Edytę Stein z Romanem Ingardenem łączyło wiele - wspólne studia we Fryburgu u Edmunda Husserla, ten sam kierunek poszukiwań filozoficznych, wielka przyjaźń, która trwała przez lata. Zamieszczone w tym tomie listy Edyty Stein do Romana Ingardena z lat 1917-1938, są wymownym tego świadectwem. Ukazują ją w
zaskakującym świetle. Nie tylko jako kobietę-naukowca, kobietę-filozofa, kobietę-intelektualistkę. Ale przede wszystkim jako kobietę z pełnym wachlarzem jej odczuć i najgłębszych doznań. Z jej tęsknotą i rozczarowaniem. Z serca dotkniętym nieodwzajemnioną miłością (taką darzyła Ingardena) i ze zmaganiami
w poszukiwaniu własnej drogi. „Edyta Stein tylko wobec kilkorga osób tak bardzo
się otworzyła. Jedynie dziennik mógłby być intymniejszy” (H. B. Gerl-Falkovitz). Dzieło to pozwala także zaznajomić się ze środowiskiem filozoficznym I połowy XX w.
Ale nie jest ono rozprawą filozoficzną, która mogłaby
nas zniechęcić czy odstraszyć. Przeciwnie - jest to dzieło ogromnie inspirujące i pochłaniające. Zafascynowana nim, otwieram w każdej wolnej chwili i pozwalam
się prowadzić autorce po świecie jej przemyśleń, odkryć, doznań… Czuję się zaszczycona, mogąc czytać osobiste listy tej wielkiej świętej. Sporo się też uczę od niej. Np. niełatwej dla kobiet sztuki godzenia tego, co w sercu, z tym, co niesie życie; panowania
nad burzami emocji, które powstają nagle; bycia kobietą silną w obliczu przeciwności. Wędrując po kartach tego intymnego dzieła, polecam się jej wstawiennictwu. Polecam jej wszystkie Dzielne Niewiasty. Św. Edyto Stein, módl się za nami.