przychodzi do nas z zagranicznych blogów pod nazwą "jar gift". Jest to nic innego jak słoik o ładnym kształcie, który "zawiera zawartość". To, co będzie tą zawartością, zależy tylko i wyłącznie od naszej fantazji. Mogą to być suche składniki na ciasteczka, mufinki, granolę, kakao z piankami, cokolwiek! Ważne jest aby załączyć przepis mówiący, jak z tych składników skorzystać i oczywiście, trzeba je ułożyć w słoiczku w takiej kolejności (warstwami), w jakiej instrukcja kulinarna wskazuje, że będą używane.

Ja wpadłam na pomysł przygotowania kokosowego puddingu z tapioki z dodatkiem białej czekolady i pianek marshmallow. Wszystkie składniki są białe i rekompensują tym brak śniegu za oknem:)

Ostatnią rzeczą, o której trzeba pamiętać, to opakowanie. Zaplanujcie zawczasu czym ozdobić słoik, tak, aby jednoznacznie kojarzył się ze świętami.


SKŁADNIKI puddingu:
- 1/2 tabliczki białej czekolady startej na tarce o dużych oczkach
- 1/2 szklanki drobnych perełek tapioki
- dwie garście wiórków kokosowych
- 50 g mleka kokosowego w proszku
- mini pianki marshmallow tyle, ile potrzeba aby wypełnić słoiczek aż pod samo wieczko

OPAKOWANIE:
- słoik ok. 400-500 ml
- kawałek białej kanwy do przykrycia wieczka
- ok. 40 cm szerokiej czerwonej organzy
- ok. 40 cm biało czerwonego świątecznego sznurka
- wąski pasek papieru do zapisania przepisu
- rafia do przymocowania rulonika z przepisem
- ozdóbki: gwiazdka, pluszowy pomponik, etc. (można użyć mini bombek, cukrowych lasek, kawałek świerku, łaskę cynamonu itp)

PRZYGOTOWANIE:
1. Do słoiczka wsypujemy warstwami: czekoladę, tapiokę, wiórki, mleko kokosowe w proszku, a piankami wypełniamy przestrzeń aż pod wieczko, tak aby składniki się nie przesuwały.
2. Zakręcamy wieczko i zabieramy się do przybrania słoiczka.
3. Na pokrywkę nakładamy kawałek białego materiału (np. kanwy) i obwiązujemy czerwoną organzą, nadmiar kanwy ścinamy nożyczkami
4. Kawałkiem rafii przymocowałam przedziurkowaną gwiazdkę.
5. Kolejnym kawałkiem przymocowalam zwinięty w rulonik przepis:

Kokosowy pudding z tapioki z białą czekoladą
1. Pianki odłóż na bok, przydadzą się na koniec 
2. Wymieszaj mleko kokosowe w proszku w 0.5l wody i zagotuj
3. Dodaj perełki tapioki i gotuj 20-25 minut aż będą przezroczyste 
4. Pod koniec gotowania dodaj białą czekoladę 
5. Podawaj z piankami i owocami tropikalnymi

6. Na koniec zawiązałam jeszcze kokardkę z biało-czerwonego sznurka i przykleiłem biały pluszowy pomponik.




niedziela, 21 sierpnia 2016

Drożdżówka sypana ze śliwkami

Ciasto drożdżowe nigdy mi nie wychodziło... Potrafiłam zrobić ciasto na pizzę, ale drożdżówka z owocami i kruszonką była dla mnie wyzwaniem. Na szczęście mama namówiła mnie abym spróbowała zrobić to ukochane letnie ciasto według przepisu Ewy Wachowicz w wersji "dla leniwych" (ja bym dodała "lub nieudolnych").


Dostałam też od rodziców dużo dojrzałych węgierek, co dodatkowo zmotywowało mnie do podjęcia wyzwania. I muszę przyznać, że było warto! Moje ciasto drożdżowe w końcu wyszło wysokie, mięciutkie, puszyste i doskonałe w smaku! Nie obyło się bez konsultacji telefonicznej ("Miska ze składnikami jest prawie pewna, czy ciasto rośnie wysoko?", okazuje się, że w misce nie rośnie zbytnio, tylko "pracuje", tu i ówdzie wypływają "drożdżowe wulkany", ale raczej nie ma obawy że ucieknie z miski - u mnie zostało ok. 2 cm do brzegu miski).


SKŁADNIKI:
  • 4, 5 szklanki mąki pszennej
  • 3/4 szklanki cukru
  • 4 roztrzepane jajka
  • 1  szklanka oleju
  • 3/4 szklanki letniego mleka
  • 10 dkg. drożdży
  • szczypta soli
  • drobne owoce (u mnie śliwki przekrojone na połówki)
Kruszonka
  • 50 g masła
  • 1/2 szklanki mąki
  • 1/3 szklanki cukru
PRZYGOTOWANIE:
1. Na dno szerokiej miski pokruszyć drożdże. 
2. Dodawać równomiernie po całej powierzchni miski i warstwowo: cukier, roztrzepane jajka, olej, letnie mleko, przesianą mąkę i sól.  Należy zachować taką samą kolejność składników, jak w przepisie. 
3. Miskę przykryć lnianą ściereczką, zostawić w ciepłym miejscu i odstawić na trzy godziny (ja wytrzymałam tylko 2.5 i też wyszło;). W tym czasie można posiekać i zagnieść masło z mąką i cukrem na kruszonkę i odstawić do lodówki.
4. Po tym czasie krótko wyrobić zawartość miski drwnianą łyżką. 
5. Prostokątną dużą blaszkę wykłożyć papierem do pieczenia, ciasto wyłożyć równomiernie i ułożyć owoce. Na wierzchu ciasta rozetrzeć kruszonkę. 
6. Piec około 35 minut, w temp. 180 stopni. Smacznego!



niedziela, 19 stycznia 2014

Panna cotta z malinami

Jeśli chcesz sprawić komuś słodką niespodziankę, to panna cotta jest bardzo dobrym pomysłem! Wbrew pozorom, to wcale nie musi być bardzo kaloryczny smakołyk. Widziałam przepisy, gdzie śmietankę mieszano pół na pół z mlekiem, więc jest sposób! Ja uwielbiam smak słodkiej śmietanki, więc jej nie rozcieńczam. Nie dodaję dużo cukru, bo przesłodzone desery nie są czymś, co tygryski lubią najbardziej.


