Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świadectwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Świadectwa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 30 lipca 2015

Nick Vujicic - człowiek radosnego zawierzenia

Poprzedni wpis zainspirował mnie do tego, by wspomnieć o człowieku, który bezwzględnie kojarzy mi się z radosnym przeżywaniem swojej niełatwej historii i pełnym zaufaniem Bogu. O mężczyźnie, którego brak obu rąk i obu nóg nie zatrzymał w biegu ku temu, co w życiu najważniejsze. I jest w tym biegu znacznie dalej niż niejeden w pełni sprawny, wysportowany facet.

 Nick urodził się z rzadką chorobą znaną jako tetra-amelia, czyli całkowity zanik wszystkich czterech kończyn (o filmie z Nickiem  w roli głównej oraz o jego książce wspominałam m.in tutajtutajtutaj i tutaj). Nick pomimo chwilowych załamań, nie utracił wiary w Boga. Zawierzył Mu swoje życie, zaufał do końca. W wieku 30. lat ożenił się z pełnosprawną, piękną Kanae Miyaharą. Rok później przyszedł na świat ich pierwszy syn Kiyoshi. Obecnie para oczekuje narodzin drugiego syna Dejana. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Pomimo licznych moich zwątpień i upadków, wierzę w to głęboko. 
PS: Bieżące informacje o Nicku znajdują się na jego fb (tutaj). Niebawem pojawi się tam zdjęcie jego drugiego syna.
(fot.tutaj)

wtorek, 17 marca 2015

Religia hamuje nasz rozwój?

Taką tezę postawiła modelka Anja Rubik w miesięczniku "Pani". Obojętny na te słowa nie pozostał Szymon Hołownia. Choć nie jest on moim idolem, to odpowiedź, której udzielił naszemu "dobru narodowemu" uważam za godną polecenia (źródło: tutaj):

(fot.tutaj)

"Idź złoto do złota chciałoby się w pierwszym odruchu powiedzieć, po lekturze wywiadu, jakiego modelka Anja Rubik udzieliła miesięcznikowi "Pani". A konkretnie jego fragmentu traktującego o tym, że „religia hamuje nasz rozwój”, a pani Rubik w kwestiach wyznaniowych zgadza się z artystą Nergalem, którym jest szczerze zafascynowana. Wszyscy wierzący oburzają się teraz na panią Rubik, a ja - zachęcony przez świętego Pawła, apelującego „w każdym położeniu dziękujcie” - mam ochotę wznieść modlitwę dziękczynną za panią Anję Rubik, za frajdę jakiej dostarczyło mi czytanie jej wywiadu, w ogóle jakoś mi się tak po nim zrobiło optymistycznie, jestem pełen dobrych myśli, zapału do pracy, mam ochotę wziąć jeszcze kilka kredytów, słowem: jest czad. Co do merytoryki sprawa jest jasna.

niedziela, 15 marca 2015

Mary Wagner jest dzielną niewiastą

Pod takim tytułem na blogu Dorothy Cummings "Edinburgh Houswife" pojawił się wpis w języku polskim. Jest dla mnie niezwykłe, że Dorothy wkłada tyle wysiłku i serca w to, aby Jej polskie czytelniczki miały pełny dostęp do informacji zamieszczanych na blogu. A dzisiejszy wpis jest szczególnie ważny, bo dotyczy wyjątkowej kobiety - Mary Wagner. Dorothy nazwała Ją dzielną niewiastą. Dlaczego? Odpowiedź na blogu - TUTAJ.

Dorothy to także cudowna dzielna niewiasta. Kto pamięta Majówkę dla kobiet 2012 ten wie o czym piszę. Pan Bóg posłużył się wówczas Dorothy, aby Dzielne Niewiasty mogły powstać. Dlatego nazywam Ją matką chrzestną tego dzieła. I ogromnie dziękuję za Jej wsparcie, duchową opiekę i ciągłą motywację. Mocno Cię ściskam Dorothy i pozdrawiam z Polski! I dziękuję za Twoją obecność i wszystkie inspiracje.
(fot.tutaj)

sobota, 28 lutego 2015

Dzielne Niewiasty, kalendarz misyjny i studnia w Beninie

Na kilku ostatnich spotkaniach Dzielnych Niewiast w Krakowie, nasza Ewa przyniosła kalendarze misyjne na 2015 rok, które mogłyśmy wziąć, składając przy tym ofiarę na budowanie studni w Beninie (Afryka Zachodnia). Wczoraj otrzymałam niespodziewanego maila od ks. Stanisława Deszcza CM, który jest misjonarzem w tym dalekim afrykańskim kraju. Dotarła do Niego informacja o naszym zaangażowaniu oraz złożona ofiara. Oto, co nam napisał:

