Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomidor. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pomidor. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 sierpnia 2017

Jarskie leczo z podpłomykiem

Lato w mieście. Lato na balkonie. Okazuje się, że chyba jednak nie mam ręki do roślin doniczkowych. W tym roku zabiłam różowego oleandra, bakopę i czarną kalię. Ba! Nawet bazylia nie przetrwała. Nie, nie zapomniałam ich podlewać. Wręcz przeciwnie. Wody było za dużo. Podlewając kwiatki nie sprawdzałam uprzednio, czy mają sucho. To był błąd. Dlatego nastąpiła mała wymiana... Póki co na balkonowym parapecie rośnie melisa, lekko anyżkowa bazylia tajska i krzak w ostrymi papryczkami.



Lato w mieście. Lato na balkonie. Lato na talerzu. 

Wraz z dziewczynami: MagdąAląKamilą i Marzeną zapraszam na kolejną - tym razem letnią - odsłonę naszych Jarskich Dań na Cztery Pory Roku. Bohaterem mej dzisiejszej propozycji będzie Papryka (prosto z balkonu!) - dla zaostrzenia letnich smaków:) Proporcje podane poniżej są raczej na leczo dla dwóch osób, zatem biorąc pod uwagę fakt, że smakuje ono lepiej na drugi dzień, to warto je powiększyć zawczasu:)



SKŁADNIKI:
podpłomyki:
- 200g mąki pszennej (np. typ 500)
- 2 łyżki dobrego oleju nierafinowanego (u mnie wielkopolski lniany)
- 1/2 szklanki wody
- duża szczypta soli gruboziarnistej  
leczo:
- 1 duża marchewka  
- 1 średniej wielkości cebula biała i 1 czerwona
- 3 duże czerwone papryki (lub inne kolory)
- kilka małych ostrych papryczek (wg uznania i tolerancji dla ostrości)
- 1 cukinia
- kawałek pora
- 5 pomidorów malinowych (można zastąpić przecierem pomidorowym z kartonika)
- sól, pieprz, łyżeczka ciemnej gorczycy, łyżeczka tymianku, listek laurowy, łyżka maggi
- łyżka oleju dosmażenia  

PRZYGOTOWANIE:
1. Cebule umyć, przekroić na pół i pokroić w plasterki. Pora pokroić w talarki.
2. Marchewkę obrać pokroić w dość długie, cienkie słupki. Duże papryki pozbawić gniazd nasiennych, przekroić na pół, a następnie w cienkie paski. Mniejsze papryczki pokroić w krążki. Cukinię przekroić wzdłuż na pół a następnie w plasterki. 
3. W dużym garnku o grubym dnie: na rozgrzany tłuszcz wrzucić cebulę i pora i zeszklić. Następnie dodać marchewkę i dusić na wolnym ogniu. Stopniowo dodawać kawałki papryki i dalej dusić.
4. W osobnym garnku: wrzucamy pomidory pokrojone na ćwiartki i smażymy aż puszczą soki i się lekko rozgotują (skórka zaczyna odchodzić od pomidora). Zdejmujemy z ognia pomidory i przecieramy przez sito.
5. Do papryki i warzyw dodajemy przecier pomidorowy, wszystkie przyprawy i pokrojoną cukinię i całość dalej dusimy (jeśli przecieru jest za mało żeby przykryć warzywa, to można delikatnie podlać wodą). Gotujemy aż wszystkie warzywa będą miękkie. 
6. W czasie gdy leczo się dusi przygotowujemy podpłomyki: wszystkie składniki na ciasto umieszczamy w naczyniu, zagniatamy i odstawiamy na ok. 15 minut do odpoczęcia (ciasto powinno być elastyczne, nie kleić się do rąk). Następnie odrywamy kawałki ciasta, formujemy kulkę wielkości limonki i rozciągamy dłońmi na placek wielkości dłoni - tak przygotowane podpłomyki opiekamy na suchej, rozgrzanej patelni, do momentu gdy nie będzie widać surowej mąki, a całość lekko się zarumieni.
7. Gotowe leczo podajemy do przegryzania z ciepłymi podpłomykami.


 

piątek, 5 sierpnia 2016

Zupa pomidorowa ze świeżych pomidorów

Z ryżem czy z makaronem? Która pomidorówka będzie smaczniejsza? Ja mówię: z ryżem. On: z makaronem. Kończy się na tym, że gotuję i ryż, i makaron, bo najpyszniejsza jest po prostu zupa ze świeżych pomidorów. Dodatki to kwestia gustu i tu nie ma co dyskutować, ani psuć smaku tym mniej lubianym "wypełniaczem". Sezon pomidorowy w pełni, więc warto go wykorzystać. 


Dziś wraz z Alą, Kamilą, Marzeną i Magdą prezentujemy Wam Zupy na Cztery Pory Roku, czyli kilka propozycji na sezonowe, tym razem letnie, zupy. Jeśli jesteście ciekawi, co przygotowały moje koleżanki, to serdecznie zapraszam na ich blogi, ja też już pędzę sprawdzić.


SKŁADNIKI:
- 1 cebula
- łyżka oliwy
- 4-5 dużych, słodkich pomidorów (najlepiej z warzywniaka, targu lub z własnego ogródka, pomidory w marketach często są przechowywane w chłodniach i wtedy tracą swą słodycz)
- sól, pieprz
- kwaśna śmietana i pietruszka do przybrania
- ryż lub makaron

PRZYGOTOWANIE:
1. Cebulę obrać i poszatkować, a nastepniec wrzucić do garnka na rozgrzaną łyżkę oliwy i smażyć aż się zezłoci.
2. Pomidory umyć, pokroić na ćwiartki i dodać do smażącej się cebulki.
3. Na początku pomidorom trzeba trochę pomóc: lekko porozgniatać, obracać, pilnować aby się nie przypaliły, ale za moment puszczą soki i będą się gotować w sosie własnym - wtedy zostawiamy pomidory na małym ogniu i gotujemy około 20-30 minut. 
4. Po tym czasie, przelewamy pomidory na sitko umieszczone nad miską lub innym garnkiem i przecieramy do momentu aż zostaną nam praktycznie same skórki, pestki i inne resztki.
5. W tak zwanym międzyczasie gotujemy ryż lub makaron wg instrukcji na opakowaniu.
6. Przetarte pomidory przelewamy z powrotem do garnka, zagotowujemy i doprawiamy solą i pieprzem. Jeśli trafiły nam się niezbyt słodkie pomidory, można do smaku dodać łyżkę cukru.
7. Podajemy z łyżką śmietany.



sobota, 30 maja 2015

Podpłomyki ze świeżą salsą pomidorową z dodatkiem mięty

Pierwszy raz skorzystałam z zaproszenia "Wypiekanie na śniadanie", bo zaproponowany przez Gosię przepis wyglądał na łatwy, przyjemny i apetyczny - w sam raz na sobotnie śniadanie:) Dziś rano przekonałam się, że moje pierwsze wrażenia były trafne, a dodatkowo podpłomyki z pomidorową salsą bardzo efektownie prezentują się na talerzu:)


Muszę przyznać, że tak bardzo przyzwyczaiłam się do przepisów ze zdjęciem, że czułam lekką niepewność podążając za wyłącznie słowną instrukcją Gosi. Z drugiej strony byłam bardzo ciekawa jaki będzie efekt końcowy. Obawiałam się że jogurt i cukinia rozmoczą ciasto, ale nic takiego się nie wydarzyło:) Podpłomyki wyszły idealnie chrupkie.