Panna cottę można oczywiście wyjąć z foremki, w której tężała, ale tym razem postanowiłam wykorzystać patent hotelowy, gdzie często takie deserki podawane są w małych kieliszkach, dzięki czemu możesz spróbować 2-3 poobiednich mini-deserków, z czego jeden to na pewno panna cotta (kolejne to z reguły mus czekoladowy, creme brule lub pianka owocowa:) Polecam!



SKŁADNIKI (2-3 nieduże porcje):
- 200 ml śmietanki
- 2-3 łyżki cukru pudru
- pół łyżeczki pasty waniliowej lub miąższ z jednej laski wanilii
- łyżka żelatyny
- filiżanka malin (mogą być mrożone) + odrobina cukru (wg uznania)

PRZYGOTOWANIE:
1. Śmietankę doprowadzić do wrzenia i szybko zestawić z ognia. Dodać cukier puder i wanilię i rozpuścić, a następnie wsypać żelatynę i mieszać do rozpuszczenia.
2. Tak przygotowaną śmietankę rozlać do małych szklanek. Gdy deserki  przestygną, wkładamy je do lodówki i czekamy aż całkowicie zastygną.
3. Maliny podgrzać w garnuszku aż zaczną puszczać sok i się rozpadną, dosłodzić wg uznania.
4. Ciepłe maliny przetrzeć przez sitko i przełożyć do szklaneczek, gdy śmietankowa galaretka stężeje.


sobota, 7 grudnia 2013

Ciasteczka kokosowe

Święta, święta... Święto na pewno jest dziś, bo udało mi się coś zrobić, sfotografować i opublikować na blogu. Takie czasy. (To wymówka numer jeden.) Za dużo ról: matka, pracownik, bloger, fotograf, koleżanka, córka, siostra... (To wymówka numer dwa.) Zresztą tyle teraz powstaje nowych blogów kulinarnych, że w tłumie, moja nieobecność jest ledwo dostrzegana. (To wymówka trzecia, ostatnia.)


Są jednak takie blogerki, których zapał nie stygnie zimową porą, jak mój. Na przykład taka Patyska, ze Smakołyków Alergika - regularne nowe posty, jej fanpage żyje pełnią życia, a w dodatku nie dawno wydała książkę ze swoimi przepisami! "100 smakołyków dla alergików" jest rewelacyjne! Bardzo przejrzyście napisana i zorganizowana. Plusem jest też zdjęcie do każdego przepisu, ale bez nadmiernej stylizacji, która czasem onieśmiela początkujących w "branży cukierniczej". Jeżeli chcecie zajrzeć do środka, zapraszam na facebooka i na bloga Patrycji, oczywiście:)


Ciasteczka kokosowe wg przepisu z książki "100 smakołyków dla alergików"!*

SKŁADNIKI:
- 60g cukru pudru
- 60g oleju lub oliwy
- 60 ml wody
- 60-80 g wiórków kokosowych
- 180g mąki

PRZYGOTOWANIE:
1. Wodę, olej i cukier miksujemy mikserem z hakami do wyrabiania ciasta.
2. Dodać mąkę i wiórki i dalej wyrabiać ciasto, wstawić do lodówki na 30 min.
3. Po tym czasie, nastawić piekarnik na 200 stopni (bez termoobiegu)
4. Ciasto cienko rozwałkować (ok. 3mm), wyciąć ciastka, ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec około 10-15 minut.

*mój mały alergik przetestował i chrupał z zadowoleniem masując brzuszek, co w jego mowie oznacza "dobre, mamo:)"


czwartek, 9 maja 2013

Ciasto z bezą

Skąd się bierze ta pozytywna energia? Wiosna, słońce, upał, maj. Gdy idę do pracy, mijam drzewko bzu. Już kwitnie. Maj jest wyjątkowy. W maju mam urodziny. Dostałam perfumy, paterę do tortów, zakwas na chleb, meksykański sos mole czekoladowo-paprykowy i pieniążki... Kupiłam sobie jakieś ciuchy i ekhm... obieraczkę do warzyw z końcówką julienne - moją wymarzoną:))) I rocznicę ślubu też mamy dzisiaj. Mój majowy długi weekend w tym roku trwał ponad tydzień i obejmował aż dwa weekendy. Byłam w arboretum. Byłam w ZOO. Odwiedziłam poznańskie dzieciowe restuaracje - super sprawa! I jak tu narzekać?


A dziś popołudniu padało i była burza. Myślicie, że to ugasiło mój entuzjazm? Oczywiście, że nie. Ludzie stanęli przy oknach w korporacyjnych biurowcach i podziwiali to pogodowe widowisko. Dobrze, przynajmniej zmyje ten kurz i piach. O! A tutaj utworzył się wir wokół studzienki odpływowej, a tam chodnikiem płynie rzeczka deszczówki! Dziwne, niby zwykły opad, a jednak wszyscy wokół byli na swój sposób zaciekawieni. Zachwyceni? No tak wiosna, a temperatury takie letnie... Czego chcieć więcej? Może czegoś słodkiego do kawy? Polecam zatem to ciasto, wyszło niebywale delikatne, puszyste, mięciutkie z chrupiącą bezą na wierzchu - cudowny efekt!


To dobry pomysł na pozbycie się nadmiarowych białek:)

SKŁADNIKI:
- 1 jajko
- 1/3 szklanki oleju (użyłam lnianego, wiem że to marnotrawstwo, ale jako alternatywę miałam tylko z pestek dyni i oliwę z oliwek, obydwa zbytnio smakowe:)
- 1/2 szklanki cukru
- 2 budynie śmietankowe (można zastąpić 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej i aromatem śmietankowym lub waniliowym)
- 1/2 szklanki mąki pszennej (użyłam luksusowej)
- 1/2 szklanki wina jabłkowego (jakkolwiek to brzmi;P użyłam jabłecznika słowiańskiego, można zastąpić cydrem lub odpowiednią ilością soku jabłkowego zmieszanego z winem lub innym alkoholem)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 kwaśne jabłka (u mnie: boskopy)
- pół łyżeczki cynamonu
beza:
- 2 białka
- 1/3 szklanki cukru pudru

