Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty

środa, 25 listopada 2015

Tatiana i Aleksander

Autor: Paullina Simons

Tytuł oryginału: Tatiana and Alexander
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Cykl: Jeździec Miedziany, cz.2
Format: papier
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2010



Liczba stron: 544
Ocena: 5,5

źródło: własna biblioteczka


...Aleksander Barrington stał przed lustrem i drżącymi palcami próbował poprawić zawiązany na szyi szaro-biały krawat skautów...*

Pchana siłą rozpędu i wielką tęsknotą za Tatianą i Aleksandrem Biełow, sięgnęłam po drugi tom "Jeźdźca miedzianego". Trochę się początkowo zdumiałam, gdyż zamiast przemierzać wraz z Tatianą kontynent amerykański, wylądowałam w "przeszłości". Bynajmniej nie żałowałam tej podróży w czasie, gdyż dzięki niej poznałam dzieciństwo, rodziców Aleksandra. A przede wszystkim byłam świadkiem pojęcia przez nich decyzji o wyjeździe do Rosji i jej tragicznych skutkach. Ciekawy zabieg, tym bardziej, że w pierwszej części poznałam od podszewki życie Tatiany. Aleksander odkrył swe karty tylko częściowo. 

czwartek, 19 listopada 2015

Jeździec miedziany

Autor: Paullina Simons

Tytuł oryginału: The Bronze Horseman
Tłumaczenie: Marta Trojan
Cykl: Jeździec miedziany, cz. 1
Format: e-book
Wydawnictwo: Świat Książki/Virtualo
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 622
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Wraz z wpadającymi przez okno promieniami słońca w pokoju zagościł poranek...*

Przed rozpoczęciem próby opisu tej książki chciałabym wytłumaczyć się z jednej dosyć istotnej rzeczy - powieść tę czytałam kilka miesięcy temu. Nie sposób jej zapomnieć. Do tej pory często stają mi przed oczyma niektóre sceny. Ale większości szczegółów już niestety nie pamiętam. Więc jeśli popełnię jakiś błąd rzeczowy - proszę o wybaczenie.

A teraz - do dzieła. Zastanawiam się, czy muszę pisać o fabule "Jeźdźca miedzianego". Czy ktoś jeszcze nie zna tej historii..? Do niedawna oczywiście ja zaliczałam się do tego grona, a powód był prosty - nie przepadam za ckliwymi historycznymi romansami. Mam dość literatury wojennej, katowano mnie nią przez połowę liceum i do dnia dzisiejszego pozostała niechęć. Z drugiej jednak strony potrzebowałam czegoś lekkiego, wciągającego, niezbyt trudnego do "ogarnięcia". I tym sposobem wpadła w me ręce powieść Pauliny Simons. A gdy już z tych rąk wypadła, to długo nie chciała opuścić mojej pamięci, moich myśli. Jest w tym dziwna magia, mimo, że książka nie została napisana jakimś niezwykłym językiem. Mimo, że fabuła jest podobna do innych wojennych romansów. Mimo, że - jak to podkreślają wielcy znawcy literatury oraz blogerzy, którzy zęby zjedli na światowej literaturze - znajdziemy tu wiele błędów logicznych, historycznych i innych. Tylko pytanie - kogo to tak naprawdę obchodzi? Cel tej powieści jest zupełnie inny!

środa, 30 lipca 2014

Na ustach grzechu

Autor: Magdalena Samozwaniec
Wydawnictwo: Replika
Format: e-book
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 120
Ocena: 5,5

źródło: własna biblioteczka



...Słońce zachodziło niespokojnie tego wieczora, śląc ostatnie spojrzenie swych promieni na stary bór litewski, który tonął cały w odblaskach mgły złocistej, silnej, wciągając w siebie jej bezmiar tęsknoty wprost dziewiczej...*

Dawno już tak się nie uśmiałam podczas czytania lektury! Na dodatek nieświadoma tego, że jest to satyra słynnego dzieła H. Mniszkówny "Trędowata". Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie: pierwsze spotkanie literackie z Magdaleną Samozwaniec, dziwnie słodko romantyczna historia, przesłodzone opisy, przekoloryzowane postacie... Wniosek - albo pisarka wypiła zbyt dużo szampana, albo oczytała się zbyt wielu romansów, albo kompletnie jej się ta powieść nie udała ( w co uwierzyć po prostu nie mogłam!). A historia to taka:

Młodziutka Steńka Dorycka - piękna, szczupła, olśniewająca - mknie konno przez lasy i pola. Wiatr we włosach, szum w uszach i nieodparte uczucie wolności przerywa gwałtowne pojawienie się nieznajomego. Hrabia Zenon Kotowicz poznał jednak swą muzę. O tak - to ta jedyna, bez której żyć nie będzie już umiał. Rzuca się więc na nieszczęsną Stenię i czyni wyznania miłości. Dziewczę odrzuca gwałtowne zaloty, lecz w sercu pozostaje kropelka żaru, która wkrótce przeradza się w odwzajemnioną miłość. Niestety, nie jest ima dane być ze sobą, gdyż matki znalazły już dla obojga odpowiednie partie. Dziewczę co rusz mdleje, panicz roni łzy i topi smutki w ramionach kochanki. Cóż innego pozostaje młodym kochankom... Czy będą mogli bez siebie żyć..?

czwartek, 12 grudnia 2013

[KLASYCZNIE] Anna Karenina

Autor: Lew Tołstoj
Tytuł oryginału: Anna Karenina
Tłumaczenie: Agnieszka Misiaszek 
Format: e-book
Wydawnictwo: Zielona Sowa 
Rok wydania: 2010 
Liczba stron: 828
Ocena: 3

źródło: własna biblioteczka

...Wszystkie szczęśliwe rodziny podobne są do siebie, każda zaś nieszczęśliwa jest nieszczęśliwą po swojemu...*

Jest to chyba największe moje tegoroczne rozczarowanie czytelnicze. Niestety, nie podobało mi się. Ani trochę. No, może przesadzam - skoro przeczytałam tę powieść do końca, to znaczy, że jednak coś tam mnie zainteresowało. Ale mimo wszystko liczyłam na wiele więcej!

Myślę, że nie warto opisywać tu fabuły - przecież wszyscy ją znają! Nawet ja słyszałam o tej historii odrobinkę, a to wystarczyło właściwie, żeby poznać całą treść. Otóż - tu pewnie narażę się na tęgie baty od wielbicieli "Anny Kareniny", ale trudno - jest to powieść o niczym. Powieść, jakich tysiące, z tym jednym wielkim minusem, że ciągnie się w nieskończoność i nie dawkuje żadnych emocji. Właściwie brak tu emocji, przynajmniej we mnie żadnych nie wzbudziła (oprócz żalu, że tyle miesięcy czytania poszło na marne). Zastanawia mnie jedno - skąd ten tytuł? Historia Anny Kareniny rozpoczyna się około setnej strony i kończy na kilkadziesiąt stron przed końcem powieści, więc człowiek właściwie zdążył o niej zapomnieć nim dobrnął do ostatniej linijki.  

piątek, 24 maja 2013

[KLASYCZNIE] Upiór opery

Autor: Gaston Leroux 

Tytuł oryginału: Le fantome de l'Opera
Tłumaczenie: Bożena Sęk
Wydawnictwo: Alfa
Rok wydania: 1990
Liczba stron: 192
Ocena: 4,5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

O "Upiorze opery" słyszeliście zapewne wiele. Na pewno też większość z was widziała adaptacje filmowe, teatralne, musicalowe i inne wersje tej powieści. A ja nie. Nie znałam ani tła, ani wątków głównych, jedyne, co obijało mi się o uszy to tytuł (rzecz jasna:)). Tak więc podeszłam do tej starej i "oklepanej" lektury bez żadnych oczekiwań, za to ze sporo dozą ciekawości. Bo cóż takiego niezwykłego może być w historii, którą tylu ludzi bierze na warsztat i przerabia na film, spektakl czy operę..? 

A no sama sporo się nad tym zastanowiłam,  bo historia Upiora i jego ukochanej Krystyny wcale mnie nie porwała. A było tak: na przyjęciu pożegnalnym dwóch dyrektorów opery paryskiej dowiadujemy się o obecności z tym gmachu upiora. Postaci niezwykłej, która niby nie robi nikomu krzywdy, a jednak od czasu do czasu daje o sobie znać. Nowi dyrektorzy uznają to za niezły żart, lecz wkrótce przekonają się o jego istnieniu i wcale nie będzie im do śmiechu. Poznajemy także Krystynę, przeciętną śpiewaczkę operową, która pewnego wieczoru nagle ujawnia swój niezwykły talent i zdobywa ogromną sławę. Okazuje się jednak, że to zasługa... Upiora opery! Ale to nie wszystko. w powieści pojawia się też wicehrabia Raoul,  po uszy zakochany w Krystynie, swej przyjaciółce z dawnych lat. Ta jednak zdaje się ignorować jego amory, choć nie do końca. Młody mężczyzna nie bardzo rozumie, o co chodzi i postanawia dowiedzieć się, czy Krystyna kocha go, czy zwodzi... I tu się zaczyna - do akcji wkracza Upiór, policja, kierownictwo opery, a także nieszczęśliwie zakochani główni bohaterowie.