SKŁADNIKI:
ciasto (na 2 placki średniej wielkości)
- 200g mąki pszennej (najlepiej chlebowej T750 lub jeśli nie macie wystarczy mąka pszenna T500)
- 2 łyżki stopionego masła (lub oliwy)
- 1/2 szklanki wody
- duża szczypta soli
salsa:
- 1 duży mięsisty pomidor
- mała cienka cukinia
- pół czerwonej cebuli
- ząbek czosnku
- sól, pieprz do smaku
- łyżka oliwy
- garść świeżej mięty do posypania wierzchu
- 4 łyżki greckiego jogurtu (lekko posolić, popieprzyć, można dodać ulubione posiekane zioła)



PRZYGOTOWANIE:
1. Wszystkie składniki na ciasto umieść w naczyniu, zagnieć i odstaw na pół godziny do odpoczęcia. 
2. Pomidor i cukinię kroimy w kostkę, cebulę w piórka, czosnek siekamy drobno lub przeciskamy przez praskę
4. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, dodajemy oliwę i odstawiamy do "przegryzienia" na 15 minut
5. Nastaw piekarnik na 240 stopni. 
6. Ciasto podziel na dwie części, rozwałkuj na omączonym blacie lub jeśli wolisz grubszy placek rozklep po prosu całą dłonią na pożądaną wielkość.
7. Rozwałkowane surowe podpłomyki smarujemy jogurtem i układamy na wierzchu świeżą salsę. 
8. Placki przekładamy na blachę wyłożoną papierem do wypieków i pieczemy do zarumienienia się boków ciasta. Trwa to około 10 minut.
9. Jeśli ktoś nie lubi ciepłych pomidorów może podpłomyk upiec sam lub z samym jogurtem, cukinią i cebulką, a pokrojone pomidory w postaci zimnej położyć na gorące placki!
10. Upieczone placki posypujemy świeżą miętą i podajemy :-) Smacznego!


Razem ze mną wypiekały:
- Nina z bloga Gotuj Sam!
- Danuta z bloga Kocurkowe Rozmyślania w kuchni u Anielki
- Bernadetta z bloga Prawo do gotowania z pasją
- Marta z bloga Magiczne życie Marty
- Jula z bloga Moja Kuchnia
- Renata z bloga Każdy ma  jakiegoś bzika
- Gosia z bloga Smaki Alzacji


wtorek, 13 sierpnia 2013

Bruschetta i lekka sałatka

Jak sobie radzić kulinarnie w tak gorące dni? Jaki obiad przygotować, aby był lekki, niemęczący i orzeźwiający? Hmmm... Wróć. Upały już minęły, ale gdy zaczynałam pisać tego posta trwały w najlepsze i były oczywiście tak męczące, że nie dałam rady dokończyć tego wpisu:) Niemniej jednak sezon pomidorowy trwa i należy go celebrować, bo wkrótce i on minie, podobnie jak te ostatnie upalne tygodnie.


Proponuję lekką sałatkę z chińskim makaronem błyskawicznym, kukurydzą, zielonym ogórkiem, koperkiem i paluszkami surimi - wszystko to skropione cytrusowym dressingiem, a do tego "na zagrychę" soczyste bruschetty! Użyłam makaronu z zupek chińskich, bo nie trzeba go długo gotować. Pomidory sparzyłam i obrałam ze skórek, pokroiłam na kawałeczki, odcisnęłam nadmiar soku i schłodziłam, więc moje bruschetty były prawdziwie orzeźwiające:)


SKŁADNIKI:
bruschetta:
- słodkie, dojrzałe pomidory
- bagietka
- listki bazylii (ja użyłam głównie bazylii czerwonej, ale chyba jednak zielona jest bardziej efektowna)
- dobrej jakości oliwa z oliwek
- czosnek
- sól morska i świeżo zmielony pieprz
sałatka z surimi:
- makaron chiński blyskawiczny
- 10 paluszków surimi
- puszka kukurydzy
- 2 małe zielone ogórki
- łyżka posiekanego koperku
- łyżeczka majonezu
- oliwa z oliwek
- sok i skórka z połowy cytryny

PRZYGOTOWANIE:
1. Bagietkę pokroić na kawałki i opiec w tosterze,
2. Ząbek czosnku obrać i przekroić na pół, a następnie wcieramy go w każdy opieczony kawałek bagietki
3. Skropić delikatnie tak przygotowane kawałki bagietki dobrą oliwą z oliwek (można posmarować pędzelkiem:)
4. Pomidory sparzyć, zdjąć skórki, pokroić w kostkę, odcedzić z nadmiaru wody.
5. Dobrze odsączone pomidory nakładać na opieczone i wysmarowane czosnkiem i oliwą kawałki bagietki (tuż przed podaniem! bo bagietki muszą być chrupiące:)
6. Doprawić gruboziarnistą solą morską i świeżo zmielonym pieprzem
7. Aby przygotować szybką sałatkę z surimi, należy w pierwszej kolejności zaparzyć wrzątkiem błyskawiczny makaron chiński i odstawić na chwilę aby zmiękł.
8. Do miski wrzucamy kukurydzę, pokrojony w kostkę zielony ogórek, pokrojone w kostkę/plasterki surimi, koperek i odsączony z wody makaron i wszystko ostrożnie mieszamy
9. Aby przygotować cytrusowy dressing należy zmieszać majonez, 2-3 łyżki oliwy i sok i skórkę z połowy cytryny - najlepiej w shakerze do dressingów, ale można tez wykorzystać mały słoiczek z nakrętką, tudzież po prostu wymieszać wszystko dokładnie łyżeczką w szklance. Tak przygotowanym dressingiem skrapiamy naszą sałatkę i szybkie wakacyjne danie  gotowe!:)



