Lubię jak ludzie podchodzą do mojej pracy w sposób nieszablonowy- bo nie chcę w końcu być postrzegana jako zwykła manicurzystka, a osoba, która wykonuje coś z pasją i zaangażowaniem. I lubię jak ktoś to docenia.
Faza na półprzeźroczyste tła mnie pochłonęła- najpierw eksperymentowałam z czernią, potem postawiłam na mleczne róże które każda z nas na pewno ma w swoich zbiorach.
Jakiś czas temu miałam fazę na misterne malunki- pierwszym moim starciem z tego typu zdobieniem już pokazałam w TYM poście. Tym razem jednak postawiłam na klasyczną czerń i mat.
Ostatnio na nowo zapadł szał na kwiaty- gdzie nie spojrzę tam na pazurkach goszczą różyczki czy tez zwyczajne kwiatki. Ja nie powiem- motyw róż na paznokciach bardzo lubię i często gości na moich paznokciach. I dzisiaj chcę wam pokazać moje ostatnie różane twory.
Ostatnio ciągnie mnie do sweterkowych porównań- jakiś czas temu pisałam o sweterkowym Essie, a dzisiaj pokazuję kolejny sweterek na paznokciach- tym razem w roli głównej Barry M z matowej kolekcji i płytka ze sklepu Born Pretty Store
Jestem miłośniczką pasteli- nawet teraz gdy to na paznokciach królują bardziej stonowane odcienie chętnie sięgam po te słodkie kolorki. Tym razem sięgnęłam po uroczy, pastelowy fiolet od Marizy, który to wpadł w moje łapki przy okazji spotkania blogerek w Warszawie.
Za czerwienią na swoich paznokciach nie przepadam... ale ta z jesiennej kolekcji Essie mną zawładnęła- od teraz jest to moja ulubiona czerwień. Taka ciemna, głęboka... krwista
Ostatnio, będąc w drogerii Natura skusiłam się na dwa małe cudeńka- jeden to śliczna brzoskwinka z ostatniej limitki Catrice, a drugi to pachnący cukierek z najnowszych okazów My Secret- ale dzisiaj zajmę się tym pierwszym+ naklejkami wodnymi od born pretty store
Ostatnio dużo u mnie swachy, ale to efekt tego że w moim małym zbiorze pojawiło się wiele nowości. I by uspokoić moją mamę, która pewnie to czyta powiem że większość lakierów dostałam z wygranych w lakierowych konkursach.
Dzisiaj jednak prezentuję dwa lakiery, które kupiłam w Naturze podczas promocji na buteleczki My Secret. Bardzo lubię te lakiery za ich niewielką cenę i całkiem niezłą jakość. Z ciekawostek dodam że My Secret podlega pod Pierre Rene- wiedziałyście?
Często tak mam że dostaję/kupuję nowe lakiery, pokazuje je wam, a potem całkowicie zapominam pokazać je w akcji. Tym razem postawiłam sobie za cel pokazanie wam wszystkich lakierów z przedostatniego posta w akcji. Dwa lakiery już były, teraz pora na kolejny- Golden Rose nr 17.
Jest to żywy, intensywny koral z czerwonymi tonami o kremowym wykończeniu. Krycie ma całkiem niezłe- jedna grubsza warstwa powinna niektórych zadowolić, ja jednak postawiłam na dwie cieńsze. Nakładało się go całkiem nieźle, ale mam wrażenie że mój okaz miał jakiś felerny, twardy pędzelek, który lekko smużył w niektórych miejscach. Schnie nieźle, tak jak fioletowy kolega.
By nie było zbyt nudno na paznokciach postawiłam bazowy kolor przyozdobić- nie wiem czemu jedyne co mi do tego koloru pasowało to kwiatki... noo i zmalowałam, różyczki, na białych tłach. Wyszło znowu słodko, ale mi się podoba. Wzór podejrzałam TU.