"Drogie Dzielne Niewiasty, nie bardzo wiem co w Waszym konkretnym przypadku oznacza "Dzielne Niewiasty", domyślam się że coś dobrego. Chcąc podziękować Wam za włączenie się w akcje rozprowadzania kalendarza misyjnego, z którego dochody przyczyniły się do sfinansowania projektu budowy studni jako óródła wody i pokoju, wybrałem zdjęcie dzielnych niewiast z Beninu, które Wam przesyłam. Na barkach kobiet spoczywa dostarczenie całej rodzinie wody. Ponieważ jesteśmy na terenie gdzie przez sześć miesięcy w roku nie pada deszcz nie trudnoi sobie wyobrazić, że nadchodzi taki czas, że o wodę jest trudno. Dzielne niewiasty benińskie chodzą czasem całe kilometry, żeby zaopatrzysć całą rodzinę w wodę. Dzięki Waszej pomocy w jednej wiosce będą miały bliżej. Dzięki Bogu w studni którą wykpaliśmy jest woda. Pracujemy jeszcze, żeby ją pogłębić. Jak Pan Bóg pozwoli to może rozwiniemy ten projekt na inne miejscowości. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z gorącego Beninu i życzę wszystkiego co najlepsze. Szczęść Boże, Ks. Stanisław Deszcz CM, misjonarz".
Podziękowałam w imieniu nas wszystkich za te słowa i zaprosiłam księdza i jego benińskie dzielne niewiasty na nasze spotkanie do Krakowa;) Co by to było za spotkanie, gdyby udało im się przybyć;) Pozostaję w duchowej o modlitewnej jedności z benińskimi dzielnymi niewiastami. Życie w tym kraju nie jest łatwe, ani dla kobiet, ani dla chrześcijan; nasza modlitwa, tak jak i woda, jest im bardzo potrzebna. Załączam jeszcze kilka innych zdjęć benińskich kobiet z parafii ks. Stanisława:

poniedziałek, 16 lutego 2015

Ciemno czyli jasno

Kiedy nic się nie zgadza i wszytko jest inaczej niż miało być...

czwartek, 12 lutego 2015

Miłość bez limitów

"3 years ago today God united Kanae and I together as one in marriage!! Happy Anniversary baby!! Thank you for loving me the way you do!! I love you!!! Thank you everyone for sharing in our joy and thanking God with us for all our blessings!" - tymi słowami Nick Vujcic przypomniał nam o rocznicy wielkiego wydarzenia w jego życia - o ślubie z przepiekaną Kanae. Nick jest mężczyzną bez rąk i nóg, który nie uwierzył w to, że szczęście i miłość są poza jego zasięgiem. Małżonkowie maja 2-letniego synka i spodziewają się narodzin kolejnego dziecka. Wywiad z parą można odsłuchać - tutaj.


Ta historia po raz kolejny przypomina mi, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Że jeśli ja nie będę ograniczać Boga w moim życiu i pozwolę działaś Mu na maksa, to wszytko może się zdarzyć. Absolutnie wszystko. Dziękuję Ci, Panie, za świadectwo życia Nicka i za to, że objawiasz mi swoją moc, potęgę i chwałę. Ty jesteś Panem mojego życia, Ty króluj w nim i błogosław obficie.
(O Nicku pisałam już kilka razy na blogu, m.in tutajtutaj, tutaj i tutaj). Historia niezwykła,  niespotykana, niewiarygodna. A 30 kwietnia br. Nick przyjedzie do Poznania.
(fot. tutaj)

wtorek, 2 września 2014

Edyta Stein i Roman Ingarden - fascynująca historia znajomości...