A to co zostanie można na drugi dzień zabrać do pracy, do tego świeża chrupiąca bułeczka z piekarni i mamy super bento!:)

poniedziałek, 17 września 2012

Bento "Wakacyjna łąka"

Oto moje pierwsze w życiu bento. Bento, czyli taki finezyjny pomysł na śniadanie do szkoły, do pracy... To było dla Miśka i na konkurs, w którym mi się jednak nie poszczęściło:) Zrobiłam je już jakiś czas temu, ale nie miałam weny, żeby je opublikować. Zamiast przepisu dzisiaj będzie opis, a lista składników została wyróżniona pogrubioną czcionką:) 

PS. Dzięki Moniko, że uświadomiłaś mi swoim blogiem istnienie czegoś takiego jak bento:)


Na liściach sałaty rzymskiej przysiadł motylkowy nori sandwich z chleba tostowego, posmarowany wewnątrz majonezem i przełożony żółtym serem, polędwicą i listkiem sałaty. Motylka wykroiłam foremka do ciastek. Jego grzbiet zdobi listek nori przytwierdzony majonezem. Są też kawałki łososia i zielonego ogórka przymocowane wasabi. Motylek ma czułki ze szczypiorku.


Obok niego zawędrowała biedronka, której spód stanowi listek nori, na nim ułożone zostały nóżki ze szczypiorku oraz kulka ryżu do sushi ugotowanego według przepisu na opakowaniu. Całość przykryłam kawałkiem łososia i dodatkowym listkiem nori na twarz biedronki. Kropeczki są z czarnego sezamu, a jej oczy z żółtego sera i nori.


Łąka otaczająca motylka i biedronkę to kawałki pomidora i ogórka, trawka ze szczypiorku, łososiowe róże i parówkowe kwiatki. Te ostatnie robimy w bardzo łatwy sposób: kroimy parówkę na krótkie odcinki i jedną stronę nakrawamy np. w kratkę, albo robimy kółeczko przy pomocy słomki i potem promieniście nakrawamy, aby powstał wzór kwiatka. Takie paróweczki wrzucamy na moment do wrzącej wody, by się otworzyły i kwiaty gotowe!

Smacznego poniedziałku!

wtorek, 8 maja 2012

Meksykańska sałatka taco

Sałatka taco* to ciężki grzech dietetyczny, ale zapewniam Was - warto było tak zgrzeszyć, oj warto było :))) Jest lubieżnie smaczna!!! To prawdziwy comfort food dla... faceta:) (i dla mięsożernych kobitek, takich jak ja - wraz z wiosną wrócił mój apetyt na mięso:))) Zatem: wołowina, ser i chipsy! No dobra, są też te... te warzywa, ale one tylko wspomagają mięsną ucztę, są jak przyprawa - a nie sedno sałatki! [tu diabełek nad lewym ramieniem zanosi się złowieszczym śmiechem]. Jeżeli ułożymy mięso na sałacie, to nie ryzykujemy nawet, że nachosy nasiąkną sosem i zmiękną (czego szczerze nie znoszę w niektórych "meksykańskich" restauracjach, które obok Meksykanina nawet nie leżały:).


Taka sałatka świetnie się sprawdza jako danie główne. Dlatego można ją zjeść bez wyrzutów sumienia:) [tu aniołek nad prawym ramieniem potakuje głową z aprobatą]. W zależności od tego, jak bardzo pikante grzeszki lubicie, można wybrać nachosy paprykowe lub dodać więcej chilli do mięsa. My wybraliśmy wersję łagodną. Wierzcie lub nie, ale Michu zjadł cały ten półmisek, który widać na fotkach, mimo iż początkowo wydawało mi się, że to porcja dla dwojga:) Wszystkim, którzy się jeszcze wahają, czy zrobić coś takiego na obiad swoim mężczyznom czy nie, udzielam zaocznie absolucji i dobrej rady: zróbcie to! [rajski wąż przyklasnąłby temu kuszeniu, gdyby tylko nie został był pozbawion odnóży]. Przepis z czystym sumieniem dodaję do akcji "Hola Mexico 2".


SKŁADNIKI (porcja na 1 duży półmisek + 1 zwykły talerz obiadowy):
- 250g mielonego mięsa wołowego
- pół poszatkowanej cebuli
- drugie pół cebuli pokrojone na talarki/krążki
- pół malej główki salaty lodowej pokrojonej w paski
- 2 pomidory pokrojone w kostkę
- 1 szklanka startego cheddara
- 2 łyżki mleka
- 2 łyżeczki kwaśnej śmietany 12%
- 1 małe awokado pokrojone w kostkę (opcjonalnie)
- dwie garście czarnych oliwek poszatkowanych
- pół puszki czerwonej fasoli (przepłukanej i odsączonej z zalewy)
- opakowanie 200g nachosów (u nas o smaku serowym)
- łyżka szczypiorku do ozdoby
- pół szklanki przecieru pomidorowego
- szczypta kuminu
- szczypta papryki chilli
- sól i pieprz
- oliwa do smażenia

PRZYGOTOWANIE:
1. Cebulę usmażyć z wołowiną na oliwie do zbrązowienia (ok. 10 minut na wolnym ogniu, rozdrobnić mięso, aby uniknąć dużych grudek).
2. Dodać przecier pomidorowy, osolić, dodać pieprzu, kuminu i chilli - smażyć kolejne 10 minut, lub do czasu, aż przecier lekko odparuje, zgęstnieje i otuli gęsto kawałki mielonego mięsa.
3. Starty cheddar rozpuścić w innym garnuszku z dwoma łyżkami mleka.
4. Na talerzach (3 obiadowe) rozłożyć warstwowo:
- nachosy
- sałatę lodową
- pomidory
- fasolę
- czarne oliwki
- mięso mielone
- krążki cebuli
- po łyżeczce śmietany na czubek tej sałatkowej góry
- całość posypać częścią szczypiorku dla ozdoby
5. Całość polać roztopionym cheddarem tworząc serową pajęczynkę:)



* "Przewodnik kulinarny Pascal - Meksyk", Andrzej Rudnicki-Sipyłło, Ewa Rusek, s.74

środa, 22 lutego 2012

Zupa pomidorowa z sosem Worcester i oregano

Wczoraj ostatki, śledzik, czy jak mówią w Wielkopolsce: podkoziołek. Ostatnio trochę wypadłam z klubowego życia (przy czym "trochę" to bardzo konkretny eufemizm), więc nie wiem, czy jest jeszcze (albo już?) różnica między imprezami karnawałowymi, a postnymi... Kiedyś, za czasów studenckich, ta różnica polegała głównie na tym, że wtorkowe imprezy podkoziołkowe, były po prostu ostrzejsze - w szczególności pod kątem ilości wypitego alkoholu i przetańczonych godzin. Po takiej balandze, syndrom dnia następnego był tym bardziej dokuczliwy... A kac u mnie zawsze powodował wzmożoną chęć na zupkę, zazwyczaj pomidorową:) Kiedyś w takich sytuacjach odwiedzałam babcię, a dziś? Sama sobie gotuję...


