Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Święci i wielcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Święci i wielcy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 sierpnia 2015

Pilecki

"Co ta rola mi dała? Dała mi naprawdę dużo, zweryfikowała totalnie moje pojęcie patriotyzmu, podejście do naszej historii i do tego, czym jest dla mnie mój kraj. Do tej pory uważałem rotmistrza za bohatera jednego czynu. Człowieka, który na ochotnika poszedł do Auschwitz. To niesamowite, że tam właśnie udało mu się stworzyć siatkę konspiracyjną. Miał plan wyzwolenia obozu. W swoich raportach napisał, co alianci powinni bombardować żeby nie zabić więźniów. Jego raport został jednak kompletnie zignorowany przez Churchilla i zachód - to jedna z tragedii. Pileckiego. Kiedy grałem rotmistrza Pileckiego i byłem ciągnięty przez korytarz, przez ubeków, zdjąłem buty. Chciałem żeby było tak, jak to wydarzyło się naprawdę. Miałem całe zakrwawione stopy, bolało jak diabli, ale pomyślałem sobie, że to jest małe poświęcenie w stosunku do tego, co ten człowiek wycierpiał (...). Na jednym ze zdjęć z przesłuchań widzicie państwo rotmistrza Pileckiego, który trzyma ręce założone z tyłu. On lubił tak trzymać ręce, ale wtedy tak stał, bo nie chciał pokazać, że ma wyrwane wszystkie paznokcie. Myślę, że bardzo silna wiara w Boga była jego determinantą, to dzięki niej mógł tyle zdziałać. Życie Pileckiego to było jedno wielkie świadectwo wiary (...). Byłem kiedyś lemingiem i rozmieniałem się na drobne. Był jakiś „Taniec z gwiazdami” i „Jak oni śpiewają” - blichtr. Przyznaję, że wartości rotmistrza Pileckiego nie były mi biskie, ale to się zmieniło. Zmieniło się w momencie kiedy się nawróciłem, kiedy zacząłem się zagłębiać w historię Żołnierzy Wyklętych i gdy zagrałem rolę rotmistrza Pileckiego (...). Wobec każdego z nas Bóg ma plan, a ja coraz wyraźniej czuję, że moim planem jest to, by zajmować się tematyką Żołnierzy Wyklętych. Dziś wyklętymi są Ci, którzy nie boją się nazywać rzeczy po imieniu, którzy nie boją się prawdy, dążą do niej i nie chcą żyć w zakłamaniu" - to słowa Marcina Kwaśnego, aktora, który wcielił się w postać głównego bohatera - rotmistrza Witolda Pileckiego (źródło: wpolityce.pl)

Film w kinach od 25 września. Więcej informacji:
(fot.wpolityce.pl)

niedziela, 9 sierpnia 2015

Cud

To Dejan Levi Vujicic, narodzony wczoraj synek Nicka Vujicica. Towarzysząc duchowo Nickowi i obserwując wszytko, co się dzieje w jego życiu, nie potrafię wyjść z zachwytu nad niezwykłością i niesamowitością Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.

Nick urodził się bez rąk i bez nóg (z jego tułowia wystaje jedynie mała stopa). Po załamaniu, które przeszedł z tego powodu (depresja, myśli samobójcze), całkowicie zaufał Bogu, jako temu, który może przeprowadzić go przez wszystkie meandry życia, nawet te najtrudniejsze. Nick postanowił pokonać swoją chorobę, nauczył się samodzielnie wykonywać wszystkie niezbędne, codzienne czynności (pisać używając palców u stopy, używać komputera, czesać się, golić, myć zęby, odbierać telefon, pić wodę ze szklanki, jeździć na deskorolce, grać w golfa, surfować). Obecnie jest znanym mówcą motywacyjnym, który jeździ po całym świecie i inspirując innych, daje im wiarę i nadzieję. Ku zaskoczeniu wielu, Nick w wieku 30 lat ożenił się z pełnosprawną Kanae, a rok później urodził się ich pierwszy syn Kiyoshi. Niemożliwe stało się możliwe. "Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was" (Mt 17,20) - to słowa z wczorajszej Ewangelii. Niech one będą naszymi skrzydłami, które poniosą nas przez życie. Chwała Panu!
(fot.tutaj).