Do zdobienia użyłam Golden Rose nr 17 + biały miss sporty, zielony wibo so matte nr 04 + Top matujący essence
Podoba się wam? Bo dla mnie chyba znowu wyszło zbyt cukierkowo :) Chociaż kolor bazowy fajny i będzie idealny na lato.
Ostatnio coś mnie tchnęło na czarne paznokcie- najpierw zmontowałam moje pierwsze ruffian manicure, które wyszło tak krzywe że nawet nie zrobiłam zdjęć upamiętniających, a potem stworzyłam to co wam zaraz pokarzę- czerń i srebro to ładna para, czyż nie? Troszkę taśmy, troszkę czasu i Voilà.
Do wykonania użyłam- czerni NeoNail, srebra od Golden rose nr 20, Top Coat Poshe i matu od essence (który niestety szybko się starł)
Te z was, które zaglądają na mój profil Instagram zapewne już to zdobienie widziały :)
Wczoraj ok 12 przyszedł do mnie pan listonosz z paczuszką od hatsu-hinoiri.
Oh jaka była moja radość przy rozpakowywaniu tych cudeniek. Jeszcze lakierów Kobo nie miałam w swojej kolekcji- jakoś ich szafa mnie nigdy nie przyciągała.
Lakiery od razu poszły w ruch, chociaż jeszcze nie wylądowały na moich paznokciach ze względu na wcześniejsze mani, którego szkoda mi zmywać. No ale na próbnikach już powstały pierwsze maziaje z ich udziałem i niedługo przeniosę je na moje paznokcie, które musiałam niestety mocno skrócić.
W moje łapki dzięki dobroci Hatsu trafiły 3 sztuki w kolorze niebieskim (nr 27 Shanghai), fioletowym (nr 4 New York) i zielony (nr 24 Stockholm, czego nie jest to zwykła zieleń)
Kolory bardzo mi pasują- zwłaszcza fiolet, będzie idealny na jesień :)
Chwilowo więcej na ich temat nie powiem.
Chciałam jednak spytać się was co się dzieje z moim topem matującym
Wczoraj pomalowałam moje paznokcie z poprzedniego postu moim Topem od essence i po wyschnięciu na płytce pojawiły się białe kropki- niektóre mniejsze, niektóre większe. Na początku myślałam że to jakiś pyłek, ale jak chciałam to zetrzeć z paznokcia to nic się nie działo, a białe kropki nadal były. Okazało się że są one wtopione w lakier, a więc to coś musiało być w Topie... Nie ukrywam że bardzo mi się to nie podoba. Czy wam też się coś takiego zdarzyło z tym lakierem?
Długo to mani odleżało na moim dysku- tylko dla tego że zostało wysłane na konkurs bottle-of-happiness.blogspot.com/ z motywem przewodnim Gradient, konkurs się skończył i czekamy na wyniki, a w oczekiwaniu postanowiłam pokazać co zmalowałam.
Miałam sporo zabawy przy tworzeniu tego zdobienia :) a inspiracją była bajka Odlot.
Na zwycięstwo w konkursie nie liczę, ale nie powiem bym nie była zadowolona z efektu- zwłaszcza z chmurek.
wersja w macie |
a tu baza gradientowa |
Właśnie dowiedziałam się że moje artystyczne wypociny zostały docenione i zostałam wyrózniona zestawem 3 lakierów Kobo przez hatsu-hinoiri
Dziękuję :*
Dziękuję :*
Dzisiaj przychodzę do was z nowym mani do projektu Finish- tydzień drugi czyli wykończenie matowe.
Postanowiłam postawić na gradientowe mani w kolorze beżowo-fioletowym- jest to wstępne przygotowanie do konkursu gradientowego u hatsu-hinoiri (informacje o konkursie TU). Chce dojść do perfekcji w wykonywaniu gradientu na paznokciach.
No ale koniec gadania pora na zdjęcia.
Postanowiłam postawić na gradientowe mani w kolorze beżowo-fioletowym- jest to wstępne przygotowanie do konkursu gradientowego u hatsu-hinoiri (informacje o konkursie TU). Chce dojść do perfekcji w wykonywaniu gradientu na paznokciach.
