Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozświetlacze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozświetlacze. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 maja 2011

Platoniczna miłość ;))

Nie jestem wyjątkiem. Jak wiele kobiet, i ja marzę o posiadaniu cery pięknej, gładkiej, emanującej zdrowym blaskiem. Na przykład takiej, jaką szczyci się Natalia Vodianova...


Na ingerencję Photoshopa spuszczam zasłonę milczenia ;)) Pomarzyć wolno, prawda?

Od pewnego czasu znam sekret, który zna również sama Vodianova. Magiczny składnik, który sprawia, że marzenia o cerze idealnej są nieco bardziej rzeczywiste. Czy ktokolwiek nie słyszał jeszcze o kultowych już Meteorytach od Guerlain?


Meteoryty, a właściwie Perły Meteorytów, swoją premierę miały już w 1987 roku (co oznacza, że są moimi rówieśnikami ;)). Wówczas stanowiły przedmiot rewolucji w makijażu. Pierwszy puder uformowany w różnokolorowe kulki. Piękny, luksusowy, niezmiennie pachnący fiołkami, nadający twarzy zdrowego blasku. Puder - legenda. Ja również uległam jego czarowi :))

W swoich zbiorach posiadam dwa rodzaje Meteorytów:

Beige Chic...



oraz Butterfly Pearls...



Beige Chic to zestawienie kulek w tonacji złoto - beżowej z dodatkiem perełek białych i różowych. Niedawno przeszły pewną metamorfozę. Obecnie znane są pod nazwą Teint Beige. Tekturowe, bogato zdobione pudełko (takie, jak moje) zastąpiono bardziej ascetycznym, metalowym.

Butterfly Pearls nie są już dostępne w regularnej sprzedaży - to edycja limitowana Meteorytów Guerlain. Dostępne jedynie w serwisach aukcyjnych. Perły Motyli zdecydowanie odznaczają się wielkością. Kupując Butterfly Pearls otrzymujemy kulki w kolorach: białym, złotym, brązowym i różowym - wszystkie w porównywalnych proporcjach, zamknięte w solidnym, tekturowym pudełku z wytłoczonym na wieczku motylem.


Różnice wykraczają poza ich cechy fizyczne. Beige Chic to puder dyskretny, otaczający twarz subtelnym woalem, idealny na dzień. Butterfly Pearls to z kolei rozświetlacz do zadań specjalnych. Nie jest nachalny, brokatowy, ale jednak zawiera nieco większe drobinki rozświetlające niż jego brat. Pozwala tym samym uzyskać rozświetlenie, jakiego pożądamy przy okazji randki, uroczystości, imprezy. Na dzień - jak dla mnie - motylowe rozświetlenie jest nieco zbyt oczywiste.

Warto dodać, że efekt matujący po użyciu tych pudrów jest raczej krótkotrwały. Ja nazwałabym je po prostu rozświetlaczami.

Czym nakładać Meteoryty? Polecam duże, niezbyt zbite, nieco szorstkie pędzle do pudru. Tylko takie nabiorą optymalną ilość kosmetyku i pozwolą uzyskać pożądany efekt :)

Czy Meteoryty są warte swojej ceny? Niestety nie są... Dlatego tym bardziej cieszę się, że swoje nabyłam okazyjnie. Beige Chic zdobyłam w dwóch porcjach - pierwsza to prezent (Aniany, dziękuję!), druga to zdobycz wizażowo - allegrowa (Aga, :)). Z kolei Motyle posiadam dzięki podzieleniu ilości i kosztów we wspólnych wizażowych zakupach - na zdjęciu widzicie połowę pełnej gramatury. A dlaczego Meteoryty nie są warte swojej ceny? Bo - jak już wiecie z TEGO posta - istnieje kosmetyk o wiele tańszy, pozwalający uzyskać efekt identyczny jak ten, który dają nam słynne Meteorites. Po stopniu zużycia powstałym w ciągu miesiąca widać, jak bardzo go polubiłam ;)