sobota, 1 sierpnia 2015

Dla wolnej Polski chcieliśmy zrobić wszystko

"To jest bardzo trudne do zrozumienia dla ludzi, którzy nie przeżyli Powstania. Jak myśmy się spotykali, to wspominając, mówiliśmy, że to były najpiękniejsze chwile naszego życia. To było coś zupełnie niezwykłego – niezwykła satysfakcja, że wszyscy jesteśmy owładnięci tą samą myślą. Można zrozumieć nasze uczucia tylko wtedy, gdy zrozumie się, jak wyglądała niemiecka okupacja w Warszawie" - mówi prof. Witold Kieżun, uczestnik Powstania Warszawskiego, którego 71. rocznicę wybuchu dziś obchodzimy.

Źródło: YouTube

Bardzo wzruszającym momentem opowieści prof. Kieżuna jest moment opisu egzekucji Polaków: "Oni wszyscy stoją prosto, Niemcy podnoszą karabiny i wtedy jak jeden głos: „Niech żyje Polska!”. Więcej: tutaj.

Mocnym świadectwem niezłomności i patriotyzmu ludzi walczących w Powstaniu Warszawskim jest także wywiad z prof. Witoldem Kieżunem przeprowadzony przez Krzysztofa Ziemca - tutaj.

Święty Alfons Liguori

Pochodził ze szlacheckiego rodu. Był zamożny i utalentowany. Miał wszelkie predyspozycje, by odnieść sukces w oczach świata. A jednak porzucił świetnie zapowiadającą się karierę adwokacką i oddał się apostolstwu. Pracował wśród młodzieży i ludzi zaniedbanych moralnie. Głosił kazania, prowadził misje. Dużo pisał (około 160 jego prac przełożono na ponad 60 języków). Przez całe swe kapłańskie życie był całkowicie oddany ludziom, którym służył. Będąc biskupem spieniężył skarby swego pałacu, by zakupić żywność dla głodujących. Założył Zgromadzenie Najświętszego Odkupiciela (Redemptorystów).  Zmarł wśród współbraci 1 sierpnia 1787 r. w wieku 91 lat. W 1839 r. został ogłoszony świętym, a w 1817 r. doktorem Kościoła. Jest patronem spowiedników, adwokatów i teologów moralistów. (Więcej tutaj i tutaj).

W dniu, w którym obchodzimy jego wspomnienie, nie mogło tutaj zabraknąć informacji o nim. To przy jednym z klasztorów założonego przez niego zgromadzenia Redemptorystów powstało dzieło Dzielnych Niewiast - w czerwcu 2012 r. w Krakowie na Podgórzu przy Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy, pod duchową opieką o. Pawła Drobota CSsR. Przez wstawiennictwo św. Alfonsa Liguoriego polecam dobremu Bogu całe zgromadzenie Redemptorystów i Redemptorystek. Jego wstawiennictwu i szczególnej opiece zawierzam dzieło Dzielnych Niewiast i ojców w nim posługujących. Błogosław Panie obficie.
(fot.tutaj).

piątek, 31 lipca 2015

Jezu, Ty się tym zajmij

"Dlaczego zamartwiacie się i niepokoicie? Zostawcie mnie troskę o wasze sprawy, a wszystko się uspokoi. Zaprawdę mówię wam, że każdy akt prawdziwego, głębokiego i całkowitego zawierzenia Mnie wywołuje pożądany przez was efekt i rozwiązuje trudne sytuacje. Zawierzenie Mnie nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Mnie modlitwy pełnej niepokoju, bym nadążał za wami; zawierzenie to jest zamiana niepokoju na modlitwę. Zawierzenie oznacza spokojne zamknięcie oczu duszy, odwrócenie myśli od udręki i oddanie się Mnie tak, bym jedynie Ja działał, mówiąc Mi: 'Ty się tym zajmij'. Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, wola rozmyślania o konsekwencjach zdarzenia (...). Oprzyjcie się na Mnie wierząc w moją dobroć, a poprzysięgam wam na moją miłość, że kiedy z takim nastawieniem mówicie: 'Ty się tym zajmij', Ja w pełni to uczynię, pocieszę was, uwolnię i poprowadzę".