Po jednej z takich imprez ostatkowych wróciłam do mojego mieszkania studenckiego, dość grzecznie, bo około 12 w nocy (na drugi dzień miałam pierwszą praktyczną lekcję na prawo jazdy). W drodze do łazienki minęłam kuchnię i wszystko było w porządku. Poszłam spać. W związku z tym kursem musiałam wcześnie wstać, gdzieś około 7 rano. Droga do łazienki jednak wyglądała inaczej (nie, nie tak jak myślicie;) - minęłam kuchnię, i coś było nie tak... Zrobiłam krok w tył, zerknęłam do jej wnętrza jeszcze raz i nie mogłam uwierzyć! Niegdyś białe ściany ("białe" to także duże nadużycie terminologiczne), były całkowicie czarne!!! Przetarłam ze zdumienia oczy, przypomniałam sobie szybko, ile piw wypiłam poprzedniego wieczora... Nieeee, no po jednym nie ma się takich omamów wzrokowych! 

Poszłam na naukę jazdy, a po powrocie już całe mieszkanie huczało informacjami o przebojach nocy poprzedniej! Otóż okazało się, że nasz kolega, który niedawno odkrył uroki mrożonych frytek, postanowił po powrocie z imprezy, a przed pójściem spać, usmażyć sobie trochę frytek. Plan ten miał jeden zasadniczy minus, kolega zasnął zanim olej się zagrzał - mało tego, olej zdążył się zapalić (najprawdopodobniej) i osmalić całą kuchnię sadzą... Na szczęście jego współlokator poczuł, że coś jest nie tak i uratował całą sytuację. Inaczej.. esz, lepiej o tym nie myśleć. W każdym razie, jak słyszę "podkoziołek", to zawsze przypomina mi się tamten zaskakujący poranek... A jak wyglądają wasze skojarzenia z ostatnią karnawałową nocą?


SKŁADNIKI:
- 2,5 litra wody
- udko kurczaka (w wersji postnej pomijamy ten składnik, i cały wywar gotujemy dużo krócej)
- 2 marchewki
- 1 pietruszka (korzeń)
- nieduży por
- 0.25 selera (korzeń)
- słoiczek koncentratu pomidorowego
- 1 do 3 łyżek sosu Worcestershire (zależy jak bardzo lubimy jego smak)
- 1-2 maggi
- sól i pieprz do smaku
- 2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
- 1 listek laurowy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- pół łyżeczki ostrej papryki
- mleko 3.2% do zabielenia zupy
- makaron rosołowy
- świeże listki oregano

PRZYGOTOWANIE:
1. Gotujemy wywar mięsny: udko kurczaka, listek laurowy i ziarna ziela angielskiego wrzucamy do garnka i zalewamy wodą.
2. Gdy woda się zagotuje, na powierzchni zaczną się gromadzić tzw. szumy, które zbieramy łyżką cedzakową i wyrzucamy.
3. Gotujemy mięso ok. 40 minut, po czym dodajemy marchewkę, pietruszkę, seler i por. Gotujemy jeszcze 20 minut.
4. Wstawiamy wodę na makaron i gotujemy go wg przepisu na opakowaniu.
5. Do bulionu dodajemy cały słoiczek koncentratu pomidorowego, maggi i sos Worcester. Doprawiamy solą, pieprzem oraz papryką ostrą i słodką.
6. Na koniec zabielamy zupę odrobiną pełnotłustego mleka.
7. Zupę podajemy z makaronem i świeżymi listkami oregano.

sobota, 4 lutego 2012

Sałatka nicejska

Jak ten wielki tuńczyk mieści się w takiej małej puszce??? Przecież dzięki swym rozmiarom ryba ta potrafi dostarczyć za jednym razem nawet do 900 kilogramów mięsa - jak przeczytałam w jednej książce. W puszce dostajemy zatem jego niewielki wycinek... skrawki... skromną porcyjkę... Nie wiem jednak czy to prawda z tymi 900 kilogramami, bo czytałam też o najdroższym tuńczyku świata, za którego jeden sushi master zapłacił 736 500 dolarów! A była to spora rybka - ważyła 269 kilogramów.


Dziś tuńczyk wylądował w naszej śniadaniowej sałatce nicejskiej, której 3 najpewniejsze składniki to: sałata, jajka i właśnie tuńczyk:) Reszta składników bywa różna, co kuchnia to inna wersja:) Do tego dwa sosy: jeden dla mnie, a drugi dla Miśka, bo taka sałatka najlepiej smakuje z Twoim ulubionym sosem sałatkowym:)


SKŁADNIKI (2 porcje):
- kilka listków sałaty
- 6 pomidorków koktajlowych
- pół ogórka długiego
- 12 czarnych oliwek
- 2 plasterki czerwonej cebuli
- pól puszki tuńczyka w zalewie (w kawałkach, nie sałatkowy - rozdrobniony)
- 3 jajka ugotowane na twardo
- sos niby winegret: oliwa i różowy ocet winny zmieszane wg uznania + szczypta oregano, soli i pieprzu
- sos majonezowy: dwie łyżeczki majonezu + czubata łyżeczka keczupu + szczypta oregano i pieprzu

PRZYGOTOWANIE:
1. Do dwóch półmisków dodajemy po równo wyżej wymienione składniki, w kolejności:
- poszarpane listki sałaty
- obrany ogórek pokrojony w kostkę
- pomidorki koktajlowe przekrojone  na połówki
- oliwki
- w sam środek układamy tuńczyka
- krążki cebuli przekrojone na pół (półksiężyce)
- na wierzchu kładziemy jajka przekrojone na ćwiartki:)
2. I gotowe:) Podawać z ulubionym sosem sałatkowym.


sobota, 21 stycznia 2012

Tabbouleh babci Simone

Lunch w Paryżu? Nie, nie ma tak dobrze, ten dzisiejszy odbył się znowu w Poznaniu:) Ale Lunch w Paryżu przeczytałam jakiś czas temu i dziś po raz pierwszy wykorzystałam przepis z tej książki. Jedyny, który od początku mi się spodobał, choć już kiedyś testowałam inną wersję tego dania. Poza tym, dzisiaj jest Dzień Babci, a tytułowa Simone to marokańska babcia narzeczonego/męża Elizabeth Bard, autorki tej powieści. Tabbouleh polecam, ale książki nie.



