Twarz rewolucji
Przy ekranizacjach powieści z reguły stosuję zasadę „najpierw książka, potem film”. Zdarza się jednak, że odstępuję od niej, kiedy wiem, iż o wiele szybciej uda mi się oglądnąć adaptację niż przeczytać jej literacki pierwowzór. Tak miało miejsce między innymi w przypadku każdej kolejnej odsłonie „Igrzysk śmierci”. Pierwsza produkcja była dobra, ale nie porwała mnie, dlatego też z dużą rezerwą podchodziłam do drugiej części, „W pierścieniu ognia”. I tu czekało mnie niesamowicie miłe zaskoczenie, bo film okazał się rewelacyjny, widowiskowy i po prostu wbijający w fotel. Po seansie wiązałam ogromne nadzieje z recenzowanym tytułem, mając nadzieję, że będzie równie porywający co jego poprzednia część.