PRZYGOTOWANIE:
1. Nastawić piekarnik na 180 stopni.
2. Jajko, cukier i olej zmiksować na w miarę jednolitą masę.
3. Do masy dodajemy przesianą mąkę, budynie, cynamon i proszek do pieczenia i dolewamy wina - miksujemy wszystko na gładką masę.
4. Obieramy jabłka i kroimy je na małe, cienkie plasterki.
5. Przelewamy ciasto do tortownicy wysmarowanej masłem, na wierzchu układamy jabłka i pieczemy około 20 minut.
6. Ubijamy białka do momentu aż można odwrócić naczynie, w którym ubijamy i białka nie wypływają tylko dzielnie sterczą:) Następnie stopniowo dodajemy cukier nadal ubijając białka.
7. Wyciągamy ciasto z piekarnika, na wierzchu rozsmarowujemy masę białkową i ponownie wkładamy ciasto do piekarnika, tym razem na ok. 30 minut (gdyby ciasto przypiekało się zbyt gwałtowanie, można w połowie tego czasu zmniejszyć moc grzania piekarnika do ok. 160 stopni).


niedziela, 28 kwietnia 2013

Panna cotta z miodem i orzechami włoskimi

"Od trzech dni po jednej gwałtownej burzy nadciąga następna. Dziś rano zrobiło się zdecydowanie zimniej. Ale światło dnia jest tak intensywne, że aż niepokojące, a niebo absolutnie jasne. Deszcze wszystko umyły. Aż do serca światła. Na horyzoncie ani odrobiny kurzu. Jedynie ostrość, czystość, żadnego atomu mgły. Rzadko się to widzi. Tak rzadko, że momenty, w których takie światło się pojawia, uświadamiają nam, w jak matowym świecie zazwyczaj się poruszamy"* I taki ostry, intesywny i jasny poranek nastał właśnie dziś... 


Dla kontrastu deser do kawy mamy dziś delikatny, śmietankowy, o nieostrym smaku orzeszków koli, z odrobiną złocistego miodu. Myślałam, że kola będzie bardziej wyczuwalna, ale niestety miód ze swą natarczywą słodkością przesłania wszystko. Ciekawa  sprawa z tym napojem. Kola to przeciwieństwo wody. Jest przesłodka. Nie gasi pragnienia. Jest czarna i nieprzejrzysta. A jednak jest w jej smaku coś, co decyduje o jej popularności. Orzeszki koli? Może to jest kluczem do sukcesu.


SKŁADNIKI:
- 330ml napoju typu cola
- 200ml śmietanki 30%
- 2 łyżki cukru
- 2,5 łyżki żelatyny
- 6 łyżeczek miodu płynnego
- garść świeżo rozłupanych orzechów włoskich

PRZYGOTOWANIE:
1. Kolę przelać do garnuszka i zagotować, zestawić z ognia, dosypać żelatynę i szybko zamieszać, aby dobrze się rozpuściła, odstawić do przestygnięcia.
2. Po przestygnięciu dodajemy śmietankę i ponownie mieszamy.
3. Rozlewamy całość do foremek (u mnie wyszło sześć różyczek z silikonowej formy, ale można użyć np. małe filiżanki)
4. Odstawiamy do stężenia.
5. Gdy panna cotta stężeje, wyciągamy ją z foremki, posypujemy orzechami i polewamy łyżeczką miodu.


* "51 zabaw (z) rzeczami", Roger -Pol Droit, s.31

sobota, 6 kwietnia 2013

Ogórki z miodem

Zawsze interesowała mnie historia jedzenia. Skąd pochodzi to warzywo? Jak nasi przodkowie przyrządzali swoje posiłki? Na próżno szukać tych odpowiedzi w szkolnych podręcznikach. Jeśli już pojawiała się jakaś ciekawostka, to tylko w formie zajawki na marginesie. A to przecież ciekawa wiedza i chyba warto wiedzieć, które rośliny są tymi rodzimymi, a które z importu. Dlatego tak się ucieszyłam, gdy na tegorocznym Pyrkonie znalazłam książkę o zwyczajach kulinarnych Słowian. Foto-recenzję książki "Przy słowiańskim stole" Małgorzaty Krasnej-Korycińskiej możecie znaleźć na moim fanpejdżu fejsbukowym, a jeśli ktoś nie ma tam konta to tutaj [klik] może znaleźć link do albumu ze zdjęciami.


Jakie zatem warzywka znali nasi słowiańscy przodkowie? W warstwach archeologicznych znaleziono pozostałości grochu, bobu celtyckiego, soczewicy, ogórków, marchewek, pasternaku i czosnku. Najprawdopodobniej znana była także kapusta i rzepa:) Ważnym produktem spożywczym był także miód - w Gnieźnie znaleziono gliniane naczynie ze stężonym miodem z X wieku!:) Mój miód jest trochę bardziej współczesny, a deser który z jego udziałem przygotowałam jest nieco osobliwy, ale za to prosty, smaczny i co najważniejsze słowiański! :)


SKŁADNIKI*:
- 1 długi ogórek
- łyżka płynnego miodu

PRZYGOTOWANIE:
Ogórka obrać i pokroić w kostkę, przełożyć do szklaneczki deserowej i polać miodem. Spożywać od razu, bo ogórki puszczają wodę i rozcieńczają miodek:)

*"Przy słowiańskim stole, czyli kulinaria wczesnego średniowiecza" M. Krasna-Korycińska, wyd. Triglav, Szczecin 2010, str. 79


A teraz foto-zabawa, do której zaprosiła mnie Alucha:) Oto kilka zdjęć o mnie. Taki gohowy kolaż, który czytamy zwyczajnie od lewej do pawej - a poniżej znajdziecie tematy zdjęć:) Spodobała mi się ta gra, bo przypomniało mi to szkolne "złote myśli", tylko że w wersji fotograficznej:)


1. Codziennie widzisz: blokowisko
2. Ubranie, w którym mieszkasz: nie wiem o co chodzi, ale Alucha pokazała swoją sypialnię, a moim ulubioną częścią domu jest kanapa obok regału z książkami:)
3. Ulubiona pora dnia: zachód słońca:)
4. Coś nowego: komiks o tym, co by było, gdyby Vader jednak nie opuścił Luka Skywalkera, tylko zajął się jego wychowaniem na "Gwieździe Śmierci"
5. Właśnie tęsknisz za: synusiem, bo za kim mam tęsknić? :)
6. Piosenka, która chodzi Ci po głowie: Teen Idle
7. Nagłówek Twojego tygodnia: nadzieja wypisana na murze
8. Najlepszy moment tygodnia: zimowy wypad na drinka z koleżanką
9. Kim chciałaś być jako dziecko: piosenkarką oczywiście:)
10. Nie rozstajesz się ze: smartphonem
11. Twoja miłość od pierwszego wejrzenia: Tymuś, rzecz jasna
12. Coś, co robisz cały czas: klikam, stukam w klawiaturę przez większą część doby
13. Zdjęcie tygodnia: to ja, bez makijażu:)
14. Ulubione słowo, wyrażenie: ekhm... no ale żadne inne, mniej wulgarne nie jest dla mnie charakterystyczne;P
15. Najlepszy moment roku: okres bożonarodzeniowy w centrach handlowych, postuluję, aby zaczynał się już we wrześniu:)
16. Ktoś, kto zawsze potrafi Cię uszczęśliwić: no jakże by inaczej - pacholę nasze, szczególnie gdy śpi sobie pięknie:)

