Pokazywanie postów oznaczonych etykietą papier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą papier. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 czerwca 2017

"Bez litości" J. Scott


...Elspeth Howell była grzeszna...*

 Spójrzcie tylko na okładkę, jest piękna, tajemnicza, zachęcająca wręcz, by wziąć książkę do ręki i już nie puścić. Powieść wydana tak, jak lubię: kremowy szorstki papier, spora czcionka i odstępy między wersami. I jak tu nie kupić takiej książki, jeśli na dodatek kosztuje 10 zł..? Jako dumna posiadaczka ciekawego (czytając informacje z okładki) thrillera, wróciłam do domu i zabrałam się do lektury. Dziś jednak "Bez litości" zawołam: O litości! Nigdy więcej nie dam się zwieść okładce! Nigdy więcej nie uwierzę okładkowym opisom i reklamie! Nigdy przenigdy już nie zaufam komuś, kto pisze, że "fabuła rozwija się niczym i Cormaca McCarthy'ego (...)"** Bo to wszystko bujda na resorach niestety...

Stany Zjednoczone roku 1897 (dobrze, że ktoś napisał to na okładce, w powieści nie ma o tym żadnej wzmianki). Zima. Elspeth Howell, po kilku miesiącach nieobecności, powraca do domu. Nie spieszy jej się, nie ma ochoty zobaczyć pięciorga dzieci i męża, którzy z dala od jakiekolwiek cywilizacji zamieszkują ubogie ranczo. Elspeth co jakiś czas wyjeżdża do miasteczek, by zarobić i utrzymać rodzinę. Chociaż, jak się później okaże, to tylko lichy pretekst. Widzi z oddali swój dom, przelicza prezenty dla wszystkich, lecz coś jej się nie zgadza. W oknach nie widać blasku lamp naftowych, z komina nie leci nawet strużka dymu... Dom przestał żyć. Dosłownie, wraz z jego mieszkańcami. Kobieta znajduje tam bowiem ciała zamordowanych dzieci oraz męża i... Krąży wokół nich, krąży, myśli, wspomina, zastanawia się, co się mogło wydarzyć. A ja siedzę i prawie wrzeszczę: kobieto, wymordowali ci rodzinę! Krzycz, płacz, dotykaj, przytulaj, wpadnij w szaleńcze spazmy! Jakkolwiek pokaż, że twoje życie się skończyło... Ale Elspeth jest twarda. Siedzi w ciszy i wspomina... 

czwartek, 25 maja 2017

[FANTASTYCZNIE] "W zaświatach" M. Saramonowicz



...Gnał przed siebie ze wszystkich sił, aż dech mu zapierało, powietrze rozrywało płuca, a czarne mroczki wirowały przed oczami...*

Zastanawiam się czasami, po co marnuję tyle czasu, by opisać książkę, którą przeczytałam. Przecież w tym czasie mogłabym już pochłonąć kilkanaście stron kolejnej ciekawej historii. A czasu na czytanie coraz mniej... Chyba pora najwyższa zacząć skupiać się na tym, co istotne - a więc opisywać tylko te książki, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie - pozytywne lub negatywne rzecz jasna! O drugiej części przygód Nefasa spod pióra mistrzyni Saramonowicz muszę jednak napisać. Po prostu muszę!

Kronikarz i cichy doradca księcia Bolesława - Nefas, po stracie ukochanej ma wrażenie, że nie ma już niczego, o co warto walczyć. Jednak wiadomość o możliwości przywrócenia Rangdy do życia pomaga mu podjąć natychmiastową decyzję - zejście w zaświaty (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi). Ta chwila pozaziemskiego życia, która w rzeczywistości trwa ponad 7 lat, odsłania przed nim nowe tajemnice, choć jednocześnie nie rozwiązuje tych starych. Na dodatek Rangda nie wraca z nim do realnego świata. Na razie.

piątek, 12 maja 2017

"Asiunia" J. Papuzińska



...Na skraju miasta stał sobie nieduży blok, a w tym bloku było mieszkanie, a w tym mieszkaniu mieszkała moja rodzina...*