Te słowa Jezus podyktował słudze Bożemu ojcu Dolindo Ruotolo w latach 40. XX wieku. Swoje pełne pokory i nadziei duchowe przeżycia, mistyk spisał w 33 tomach. Niosą one otuchę i wsparcie współczesnemu człowiekowi, nękanemu przez różnego rodzaju lęki, obawy, przeciwności. Pokazują, że jedyną drogą do harmonijnego i spokojnego życia, jest całkowite zawierzenie Bogu. Jezu, Ty się tym zajmij. Ty się zajmij moją trudną sprawą, Ty się zajmij moim niespełnieniem, Ty się zajmij tym, z czym ja sama sobie nie radzę...
(fot.morska117.flog.pl)

czwartek, 30 lipca 2015

Nick Vujicic - człowiek radosnego zawierzenia

Poprzedni wpis zainspirował mnie do tego, by wspomnieć o człowieku, który bezwzględnie kojarzy mi się z radosnym przeżywaniem swojej niełatwej historii i pełnym zaufaniem Bogu. O mężczyźnie, którego brak obu rąk i obu nóg nie zatrzymał w biegu ku temu, co w życiu najważniejsze. I jest w tym biegu znacznie dalej niż niejeden w pełni sprawny, wysportowany facet.

 Nick urodził się z rzadką chorobą znaną jako tetra-amelia, czyli całkowity zanik wszystkich czterech kończyn (o filmie z Nickiem  w roli głównej oraz o jego książce wspominałam m.in tutajtutajtutaj i tutaj). Nick pomimo chwilowych załamań, nie utracił wiary w Boga. Zawierzył Mu swoje życie, zaufał do końca. W wieku 30. lat ożenił się z pełnosprawną, piękną Kanae Miyaharą. Rok później przyszedł na świat ich pierwszy syn Kiyoshi. Obecnie para oczekuje narodzin drugiego syna Dejana. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Pomimo licznych moich zwątpień i upadków, wierzę w to głęboko. 
PS: Bieżące informacje o Nicku znajdują się na jego fb (tutaj). Niebawem pojawi się tam zdjęcie jego drugiego syna.
(fot.tutaj)

niedziela, 15 marca 2015

Mary Wagner jest dzielną niewiastą

Pod takim tytułem na blogu Dorothy Cummings "Edinburgh Houswife" pojawił się wpis w języku polskim. Jest dla mnie niezwykłe, że Dorothy wkłada tyle wysiłku i serca w to, aby Jej polskie czytelniczki miały pełny dostęp do informacji zamieszczanych na blogu. A dzisiejszy wpis jest szczególnie ważny, bo dotyczy wyjątkowej kobiety - Mary Wagner. Dorothy nazwała Ją dzielną niewiastą. Dlaczego? Odpowiedź na blogu - TUTAJ.

Dorothy to także cudowna dzielna niewiasta. Kto pamięta Majówkę dla kobiet 2012 ten wie o czym piszę. Pan Bóg posłużył się wówczas Dorothy, aby Dzielne Niewiasty mogły powstać. Dlatego nazywam Ją matką chrzestną tego dzieła. I ogromnie dziękuję za Jej wsparcie, duchową opiekę i ciągłą motywację. Mocno Cię ściskam Dorothy i pozdrawiam z Polski! I dziękuję za Twoją obecność i wszystkie inspiracje.
(fot.tutaj)

wtorek, 10 marca 2015

Nauka daje nam wiedzę, wiara - sens

Jeśli nie oglądaliście, to zachęcam - TUTAJ (szkoda tylko, że nie da się wyłączyć lektora, bo niestety przeszkadza). 


