Dom Pomysłów od dawna zapowiadał Secret Wars. Oto kończy się uniwersum Marvela jakie znacie. Fani po raz pierwszy od 1960 roku stają w obliczu nieznanego. Czy ta cała zawierucha z apokalipsą wyjdzie czytelnikom na dobre? Po lekturze zaledwie dwóch zeszytów (a właściwie numeru i pół), „Secret Wars #0” oraz „Secret Wars #1” ciężko wydać jednoznaczny werdykt. Jeśli jednak miałbym oprzeć opinię na pierwszym zeszycie, to Marvel zaserwuje czytelnikom wydarzenie na niespotykaną dotąd skalę. Opisując wrażenia w kilku słowach, przytoczę oklepany cytat z Hitchcocka: „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.” Przez ostatnie miesiące wydawnictwo budowało napięcie, kierując bohaterów w coraz mroczniejsze rejony. Od 2013 roku tylko nieliczne postaci nie zostały postawione przed koniecznością dokonania trudnych wyborów. Niektórzy umierali, inni zostali zmuszeni do niszczenia światów, a kolejni upadali. Marvel zdawał się robić wszystko, byle ...
Pomiędzy hejtem a fanbojstwem!