PS. Tego typu fotki wrzucam na Instagram, gdzie można mnie Obserwować:)

niedziela, 24 marca 2013

Bananowy chlebek z czekoladowym musli i rozwiązanie KONKURSU:)

Co jest łatwe? Co jest oczywiste? To kwestia indywidualna, prawda? Zależy od naszej wiedzy, nastroju, nastawienia, splotu okoliczności ("bo akurat wczoraj o tym czytałam"), od stopnia kreatywności danego dnia, od otwartości umysłu:) Najłatwiejsze jest to, co narzuca się nam swoją oczywistością. Uporczywie podsuwa jedno tylko rozwiązanie i nie chce zmienić się na nic innego, mimo poważnych wysiłków. Gdy bowiem pojawiają się opcje i warianty, możliwości i wyzwania - to sprawa się komplikuje! To już nie jest takie łatwe:) Tylko jedno zgłoszenie odpowiadało tej definicji łatwości i na to jednoznaczne skojarzenie naprowadził mnie zestaw słów Aluchy! Kształt: owalny. Kolor: wiosenny. Smak: jajeczny. Wszystko to kieruje umysł w kierunku jaj wielkanocnych, czyż nie? Nie pójdę jednak na łatwiznę i nie prześlę Aluszce kopy jaj, jak zasugerowała, czy wydmuszek:) To będzie niespodzianka - z jajami w tle oczywiście:) 


Co jest trudne? Co jest skomplikowane? To także indywidualna sprawa... Na studiach najbardziej nie lubiłam prac zaliczeniowych na "temat dowolny". Żadnych konkretów, co, kto, o czym i dlaczego - tylko piszcie, co wam klawiatura pod palcami przyniesie! Pewnie dziewczyna, której jedno w głowie nie miałaby problemu, ale taka jak ja? Sto pomysłów na sekundę, myśl myślą myśl pogania, albo minutę później: czarna dziura, pustka, minus dziesięć punktów do kreatywności - to naprawdę nie lada wyzwanie! Taką zagwózdkę sprawił mi wpis Magdy: "może przybierać różne kształty; może być zabarwiona wszystkimi kolorami tęczy, chociaż kojarzy się przede wszystkim z kolorem czerwonym bądź też różowym; ma słodko-gorzki smak". Brzmi jak zagadka, ale najbardziej intryguje ta początkowa nieokreśloność tematu.


Co jest piękne? Co jest ciekawe? Losowość. To, że czasem nie spodziewamy się nagrody, a ona na nas czeka: gdzieś niedaleko, jako wynik rachunku prawdopodobieństwa albo jako tak zwane "szczęście". Jest. Zupełnie obiektywnie. Niezależenie od czyjegoś widzi-mi-się. Komisja w składzie matka i syn wyłoniła zwycięzcę numer trzy. Syn losował. Matka wynik odczytała, jako że syn jeszcze niepiśmienny. Los uśmiechnął się do Patyski!:)


Dziewczyny prześlijcie na mój adres mailowy swoje adresiki i uzbroicie się w cierpliwość, a niebawem dotrą do was Wasze niespodzianki!:)


A na koniec słodkie ciacho, które wszystkim polecam:)

SKŁADNIKI:
- 150 g roztopionego masła
- 3 banany (waga około 400g po obraniu)
- 150g brązowego cukru
- łyżeczka sody
- 3 małe jajka
- czubata łyzka jogurtu
- 175g mąki pszennej
- około 10 kostek gorzkiej czekolady
- czubata łyżka otrębów (użyłam mieszanki 4 zboża)
- garść łuskanych pestek słonecznika
- garść łuskanych pestek dyni
- łyżka siemienia lnianego
- łyżeczka pasty waniliowej
- łyżka maku

PRZYGOTOWANIE:
1. Nastaw piekarnik na 170 stopni i wyłóż keksówkę o długości 20cm papierem do pieczenia.
2. Masło rozpuść w garnuszku, a następnie lekko przestudź.
3. W osobnej misce rozgnieć obrane banany widelcem, dodaj posiekaną na drobne kawałki czekoladę, wanilię, otręby, mak, słonecznik, dynię i siemię lniane.
4. Masło zmiksuj z cukrem, następnie dodaj jajka i dalej ubijaj - do tej masy dodaj banany z muesli nadal miksując, jogurt, a na końcu stopniowa wmiksuj mąkę.
5. Masę przekładamy do keksówki i pieczemy 50 minut, albo do momentu aż ciasto będzie sprężyste a patyczek wyjęty z ciasta będzie wilgotny co najwyżej od roztopionych kawałków czekolady:)

czwartek, 21 marca 2013

Cynamonowe palmiery

Jak poczuć wiosenny nastrój w taki chłodny i śnieżny dzień, jak dziś? Można na przykład włożyć na siebie miętową koszulkę i mini spódniczkę w kolorze o dźwięcznej nazwie: "pudrowy róż". Można przebrnąć przez zaspy na pętlę tramwajową i słuchając "Enter the Ninja" pojechać do pracy bujającym się na boki tramwajem. Można na trasie przystanek - biurowiec kupić ulubioną drożdżówkę z kruszonką, jabłkiem i cynamonem. Można też potem zagrać partyjkę Dvonn'a w przerwie na lunch i nawet można przegrać z uśmiechem na twarzy:) Można nastepnie wracając do domu popaść w refleksyjny nastrój i można cieszyć się w duchu, że pracuje się z takimi ciekawymi, inteligentnymi, zabawnymi i miłymi ludźmi. Można?


Oczywiście, że można. Jeśli zaś popołudniu okaże się, że poranna drożdżówka nie zaspokoiła naszej cynamonowej pasji, to można popołudniu upiec błyskawiczne palmiery:) Wiosna to stan umysłu, zgodzicie się chyba? A złociste ciasteczka idealnie wypełniają słoneczną lukę na nieboskłonie...