W ten kontekst wpisuje się ciekawy artykuł z Gościa Niedzielnego:
Profesor w kosmosie o ks. prof. Michale Hellerze. „Spośród moich licznych fascynacji dwie okazały się szczególnie uporczywe i odporne na upływanie czasu – nauka i religia. Moją wadą jest to, że jestem zbyt ambitny. Zawsze chciałem robić tylko rzeczy najważniejsze. A czy może być coś ważniejszego od nauki i religii? Nauka daje nam Wiedzę, a religia daje nam Sens. I Wiedza, i Sens są niezbędnymi warunkami godnego życia. I jest paradoksem, że obie te wartości często pozostają w konflikcie” (ks. prof. Michał Heller).
(fot.tutaj)

niedziela, 8 marca 2015

O 10:30 u Makysmiliana - spotkania niebanalne

Poszukując argumentów do tezy, nad którą już niebawem mają debatować moi podopieczni w ramach Tarnowskiej Ligii Debatanckiej, przypadkowo przywędrowałam do św. Maksymiliana - małego kościołka położonego w sercu Tarnowa, w którym w niedziele o godz. 10:30 msze święte odprawia i kazania głosi Ksiądz Profesor Michał Heller. Chcąc zaczerpnąć z Jego wiedzy, doświadczenia, mądrości i wiary, przyszłam posłuchać... Kazanie jak zawsze piękne, rzeczowe, obrazowe. Oparte o Ewangelię i głęboko osadzające ją w naszym codziennym życiu. Głoszone piękną polszczyzną, w sposób literacki, a równocześnie tak bardzo zrozumiały dla odbiorcy (do odsłuchania na stronie parafii - tutaj). Wcześniejsze kazania Księdza Profesora zebrane są w zbiorze: "10:30 u Maksymiliana", w opisie którego czytamy następujące słowa Autora: "Od lat, jeżeli tylko w niedzielę lub święto jestem w Tarnowie (tzn. u siebie w domu), o tej właśnie godzinie odprawiam "u Maksymiliana" Mszę świętą i wygłaszam krótkie kazanie. Z notatek do tych kazań powstała niniejsza książka. Nigdy nie odważyłem się wygłosić kazania bez przygotowania. Brałem więc kartkę papieru (zwykle formatu A4 złożoną na pół) i zaczynałem pisać. Ale to nie takie proste - trzeba wiedzieć, co pisać. Wyjąwszy przypadki "nagłej konieczności", myślałem o tym już kilka dni wcześniej. Nie systematycznie, raczej przy okazji spacerów lub innych wolniejszych chwil. Pozwalałem myśli błąkać się po temacie, niekiedy ubierać je w półgotowe sformułowania. Gdy już wiedziałem jak zacząć, sięgałem po kartkę papieru".

Słuchając dzisiejszego kazania, patrząc na Księdza Profesora oraz doświadczając Jego niezwykłego spokoju, opanowania i skromności, pomyślałam o tym, jak wielki skarb mam w zasięgu ręki. I choć nie mam możliwości bezpośredniego spotkania z Nim i rozmowy twarzą w twarz, to jednak w sercu jest ogromna radość, że ten skarb dane było mi odkryć. Dzielę się tą perłą niezwłocznie, zapraszając Was na 10:30 do Maksymiliana. By przy okazji spotkania z jedynym Mistrzem - Jezusem Chrystusem, doświadczyć także spotkania z człowiekiem wielkiego formatu - ks. Michałem Hellerem.
Dziękuję Pani Grażynce za pokierowanie mnie w to miejsce. 
I dziękuję także Księdzu Proboszczowi Grzegorzowi Rzeźwickiemu, za słowa, które pomogły przyjąć, że są w życiu sprawy ważne i ważniejsze, i że warto, by moje ważne ustąpiło przed czyimś ważniejszym. Niech Pan Bóg obficie błogosławi.
 (fot.tutaj)

niedziela, 1 marca 2015

sobota, 28 lutego 2015

Dzielne Niewiasty, kalendarz misyjny i studnia w Beninie

Na kilku ostatnich spotkaniach Dzielnych Niewiast w Krakowie, nasza Ewa przyniosła kalendarze misyjne na 2015 rok, które mogłyśmy wziąć, składając przy tym ofiarę na budowanie studni w Beninie (Afryka Zachodnia). Wczoraj otrzymałam niespodziewanego maila od ks. Stanisława Deszcza CM, który jest misjonarzem w tym dalekim afrykańskim kraju. Dotarła do Niego informacja o naszym zaangażowaniu oraz złożona ofiara. Oto, co nam napisał:

"Drogie Dzielne Niewiasty, nie bardzo wiem co w Waszym konkretnym przypadku oznacza "Dzielne Niewiasty", domyślam się że coś dobrego. Chcąc podziękować Wam za włączenie się w akcje rozprowadzania kalendarza misyjnego, z którego dochody przyczyniły się do sfinansowania projektu budowy studni jako óródła wody i pokoju, wybrałem zdjęcie dzielnych niewiast z Beninu, które Wam przesyłam. Na barkach kobiet spoczywa dostarczenie całej rodzinie wody. Ponieważ jesteśmy na terenie gdzie przez sześć miesięcy w roku nie pada deszcz nie trudnoi sobie wyobrazić, że nadchodzi taki czas, że o wodę jest trudno. Dzielne niewiasty benińskie chodzą czasem całe kilometry, żeby zaopatrzysć całą rodzinę w wodę. Dzięki Waszej pomocy w jednej wiosce będą miały bliżej. Dzięki Bogu w studni którą wykpaliśmy jest woda. Pracujemy jeszcze, żeby ją pogłębić. Jak Pan Bóg pozwoli to może rozwiniemy ten projekt na inne miejscowości. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z gorącego Beninu i życzę wszystkiego co najlepsze. Szczęść Boże, Ks. Stanisław Deszcz CM, misjonarz".
Podziękowałam w imieniu nas wszystkich za te słowa i zaprosiłam księdza i jego benińskie dzielne niewiasty na nasze spotkanie do Krakowa;) Co by to było za spotkanie, gdyby udało im się przybyć;) Pozostaję w duchowej o modlitewnej jedności z benińskimi dzielnymi niewiastami. Życie w tym kraju nie jest łatwe, ani dla kobiet, ani dla chrześcijan; nasza modlitwa, tak jak i woda, jest im bardzo potrzebna. Załączam jeszcze kilka innych zdjęć benińskich kobiet z parafii ks. Stanisława:

czwartek, 12 lutego 2015

Miłość bez limitów

"3 years ago today God united Kanae and I together as one in marriage!! Happy Anniversary baby!! Thank you for loving me the way you do!! I love you!!! Thank you everyone for sharing in our joy and thanking God with us for all our blessings!" - tymi słowami Nick Vujcic przypomniał nam o rocznicy wielkiego wydarzenia w jego życia - o ślubie z przepiekaną Kanae. Nick jest mężczyzną bez rąk i nóg, który nie uwierzył w to, że szczęście i miłość są poza jego zasięgiem. Małżonkowie maja 2-letniego synka i spodziewają się narodzin kolejnego dziecka. Wywiad z parą można odsłuchać - tutaj.


Ta historia po raz kolejny przypomina mi, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Że jeśli ja nie będę ograniczać Boga w moim życiu i pozwolę działaś Mu na maksa, to wszytko może się zdarzyć. Absolutnie wszystko. Dziękuję Ci, Panie, za świadectwo życia Nicka i za to, że objawiasz mi swoją moc, potęgę i chwałę. Ty jesteś Panem mojego życia, Ty króluj w nim i błogosław obficie.
(O Nicku pisałam już kilka razy na blogu, m.in tutajtutaj, tutaj i tutaj). Historia niezwykła,  niespotykana, niewiarygodna. A 30 kwietnia br. Nick przyjedzie do Poznania.
(fot. tutaj)

środa, 5 listopada 2014

Czy jest coś, za co warto oddać życie?