Obsypana nagrodami, wychwalana przez nauczycieli, Powstańców Warszawskich, małych, średnich, dużych Polaków. Jednym słowem książka jak marzenie. Choć skrywa w sobie tak trudny i wciąż budzący emocje temat. WOJNA. Eeee tam, powiecie, oklepany i nudny jak barszcz z kluskami... Jak też tak reaguję na historie wojenne, bo uważam, że rosną stale jak grzyby po deszczu i ani myślą przestać. A to powstanie, a to Westerplatte, a to hitlerowcy, a to sowieci...  Temat wciąż odżywa i rozumiem, że dla niektórych  był przeżyciem nie do opisania.
Przyznam szczerze, że podeszłam do tej lektury w dwojaki sposób: z jednej strony pełna obaw, że oto znienawidzony przeze mnie temat będę wałkować po raz "enty" i pewnie niczego nowego już nie odkryję. Z drugiej strony, skoro książka jest ta popularna, to coś w niej chyba musi być! I to coś fajnego, ciekawego, odkrywczego... Hmmm... I co tu dalej napisać, żeby było ciekawie i odkrywczo.


poniedziałek, 1 maja 2017

[DINOZAURY] "Balzac i chińska Krawcówna" D. Sijie



...Naczelnik wsi, pięćdziesięcioletni mężczyzna, siedział w kucki pośrodku izby, koło wydrążonego w podłodze paleniska z płonącym węglem; przyglądał się moim skrzypcom...*

Przez wiele lat dobór książek, które chciałam przeczytać, ustalony był z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Tworzyłam stosiki, listy, dopasowywałam  lektury do wyzwań. W związku z tym wiele kupionych przeze mnie książek lądowało gdzieś w najdalszych kącikach, poza zasięgiem mojego wzroku. W tym roku odrzuciłam wszelkie standardy i wybieram lektury spontanicznie. I wiecie co? To jest super! Czasami mam wrażenie, że to nie ja, lecz książka wybiera sobie moment, kiedy chce być przeczytana...

Tak właśnie było z "Balzakiem i chińską Krawcówną". Nagle sama wpadła mi w ręce i poczułam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Spojrzałam na okładkę: Balzac, chińska Krawcówna, stara chińska rycina... Skojarzenia były jednoznaczne: poznam historię sprzed wielu lat, może tajemniczą, pachnącą orientem, zieloną herbatą i starymi zakurzonymi woluminami. Ach, jaka to dziwna radość, gdy wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości!

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Historie miłosne" E.E. Schmitt


...Myślę, że dopóki nie poznałem Emmy Van A., nigdy nie spotkałem osoby, której wygląd tak bardzo odbiegałby od tego, kim naprawdę była...*

Nie lubię Schmitta w takiej odsłonie. I zawiodłam się na tym zbiorze opowiadań. Wszystkie są o kobietach, o ich miłosnych wzlotach i upadkach, o aspiracjach do bycia kochaną i o zbyt wielkiej sile miłości. O tęsknocie, smutku, szalonej radości, skomplikowanych relacjach i trudnych wyborach. Czyli krótko mówiąc o niczym. Kobiety pokazane są tu jako te, które kombinują w związkach, sztucznie rozdmuchują trudne sytuacje lub kochają, ale... Samej miłości nie ma tu zbyt wiele.

W opowiadaniach tych już po przeczytaniu kilku stron wiemy, jak historia się skończy. Wszystko jest tak przewidywalne, tendencyjne i nudne, po prostu nudne.

środa, 22 marca 2017

"Rio Anaconda" W. Cejrowski



...Było to... Niedawno...*

Wojciech Cejrowski... Hmmm, co by tu o nim powiedzieć. Dziwny człowiek i dziwny podróżnik, ale to w nim bardzo lubię. często mówi się "nie oceniaj książki po okładce". A co z autorem? Czy uprzedzenie do niego może spowodować niezbyt przychylny odbiór lektury? Do "Rio Anacondy", po ostatnim spotkaniu z jej autorem na żywo, podeszłam jak pies do jeża. I już pierwsze zdania mnie zdenerwowały. Niby śmieszne, ale wnerwiające. Niby o podróży, ale jakoś tak w krzywym zwierciadle. Niby o Indianach, a tu żadnych stepów, bizonów ani tipi (tak w młodości kojarzyłam sobie Indian). Coś jednak kazało mi brnąć z tę historię coraz głębiej. Nie wiem, co to było, ale wielkie temu dzięki :)