Co to za powieść, która rozpoczyna się happy endem, a jej dalsze strony to część, którą nawet autorzy bajek dla dzieci łaskawie (i wspaniałomyślnie!) obcinają słynnym skrótem "i żyli długo i szczęśliwie..." ??? Zero napięcia, zero ekscytujących uniesień, zero "części wspólnych" z czytelniczką, czyli np. ze mną:) Nie przemawiają do mnie problemy Amerykanki ze znalezieniem odpowiedniego rozmiaru ubrań w sklepach dla filigranowych Francuzek; albo jej wielkie oczy na uległą postawę rodziny chorego względem siły wyższej, czyli lekarza - bo w Polsce wygląda to podobnie jak we Francji; jeszcze mniej mnie wzrusza jej fascynacja zdolnością narzeczonego do ugotowania "czegoś z niczego", czyli z tego co akurat jest pod ręką, w lodówce czy spiżarce... Nasza Amerykanka zwykła gotować według przepisu, a nie tak jak ludzie lubiący jeść: swobodnie improwizując...


Nie porwała mnie ta książka, spodziewałam się po prostu większych fajerwerków, bo formuła powieści zapowiadała dobrą zabawę: rozdział i przepisy na dania, którymi raczyli się bohaterowie... A tu taki niesmak pozostał:) Mimo to, tabbouleh w wydaniu grejpfrutowym bardzo mi posmakował i serdecznie go polecam!

SKŁADNIKI (6-8 porcji)*:
- 2 szklanki kuskusu
- 2 szklanki drobno posiekanej pietruszki
- 1 łyżka drobno posiekanych listków mięty
- 250 g pomidorków koktajlowych pokrojonych na ćwiartki
- 1 ogórek pokrojony w kostkę
- 1/2 szklanki rodzynek
- 3/4 szklanki oliwy z oliwek
- sok z 1 i 1/2 grejpfruta różowego
- sok z 1 i 1/2 cytryny
- 1/4 łyżeczki gruboziarnistej soli morskiej
- 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
- trochę świeżo zmielonego pieprzu

PRZYGOTOWANIE:
1. Kuskus zalewamy szklanką wrzątku, a jak nasiąknie wodą i lekko przestygniemieszamy go widelcem aby porozdzielać ziarenka.
2. Rodzynki zalewamy małą ilością wrzątku aby zmiękły.
3. mieszamy oliwę, sól i sok z cytrusów.
4. Dodajemy pomidorki, ogórka, posiekane zioła, rodzynki i sos do kuskusu i wszystko dokładnie mieszamy.
5. Doprawiamy kuminem i pieprzem.
6. Najlepiej przed podaniem potrzymać trochę w lodówce, aby smaki się przegryzły:)


* E. Bard, "Lunch w Paryżu", wyd. Bukowy Las, Warszawa 2011, s.68

wtorek, 20 grudnia 2011

Pasta kanapkowa z suszonych pomidorów

Klimat świąteczny trwa od listopada. Właśnie dlatego nie dam się sprowokować! O nie! Jeszcze chwila... Jeszcze parę dni... Odroczenie przyjemności, która i tak nastąpi, to jednak trudna sztuka - mimo iż wprawy w tej dziedzinie nabierałam od dzieciństwa! Byłam mistrzem odkładania najlepszego kąska na sam koniec posiłku. Dlatego najpierw zjadałam najgorsze: ziemniaki, które stykały się z buraczkami, potem buraczki, potem ziemniaki i najlepszy kotlet na końcu:)


W sobotę zrobiłam sobie jednak barszcz z uszkami. Falstart. Nie wytrzymałam:) Ale nad blogiem mam większą kontrolę, niż nad swoimi kulinarnymi fanaberiami:) Zatem dziś, w ramach odwlekania świątecznych przyjemności, pasta kanapkowa z pomidorów suszonych w sycylijskim słońcu:) I znowu przewrotnie: powiew lata w środku zimy!:)

SKŁADNIKI:
- 8 połówek suszonych pomidorów (użyłam suszonych, ale jeszcze niemarynowanych w oliwie)
- szklanka wody
- 2-3 łyżki octu (użyłam ryżowego)
- bardzo czubata łyżka majonezu
- 3 łyżki startego żółtego sera
- pieprz
- oregano suszone

PRZYGOTOWANIE:
1. Szklankę wody doprowadzić w garnku do wrzenia i wyłączyć gaz. Dolać do niej ocet i włożyć suszone pomidory, aby trochę zmiękły.
2. W tym czasie zetrzeć ser i wsypać do miseczki, dodać majonez, trochę pieprzu i oregano.
3. Pomidory wyłowić z octowej zalewy, lekko odsączyć i włożyć do miseczki.
4. Pomidory, ser, majonez i przyprawy zmiksować blenderem na w miarę gładką masę (wg uznania).

Zainspirował mnie przepis z forum cincin.

niedziela, 18 grudnia 2011

Wiosenna tarta zimową porą

Ostatnio przeglądając rożne kulinarne blogi zauważyłam, że częstym tematem jest cierpliwość. Jedni czekają z utęsknieniem na Święta, inni nie mogą się doczekać odpakowywania prezentów, a jeszcze inni ćwiczą cierpliwość na PKP, w przedświątecznych kolejkach w supermarkecie lub wyczekując aż Poczta Polska dostarczy na czas kartki świąteczne tam, gdzie je posłaliśmy :)


Niewątpliwie czytelnicy tego bloga też musieli uzbroić się w cierpliwość, czekając na mój kolejny post... Niniejszym ogłaszam, że grudniowy strajk dobiegł końca w dniu dzisiejszym! A co się takiego wydarzyło? Jak na żonę Miśka przystało, zwyczajnie - niedźwiedzim zwyczajem - zapadłam w zimową hibernację:) Nicmisięniechcyzm opanował naszą przytulną norkę i spowolnił wszystkie życiowe aktywności, w tym blogowanie. Cierpliwie jednak czekam na wiosnę i próbuję ją sobie symulować wiosennym przepisem, który znalazłam na blogu Anny-Marii i który cierpliwie sobie czekał aż mi się zachce go wypróbować. Powiem wam: warto było!