"Karolina" to film fabularny. Inspirująca opowieść o pragnieniach i wyborach młodych ludzi, o problemach i dylematach dorosłych, o skomplikowanych historiach rodzinnych i o odnajdywaniu drogi. Dwie przyjaciółki, osiemnastolatki Kaśka i Magda, kończą liceum filmowe. Pomiędzy zabawą i korzystaniem z życia muszą jeszcze znaleźć czas na przygotowanie do czekającego je egzaminu końcowego. Mają za zadanie przygotować etiudę filmową. Gdy nauczyciel podsuwa im temat, w pierwszej chwili buntują się. Chciały kręcić film o ważnych społecznie sprawach, o współczesnych problemach, chciały zmieniać świat, a tu trafia się im historia jakiejś wiejskiej dziewczyny sprzed 100 lat, która w bezsensowny sposób dała się zabić! Chcąc nie chcąc, wyruszają w drogę do Zabawy, gdzie żyła i zginęła ich bohaterka – Karolina Kózkówna (źródło: tutaj). Zwiastun filmu - TUTAJ. W kinach od 21 listopada.

Wpis ten dedykuję mojej 13-letniej chrześnicy Karolinie.
- Bogu dziękuję za dar jakim jesteś, otaczam i wspieram modlitwą, błogosławię.
I oczywiście zapraszam do kina;)
(fot. tutaj)

piątek, 31 października 2014

Korowód Świętych? Co Wy na to?

Zamiast przebierać się 1 listopada za duchy, wiedźmy, upiory, stwory, wampiry, kościotrupy i inne potwory, pomysłodawcy akcji Korowód Świętych proponują coś cudownie innego - przebranie za swojego patrona. Inicjatywa tyleż samo innowacyjna co genialna. Gdyby w Tarnowie był taki pochód, bardzo chętnie wybrałabym się na niego w przebraniu bł. Alicji lub św. Marii Magdaleny;) Mogłoby to być bardzo inspirujące. 
O akcji przeczytałam w Gościu Niedzielnym w artykule "Nie strasz - świętuj!" Marka Kozłowskiego - tutaj. Zachęcam do lektury.

A w związku z tym, że jutro piękne święto wszystkich świętych, zachęcam Was, by napisać kilka słów o Waszych patronach (czy ich znacie, za co cenicie) i ulubionych świętych. Niech to będzie nasz blogowy korowód;). O kilku moich ulubionych pisałam już na blogu - np. o św. Ricie (tutaj), św. Antonim (tutaj), św. Edycie Stein (tutaj i tutaj i tutaj), św. o. Pio (tutaj i tutaj i tutaj) czy bł. Klarze Badano (tutaj). Święci są z nami! Wstawiają się za nami i mocno nas wspierają w tej ziemskiej wędrówce. Wszyscy świeci i święte Boże, módlcie się za nami i za całym światem.
(fot. tutaj)

środa, 22 października 2014

Bóg i nauka? Czy to nie sprzeczność?

Na poniższą rozmowę można popatrzeć z przymrużeniem oka. Jedni twierdzą, że wydarzyła się w rzeczywistości, drudzy, że jest fikcyjnym zdarzeniem. Jedni uważają ją za odkrywczą, inni za pozbawioną logiki. Myślę, że warto rzucić okiem. 

A jeżeli pojawi się logiczny niedosyt, polecam lekturę, która może go zaspokoić - "Bóg i nauka" - wywiad rzeka z ks. prof. Michałem Hellerem. Ks. Profesor jest wybitnym kosmologiem, uczonym który wytrwale przerzuca mosty między religią a nauką. Jego zdaniem religia i nauka nie są sprzeczne ze sobą, lecz uzupełniają się. Choć uważa, że dialog nauki i religii napotyka dziś na ogromne przeszkody. „Jestem przekonany, że w panoramie kultury współczesnej nauki przyrodnicze i teologia to niestety dwa odmienne światy. W przypadku wierzącego naukowca sprawa ta dotyka także osobistego wymiaru życia: takim osobom grozi pewien rodzaj schizofrenii poznawczej i egzystencjalnej” – przyznaje w rozmowie z Brottim Heller. Po czym natychmiast dodaje: „Jeśli chodzi o mnie, jestem naprawdę szczęśliwy, że ponoszę takie ryzyko, starając się, by te dwa wymiary mojego życia trwały w symbiozie” (źródło: tutaj).

niedziela, 12 października 2014

Ten wywiad jest po prostu piękny...