Wojciech Cejrowski zabiera nas w podróż do swego (chyba) ulubionego miejsca na ziemi - w puszczę amazońską. A wyrusza tam, by spotkać ostatnie dzikie plemiona Carapana i ich wielkiego szamana. Nie jest to droga łatwa i przyjemna, autor nie szczędzi nam mniej lub bardziej ciekawych szczegółów z podróży po Ameryce Południowej. Jednak gdy w końcu przybywa do pierwszego z plemion, książka zaczyna wciągać. I poruszać. I wzruszać też. Nawet bardzo.

środa, 22 lutego 2017

Zorkownia

Autor: Agnieszka Kaluga
Format: papier 
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 288
Ocena: 5,5

źródło: własna biblioteczka






...Wchodzę do lasu...*

To będzie bardzo prywatny, emocjonalny i krótki (mam nadzieję) wpis. Bo "Zorkowni" nie da się opisać na sucho. Nie da się jej po prostu przeczytać od deski do deski jednym tchem. Mi nie pozwalały na to litry wylanych łez, drżenie rąk i tysiące kłębiących się myśli.
Książkę Agnieszki Kalugi kupiłam trochę z przypadku. Trochę o niej słyszałam. Wiedziałam mniej więcej tyle, że to pamiętnik, że autorka prowadzi bloga i że będzie coś o dziecku. Do tego cudowna okładka... Pomyślałam, że jak znalazł - coś ciekawego na leniwe poranki ciężarnej kobiety. Tak, byłam w ciąży, gdy książka trafiła do mych rąk i niestety po przeczytaniu kilku zdań opisu z okładki postanowiłam odłożyć tę lekturę na "potem". Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jak może się czuć kobieta, która żegna się z kilkudniową córeczką. To byłoby dla mnie zbyt wiele. I chyba było to trochę przeznaczenie...

Mój synek urodził się nieco przed czasem z ciężkim zapaleniem płuc i niewydolnością oddechową. W trzeciej minucie życia otrzymał 1 punkt w skali Apgar (dowiedziałam się o tym dopiero po miesiącu, gdy Piotruś wrócił do domu). Kilka dni lekarze walczyli o jego życie i udało się! Teraz to wspaniały czteromiesięczny okaz zdrowia. Nie wyobrażam więc sobie, że przed porodem zagłębiłabym się w lekturze o śmierci, żegnaniu się z bliskimi, przegranych bitwach z chorobami... Bo o tym jest po części "Zorkownia". O stracie. Ale i o nadziei. O miłości. O byciu dla innych. To wspaniała lektura dla tych, którzy już kogoś stracili i potrafią choć trochę wejść w skórę autorki.

wtorek, 14 lutego 2017

Golem i dżin

Autor: Helene Wecker
Tytuł oryginału: The Golem and the Jinni
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska 
Format: papier
Cykl:  Golem i dżin, cz.1 i cz.2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 735
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka



...Życie golema rozpoczęło się w ładowni statku...*

To była wspaniała podróż do Nowego Jorku. Tego sprzed stu lat... To było ciekawe spotkanie kilku kultur: amerykańskiej, żydowskiej oraz kultury bliskiego wschodu. Były podróże po bezkresach pustyni, nocne spacery po nowojorskich dzielnicach i spontaniczne przechadzki po Polsce. Na koniec były to niesamowite sploty losów niezwykłych postaci. Tak, to była wspaniała lektura pod tytułem "Golem i dżin". 

Golema stworzono w Polsce. Miał być idealną żoną dla życiowego nieudacznika, który liczył na nowe wspaniałe życie za oceanem. Dzięki mistrzowi kabały - Jehudzie Szaalemowi, powstała istota czująca pragnienia i potrzeby małżonka, na dodatek całkowicie mu posłuszna. Do czasu... gdy ten umiera na środku oceanu. Kobieta-golem dociera samotnie do Nowego Jorku i, obarczona tysiącami pragnień wszystkich spotykanych po drodze ludzi, znajduje ratunek w mieszkaniu żydowskiego rabina. On jako jedyny odkrywa jej tajemnicę (sam bowiem w młodości posiadł wiedzę kabalistyczną) i jako jedyny wie, jak wiele niebezpieczeństw się za tym kryje. Golem w Nowym Jorku otrzymuje imię i nowe życie pod opieką Avrama Meyera. Lecz co to za życie, gdy ma się świadomość, jak wielkie zagrożenie stanowi się dla innych...