SKŁADNIKI:
- rolka gotowego ciasta francuskiego
- brązowy cukier
- cynamon

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
1. Rolkę ciasta francuskiego rozwinąć i złożyć na pół, aby wyznaczyć jego środek.
2. Następnie rozłożyć i posypać całą powierzchnię brązowym cukrem i cynamonem - proporcje wg uznania, najlepiej na oko:)
3. Zrolować ciasto od lewej strony do wyznaczonej linii środka, a następnie od prawej strony do owej linii.
4. Tak przygotowane ciasto kroimy na około centymetrowe plasterki.
5. Wykładamy ciastka na blachę wyłożoną papierem do pieczenia zostawiając odstępy, bo ciastka trochę urosną.
6. Pieczemy około 15 minut, aż ciastka zrobią się złociste:)
7. Zjadamy ze smakiem:)


PS. Przypominam o fejsowym konkursiku:)

poniedziałek, 11 marca 2013

Cynamonowe ślimaczki i serowe zawijaski

"Żadnych zórz, żadnej miękkości świtu, horyzont obejmowała elektrycznie błękitna łuna, pierwszy promień przeszedł przez pokój jak strzał, wszystko zagrało refleksami, rozłamały się tęczowe odbicia w lustrze, w klamkach, w niklowych rurach, zdawało się, że światło uderza każdą napotkaną płaszczyznę, jakby się chciało wyzwolić, rozsadzić ciasne pomieszczenie"*. Ten opis to nie tylko charakterystyka wschodu jednego ze słońc na Solaris, to także zręczna metafora tego, jak moje życie znowu nabrało smaku. To stało się nagle. Z dnia na dzień mogłam jeść wszystko. Nie było światłocieni, nie było łagodnego przejścia. Ot tak, po prostu. Już mogę. Od czego mam zacząć???


Gdy jestem postawiona przed wyborem to, czy to, zawsze staram się wybrać trzecią opcję: zarówno to, jak też tamto. Tak jest najlepiej. Nigdy nie rozumiałam powiedzenia: "albo rybki, albo akwarium" - przecież jedno bez drugiego nie ma zbytnio sensu. No dobra, ryba na talerzu może i się obędzie bez akwarium... Wracając do mojego dylematu: coś słodkiego, czy wytrawnego? Jak to zrobić, żeby się nie narobić, a mieć i jedno, i drugie? To proste. Można zrobić takie zawijaski. Część ciasta wykorzystałam do zrobienia cynamonowych ślimaczków, a pozostałą część zrobiłam na sposób wytrawny.


PS. Amku-Amku "już" na fejsie! Można lajkować:)

SKŁADNIKI**:
ciasto
- 3 szklanki mąki luksusowej
- pół łyżeczki soli
- 1 jajo
- 1 łyżeczka sody
- 1 szklanka maślanki
- do wersji słodkiej: 1/4 szklanki brązowego cukru i 1/4 łyżeczki pasty waniliowej
- do wersji wytrawnej: dodatkowa łyżeczka soli (można z niej zrezygnować, jeśli użyjemy dość słonych serów lub solonego masła)
nadzienie do wersji słodkiej:
- 2-3 łyżki miękkiego masła
- 3-4 czubate łyżki brązowego cukru (lub więcej wg uznania)
- łyżka cynamonu
nadzienie do wersji wytrawnej:
- 2-3 łyżki miękkiego masła
- kilka plasterków różnych serów: gouda, mozzarella, parmezan, camembert
- łyżka bazylii

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawić na 190 stopni.
1. Mąkę przesiać do miski, dodać sodę, sól i jajko i wyrabiać ręcznie ciasto dodając stopniowo maślanki. Powinno być elastyczne i nie kleić się do rąk, w razie czego podsypać trochę więcej mąki.
2. Ciasto podzielić na dwie części.
3. Do słodkiej wersji dodać cukier i wanilię, do słonej wersji dodajemy dodatkowa sól i ponownie wyrabiamy.
4. Stolnicę posypać mąką i rozwałkować ciasto kształtując prostokąt.
5. Na tak przygotowanym cieście rozsmarowujemy miękkie masło (można najpierw zdusić w dłoniach i przełożyć na ciasto w miarę równomiernie:).
6. Na wersję słodką wysypujemy cukier i cynamon, a na wersję wytrawną kawałki serów i bazylię.
7. Ciasto z nadzieniem zwijamy w rulon wzdłuż dłuższego boku. 
8. Powstałą roladę kroimy na kawałki o grubości 2-3 cenytmetrów.
9. Przygotowujemy formę/foremki do mufinek (silikonowe nie wymagają większych przygotowań, pozostałe wykładamy papilotkami) i umieszczamy każdą porcję ciasta w tejże formie/ foremkach.
10. Pieczemy 15-20 minut, aż mufinki zarumienią się z wierzchu.



*Stanisław Lem "Solaris"
** Przepis zaczerpnęłam stąd [klik]

czwartek, 14 lutego 2013

Ciasto walentynkowe

Mama wraca do pracy. W walentynki. To znaczy: dziś. Tak radzą poradniki: wróć w środku tygodnia, łatwiej dotrwać do weekendu, a potem jakoś to będzie... To chyba najstraszniejsze walentynki w moim życiu, bo tego dnia muszę się rozstać z moim ukochanym... Z moim bimbaskiem malutkim... Co prawda tylko na osiem godzin, ale to jednak rozstanie. Co prawda, będzie w dobrych rękach, bo zaopiekuje się nim tata, ale mnie z nimi nie będzie. Co prawda, nie chcę aby wyrósł na maminsynka, ale pępowina to chyba mi się nieźle ponaciąga i nadwyręży dzisiejszego dnia...


W cieniu naszych obaw coś jednak kwitnie. To samodzielność tej małej istoty, którą powołaliśmy do życia. To nauka o nietrwałości i przemijalności wszystkiego co istnieje. To zabawa w "pojawiam się i znikam", odchodzę, ale zaraz wrócę, jestem - nie ma mnie - i znowu jestem... Będę. Jedno jest pewne - zawsze będę cię kochać Syneczku:) 


A na osłodę ciacho, hej!

