Jestem w domu! Koniec łebskich wakacji i całej tej majówkowej laby. Aby zderzenie z rzeczywistością nie było zbyt dotkliwe postanowiłam trochę powspominać, uporządkować zdjęcia ... i wrzucić tutaj jeszcze kilka klatek, tak w ramach kontynuacji tematu TEJ notki ;)
Oto:
- dokumentacja naszego skandalicznego odżywiania ... ;))))
- dowód na obecność na zachodzie słońca ... :)))
- potwierdzenie obecności w baaaaaardzo wietrznym, zimnym i deszczowym Trójmieście ...
Niedziela, stojąca pod znakiem wizyty w Gdyni, Sopocie i Gdańsku przywitała nas taką pogodą, że aż nie chciało się narażać dłoni i aparatu na mroźne i mokre powiewy ... ;) Na szczęście w pozostałe dni było bezdeszczowo. Wyjazd zaliczam do bardzo udanych :)) głównie dzięki R., P., P., E. i T., których z tego miejsca ściskam, całuję i telepatycznie namawiam na powtórkę z rozrywki ;)))
Macie jakieś sposoby na bezbolesny powrót do pourlopowej rzeczywistości? ;)