środa, 1 lutego 2017

Trygław. Władca losu

Autor: Małgorzata Saramonowicz
Format: papier
Cykl: Xięgi Nefasa, cz.1
Wydawnictwo: Znak
Roik wydania: 2016
Liczba stron: 480
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka



...I zdarzyło się, że Bóg zechciał wywyższyć swego nędznego sługę i powierzyć mu misję dania świadectwa prawdzie...*

Małgorzata Saramonowicz wspaniałą pisarką jest. I kropka. Przekonałam się o tym po "Siostrze" i "Sanatorium". Z ogromną niecierpliwością czekałam na jej kolejne powieści, ale tych nie było i nie było. Aż w końcu bingo! Pojawił się nowy tytuł! Ale... Cóż to?! Ani to thriller psychologiczny, ani cokolwiek współczesnego tylko... Fantasy historyczne. Choć dla mnie więcej tu postaci około historycznych niż fantastycznych.

Polska XII wieku, na tronie zasiada Bolesław Krzywousty, choć chrapkę na zajęcie jego miejsca ma też brat Zbigniew. Jak więc łatwo się domyślić kraj dzieli się na dwa obozy. Każdy z nich chce, aby to jego pan był u szczytu władzy - jedni widzą w tym czysty interes, inni robią to z miłości, jeszcze inni ze zdrowego rozsądku. Nad wszystkim, co dzieje się u szczytu władzy czuwa on - tajemniczy Nefas, oficjalnie przyjaciel i kronikarz dziejów Bolesława, nieoficjalnie zaś szpieg, trzecie oko, ucho i szósty zmysł władcy. Jest wszędzie, widzi wszystko, wyciąga odpowiednie wnioski i działa. W ukryciu rzecz jasna. Nie jest Polakiem, nie ma rodziny, domu. Nie ma więc żadnych ukrytych intencji poza wierną przyjaźnią do Bolesława, któremu zawdzięcza schronienie i dyskrecję. W zamian za to jest w stanie poświęcić dla władcy wszystko, nawet więcej niż ten od niego żąda.  Pytanie więc - jaką to tajemnicę skrywa główny bohater.? Tego nie wiem do dziś.

środa, 25 stycznia 2017

Tobi. Oczy Eliszy

Autor: Timothée de Fombelle
Ilustracje: François Place
Tytuł oryginału:Tobie Lolness. Les yeux d'Elisha
Tłumaczenie: Janina i Krzysztof Błońscy
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 390
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Gdyby głupota miała swój ciężar, gałąź pod majorem już dawno by się złamała...*

  Wyobraźcie sobie ludzi tak małych, że mieściliby się w zmarszczkach twarzy, mogliby chować się pod powiekami i zbudować tam sobie mieszkanie - bardzo wygodne, z dwoma pokojami i kuchnią. Wyobraźnia zadziałała? U nie tak, choć z niemałym trudem. Tymczasem T. de Fombelle wyobraził sobie nie tylko tak maleńkie istotki, lecz całą otoczkę wokół nich - drzewne państwo, w którym rządzą prawa silniejszego. Taką historię poznajemy w pierwszej części przygód kilkunastoletniego Tobiego.


Mały Tobi stracił wszystko. Nie wie, co stało się z jego rodzicami, znajomi zdradzili, dawni przyjaciele stali się śmiertelnymi wrogami, a dawni wrogowie.. cóż, ich stosunek do chłopca, w najlepszym razie, nie zmienił się. Gdy zgasła ostatnia iskierka nadziei o imieniu Elisza, Tobi postanawia uciec od dotychczasowego życia. Opuszcza drzewo i wyrusza na poszukiwanie nowego wśród traw. Słyszał legendy o ludziach zamieszkujących tereny poza drzewem, ale to w końcu tylko legendy... Może nie znajdą odzwierciedlenia w rzeczywistości..? 