SKŁADNIKI:
- 1 i 1/4 szklanki maki pszennej
- 1/3 szklanki mielonego siemienia lnianego
- 1/4 szklanki startego surowego buraka
- 3/4 szklanki cukru
- łyżeczka sody
- 1/3 szklanki oleju
- łyżeczka kremu balsamico
- 3/4 szklanki mleka roślinnego lub wody

PRZYGOTOWANIE:
1. Piekarnik nagrzać do temperatury 170 stopni.
2. Do miski przesiać mąkę, dodać cukier, mielone siemię lniane i sodę i wszystko wymieszać łyżką.
3. Do suchych składników dodajemy buraczki, olej, krem balsamiczny i mleko roślinne lub wodę - wszystko szybko mieszamy na w miarę jednolitą masę.
4. Ciasto przekładamy do foremki wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy 30-40 minut, lub do momentu aż patyczek wetknięty w ciasto po wyjęciu będzie suchy.
5. Ciasto kroić i spożywać dopiero gdy ostygnie:) Smacznego!


niedziela, 6 stycznia 2013

Dziwne ciasto gryczane

Ciasto eksperymentalne na maksa. Nie próbujcie tego w domu, jeśli nie musicie. No chyba, że jesteście na diecie bez jaj, nabiału i glutenu... Albo wyjątkowo bardzo lubicie eksperymenty kulinarne... A może miłujecie kaszę gryczaną? Albo po prostu macie zakaz używania wszelakich aromatów do ciast, a chcecie, aby wasze dietetyczne ciacho miało smak? Jakikolwiek smak i nie jesteście wybredni? Ja niestety fanką kaszy gryczanej nie jestem (szczególnie w wersji "palonej"), a to ona zdominowała to ciasto... Jej smak przypomina mi zapach palonego plastiku...


Miśku próbował to ciasto i powiedział, że jest smaczne, choć trochę suche. No na pewno nie jest tak suche, jak chleb bezglutenowy, którym ostatnio się raczyłam i jak moje mufinki, które na drugi dzień wessały cały dżem, którym były nadziane (została tylko dziura), a wcale przez to nie stały się jakoś bardziej wilgotne. Dla mnie plusem takiego ciacha jest to, że jest słodkie (omniam-mniam-mniam) i ma smak, bo aktualnie  aromatów do ciast też nie mogę używać. 

SKŁADNIKI:
- 1/3 szklanki mąki gryczanej (ze zmielonej kaszy gryczanej palonej)
- 1/3 szklanki mąki jaglanej (ze zmielonej kaszy jaglanej)
- 3/4 szklanki mąki kukurydzianej
- 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej
- 3/4 szklanki cukru
- łyżka karobu (można zastąpić kakao, jeśli ktoś nie jest uczulony:)
- łyżeczka sody oczyszczonej (prawdopodobnie można pominąć ten składnik, bo nie zauważyłam żeby ciasto rosło...)
- 1/3 szklanki oleju roślinnego
- 4 czubate łyżki konfitury wiśniowej (można zastąpić powidłami)
- niepełna szklanka wody

PRZYGOTOWANIE:
1. Piekarnik nastawić na 180 stopni.
2. Wymieszać w misce suche składniki.
3. Dolać olej, konfiturę i stopniowo dodawać wodę, aby uzyskać konsystencję gęstej śmietany (ciasto nie może być ani za suche, ani zbyt rzadkie: z doświadczenia wiem, że trening czyni mistrza, im więcej ciast się zrobi, tym łatwiej rozpoznać właściwą konsystencję ciasta, to moje przypominało konsystencją zwykłe ciasto czekoladowe)
4. Ciasto przełożyć do formy (np. tortownicy o średnicy ok. 24cm) wyłożonej papierem do pieczenia i piec przez 35 minut, bądź do momentu kiedy patyczek wetknięty w środek ciasta po wyjęciu jest suchy:)




PS. Aha! I chciałam się pochwalić świetnym talerzykiem, który dostałam pod choinkę:) [Dzięki brat!] Michu dostał wersję z chłopczykiem, hehe:) Talerzyki są niby dla dzieci, a reklama na opakowaniu głosi: "czyż sam nie chciałbyś takiego talerzyka będąc dzieckiem?". No pewnie, żebym chciała! I mam, mimo żem dorosła:)
PPS. Tak wiem, muszę jeszcze popracować nad fryzurą dla mojej Talerzowej Panienki, bo jej trochę łysina prześwituje spod tego złocistego syropu:)

środa, 19 grudnia 2012

Czekoladowe mufinki bez czekolady

Jeżeli na coś narzekasz i już myślisz, że gorzej być nie może, to pan Murphy (ten od praw) stoi za twoimi plecami i chichocze na maksa. Zasada bowiem głosi, że jeśli może być gorzej, to będzie:) Zatem użalałam się nad sobą przez kilka ostatnich postów, że mam takie "duże" ograniczenia w diecie. Okazało się oczywiście, że można mieć większe:))) Alergolożka chwyciła w ręce listę spożywanych przeze mnie produktów w ostatnim miesiącu i wykreśliła połowę składników. To bardzo ciekawe, bo jak Miśku każdemu powtarza, że ja już nic jem poza "powietrzem w panierce", a jednak z tego NIC dało się połową wyeliminować...


Oto czekoladowe mufinki z pewnym "ale". Tak naprawdę jest to bardzo duże "ALE". Są to bowiem mufiny, ALE bez czekolady, ALE bez mleka, ALE bez jaj, ALE bez glutenu, bo alergolożka wykluczyła nam z diety wszystkie, nawet tylko potencjalne, alergeny. Od dzisiaj zatem nie jemy pszenicy, jęczmienia, owsa i żyta. Została nam kukurydza (planuję się objadać w święta popcornem!:), ryż, quinoa, proso, gryka, tapioka i amarantus.


Powiem szczerze: te mufinki są dziwne. Niestety nie mam pojęcia dlaczego i który z substytutów "normalnego" jedzenia to spowodował... Czy chodzi o brak glutenu? Czy też spowodował to karob? Mufinka nie urosła, ale bardzo fajnie wychodzi z foremki. Jest jednak dość sucha - gdyby nie dodatek dżemu jako nadzienia, to prawdopodobnie trudno by się ją jadło. Podobnie jest z pieczywem bezglutenowym na mące kukurydzianej - jest masakrycznie suche i nie umiem go jeść inaczej niż opieczone w tosterze.


