Tak jak napisałam Wam w notce przedstawiającej moją świąteczną listę marzeń (
KLIK), ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu narzeczony podarował mi srebrną bransoletkę
Pandora wraz z jednym beadsem :)) Momentalnie zaczęłam marzyć o kolejnych koralikach (z klipsami pełniącymi rolę stoperów na czele) i o srebrnym zegarku, który mogłabym nosić razem z bransoletą. A że marzenia się spełniają ... ;)
Stopery widoczne na zdjęciach to prezent, który otrzymałam od rodziców w ramach świętowania obrony mojej pracy magisterskiej :) Wybrałam klipsy ze wzorem w zawijasy - wpasowują się w moją pandorową wizję lepiej niż te gładkie. No i imitują beadsy ;)
Zapięte na specjalne zgrubienia na bransolecie pełnią rolę ograniczników. Dzięki nim mój jedyny (chwilowo ;)) koralik nie krąży wokół nadgarstka, tylko jest cały czas "na wierzchu".
Przeglądając moje notki dotyczące biżuterii nie raz mogłyście przekonać się, że lubię nosić bransoletki razem z zegarkiem. Jednak duży, złoty Fossil nijak mi do Pandory nie pasuje... Tak więc zaraz po odpakowaniu "pudełka Pandory" ;) zaczęłam marzyć nie tylko o beadsach, ale i o zegarku :) Niewielkim, srebrnym, z prostokątną kopertą, tak by ładnie leżał obok tej bransoletki. Moją uwagę przykuł skromny, ładny, solidnie wykonany i relatywnie niedrogi zegarek Lorus REG43FX9 :)
Efekt widzicie na pierwszym zdjęciu :) Wymarzone połączenie stało się faktem dzięki połączeniu sił: bransoleta i koralik od narzeczonego, klipsy od rodziców, a zegarek ... to prezent ode mnie dla mnie ;) Noszę ten zestaw z czystą przyjemnością :)
Jak Wam się podoba? Lubicie tego typu klasykę, czy wprost przeciwnie - przepadacie za innego rodzaju biżuterią? :)