Edytę Stein z Romanem Ingardenem łączyło wiele - wspólne studia we Fryburgu u Edmunda Husserla, ten sam kierunek poszukiwań filozoficznych, wielka przyjaźń, która trwała przez lata. Zamieszczone w tym tomie listy Edyty Stein do Romana Ingardena z lat 1917-1938, są wymownym tego świadectwem. Ukazują ją w zaskakującym świetle. Nie tylko jako kobietę-naukowca, kobietę-filozofa, kobietę-intelektualistkę. Ale przede wszystkim jako kobietę z pełnym wachlarzem jej odczuć i najgłębszych doznań. Z jej tęsknotą i rozczarowaniem. Z serca dotkniętym nieodwzajemnioną miłością (taką darzyła Ingardena) i ze zmaganiami w poszukiwaniu własnej drogi. „Edyta Stein tylko wobec kilkorga osób tak bardzo się otworzyła. Jedynie dziennik mógłby być intymniejszy” (H. B. Gerl-Falkovitz). Dzieło to pozwala także zaznajomić się ze środowiskiem filozoficznym I połowy XX w.

Ale nie jest ono rozprawą filozoficzną, która mogłaby nas zniechęcić czy odstraszyć. Przeciwnie - jest to dzieło ogromnie inspirujące i pochłaniające. Zafascynowana nim, otwieram w każdej wolnej chwili i pozwalam się prowadzić autorce po świecie jej przemyśleń, odkryć, doznań… Czuję się zaszczycona, mogąc czytać osobiste listy tej wielkiej świętej. Sporo się też uczę od niej. Np. niełatwej dla kobiet sztuki godzenia tego, co w sercu, z tym, co niesie życie; panowania nad burzami emocji, które powstają nagle; bycia kobietą silną w obliczu przeciwności. Wędrując po kartach tego intymnego dzieła, polecam się jej wstawiennictwu. Polecam jej wszystkie Dzielne Niewiasty. Św. Edyto Stein, módl się za nami.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Niezapomniany wieczór...

Pomimo późnej pory i dającego się we znaki zmęczenia, koniecznie chcę napisać parę słów o niezwykłym wydarzeniu, które miało miejsce w Krakowie. "A Passion for life" to koncert, z którym wczorajszego wieczoru wystąpił jeden z najsłynniejszych tenorów świata - Andrea Bocelli. Szczelnie wypełniony stadion Cracovii (ponad 13 tys. osób), niezwykle utwory muzyki klasycznej ze słynnych oper (np. Il Trovatore, La Traviata, Rigoletto, Nabuco), poruszające interpretacje własnych utworów (np. Incanto, Sentimento, Vivere) oraz owacje na stojąco przy Canto Della Terra, Con te partiró czy Quizás, quizás, quizás - to tylko niektóre mocne punkty programu.

Andrea Bocelli urodził się 22 września 1958 r. w Toskanii. W wieku 12 lat bezpowrotnie utracił wzrok. Jest uznawany za wszechstronnie utalentowanego muzyka, którego płyty rozchodzą się w milionach egzemplarzy, a o duety z nim zabiegają największe nazwiska świata muzyki. Solowych koncertów daje zaledwie kilkanaście w roku, dlatego każdy jego występ to wielkie wydarzenie artystyczne i prawdziwa uczta dla koneserów muzyki. Jestem przekonana, że Kraków długo będzie pamiętał ten wieczór.
A oto namiastka koncertu:
(fot.cantaramusic.pl)

piątek, 29 sierpnia 2014

Moc wiary

Kilka dni temu (25.08.2014r.) w TVP INFO został wyemitowany wywiad pana redaktora Krzysztofa Ziemca z ojcem Johnem Bashoborą, kapłanem i charyzmatykiem z Ugandy. Jestem zaskoczona tym wydarzeniem, ponieważ Telewizja Polska już od dłuższego czasu z wielkim entuzjazmem promuje wzorce i zachowania raczej odległe nauce Kościoła, moralności czy zwykłej przyzwoitości. Tym bardziej więc doceniam fakt, że wywiad z ojcem Bashoborą w tej przestrzeni się pojawił. Choć nie obeszło się bez krytycznych komentarzy i publicznego linczu na redaktorze Ziemcu i ojcu. Bo któż to widział zapraszać do publicznej telewizji księdza i jeszcze rozmawiać z nim o cudach i uzdrowieniach? Obu panów polecam modlitwie. I zachęcam do obejrzenia wywiadu - tutaj. 