SKŁADNIKI:
- 1 arkusz ciasta francuskiego
- 1 opakowanie serka kremowego (naturalnego, typu Philadelphia)
- 1 łyżka jogurtu naturalnego
- 8 jajek przepiórczych
- pęczek szczypiorku
- 4 pomidorki koktajlowe
- sól

PRZYGOTOWANIE:
1. Ciasto francuskie ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, i zawinąć brzegi ciasta ze wszystkich czterech stron, środek ciasta nakłuwamy widelcem.
2. Blaszkę wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy na jasno złoty kolor.
3. Następnie wyjmujemy blaszkę z piekarnika i smarujemy ciasto serkiem naturalnym wymieszanym z jogurtem, wbijamy jajka przepiórcze, układamy połówki pomidorków koktajlowych, a całość oprószamy solą i posiekanym drobno szczypiorkiem (troszkę można zostawić do posypania tuż przed podaniem).
4. Wkładamy blaszkę na 5-7 minut do piekarnika (ja czekałam aż zetną się żółtka:) i gotowe!:) Po tym czasie wyjmujemy i posypujemy resztą szczypiorku.


sobota, 8 października 2011

Jesienna zupa

Na jesienną chandrę. Tak brzmiał tytuł maila od mamy. A jego treść? "Może w twojej kuchni da się coś jeszcze zmienić w tym przepisie"? Zajrzałam do odnośnika i stwierdziłam, że w sumie fajna zupa, więc po co cokolwiek zmieniać - ale, oczywiście bez zmian się nie obeszło:) W przydomowym markecie nie było cukinii, a papryka była tylko czerwona, kupiłam więc dynię dla koloru, a w lodówce znalazł się niezagospodarowany kawałek kapusty. Kluseczki serowe zapowiadały się wybornie, ale zastąpiłam je mięsem mielonym... Cząber zamieniła na czubricę, która jest mieszanką przypraw na bazie cząbru, więc nie jest to tak wielkie odstępstwo, ale suma summarum postanowiłam nie nazywać jej zupą bułgarską:)


Jest to zupa w kolorze jesieni. Jesieni właściwej. Tak zwanej, Polskiej Złotej Jesieni. Po tym co ukazało się moim oczom dziś rano (patrz: zdjęcie poniżej z serii Widok z okna. Dziś Zostaję w Domu) - po prostu musiałam zrobić coś optymistycznego. I chyba mi wyszło:)


SKŁADNIKI:
- 0,5kg mielonego mięsa wieprzowego (dobrej jakości, najlepiej 100% mięsa w mięsie:)
- 3 papryki czerwone
- 2 garście dyni pokrojonej w kostkę
- 1 duża cebula
- kawałek kapusty
- kostka rosołowa
- czubrica, sól
- 2-3 łyżki kwaśnego keczupu

PRZYGOTOWANIE;
1. Cebulę poszatkować w drobną kosteczkę i wrzucić na rozgrzaną patelnię polaną oliwą, gdy się przyrumieni - dodajemy mięso mielone i smażymy. Doprawiamy solą i czubricą.
2. W dużym garnku wstawiamy wodę i dodajemy usmażone mięso z cebulką.
3. Na patelni lekko obsmażamy dynię i pokrojoną w kostkę paprykę - potem dodajemy to do garnka z mięsem.
4. Na koniec bezpośrednio do garnka dodajemy poszatkowaną kapustę.
5. Całość gotujemy na małym ogniu około pół godziny lub do czasu aż papryka zmięknie. Na talerzu można dodatkowo posypać szczyptą czubricy i gotowe!


poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zupa ze świeżych pomidorów

Tak trudno nazwać ją zwykłą pomidorówką. Bo nie użyłam ani kapki koncentratu pomidorowego. Bo pominęłam przecier i keczup. Bo nie trzeba było dodawać cukru dla osłody, ani kwasku dla smaku. Tak, to cud świeżych pomidorów. Prosto z ogrodu rodziców. Razem z marchewką pachnącą marchewkową nacią, intensywnie smakowym listkiem selera i świeżym działkowym porem.


Dalszy ciąg urlopowania - tym razem w domu rodzinnym. Dlatego dziś w troszkę innym otoczeniu. W innej kuchni. Wszystkiego musiałam szukać. Gdzie jest garnek? Gdzie jest sól? Odpowiedni nożyk do krojenia? Jak włączyć płytę indukcyjną??? Jakoś sobie w końcu poradziłam, ale nie obyło się bez telefonu do przyjaciela... tzn. do mamy:) Smacznego!

SKŁADNIKI:
- około 15 średniej wielkości dojrzałych, sezonowych pomidorów
- 3 marchewki
- 1 mały por
- 2 listki selera
- 2 ząbki czosnku
- kwaśna śmietana
- bulion, ewentualnie 2 kostki rosołowe
- sól i świeżo mielony pieprz, suszona bazylia

PRZYGOTOWANIE:
1. Pomidory sparzyć wrzątkiem i obrać ze skórki, pokroić i wrzucić do garnka.
2. Zagotować, jeśli pomidory nie puściły za dużo wody, to lekko podlać wodą lub bulionem.
3. Dodać pokrojone w talarki marchewki, pokrojonego pora i poszatkowany seler. Dodać resztę bulionu i gotować aż pomidory się rozpadną (co bardziej oporne pomidory wyłowiłam i zmiksowałam blenderem:)
4. Pod koniec doprawiamy solą, pieprzem i przeciśniętymi przez praskę ząbkami czosnku.
5. Podajemy z kleksem kwaśnej śmietany i bazylią (idealna byłaby też natka pietruszki, ale nie miałam) i gotowe:)


niedziela, 14 sierpnia 2011

Pomidory suszone w piekarniku

Pomidor i oliwa. Istne czary. Intensywna, naturalna słodkość. Czekałam na to od kilku miesięcy.


Jak zachować tą pomidorową słodycz? Niedługo znowu zostaniemy z tymi blado-czerownymi supermakertowymi imitacjami pomidora. A teraz jest sezon! Czekałam na ten moment. Aż pomidory będą tanie jak barszcz, słodkie i karminowe:) Pełnia szczęścia. Pierwsza eksperymentalna blaszka. Półtora kilograma podłużnych, mięsistych pomidorków właśnie ususzyło się w moim piekarniku.


Przepis znalazłam w książce "Cook" Richarda Bertineta. Pomidorki suszone w piekarniu to jedna z jego propozycji do l'apero, czyli francuskiego odpowiednika włoskiego antipasti. Małe kąski. Same pszyności. Robiłam już pastę z bakłażana. Teraz pomidorki. Została mi jeszcze pasta z cieciorki, pesto, tapenade (już kiedyś robiłam, ale bez anchois), karmelizowane cebulki i wieprzowe rilletes (przypomina pasztet lub mocno mięsny smalec).