Zatem stoi przede mną nowe wyzwanie: nauczyć się piec bezglutenowo. Mam już parę pomysłów:) Podpowiedzi z waszej strony też są mile widziane:) A sam karob? Nie oszukujmy się, to nie jest czekolada. Jednak na szczęście, czasami po prostu je się oczami i jeśli coś wygląda jak ciasto czekoladowe, serce pragnie by było czekoladowe, to mózg rozkłada ręce i niewinnie sugeruje, że to jest coś czekolado-podobnego.


SKŁADNIKI (na ok. 15 mufinek):
- 1/2 szklanki maki kukurydzianej (jeśli ktoś może to chyba lepiej użyć mąki pszennej)
- 2 spore łyżki mąki ziemniaczanej
- szczypta soli
- 2 łyżeczki karobu (zamiennik kakao)
- pół szklanki cukru
- 1/3 szklanki oleju
- łyżeczka sody
- 3/4 szklanki mleka ryżowego
- spora łyżka golden syrup
- dżem wiśniowy


PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawić na 180 stopni.
1. Wymieszać w misce wszystkie suche składniki.
2. W mleku ryżowym rozpuścić golden syrup i dodać do suchych składników, razem z olejem.
3. Całość szybko wymieszać i nałożyć po łyżce do foremek mufinkowych (moje są silikonowe więc nie wymagają wykładania papierkami do mufinek, ani natłuszczania formy), potem do każdej foremki nakładamy łyżeczkę dżemu i przykrywamy kolejną łyżką ciasta.
4. Piec 20 minut lub chwilkę dłużej, do momentu aż patyczek wetknięty w środek będzie suchy (pod warunkiem że nie trafimy w porcję dżemu:)


P.S. Wesołego świętowania! I najedzcie się tych wszystkich wigilijnych smakołyków za mnie! :)))

wtorek, 20 listopada 2012

Kruidnoten - holenderskie ekspresowe pierniczki

Ciasteczka te dedykuję koleżance, Dorin, która w myśl zasady "do odważnych świat należy" wyjechała do Holandii, aby podbić swymi umiejętnościami tamtejszy rynek pracy i tak jeszcze zupełnie przy okazji, podbić serca Holendrów swym nowo-odkrytym talentem cukierniczym. Przemawiając uniwersalnym językiem miłości, czyli językiem czekolady, zaserwowała znajomym tartę czekoladową z gruszkami z mojego bloga:) Nic tak nie cieszy, jak to, że korzystacie z tych przepisów i że Wam smakują:) Mam nadzieję, że tak będzie również z tymi ciasteczkami!


Heh, moje pierniczki nie wyszły tak kształtne jak na blogu Addio Pomidory, na którym je znalazłam, ale okazały się tak pyszne, że zniknęły bardzo szybko, więc najlepiej nie przejmować się kształtami i faktycznie od razu podwoić proporcje ciasta. Dlaczego skusiłam się na te ciasteczka? Ujęła mnie ta ciekawostka z przepisu źródłowego: "Są symbolem płodności, podobno dlatego właśnie nie należy ich układać na talerzyku a swobodnie rozsypywać na wzór siewcy siejącego ziarna". Zatem kochajcie się i rozmnażajcie, jak radzi wam Matka Karmiąca, i objadajcie się Smakołykami, bo życie jest za krótkie, żeby sobie odmawiać takich drobnych przyjemności:)


PS. Oczywiście musiałam dokonać weganizacji tego przepisu:))) (moje zmiany w nawiasach)

SKŁADNIKI:
- 115 g mąki tortowej
- duża szczypta proszku do pieczenia (przez przypadek pominęłam ten składnik)
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika
- pół łyżeczki kakao (pominęłam)
- 50 g cukru
- szczypta soli
- 50 g miękkiego masła (użyłam roślinnego)
- 1 łyżeczka miodu (zastąpiłam syropem owocowym)
- 2 łyżki mleka (zastąpiłam wodą)

PRZYGOTOWANIE:
1. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 160 stopni, blaszkę wykładamy papierem do pieczenia
2. Do miski przesypujemy wszystkie składniki i szybko zagniatamy ciasto
3. Nabieramy kawałeczki ciasta w dłoń i formujemy małe kulki wielkości orzecha laskowego (moje były trochę większe, powiedzmy wielkości orzecha włoskiego). Z podanej porcji uzyskamy ich około 40 (mi wyszło 30).
4. Układamy na przygotowanej blasze zachowując odległości i pieczemy 20 minut.
5. Studzimy i przekładamy do puszki (nasze zniknęły zanim zdążyły dokładnie ostygnąć). Przechowujemy szczelnie przykryte. 

środa, 31 października 2012

Wegańskie placuszki z polewą morelowo-bananową

O tym, że można piec wegańskie ciasta już się przekonałam. Można - i są równie pyszne jak te jajeczne, maślane i mleczne:) Teraz naszła mnie ochota - i to przeogromna - na naleśniki! Kto tu zagląda regularnie, ten wie, że jak mnie na coś najdzie chęć, to nie odpuszczam, dopóki nie znajdę satysfakcji! Zrobiłam więc, z jakiegoś nieznanego mi bliżej bloga, placuszki bananowe... Ich jakość jednak pozostawiała wiele do życzenia... Nie dało się ich odwrócić na patelni, tak aby się nie rozwaliły, były gumowate i a w smaku - bez polotu!


Dlatego właśnie trzeba sięgać do sprawdzonych źródeł! Takim na pewno jest blog córki Grażyny, która gotuje o wdzięcznej nazwie Śmierć Kanapkom:) Jej przepis na piwne naleśniki od razu mnie zaintrygował! Po pierwsze primo, lubię piwo. Po drugie primo, lubię naleśniki. Po trzecie primo, ten blog jest w 100% wegański, a ponieważ nadal nie mogę jeść mleka i jaj, bo Synuś wygląda wtedy jakbyśmy mu masowali twarz papierem ściernym - to przepis okazał się idealny dla mnie! Wierzcie lub nie, ale można zrobić naleśniczki bez mleka i jaj, tak aby wyglądały i smakowały, jak te zwierające te produkty:))) Wiadomo, że pewnie nigdy nie będą tak puszyste, jak prawdziwe naleśniory, ale na bezrybiu i rak ryba, więc nie narzekam:)