Trafiłam na niego przypadkowo, szukając informacji o Klinice Neurorehabilitacyjnej Budzik oraz o Fundacji Ewy Błaszczyk Akogo? (którą w 2002r. założyła wraz z księdzem Wojciechem Drozdowiczem, twórcą "Ziarna" w TVP) . Fundacja działa na rzecz dzieci wymagających rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych oraz ich rodzin. Klinika jest pierwszą w Polsce leczącą dzieci po ciężkich urazach mózgu i przywracającą je do pełnej sprawności. Niedawno ze śpiączki zostało wybudzone kolejne, dwunaste już dziecko  Budzika - 14-letni Mariusz, który w lipcu br. topiąc się w zbiorniku wodnym przebywał kilkanaście minut pod wodą. Pomimo natychmiastowej reanimacji zapadł w głęboką śpiączkę. 7 października został z niej wybudzony w pełni. To są niezwykłe historie.

(źródło: tutaj)

"Jakie ma Pani marzenia?" - pyta prowadzący - "Bardzo różne, ale w gruncie rzeczy sprowadzające się do tego, żeby się żyć dało, żeby złapać harmonię, żeby się chciało chcieć". "Czym jest dla Pani życie?" - "Kontaktem z drugim człowiekiem...". "Czy jest pani szczęśliwa?" - "Nie... tzn. bywają momenty, gdy jestem zadowolona, kiedy czuję, że coś się dobrze dzieje, albo że coś się zaczyna układać, albo że ten mrok mija, ze się robi jaśniej. Wszytko to wiedzę, ale ciągle mam taki balast, bo to ciągle jest z tyłu głowy. To jest Ola. I myślę, że sobie jednak z samotnością nie do końca radzę". "A czy wyobraża sobie Pani, że jeszcze będzie szczęśliwa?" - "Tak". "Co Pani pamięta z ostaniach chwil, kiedy Ola była jeszcze w pełni świadoma?" - "Mamcik, co się dzieje?". "Czy pozwala sobie Pani na chwile słabości... na gorsze samopoczucie?" - "Tak, czasem chce mi się wyć".
Ola to jedna z córek Ewy Błaszczyk, która w 2000 roku zakrztusiła się tabletką i zapadła w śpiączkę trwającą do tej pory. Trzy miesiące przed tym wydarzeniem aktorka straciła męża. Wywiad jest szczery, prawdziwy, wartościowy. Po prostu piękny...

czwartek, 9 października 2014

Decyzja mogła być tylko jedna

Jedna z najbardziej cenionych przeze mnie postaci historycznych (płk. Ryszard Kukliński) i jeden z najbardziej szanowanych przeze mnie współczesnych historyków (Sławomir Cenckiewicz) w jednej przestrzeni. "Atomowy szpieg. Ryszard Kukliński i wojna wywiadów" to książka, na którą długo czekałam. Powstała w oparciu o niezwykle cenne dokumenty archiwów tajnych służb PRL oraz bogatą literaturę Rosji i Stanów Zjednoczonych. Jestem przekonana, że tak jak pozostałe książki Cenckiewicza w mojej skromnej bibliotece, trafi na półkę "szczególnie cenne". 

Jaką wiedzą dysponował Kukliński? Jakie były jego dylematy? Czym miało być odwetowe uderzenie NATO na terytorium Polski (300 uderzeń jądrowych w pasie Wisły od Gdańska na południe Polski prowadzące do unicestwienia narodu polskiego) i dlaczego taki odwet miał nastąpić? W jaki sposób ograł stąpającą mu po piętach WSW? W jaki sposób zdołano go wywieźć z Polski? Na te i na inne pytania książka przynosi szczegółowe odpowiedzi. Polecam jako lekturę obowiązkową. Oto zwiastun:
(fot: tutaj)

poniedziałek, 22 września 2014

To Jego dzień...