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Tobi. Życie w zawieszeniu

Autor: Timothée de Fombelle
Tytuł oryginału: Tobie Lolness
Tłumaczenie: Janina i Krzysztof Błońscy
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 313
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Tobi mierzył sobie półtora milimetra, niewiele jak na swój wiek...*

I jak tu opisać coś, czego nie da się wyrazić słowami..? Jak zachęcić Was do sięgnięcia po tę książkę, tę niesamowitą historię? Nie wiem, czy jestem w stanie tego dokonać. Timothee de Fombelle stworzył piękną opowieść dla młodzieży, której szukałam od lat. Już dawno nic nie poruszyło mnie tak, jak historia małego Tobiego. Historia trudna, pełna zakrętów, przeszkód i wyrzeczeń, ale też wspaniałych niespodzianek. Mnóstwo tu miłości, nadziei i wiary w cud. 

Tobi Lolness był bardzo szczęśliwym dzieckiem. Żył wraz z rodzicami w wierzchołkach wielkiego drzewa i cieszył się życiem. Jego ojciec był profesorem o odkrywcą. Pisał liczne książki dotyczące życia na drzewie, w różnych jego partiach - od wierzchołków aż po same korzenie. Mama Tobiego porzuciła dla męża i wielkiej miłości życie w bogactwie i matkę, którą zawładnęła mamona. Niestety nic co dobre nie może trwać wiecznie. Profesor Lolness zaczął odkrywać, że Wielkie Drzewo pod wpływem jego mieszkańców zaczyna umierać. Ta prawda przysporzyła mu wielu wrogów, wśród których znalazł się i on - tłusty i mało myślący Jo Mitch. Rodzina trafia do więzienia, lecz Tobiemu udaje się uciec. Od tej pory jest ścigany, tropiony niczym zwierzę, traci dotychczasowych przyjaciół. Lecz przyświeca mu jeden cel - uratować rodziców, za wszelką cenę! 

niedziela, 27 listopada 2016

[Jubileuszowe lektury] Zdumiewająca historia Henry'ego Sugara


 Autor : Roald Dahl
Tytuł oryginału: The wonderful story of Henry Sugar
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Format: papier
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 212
Ocena: 4

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach



...Niezbyt dawno temu postanowiłem spędzić kilka dni w Indiach Zachodnich...*

Kolejny tegoroczny jubilat - Roald Dahl, którego setną rocznicę urodzin świętowaliśmy we wrześniu tego roku - zmotywował mnie od zapoznania się z jego twórczością. Celowo nie wybrałam najpopularniejszej jego książki o pewnym chłopcu, który odwiedził fabrykę czekolady, mam ostatnio lekki przesyt literatury dziecięcej. Polowałam na coś dla dorosłych, czyli "Wuja Oswalda", niestety z miejskiej bibliotece znalazłam tylko zbiorek siedmiu opowiadań. A ponieważ autora najlepiej rozpoznaje się (według mnie) po krótkich formach, zabrałam się za lekturę. 

Zacznę więc może od tych fajniejszych elementów zbiorku. W książce "Zdumiewająca historia Henry'ego Sugara" odkryjemy historię chłopca, który uratował olbrzymiego żółwia przed śmiercią, a tym samym zyskał wiernego przyjaciela, dla którego poświęcił całe swoje cudowne życie. Dosłownie na  - brzmi jak bajka, ale napisane jest jak najprawdziwsza historia. Przeczytamy także okrutną przygodę pewnego małego chłopca, który stał się przypadkową ofiarą dwójki kolegów-sadystów. Okrutna i przejmująca historia, ale daje do myślenia. Spodobało mi się też tytułowe opowiadanie o pewnym brytyjskim milionerze, znudzonym swoim dotychczasowym życiem, który odkrywa, że możliwe jest widzenie przedmiotów, osób, ilustracji i czego tylko się chce bez otwierania oczu, lub widzenia tego, co ukryte po drugiej stronie kartki. Postanawia sprawdzić, czy posiądzie taką umiejętność i ta przygoda kompletnie zmienia jego życie - na lepsze! Henry staje się zupełnie innym człowiekiem. 