Podczas modlitewnych spotkań z ojcem Bashoborą dzieją się piękne i wielkie rzeczy. Dochodzi do licznych uzdrowień duszy i ciała. Bóg jest uwielbiany i dzieją się cuda. Tysiące ludzi odzyskuje spokój, równowagę wewnętrzną i poukładanie życiowych spraw. W telewizji internetowej Dobre Media można odsłuchać retransmisji z ostatniego całodniowego spotkania z ojcem Johnem w Licheniu - tutaj.
Kolejne rekolekcje w tym roku odbędą się 10-12.11.2014 w Jedlni (informacje i zapisy na www.sumus.pl) oraz 14-16.11.2014 w Białymstoku (informacje i zapisy www.rekolekcje.bialystok.pl).
(fot.tvpinfo.pl)

niedziela, 13 lipca 2014

O dziecku, które było kochane...

Jeśli znajdziecie chwilę czasu, zachęcam do obejrzenia krótkiego (5-minutowego) filmu o Heather Walker. Jest to poruszające świadectwo matki, która wbrew sugestii lekarza, urodziła dziecko
z bezmózgowiem - synka, któremu wraz z mężem dali na imię Gryson. Po urodzeniu tulili chłopczyka
w ramionach, całowali, obdarzyli czułością. Pozwolili mu odejść w atmosferze bezwarunkowej miłości
i akceptacji. 



Co różni tę hi­sto­rię od naszej rodzimej? Wła­ści­wie wszyst­ko. Postawa matki (pragnienie utrzymania ciąży vs walka o jej usunięcie), nastawienie do własnego dziecka (bezwarunkowa miłość vs odrzucenie), atmosfera, w której dziecko umierało (ramiona mamy i taty vs inkubator), stan psychiczny obu kobiet po urodzeniu (komfort poczucia, że zrobiło się wszytko dla dzieciątka vs załamanie psychiczne).  

To potwierdza, że to prof. Bogdan Chazan miał rację. 

piątek, 11 lipca 2014

Uwielbiam!

Jestem w trakcie czytania książki "Moc uwielbienia". Przypominają mi się moje pierwsze kroki na drodze tej modlitwy, stawiane kilka lat temu w trudnym okresie życia. Zostałam wówczas zachęcona przez bliskie mi osoby do modlitwy uwielbienia Boga we wszystkim co mnie spotyka. Dziwiło mnie to i nie do końca rozumiałam, ale świat po osobistym trzęsieniu ziemi trzeba było jakoś uporządkować. Spróbowałam. Początkowo wbrew sobie, z drewnianymi ustami, z oziębłym sercem. Bez uczuć, bez emocji, bez większego zaangażowania. Ale równocześnie wytrwale, codziennie, uparcie. Po pewnym czasie zauważyłam, że ta modlitwa przywraca równowagę i spokój. Że porządkuje codzienność i uwalnia wzrok od księgi "skarg i zażaleń", którą wtedy regularnie zapisywałam. Doświadczyłam uzdrawiającej i uwalniającej mocy modlitwy uwielbienia. Dziś już chyba nie chcę się modlić inaczej. I tym chciałabym się z Wami podzielić. I podziękować Marysi, Klaudii i o. Pawłowi.