Tak czy owak, swoich Meteorytów nie oddam. Co z tego, że drogie, trudno osiągalne, dające się zastąpić tańszym produktem... Mimo to mają coś w sobie. Czar legendy działa. Kocham je miłością platoniczną! Całe szczęście, że pod względem wydajności są niemal nie do zdarcia. Będę je kochać do końca świata ;))

środa, 6 kwietnia 2011

Perełka ;))

Znacie to uczucie, kiedy czytacie o jakimś kosmetyku na czyimś blogu / w prasie / gdziekolwiek i od razu wiecie, że po prostu MUSICIE TO MIEĆ? Ja doznaję tego uczucia dość często ;)) a jednym z takich razów był ten, kiedy przeczytałam na blogu Kamilanny Kamilanna to ja (KLIK) o rozświetlającym pudrze prasowanym Physicians Formula. Zauroczenie, ciekawość i silna żądza posiadania w jednym ;) Poszłam po prośbie i dzięki jej pośrednictwu ten niedostępny w Polsce kosmetyk stał się i moją własnością :)) Kamilanno, dzięki!


Zapraszam Was na stronę producenta: KLIK.
TUTAJ link do wyżej przedstawionego produktu.

Podobnie jak Kamilanna posiadam najjaśniejszy z wariantów, czyli Translucent Pearl.


Pierwsze wrażenie niezbyt ciekawe. Plastikowa, na pierwszy rzut oka dość tandetna puderniczka (z jeszcze bardziej tandetną "perłą" na wieczku) w kartonowym pudełku. Później było już tylko lepiej ;) Opakowanie posiada sprytny sposób otwierania. A po otwarciu...



... naszym oczom ukazuje się wielobarwna, lśniąca, delikatna mozaika w odcieniach bieli, beżu i różu. Po zmieszaniu kolorów puder prezentuje się następująco:


Do zeswatchowania oczywiście nabrałam na palce dużą ilość kosmetyku. Tutaj ta sama ilość po roztarciu:


Po chwili nieudanych prób udało mi się uchwycić efekt rozświetlenia skóry. Na twarzy, podczas stosowania znacznie mniejszej ilości kosmetyku rozświetlenie prezentuje się dużo dyskretniej, praktycznie niezauważalnie. Po zastosowaniu rozświetlacza Physicians Formula buzia zostaje otoczona jakby satynową mgiełką. Nabiera świeżości. Rysy zostają zmiękczone. Kocham ten efekt :)

Ku mojej radości puder PF zawiera bardzo małe, porządnie zmielone drobinki rozświetlające, dzięki czemu unikamy efektu a'la bombka choinkowa. Sam kosmetyk dzięki temu lepiej trzyma się na twarzy, nie osypuje się. Efekt rozświetlenia można stopniować, dzięki czemu puder nadaje się zarówno do całej twarzy, jak i do zaakcentowania konkretnych partii, np. kości policzkowych, łuków brwiowych, powiek. Ja lubię używać go także do podkreślenia ramion i dekoltu. Odnośnie wydajności narazie ciężko mi cokolwiek stwierdzić, ale mam uzasadnione przypuszczenia, że będzie bardzo zadowalająca :)

Polecam nakładanie tego kosmetyku na twarz przy pomocy dużego i dość szorstkiego pędzla, który - w przeciwieństwie do pędzli miękkich - będzie w stanie zebrać z powierzchni kosmetyku odpowiednią ilość drobinek. Ja używam pędzla do pudru For Your Beauty z Rossmanna.

Podsumowując:
Puder Physicians Formula Translucent Pearl daje satynowe, nienachalne rozświetlenie, które można stopniować. Znajduję dla niego wiele zastosowań. 8 gram produktu z pewnością wystarczy na długie miesiące (lata?). Cena jak za tak dobry produkt jest w zupełności do zaakceptowania (zapłaciłam niespełna 60 zł licząc już z przesyłką z USA). Na dodatek puder PF jest hypoalergiczny, testowany dermatologicznie oraz niekomodogenny (co znaczy, że nie zatyka porów). Nie zawiera parabenów. Jest bezzapachowy. I to wszystko prawda! Nie licząc utrudnionej dostępności dla mieszkańca Polski - same plusy. Perełka ;))
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...