środa, 5 października 2016

Sekta egoistów

Autor: Eric-Emmanuel Shmitt
Tytuł oryginału: La secte des egoistes
Tłumaczenie: Łukasz Müller
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 208
Ocena: 3,5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach


...Był grudniowy wieczór w Bibliotece Narodowej...*

Podczas jednej z wizyt w miejskiej bibliotece, w dziale "nowości" natknęłam się na najnowszą książkę Schmitta. Zainteresowana, zerknęłam na opis na okładce i odkryłam, iż jest to debiut literacki autora. W Polsce wydany dopiero w ubiegłym roku. I wcale się nie dziwię, że tak późno. 

"Sekta egoistów" opowiada o pewnym holenderskim filozofie - Gaspardzie Languenhaert, który stwierdził, że jest stwórcą wszystkiego, ponieważ to, co (i kto) go otacza, tworzy się w jego umyśle. Początkowo wyśmiewany przez ludzi z towarzystwa, po pewnym czasie zyskuje posłuch i zwolenników. Zakłada więc stowarzyszenie, w ramach którego spotyka się z tymi, których "stworzył", by im o tym opowiedzieć. Jedni lgną do niego z powodu jego bogactwa, inni cenią go za przekonania. Jak łatwo się domyślić, zbiorowisko kilkudziesięciu egoistów myślących o sobie w kategorii boskości prędzej czy później musi przerodzić się  czyste szaleństwo. 

Tę historię przypadkiem odkrywa znudzony pisaniem pracy doktorskiej młody student Gérard. Ponieważ jednak niewiele istnieje informacji na temat tajemniczego filozofa, dochodzi do wniosku, że czas najwyższy zerwać z dotychczasowym życiem i odkryć niesłychaną zagadkę Sekty Egoistów sprzed wielu lat. Tak rozpoczyna się przygoda, która okaże się początkiem końca, czy też końcem początku, jak kto woli...

Rozumiem, jaki cel przyświecał Schmittowi podczas tworzenia tej historii. Po jej lekturze każdy z nas miał zapewne usiąść i zastanowić się nad tym, jaką drogę wybierzemy: samolubnej egzystencji z dala od innych czy też integracji z ludźmi, którzy nas otaczają - nie zawsze ciekawych i wartych uwagi, lecz dających możliwość uspołecznienia się. Czy owo uspołecznienie jest człowiekowi do życia potrzebne? A może wystarczy mu to, że jest i może siebie udoskonalać..? Tak, pytań Schmitt stawia wiele. Pewnie są ważne, tylko... czy pokazał nam coś nowego, odkrywczego? Obawiam się, że nie. Ameryki to on nie odkrył. Historia Gérarda jako taka też nie powala. Zakończenie było zaskakujące i trochę podbudowało wartość tej książki w moich oczach. Ale nic poza tym. Jak dla mnie, lektura średnich lotów. I dlatego cieszę się, że w Polsce ukazała się dopiero teraz - zdążyłam polubić Schmitta za inne, prostsze i zapadające w pamięci historie.    

...Proszę przyjąć wyrazy szacunku...*

*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

Inne książki tego autora opisane na blogu:

wtorek, 13 września 2016

Ulisses z Bagdadu

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł oryginału: Ulysse from Bagdad
Tłumaczenie: Jan Maria Kłoczkowski
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 320
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka


...Nazywam się Saad Saad, co po arabsku znaczy Nadzieja Nadzieja, zaś po angielsku brzmi jak Smutny Smutny...*

Po kilku latach przerwy wróciłam do Schmitta. Początkowa fascynacja "Oskarem i Panią Różą" czy całym zbiorem "Opowieści o Niewidzialnym" ulotniła się po kilku późniejszych książkach autora. W międzyczasie zdążyłam jednak zebrać całkiem sporą kolekcję jego powieści i opowiadań. Całkiem niedawno wyciągnęłam zakurzonego "Ulissesa z Bagdadu" i z wielką obawą rozpoczęłam lekturę. Zupełnie niepotrzebnie. Bardzo mi się spodobała historia opisana przez Schmitta.