Z ludzkiego punktu wiedzenia modlitwa uwielbienia i błogosławienia Boga być może nie ma większego sensu. Wydaje się, że dużo bardziej skuteczna powinna być prośba i błaganie o wysłuchanie wszystkich naszych spraw (wszak Pan Jezus sam zachęcał "proście, a będzie wam dane" - Mt 7,7). Z tym, że ciągła modlitwa prośby, w pewnym etapie może prowadzić do zamknięcia serca na to, czego Bóg dla nas chce. Koncentracja na własnych niedostatkach, niespełnionych marzeniach, na tym, czego wciąż nam brakuje, może powodować bunt i odwrócenie się od Boga jako od tego, który nie spełnia naszych życzeń. Modlitwa uwielbienia natomiast odbudowuje tę zachwianą równowagę, przywraca Bogu właściwe miejsce w naszym życiu, powoduje, że nie skupiamy się na sobie i swojej liście spraw do załatwienia, ale na pięknie i niezwykłości Boga. Ona ucina strach, użalanie się nad sobą, rozdrapywanie ran.
(fot. gloria24.pl)

sobota, 14 czerwca 2014

Rozwiń skrzydła i zdobądź swój własny biegun!

Wczoraj pisałam o Jaśku Meli - młodym człowieku, który w wyniku tragicznego wypadku stracił prawe przedramię i lewe podudzie, a potem na protezie nogi zdobył oba bieguny Ziemi, szczyty Kilimandżaro i Elbrus, przebiegł Maraton Nowojorski. A to nie wszystkie dokonania, które ma na swoim koncie. Obecnie prowadzi Fundację Poza Horyzonty, która pozyskuje fundusze na protezy dla swoich podopiecznych i podejmuje wiele cennych inicjatyw (szczegóły na stronie Fundacji). Jasiek udowodnił, że ograniczenia nie są w naszym ciele lecz w naszej głowie i że niemożliwe staje się możliwe, gdy tego mocno pragniemy. To jest Jego historia i Jego życie. Ale nie znaczy to, ze tylko On może stawiać czoła niemożliwemu. Każdy z nas ma szansę, by pokonywać siebie, sięgać po marzenia, zdobywać swoje życiowe bieguny.

W tym kontekście chciałabym dziś napisać o ludziach z syndromem DDD, u których różne blokady, lęki, niskie poczucie wartości, brak wiary w siebie i swoje możliwości oraz psychiczne zranienia mają swój  korzeń w przeszłości i w dysfunkcyjnych rodzinach, z których wyszli. Przemoc, agresja, alkohol, zdrady, rozwody czy obojętność rodziców były w nich zjawiskiem codziennym. Skala zjawiska DDD staje się coraz większa, statystki nieubłaganie  podają, że 40% Polaków to Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych. Jak pomóc sobie i innym? Nie ma prostych recept i łatwych odpowiedzi. Ale jest ktoś, kto pochylił się nad tym zagadnieniem i znalazł drogę wyjścia - ks. dr Grzegorz Polok. W 2009 roku napisał książkę "Rozwinąć skrzydła" (e-book oraz wersja pdf do pobrania TUTAJ). W jej wstępie pisze tak: "Od kilku lat jestem pracownikiem naukowo-dydaktycznym
 (fot.freeimages.com)

wtorek, 6 maja 2014

Jeśli chcesz rozwinąć skrzydła...

Czy Twojemu życiu towarzyszy lęk o przyszłość? Ciągły niepokój pokój, który nie pozwala normalnie żyć? Masz niskie poczucie swojej wartości i stale szukasz potwierdzenia siebie w różnych formach aktywności zewnętrznej i w różnych relacjach? Masz kolejny nieudany związek, utraconą przyjaźń, zaczynasz wchodzić w jakieś uzależnienie?

Często źródłem tego jest Twoja przeszłość, a zwłaszcza to co działo się w Twojej rodzinie. Może nie doświadczyłeś w swoim dzieciństwie i okresie dorastania bezwarunkowej miłości od rodziców, nie czułeś ich ciepła i wsparcia? Może przyczyną tego było nadużywanie lub uzależnienie od alkoholu jednie lub obojga twoich rodziców? Może mama i tata byli w rozwodzie emocjonalnym lub prawnym, może pojawiła się zdrada małżeńska, czy trwała nieobecność jednego z rodziców? Jeśli tak, to chciałabym Ci powiedzieć o pewnym miejscu, które może dać Ci nową nadzieję, pomóc w uwolnieniu się od lęku, szeroko rozwinąć skrzydła byś mogła wzbić się do lotu. 
To miejsce to www.rozwinacskrzydla.pl
Zapraszam Cię, zaglądnij, zatrzymaj choć na chwilę...

czwartek, 24 kwietnia 2014

Co dobrego u mnie słychać?

