|
(fot.
freeimages.com)
|
IV niedziela Adwentu
"W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł" (Łk 1,26-38).
Co czułaś Maryjo w tamtą noc galilejską? Co myślałaś, gdy przyszedł do Ciebie anioł? Co działo się w Tobie, gdy usłyszałaś słowa: oto poczniesz i porodzisz Syna? Bałaś się? Spodziewałaś się, że to będzie właśnie tak? Że to właśnie Ty? Ewangelista napisał, że się zmieszałaś. Ale czy to było zwykłe zmieszanie czy Twoje osobiste trzęsienie ziemi? Wiedziałaś już wówczas jak wielką odpowiedzialność na siebie bierzesz? I że Twoje: niech mi się stanie tak bardzo zmieni losy ludzkości?
Bóg przyszedł, a Ty przyjęłaś Go z miłością. Zrobiłaś Mu miejsce w Twoim życiu.
A ja? Co robię, gdy On przychodzi do mnie w swoim Słowie? Gdy moje życie chce układać według Jego zamysłu? Tak bardzo chcę ufać, chcę wierzyć, kochać... Jak Ty, Maryjo.