No a teraz,czas na pomidorowe cudeńka:


SKŁADNIKI:
- ok. 1,5 kg podłużnych pomidorów gruntowych (wybierałam jak najmniejsze sztuki)
- świeżo zmielony pieprz
- sól morska lub sól wędzona
- garść świeżych ziół (użyłam głównie rozmarynu + cząber)
- olwia z oliwek

PRZYGOTOWANIE:
0. Piekarnik nasatwić na 110 stopni.
1. Pomidory umyć, przeciąć na pół (jeśli są bardzo małe, to można je przekroić "po równiku", aby miały ładniejszy wzorek).
2. Następnie pomidory lekko odcisnąć z nadmiaru soku (będą się krócej suszyły) i ułożyć na blaszce skórką do dołu.
3. Posypać solą i świeżo zmielonym pieprzem i dość grubo poszatkowanymi ziołami.
4. Włożyć do piekarnika na 2-5 godziny (czas zależy od tego jak bardzo są soczyste pomidory i jakie duże: wg przepisu 2 godziny, ale mi zajęło to 5 godzin i nadal nie są tak suche jak sycylijskie suszone na słońcu, są za to idealne aby je zalać oliwą), do momentu aż pomidory będą wyszuszone, ale nadal miękkie. W trakcie suszenia, jeszcze pomagałam pomidorom, raz czy dwa, zlewając wodę która podeszła, albo wręcz nakłuwając nożem, co bardziej oporne pomidorki. Po 5 godzinach wyłączyłam piekarnik i zostawiłam je tam na całą noc.
5. Krok opcjonalny: pomidory przełożyć do miseczki lub słoika i zalać olwią, tak aby wszystkie pomidorki były zakryte, najelepiej zalewać wartwami, aby nie zostawić pustych przestrzeni. Oliwa ma właściwości konserwujące. Tak można przechowywać pomidorki przez 2-3 tygodnie w lodówce.


piątek, 29 lipca 2011

Faszerowana mięsem żółta cukinia z rozmarynem i suszonymi pomidorami

Dostałam od kolegi z pracy mega ekologiczną cukinię, która nie widziała ani grama sztucznych nawozów! Ba! Rosła na glebie, która nie wie co to pestycydy i na dodatek: z dala od ruchliwej szosy! Dzięki, Misza:) Pierwszy raz w życiu jadłam żółtą cukinię. Była smaczna, ale trudno mi osądzić, czy różni się od zielonej smakiem. Dla mnie cukinia to smakowy minimalizm. Przyjmuje smak ziół, czosnku czy innych warzyw... Co było inne w tej dużej cukinii, to faktura miąższu. Taka bardziej włóknista, a nie jednorodna - jaka kojarzy mi się z młodymi cukiniami. Dawno nie jadłam takiej wielkiej cukinii, więc nie pamiętam, czy starsze sztuki też charakteryzuje taka faktura.


Padł cień podejrzenia, że być może to wcale nie jest cukinia tylko kabaczek! Jak rozstrzygnąć tą zagadkę? Barwa wcale nie jest decydująca. Gdzieś przeczytałam, że cukinia to wyhodowana we Włoszech odmiana kabaczka. Natomiast wikipedia twierdzi, że kabaczek i cukinia to ta sama roślina uprawiana pod dwiema różnymi nazwami. Nazwa kabaczek jest bardziej popularna na południowym wschodzie Polski, a żeby jeszcze trochę namieszać, to dodam, że jest to odmiana dyni i że kabaczki nie mają nic wspólnego z bakłażanami, które już prędzej podobne są do ziemniaka, bo należą do tej samej rodziny - psiankowatych. Uff...


Tyle z botaniki:) A teraz do dzieła:

SKŁADNIKI:
- duża cukinia
- 0,5 kg mięsa mielonego wieprzowo-wołowego
- 1 cebula
- ząbek czosnku
- garść gałązek rozmarynu
- 8 suszonych pomidorów
- 6 plasterków żółtego sera
- sól i pieprz



PRZYGOTOWANIE:
1. Cukinię przepołowić i wydrążyć pestki - powstanie rowek, w którym umieścimy farsz. Cukinię osolić.
2. Ustawić piekarnik na 180 stopni.
3. Mięso mielone usmażyć na cebulce, dodać czosnek i doprawić do smaku solą i pieprzem. Na koniec smażenia dodać poszatkowane listki rozmarynu.
4. Suszone pomidory namoczyć w ciepłej wodzie, chyba że wykorzystujecie taki z zalewy, wtedy tylko odsączyć z oliwy.
5. Do cukinii nakładamy farszu mięsnego, na wierzchu układamy pomidory suszone i przykrywamy plasterkami żółtego sera.
6. Zapiekamy tak długo aż cukinia zmięknie w środku a ser się roztopi i lekko przyrumieni.


piątek, 15 lipca 2011

Pstrąg buszujący w zbożu

Lekka tym razem zgotowała nam niezłą zagwozdkę, czyli konkurs: "Lekki zawrót głowy - co kręci Cię w kuchni". Pytanie jest proste. Odpowiedź już nie... Cokolwiek napiszę, zaraz kasuję, bo brzmi banalnie i jest sztuczne jak sznur plastikowych pereł. Ot taki przykład: gotuję, bo lubię. Gotuję, bo ogarnęła mnie pasja odkrywania nowych smaków. Albo, bo w ten sposób realizuję marzenie o spiżarni Nigelli z tymi wszystkimi przyprawami, sosami, smakami! Bo chcę się czegoś nauczyć. Bo znudził mi się schabowy, awaryjne spaghetti i nie mogę już patrzeć na przyrządzoną w biegu chińszczyznę. A zatem: co mnie kręci?


Weźmy na przykład takiego pstrąga, którego nigdy wcześniej bym nie zrobiła. Nie zrobiłabym go tylko dlatego, że nie wiedziałabym o istnieniu takiego przepisu. Kiedyś zadowalała mnie kulinarna rutyna. Na studiach potrafiłam jeść miesiącami ryż lub makaron z sosem w proszku przyrządzanym według najprostszej opcji na opakowaniu. Gdy raz chciałam zrobić jakąś porządną zupę, poszłam do rzeźnika i zapytałam ekspedientkę, które mięso najlepiej nadaje się do zupy. Ona popatrzyła na mnie z niedowierzaniem i z lekką wyższością odparła:
- Nie wie pani? No pani JUŻ powinna wiedzieć - był to ewidentny przytyk do mojego wieku, a miałam dopiero dwadzieścia lat.
- No tak, ale ja się właśnie dopiero uczę... - odparłam poważnie, ale z uśmiechem. Pani też złagodniała w jednej chwili  i widząc moje ślepia wpatrzone bezmyślnie w lodówkę z mięchem doradziła mi co mam wybrać.


Wracając do pstrąga buszującego w zbożu, w owsie dokładnie rzecz biorąc... Przepis na tą rybkę znalazłam w książce Jamiego "Każdy może gotować":) Zaintrygował mnie od razu i wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała go wypróbować. Kołderka z musztardy diżońskiej i chrupiące przyrumienione płatki owsiane - taka panierka do ryby, to naprawdę genialny pomysł!