Ten wpis będzie inny niż poprzednie. Chciałabym, abyś tworzyła go razem ze mną, pisząc, co dobrego u Ciebie słychać. Co dobrego wydarzyło się ostatnim czasie. Co sprawiło Ci radość i uśmiech. Za co chciałabym Bogu podziękować. Radość, tak jak i dobro, przekazywane innym wracają z nawiązką. Dlatego warto się nimi dzielić;) Są jak kamyczek wrzucony na taflę spokojnego jeziora, który tworzy fale rozchodzące się  po całej powierzchni.

Życzę Ci dużo prawdziwej radości na co dzień i od święta.
I zachęcam do pisania.
To nie muszą być rzeczy wielkie.
Życie składa się z drobiazgów.
(fot. www.malowanykokon.blogspot.com/)

wtorek, 18 marca 2014

Ślady małych stóp na piasku

Wczoraj Basia pożyczyła mi tę książkę, dziś skończyłam ją czytać. Nie mogłam się od niej oderwać. Autentyczna i wzruszająca opowieść o rodzicach, których spokój i poukładane życie zostają zaburzone nagłą diagnozą o śmiertelnej chorobie ich córeczki. Opowieść z jednej strony ogromnie smutna, z drugiej - dająca ogrom siły i nadziei. W czasach, gdy kobietom w ciąży proponuje się badania prenatalne, by w razie wykrycia wady genetycznej, mogły usunąć swoje chore dziecko, ta książka pokazuje zdrowy, mądry kierunek działania - walkę jaką rodzice podjęli, by uczynić każdy z dni dziewczynki niezwykłym i przepełnionym miłością. Zanurzona w tej miłości odchodzi. "Kiedy nie można dodać dni do swojego życia, trzeba dodać życia swoim dniom" /Jean Bernard, onkolog/.

Historia zaczyna się na plaży, kiedy Anne-Dauphine zauważa, że jej córeczka lekko powłóczy nóżką, a jej chód jest nieco chwiejny. Po serii badań lekarze stwierdzają, że ThaÏs cierpi na rzadką chorobę genetyczną, leukodystrofię metachromatyczną. Dziewczynce, która właśnie obchodzi swoje drugie urodziny, zostało zaledwie kilka miesięcy życia. Autorka składa swojemu dziecku obietnicę: „Będziesz miała piękne życie. Nie takie, jak inne małe dziewczynki, ale życie, z którego będziesz mogła być dumna. Życie, w którym nigdy nie zabraknie ci miłości”. Niniejsza książka – świadectwo matczynej miłości i zaangażowania – opowiada o tym, w jaki sposób rodzice, rodzina, niania i przyjaciele spełnili złożoną ThaÏs obietnicę.

Ten film trzeba zobaczyć

Rozpoczynana się od pytania matki spodziewającej się dziecka z Zespołem Downa, które przysłała do fundacji CoorDown. Obawy dotyczą życia jej dziecka po narodzeniu. Odpowiedź dają młodzi ludzie, którzy sami urodzili się z trisomią 21 chromosomu. Swoim życiem, uśmiechem i niepojęta wewnętrzną radością świadczą: jesteśmy szczęśliwi! Akceptacja i bezwarunkowa miłość rodziców uczyniła ich życie pięknym, wyjątkowym, niepowtarzalnym.

wtorek, 11 marca 2014

Gabriele Kuby z konferncją w Sejmie RP

4 marca 2014r. w Sejmie RP gościła Gabriele Kuby - niemiecka socjolog, ekspert w zakresie zagrożeń ideologii gender, autorka wielu konferencji oraz książek w tym temacie (m.in. "Globalna rewolucja seksualna", który uważam za niezbędnik w tym zakresie). Gabriele w ubiegłym roku była gościem Dzielnych Niewiast podczas Majówki 2013 (sprawozdanie TUTAJ), podczas której poruszyła wiele ciekawych tematów i przestrzegała przed genderyczją polskich dzieci i szkół.