SKŁADNIKI:
- 200 ml ciemnego piwa (użyłam podpiwku słodowo-chmielowego, bo jest słodszy i mniej goryczkowy niż piwo)
- 2 łyżki cukru
- 5 łyżek oleju
- szklanka mąki
- łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta imbiru w proszku (opcjonalnie)
- szczypta soli
polewa:
- pół słoiczka dżemu morelowego
- pół banana
PRZYGOTOWANIE:
1. Składniki na ciasto naleśnikowe zmiksować na gładką masę - jako ostatnie dodajemy piwo/podpiwek (pilnując by się jak najmniej wygazowało, lejemy po ściance naczynia w którym miksujemy). Aby się łatwo przewracało ciasto musi być dość gęste (nieco gęstsze niż na tradycyjne naleśniki), smażymy małe pancake'i na złoty kolor z obu stron.
2. Dżem morelowy rozpuścić w garnuszku na wolnym ogniu, dodać pokrojonego w plasterki banana i chwilę pogotować, aby banan nieco zmiękł, ale się nie rozpadał.
3. Placuszki podawać polane ciepłym sosem morelowo-bananowym.


niedziela, 7 października 2012

Wegańskie mufinki z dżemem wiśniowym

Eksperymentów wegańskich ciąg dalszy... Bez jaj i mleka. Bez masła. Za to z margaryną. Do kruszonki. Bezmleczną. O dziwo, wcale nie jest łatwo takową znaleźć. Nastała mania uszlachetniania wszystkiego masełkiem i mleczkiem, chociaż 1% - ale dołożą... A jak już nie ma nabiału, to jest lecytyna sojowa, a soja, to kolejny alergizujący element, którego staramy się unikać. Ach, i do listy zakazanych produktów doszły nam ryby - na szczęście rzadko używane w słodkich wypiekach;)


Te mufinki odkryłam zupełnie przypadkowo. Wymyśliłam sobie, że zjadłabym takie babeczki z dżemem. Gdy robiłam je po raz pierwszy nie miałam jeszcze ograniczeń dieteycznych, więc zamiast części soku/wody dodałam jogurtu nauturalnego (i powiem wam na marginesie, że te jogurtowe od moich wege niewiele się różnią). Włożyłam blachę z mufinami do piekarnika i nagle olśnienie! - Zapomniałam o jajach! Wracam do przepisu i ze zdumieniem stwierdzam, że ten o takowych nie wspomnia! A to przecież przepis z Kwestii Smaku, tam raczej nie ma błędów w liście składników... Ku mojemu zdumieniu wyszły idealne - wilgotne, puszyste - nawet na drugi dzień i do tego ta chrupiąca skórka i kwaskowy dżem w środku!




SKŁADNIKI (16 sztuk)
ciasto
- 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
- 3/4 szklanki cukru
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 3/4 szklanki soku jabłkowego
- 1/3 szklanki oleju roślinnego
- 1 łyżeczka octu winnego
- 16 łyżeczek dżemu (ja użyłam konfitur wiśniowych, dość zwartych/ gęstych w konsystencji, galaretkowate mogą się rozpuścić i zamoczyć ciasto podczas pieczenia)
kruszkonka:
- 100 g mąki
- 50 g margaryny bezmlecznej
- 50 g cukru
- kropelka olejku migdałowego

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawic na 175 stopni
1. Mąkę pszenną i ziemniaczaną przesiać do miski i dodać wszystkie pozostałe składniki oprócz dżemu - wymieszać łyżką i ciasto gotowe (mogą pozostać małe grudki mąki)
2. Przygotować kruszonkę: do miski wsypać mąkę, cukier, kropelkę aromatu migdałowego i całość zalać roztopionym i gorącym masłem - szybko zagnieść i rozdrobnić na bardzo małe okruszki.
3. Do foremek mufinkowych nałożyć 2 spore łyżeczki ciasta, na to ułożyć łyżeczkę dżemu i przykryć pozostałą częścią ciasta, tak aby około pół centymetra zostało od górnego brzegu foremki, wierzch posypać kruszonką.
4. Piec 20-25 minut, aż patyczek wetknięty w w mufinę po wyjęciu będzie suchy:)


Smakują dużym i małym brzuszkom! 
I jak stwierdził Julek: "ładnie pachną" :)

sobota, 22 września 2012

Ciasto cynamonowe z jeżynami

Kolejny Smakołyk Mamy Karmiącej alergika:) Bardzo mi się spodobały te ciasta bez jajek i mleka, bo nie trzeba uruchamiać całego "ciężkiego" sprzętu kuchennego: robotów, mikserów, blenderów... Wystarczy łyżka czy widelec, duża miska i kubek do odmierzania ilości składników - proste? No pewnie:) Zatem moja kuchnia zmieniła się ostatnio w małe laboratorium i sobie eksperymentujemy ze słodkościami:) Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że nie tylko będę piec ciacha jak dzika, tylko jeszcze do tego będę sama skutecznie modyfikować przepisy pod swoje potrzeby (czytaj: czyli wymyślać nowe!), to padłabym na ziemię fikając ze śmiechu nóżkami:)


...Ale tak na poważnie. Te moje ostatnie wypieki zaczęły mnie skłaniać do refleksji na temat roli jajka w cieście. Otóż, okazało się, że pełni ono rolę spoiwa [fanfary! dopiero to odkryłam!;) więcej na ten temat tutaj: klik]. Chodzi po prostu o to, aby po upieczeniu ciasto nie rozpadało się na milion małych okruszków, tylko by można je było pokroić na kawałki i zjeść jak człowiek:) Świetnym spoiwem zastępczym jest mąka ziemniaczana - wystarczy parę łyżek i ciasto nabiera pożądanej sprężystości. Nie można z nią jednak przesadzić, bo wtedy ciasto robi się twarde i gumowate... Z przepisem poniżej to wam jednak nie grozi:)


SKŁADNIKI*:
- 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
- 3/4 szklanki cukru
- 1-2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 3/4 szklanki wody gazowanej
- 1/3 szklanki oleju roślinnego
- 1 łyżeczka octu winnego
- garść jeżyn lub innych owoców sezonowych (nie zanadto soczystych)

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nastawić na 175 stopni
1. Mąkę przesiać do miski i dodać wszystkie pozostałe składniki oprócz jeżyn - wymieszać łyżką i ciasto gotowe (mogą pozostać małe grudki mąki)
2. Do tortownicy (średnica około 23cm) wyłożonej papierem do pieczenia przełożyć ciasto, na to ułożyć jeżyny i lekko je docisnąć w głąb ciasta.
3. Piec 45-50 minut, aż patyczek wetknięty w ciasto po wyjęciu będzie suchy:)

*wolna interpretacja przepisu z Kwestii Smaku

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...