PS. Co mnie kręci? Właśnie to: zarażać się od kogoś entuzjazmem i sprzedawać go dalej! Dzięki Lekka, za ciągłe rybne przypominajki. Jeżeli chodzi o finalną odpowiedź w temacie "co kręci mnie w kuchni", to jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. To znaczy, mam nadzieję, że w ciągu tego konkursowego tygodnia, jeszcze coś mądrego przyjdzie mi do głowy. To będzie bardzo refleksyjny tydzień... :)

SKŁADNIKI:
- 2 duże filety z pstrąga (ok. 350-400g)
- 4 łyżeczki musztardy Dijon
- 4 garście płatków owsianych (użyłam górskich)
- oliwa z oliwek
- pudełko roszponki
- kilka pomidorków suszonych osączonych z zalewy
- cytryna

PRZYGOTOWANIE:
1. Ustawiamy piekarnik na najwyższą temperaturę, jeśli mamy funkcję grill - to ją włączamy.
2. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i posmarować oliwą.
3. Ułożyć na niej filety, osolić i doprawić pieprzem, filety smarujemy musztardą (2 łyżeczki powinny wystarczyć na jeden filet).
4. Płatki wsypujemy do miski i skrapiamy oliwą, mieszamy, aby się nią pokryły. Następnie na filecie układamy warstewkę płatków i przyklepujemy łyżeczką. W razie konieczności dodatkowo skropić fileta oliwą.
5. Blaszkę z pstrągami wkładamy do piekarnika na około 10-15 minut aż płatki się zrumienią a ryba się upiecze.
6. Na talerz wykładamy umytą roszponkę i posypujemy pokrojonymi suszonymi pomidorami. Na tak przybrany talerz wykładamy upieczonego pstrąga, podajemy z kawałkiem cytryny do wyciśnięcia na talerzu.

środa, 13 lipca 2011

Polędwiczki wieprzowe z karmelizowanym jabłkiem i makaronem marmite

Są takie przepisy kulinarne trzymane gdzieś w pamięci podręcznej lub z tyłu głowy. Chodzą za nami, albo wyskakują znienacka w sklepie na widok jakiegoś produktu. Skradają się pomału, by potem nas zaskoczyć na talerzu swym zrównoważeniem i idealnym połączeniem smaków. Dają niezwykłą radość jedzenia i zachwycania się prostymi pomysłami. Taki obiad miałam dzisiaj! I bardzo się cieszę, że w końcu ujrzał światło dzienne. To znaczy... - miał swoje pięć minut, po czym ponownie zniknął w ciemnościach... naszych żołądków. Na pewno jednak jeszcze zagości na naszym stole.


Kiedyś znalazłam przepis w małej książeczce reklamującej wodę mineralną na polędwiczki wieprzowe zawijane w plasterki dojrzewającej szynki. Inny przepis z tejże książki, która niestety gdzieś mi się zawieruszyła, proponował jako dodatek jednego z dań - karmelizowane jabłka. Nie pamiętam jak dokładnie brzmiał, ale skoro karmel to przyrumieniony cukier - to stwierdziłam, że będę improwizować. Dzięki plasterkowi szynki polędwiczek nie trzeba mocno solić, a słodko-kwaśne jabłko jest idealnym kontrastem smakowym.


Natomiast przepis na makaron z marmite, znalazłam w książce Nigelli "Kuchnia". Jako iż niedawno udało mi się dostać marmite w "Kuchniach Świata", bardzo chciałam tego spróbować. Jednak jesteśmy z Misiem trochę bardziej wybredni niż dzieci Nigelli, więc jej propozycja na szybki obiad pt. sam makaron z samym marmite - bez żadnych innych dodatków (!) nie przeszłaby u nas... Ale czym tak naprawdę jest marmite? Otóż jest to "czarna pasta do smarowania chleba, dodatek do zup, sosów; ekstrakt z drożdży, powstający jako produkt uboczny podczas warzenia piwa; produkt brytyjski"*. Według mnie pachnie i smakuje jak podpiwek albo bezalkoholowe karmi - jak dla mnie bomba, bo lubię smak piwa:)

SKŁADNIKI:
- 0,5 polędwicy wieprzowej (o mniej więcej równej średnicy)
- kilka plasterków dojrzewającej szynki
- 2 kwaśne jabłka
- 2-3 łyżeczki cukru pudru
- makaron
- 2 łyżeczki pasty marmite
- pomidorek i gałązki tymianku do ozdoby
+ kilka wykałaczek

PRZYGOTOWANIE:
1. W zależności od szerokości plasterków szynki (są różne standardy:) musimy oszacować na ile kawałków pokroić polędwicę tak, aby można było każdy kawałek owinąć plasterkiem szynki. Im mniejsze kawalki, tym szybciej mięso się dosmaży. Moje plasterki szynki były dość szerokie więc je lekko zawinęłam, tworząc dodatkowy kołnierzyk.
2.  Każdy kawałek polędwicy owijamy szynką i spinamy wykałaczką. Solą i pieprzem posypujemy te fragmenty "roladki", gdzie wystaje surowe mięso.
3. Wstawić wodę na makaron i gdy woda zacznie wrzeć dodajemy sól (nie za dużo, bo marmite też jest lekko słone) i makaron i gotujemy wg przepisu na opakowaniu.
4. Na rozgrzaną patelnię przekładamy "roladki" i obsmażamy najpierw części bez szynki. Następnie boki "roladki", aż szynka się zarumieni. Zmniejszamy ogień. Potem ponownie smażymy górę i dół, potem boki, aż uzyskamy ulubiony stopień wysmażenia mięsa. Ja i Misiu nie lubimy krwistych kawałków, więc roladki smażyły się troszkę dłużej (5-10 minut) niż gotował się makaron. Aby sprawdzić czy mięso doszło, wystarczy nakłuć je czubkiem ostrego noża i jeżeli wypływa różowy płyn, to znaczy, że smażymy dalej - do momentu aż będzie wypływało coś rosołopodobnego.
5. W tak zwanym "międzyczasie" obieramy jabłka, kroimy na ćwiartki, wycinamy gniazda nasienne, obtaczamy w cukrze pudrze i przekładamy na patelnię razem z polędwiczkami (w jakimś jednym, osobnym kąciku patelni - łatwo mi mówić bo mam dużą kwadratową;)
6. Do ugotowanego, odcedzonego makaronu dodajemy 2 łyżeczki marmite i mieszamy aż się rozpuści.
7. Całość podajemy ze świeżym pomidorkiem i gałązkami tymianku.




*Nigella Lawson "Kuchnia", Spaghetti z marmite, (przypis tłumacza), s. 51

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...