Załączam link do tego wystąpienia - TUTAJ i zachęcam do obejrzenia/wysłuchania. W dzisiejszych czasach nie wypada nie wiedzieć co oznacza słowo gender i jakie zagrożenia niesie.
Równie ważny wykład w Sejmie RP wygłosił także ks. prof. Dariusz Oko. Można go obejrzeć/wysłuchać TUTAJ.

czwartek, 20 lutego 2014

Taka miłość się nie zdarza...

Po serii trudnych wpisów, ponownie ten, który pokazuje jaką  potęgą jest dobro, miłość, oddanie, poświęcenie.


Współcześni architekci świata dla takich ludzi mają jedno lekarstwo: eutanazja.
Bohater filmu znalazł inne: miłość.

A jednak się zdarza!

wtorek, 18 lutego 2014

Pokonać własne organiczenia! Dotknąć niemożliwego!

O Nicku Vujicicu wspominałam już dwukrotnie na blogu. Pierwszy raz we wrześniu 2012r. we wpisie "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń... świadectwo wyjątkowego mężczyzny", kolejny raz - w lutym 2013r. pt.  "Cyrk motyli", czyli niemożliwe jest możliwe!".

Dzisiaj chciałabym ponownie go przypomnieć. Historia i świadectwo jego życia są tak zdumiewające, że aż trudno w nie uwierzyć. Nick jest 32-letnim mężczyzną, który przyszedł na świat bez rąk i bez nóg. Po trudnych latach dzieciństwa, braku akceptacji siebie, depresji i myślach samobójczych, przeszedł drogę pokonania własnych ograniczeń, samorealizacji i ogromnego życiowego optymizmu. Dziś jest szczęśliwym mężem pięknej i pełnosprawnej Kanae Miyahary oraz ojcem ich rocznego synka Kiyoshi Jamesa. Prowadzi organizację "Live withouth limbs" (Życie bez kończyn). Marzenia się spełniają! Nawet te najbardziej nierealne z ludzkiego punktu widzenia. Jeśli całą swą ufność i nadzieję złożymy w Tym, Który może uczynić dla nas nieskończenie więcej niż pragniemy czy oczekujemy.

"Ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia"/Iz,40,31/. Nie potrzebowałem zmiany okoliczności w jakich się znalazłem. Nie potrzebuję rąk i nóg. Potrzebuję skrzydeł Ducha Świętego. Wznoszę się, bo wiem, że Jezus mnie podtrzymuje" - mówi Nick Vujicic.

Film pokazuje historię jego życia, zaufania oraz pięknej miłości. Dech zapiera!

(Jeśli nie wyświetlają się polskie napisy, kliknijcie czwartą ikonkę od prawej strony u dołu).

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć Nicka z żoną i synkiem oraz opis jego niezwykłej książki "Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń" (zakupimy ją do biblioteki Dzielnych Niewiast, będzie można wypożyczyć):

niedziela, 16 lutego 2014

Klara Badano - piękna, święta, zakochana

Elegancka, energiczna, delikatna. Młoda, piękna, wysportowana. Normalna chrześcijanka. Kochała, życie, ludzi, góry. Nagle choroba, potem agonia i śmierć w 18. roku życia. Błogosławioną ogłoszona w 2010r przez Benedykta XVI. Pozostały po niej listy, notatki i film nakręcony amatorską kamerą. Nazywała się Chiara Badano. Chiara Lubich - założycielka ruchu Focolari - nazwała ją "Chiara Luce" to znaczy "Jasne Światło"…

Podczas gry w tenisa nagle odczuwa bardzo silny ból w ramieniu. Początkowo nie przywiązuje do tego wagi, podobnie zresztą lekarze. Nawroty bólu skłaniają ich jednak do przeprowadzenia dokładniejszych badań. I oto wynik jak wyrok: sarcoma osteogenico - rak kości z przerzutami, jedna z najcięższych i bolesnych postaci nowotworu. Po długim milczeniu, bez płaczu i bólu Chiara przyjmuje odważnie wiadomość. "Będzie dobrze. Jestem młoda" - mówi. Jej ojciec powie później: "Byliśmy pewni, że Jezus był pośród nas. To On dawał nam siłę". Rozpoczyna się dogłębna przemiana; bardzo szybka wspinaczka do świętości.