A jest to kawałek życia pewnego Irakijczyka, który zły na to, co dzieje się w jego kraju (a rządził jeszcze Husajn), nie godząc się na to, co potem z Irakiem zrobili Amerykanie, pogrążony w wielkim smutku po stracie kilku najważniejszych w jego życiu osób, postanawia uciec z kraju. Zostaje uchodźcą. Dlaczego? Bo chce lepszego życia, szuka nadziei, którą odebrano mu w rodzinnym mieście. Marzy mu się Europa, marzy mu się Londyn. Tam zawsze chciał się udać ze swoją narzeczoną. Tam będzie jego raj! 

czwartek, 8 września 2016

Igrzyska śmierci

Autor: Suzanne Collins
Tytuł oryginału: The hunger games
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz 
Cykl: Igrzyska Śmierci, cz.1
Format: papier
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 352
Ocena: 3

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

...Gdy się budzę, czuję, że druga strona łóżka już zdążyła wystygnąć...*

No tak... (babcia zawsze mi powtarzała, żeby nie rozpoczynać zdania od "no") Kto nie słyszał kompletnie nic na temat "Igrzysk śmierci" - ręka w górę! A ja już znam tę historię, hip, hip, hurrra! Choć wcale mi nie do śmiechu po lekturze tej książki. Jestem wręcz zdruzgotana i żałuję, że nie zainteresowałam się owym hitem wcześniej. Gdybym chociaż przeczytała jedną jedyną opinię na jej temat, na pewno bym po nią nie sięgnęła...
 
Czy muszę streszczać wątek powieści? Ok, w superskrócie. Akcja dzieję się w przyszłości, w państwie Panem powstałym na gruzach dawnej Ameryki Północnej. Podzielonym na dwanaście dystryktów państwem rządzi prezydent mieszkający w Kapitolu - stolicy. Rządy sprawuje okrutne, dyktatura okrutna, a do tego coroczny rytuał, polegający na wystawieniu 24 wylosowanych z dystryktów dzieci w wieku 12-18 lat na Głodowe Igrzyska. Nie jest to bynajmniej olimpiada sportowa, a walka na śmierć i życie. Z igrzysk cało może wyjść tylko zwycięzca. Pozostałe dzieci zostają ZAMORDOWANE przez konkurentów lub organizatorów. Na takie właśnie igrzyska trafia szesnastoletnia Katniss z Dwunastego (najgorszego) Dystryktu, która opowiada nam w szczegółach, jak się tam dostała, jak się do walk przygotowywała i co przeżyła na arenie igrzysk (bo to, że przeżyła, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć).

czwartek, 1 września 2016

[Jubileuszowe lektury] Zrób sobie raj

Autor: Mariusz Szczygieł
Format: papier
Wydawnictwo: Czarne
Seria wydawnicza: Sulina
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 292
Ocena: 4,5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Już za kilka dni  - 5 września 2016 roku - Mariusz Szczygieł obchodzić będzie swoje okrągłe 50 urodziny. 100 lat Panie Mariuszu! A ponieważ do tej pory słyszałam i czytałam wiele dobrego na temat jego reportaży, uznałam, że będzie to najlepszy moment na odkrycie kolejnego ciekawego autora. Po części się nie myliłam.

Mariusz Szczygieł znany jest ze swej wielkiej miłości do Czech i Czechów. "Zrób sobie raj" jest więc rzekomo subiektywnym zbiorem różnych czeskich przypadków, o których autor słyszał, które widział lub których doświadczył. Dowiemy się tu między innymi, dlaczego Czesi tak bardzo nie chcą wierzyć w Boga, co budzi w nich tak wielki optymizm,  jak to się dzieje, że nie obrażają się, gdy ktoś (byle nie Polak) obraża ich kraj. I wiele innych ciekawostek. Autor nawiązuje do kilku znanych artystów, z którymi udaje mu się nawiązać kontakt, przytacza rozmowy z nimi oraz różne mniej lub bardziej ciekawe sytuacje z nimi związane. 

wtorek, 30 sierpnia 2016

[Jubileuszowe Lektury] Pigmalion

Autor: George Bernard Show 

Tytuł oryginału: Pygmalion
tłumaczenie: Florian Sobieniowski
Wydawnictwo: PIW
Format: papier
Rok wydania: 1974
Liczba stron: 180
Ocena: 4.5

Źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Londyn, noc, godzina 11.15*

George Bernard Shaw - bardzo znane mi nazwisko, lecz kompletnie nieznana twórczość. Zaciekawiły mnie jego utwory, tylko dlaczego dopiero teraz? Otóż w lipcu minęła jego okrągła 160 rocznica urodzin. Jak więc piękniej uczcić te wspaniale urodziny niż po prostu zanurzyć si w jeden z jego najpopularniejszych utworów! "Pigmalion" zaintrygował mnie tytułem i faktem, iż autor określił go mianem "Przygody romantycznej w pięciu aktach". Skusiłam się i przeczytałam. Cóż to za dziwna lektura... Po niej autor zaintrygował mnie jeszcze bardziej. Ale zacznijmy od początku.