Pisałam o Nim dwukrotnie na blogu. Najpierw w Jestem mu to winna, a następnie - Nie bał się ich piękna. Oba wpisy były owocem moich przemyśleń związanych z Jego osobą, zatrzymania się przy Nim, zaprzyjaźnienia. 23 września to Jego dzień (wspomnienie liturgiczne)... Jestem przekonana, że będą się działy piękne rzeczy:)

Święty, kochany ojciec Pio! Przytulam Was mocno do Niego.
Niech za Jego wstawiennictwem rozwiązują się wszystkie trudne sprawy; tam, gdzie panuje chaos, niech wleje się pokój; tam, gdzie jest ciemność, niech zapłonie światło... Św. ojcze Pio, módl się za nami. Módl się za wszystkimi dzielnymi niewiastami.
(fot. tutaj)

wtorek, 2 września 2014

Edyta Stein i Roman Ingarden - fascynująca historia znajomości...

Edytę Stein z Romanem Ingardenem łączyło wiele - wspólne studia we Fryburgu u Edmunda Husserla, ten sam kierunek poszukiwań filozoficznych, wielka przyjaźń, która trwała przez lata. Zamieszczone w tym tomie listy Edyty Stein do Romana Ingardena z lat 1917-1938, są wymownym tego świadectwem. Ukazują ją w zaskakującym świetle. Nie tylko jako kobietę-naukowca, kobietę-filozofa, kobietę-intelektualistkę. Ale przede wszystkim jako kobietę z pełnym wachlarzem jej odczuć i najgłębszych doznań. Z jej tęsknotą i rozczarowaniem. Z serca dotkniętym nieodwzajemnioną miłością (taką darzyła Ingardena) i ze zmaganiami w poszukiwaniu własnej drogi. „Edyta Stein tylko wobec kilkorga osób tak bardzo się otworzyła. Jedynie dziennik mógłby być intymniejszy” (H. B. Gerl-Falkovitz). Dzieło to pozwala także zaznajomić się ze środowiskiem filozoficznym I połowy XX w.

Ale nie jest ono rozprawą filozoficzną, która mogłaby nas zniechęcić czy odstraszyć. Przeciwnie - jest to dzieło ogromnie inspirujące i pochłaniające. Zafascynowana nim, otwieram w każdej wolnej chwili i pozwalam się prowadzić autorce po świecie jej przemyśleń, odkryć, doznań… Czuję się zaszczycona, mogąc czytać osobiste listy tej wielkiej świętej. Sporo się też uczę od niej. Np. niełatwej dla kobiet sztuki godzenia tego, co w sercu, z tym, co niesie życie; panowania nad burzami emocji, które powstają nagle; bycia kobietą silną w obliczu przeciwności. Wędrując po kartach tego intymnego dzieła, polecam się jej wstawiennictwu. Polecam jej wszystkie Dzielne Niewiasty. Św. Edyto Stein, módl się za nami.

środa, 27 sierpnia 2014

Nie bał się ich piękna

Zaczęło się od mojego wakacyjnego wyjazdu, podczas którego stanęłam z Nim twarzą w twarz. Pod wpływem tego zapatrzenia powstał wpis Jestem Mu to winna. A ostatnio na blogu pojawił się komentarz z zaskakującą dla mnie informacją: "podobno miał (rzadki niestety) dar rozumienia kobiecej natury i duszy" (tutaj). Nie znałam Go od tej strony. Wiedziałam, że był wyjątkowym człowiekiem, ale że potrafił zrozumieć kobietę? Jej świat uczuć, naturę, duszę? O kim mowa?

"Ojciec Pio umiał postępować z kobietami: nie bał się ich piękna, ale obawiał się o piękno ich duszy. Nie był dla nich surowym i wymagającym nauczycielem wiary, ale miłującym ojcem, wiernym swym zasadom. Choć wystawiany przez niektóre z nich na próbę, sam nie próbował wyrządzić im żadnej krzywdy. Można rzec, że kochał kobiety, lecz sercem czystym i uważnym. Warto dziś nauczyć się takiej pedagogii postępowania wobec kobiet, by później nie wzdychać z ironicznym przekąsem: Ach, te kobiety!" (o. B. Strzechmiński - tutaj). W innym miejscu czytam: "Biografowie zgodnie podkreślają, że Ojciec Pio żywił szczególną sympatię wobec kobiet. Potrafił z nimi rozmawiać, jak mało kto rozumiał ich problemy i wiedział, czego potrzeba dla ich duchowego rozwoju" (E. Augustyn - tutaj).
(fot.likely.pl)