No ale koniec gadania pora na zdjęcia.
Dla porównania zdjęcie bez matu
no i sprawcy zamieszania :
A TU wszystkie linki do blogów biorących udział w projekcie
Kropki na moich pazurkach goszczą dosyć często- są proste do wykonania i efektowne.
I dzisiaj pojawiają się na moich paznokciach w wersji chaotycznej- więcej przy końcu płytki, a przy skórkach prawie ich nie ma.
Do wykonania tego mani użyłam białego lakieru wibo i zielonego od H&M I'm not a kiwi, który był prezentowany w ostatnim wpisie. Do wykonania kropek użyłam kredki i sondy
Całość pokryłam matującym topem od essence
Moje paznokcie jednak już wyglądają inaczej- dzisiaj udało mi się w końcu zabrać za zrobienie water marble.
Zdjęcia już są- czekają tylko na obróbkę
Wczoraj pokazywałam wam moje dwa maluchy od miss sporty.
Jako że stały i się na mnie patrzyły musiałam zmyć moje ostatnie granatowe mani i coś zmalować za ich pomocą.
Najpierw chciałam zrobić ombre... ale nie takie zwykłe, gąbkowe tylko postanowiłam zrobić za pomocą szerokiego pędzla- na pewno gdzieś w sieci widziałyście gifa gdzie dziewczyna maluje paznokieć na raz 3 kolorami. A że jestem dusza artystyczną i w moim domu jest pełno pędzli od razu poleciałam znaleźć odpowiedni i zabrałam się do roboty.
Lewa ręka wyszła świetnie! na prawdę byłam zadowolona z efektu. Niestety prawej za chiny nie mogłam zrobić. I nie wiem czy to była wina lakieru czy mojej nieumiejętności władania lewą ręką. No nie wyszło więc sfotografowałam szybko efekt z lewej ręki i zmyłam wszystko by stworzyć coś innego dużo łatwiejszego.
Na samym dole recenzja lakierów
No i zrobiłam, a efekty poniżej:
Jako że stały i się na mnie patrzyły musiałam zmyć moje ostatnie granatowe mani i coś zmalować za ich pomocą.
Najpierw chciałam zrobić ombre... ale nie takie zwykłe, gąbkowe tylko postanowiłam zrobić za pomocą szerokiego pędzla- na pewno gdzieś w sieci widziałyście gifa gdzie dziewczyna maluje paznokieć na raz 3 kolorami. A że jestem dusza artystyczną i w moim domu jest pełno pędzli od razu poleciałam znaleźć odpowiedni i zabrałam się do roboty.
Lewa ręka wyszła świetnie! na prawdę byłam zadowolona z efektu. Niestety prawej za chiny nie mogłam zrobić. I nie wiem czy to była wina lakieru czy mojej nieumiejętności władania lewą ręką. No nie wyszło więc sfotografowałam szybko efekt z lewej ręki i zmyłam wszystko by stworzyć coś innego dużo łatwiejszego.
Na samym dole recenzja lakierów
No i zrobiłam, a efekty poniżej:
Najpierw ombre
A tu jest ten pędzel o którym pisałam
A teraz kolejne mani, które stworzyłam za pomocy taśmy klejącej
I ostatnie zdjęcie z top coat matującym od essence
A teraz mała recenzja:
Mam dwa lakiery o nr 452 i 453 z czego tutaj recenzja bardziej dotyczy żółtego czyli 453
Lakier jest dobrze kryjący niestety jest bardzo gęsty co mocno utrudnia malowanie. By sprawnie szło trzeba co chwilę maczać pędzelek w lakierze bo inaczej brzydko się ciągnie i smuży. Do końca nie wiem czy to ja trafiłam na takie buble (szczerze malowałam całą płytkę tylko żółtym, pomarańczowym robiłam tylko zdobienia), czy one takie są bo to moje pierwsze lakiery tej firmy.