Zapewne każdemu z was obiło się o uszy imię Pigmalion. To bohater jednego z greckich mitów, rzeźbiarz, który stworzyć posąg kobiety tak pięknej, że zakochał się bez pamięci w swoim dziele. Bogini Afrodyta postanowiła ulżyć jego cierpieniom i rzeźbę zamieniła w prawdziwą kobietę. Nie pamiętam już, jak się ta historia skończyła, ale nie jest to w tej chwili ważne. G.B.Shaw już samym tytułem zasugerował, że będzie to historia miłosna, pewnie przeniesiona do współczesności, ot, zwykłe miłosne perypetie kobiety i mężczyzny.

piątek, 26 sierpnia 2016

Co przeczytałam (lub próbowałam) w tym roku...

Tak jak obiecałam, na początek mojego blogowego powrotu chciałabym nieco podsumować, co przeczytałam przez te ostatnie 6 miesięcy. Nie będzie tego wiele - raptem 4 książki. Dwie z nich przeczytałam, dwie zaś rozpoczęłam i porzuciłam. Do dzieła!

KSIĄŻKA NR 1
Tytuł: Tłumacz chorób
Autor: Jhumpa Lahiri
Tytuł oryginału: Interpreter of maladies
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Format: papier
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 280
Ocena: 4

źródło:własna biblioteczka


piątek, 26 lutego 2016

Szachinszach

Autor: Ryszard Kapuściński
Wydawnictwo: Czytelnik
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1982
Liczba stron: 184
Ocena: 5

Źródło: własna biblioteczka

 ...Wszystko jest w stanie takiego bałaganu, jakby przed chwilą policja zakończyła gwałtowną i nerwową rewizję...* 

Rzadko sięgam po reportaże. Trochę się ich zazwyczaj obawiam - że za trudne, za długie, za nudne, że nie wciągną mnie prawdziwe historie. Jednak ostatnie wydarzenia w Syrii i na Bliskim Wschodzie, fala emigrantów zalewająca Europę i nasza nikła wiedza na temat mieszkających tam narodów skierowały moje myśli ku Ryszardowi Kapuścińskiemu. I tak w me ręce wpadł "Szachinszach". Kawałek najnowszej historii Iranu. Historii, o której wiedziałam tylko tyle, że tworzyli ją Szyici i Sunnici - odwieczni wrogowie. Nie sądziłam jednak, że najnowsze dzieje Iranu będą tak ciekawe i tak zależne od Europy oraz Stanów Zjednoczonych. Niestety...

Przygodę z Iranem rozpoczynam od pustego hotelu, w którym R. Kapuściński postanowił zadomowić się na czas pobytu w tym kraju. Tu wszystko się rozpoczyna, tu też wracają wspomnienia i refleksje na temat kilkudziesięciu lat panowania ostatnich szachów, mułłów, premierów. Atmosfera sprzyja pisaniu, w hotelu ani żywego ducha, personel zajęty śledzeniem i słuchaniem tego, co głosi Chomeini - nowy przywódca kraju. Ale kogo zwyciężył? Dlaczego zwyciężył? I po co zwyciężył? R. Kapuściński dokładnie mi to wyjaśnia, krok po kroku, rok po roku...

czwartek, 25 lutego 2016

[NOCnikowe lektury] Binta tańczy, Lalo gra, a Babo chce.. :)

Fakt, iż bardzo rzadko opisuję ostatnio książki nie znaczy, że ich nie czytam - zwłaszcza jeśli chodzi o książki dla dzieci. Wertujemy je codziennie! A te, które opiszę za chwilę w poście, czytamy z córeczką już od ponad roku. I nadal nam się nie znudziły.

Autor: Eva Susso 
Ilustracje: Benjamin Chaud
Tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo: Zakamarki