Na pewno na plus jest to że mają fajne szerokie pędzelki co pozwala na raz pomalować praktycznie całą płytkę- chyba ze ma się szerokie paznokcie, wtedy będzie ciężej. Szybko schną i mają ładne kremowe wykończenie.
Co do koloru- w buteleczce kolor jest lekko pastelowy- taka żółć z odrobiną bieli... nie wiem jak to opisać, za to na paznokciu kolor robi się żywszy, bardziej intensywny.
Ale czy je mogę polecić? Po żółtym stanowczo nie, zobaczymy jak zachowa się pomarańczowy.
Jak obiecałam mała recenzja Top Coat matującego od essence.
A więc najpierw może o mich problemach ze znalezieniem topu matującego.
Otóż szukałam wszędzie- słyszałam że w naturze właśnie taki można znaleźć od essence, ale za każdym razem jak tam zachodziłam i brałam do ręki ten produkt z nadzieją że jest to właśnie matujący top odkładałam go z powrotem z nieukrywanym rozżaleniem że jednak to nie to i że mnie tylko wpuszczają w maliny tworząc matową buteleczkę z opisem że jest to top pękający. No wybaczcie, ale ja właściwie zawsze czytam opis produktu, a tu jest jasno napisane "efekt pękania) no sory.
I tak głupiutka szukałam dalej nie wiedząc że po prostu firma essence robi mnie w bambuko naklejając fałszywy opis.
Szukałam na allegro, ale jakoś ceny mnie zniechęcały, szukałam w lokalnych drogeriach, ale nic takiego nie mieli... aż w końcu znalazłam ten konkretny top matujący na allegro z opisem że jednak jest to mat, a nie pękacz. No i kupiłam.
Ale wierzcie mi... wkurzyłam się nieziemsko gdy w końcu przyszedł listonosz, dał paczuszkę, a ja z niej wyciągam produkt z opisem że to pękacz! gryy... już chcę pisać do sprzedawcy, ale coś mnie wzięło by najpierw to sprawdzić i co? Okazuje się że jednak to mat :) uff
No dobra- rozpisałam się strasznie.
Kolej na recenzje.
Produkt jest zamknięty w duzej zgrabnej buteleczce z którą na pewno mielicie styczność kupując lakiery od essence najczęściej z serii limitowanej.
Sam lakier nie jest przeźroczysty i po nałożeniu na paznokciu delikatnie zmienia jego kolor- można powiedzieć że go pokrywa mleczną powłoką- ja mam zawsze wrzenie że podbija kolor.
Schnie bardzo szybko niestety nie twardnieje z tą samą prędkością- na początku staje się podatny na zagniecenia- ale nie jestem pewna czy to nie wina warstw jakie nakładam na paznokcie bo z reguły jest ich już sporo na wstępie. Na ostatnich pazurkach, jakie prezentowałam na blogu było warstw 4 nim położyłam ten top- a dopiero wtedy zwróciłam uwagę na tą cechę.
Dodatkowo cechą pozytywną tego produktu jest wyrównanie płytki- ostatnio miałam spore zagniotły od pościeli nim położyłam top, który ładnie to wszystko zatuszował tak że płytka wyglądała ładnie jak świeżo pomalowana.
Zauważyłam że lakier dzięki niemu nie odpryskuje- jedynie ścierają się końcówki.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego lakieru. Spełnia w 100% moje oczekiwania i jestem gotowa polecić go każdemu, kto nie chce wydawać majątku na matowy top.
A teraz kilka zdjęć.
Jako że szkoda mi było mojego mani zdjęcia pokazujące matowienie zrobiłam na próbnikach, na których testuję pomysły na wzorki :)
By lepiej było widać efekt radzę powiększyć zdjęcia.
Tutaj widać że lakier nie jest bezbarwny |
Zdjęcie zwykłych lakierów bez matującego wykończenia |
Zdjęcie z matem- na czerwonym pół na pół dzięki czemu widać mleczny kolor matującego topa, na dwóch pozostałych całość zmatowiona |
rybia łuska bez matu a trzy następne z |
Mam nadzieje że jakoś wam pomogłam :)