Tak krzyczał człowiek, który nauczył mnie podstaw pantomimy. Gdy chciał zwrócić na siebie uwagę, gdy chciał mi zwrócić uwagę, gdy ktoś próbował nie uważać. Tak też od jakiegoś czasu krzyczą książki. Do nas wszystkich. Larsson, Rowling, Murakami, wielkie bestsellery, znane wszystkim, często zbierające przeróżne opinie, jednak zawsze krzyczące, z półek księgarni, ze stron internetowych, z ust znajomych.Tak krzyczą dzieła Greena - bestsellerowa "Gwiazd naszych wina" nie schodziła z ust i blogów niecały rok temu. Dwie kolejne, chociaż również rozdmuchane, też się pojawiały, chociaż nie tak często. Dostałam jedną z nich, debiutanckie "Szukając Alaski".
Przyznam, pierwsza myśl: trochę już wyrosłam. Bo niby to szesnaście łamane na siedemnaście jest, jednak okres, gdy potrzebuje się takich książek, przypadał u mnie na kilka(naście) miesięcy wcześniej. Jest na pewno taki czas u człowieka, kiedy te książki się docenia, żyje się nimi i uważa za arcydzieła.
Green trafi do większości nastolatków. Pisze mądrze, wplatając się i harmonizując z uczuciami czy przemyśleniami młodych. Porusza tematy sensu życia, wielkiego być może, wszelkich pragnień. Aktualnie, może troszeczkę skażony amerykańskim pochodzeniem, jednak tak, byśmy i my się w tych sytuacjach odnaleźli.
Samo "Szukając Alaski" - technicznie gorsze od GNW, jednak jeśli chodzi o sam temat i pomysł - dużo lepiej wypadło. Green nie uciekł się do tak wytartego już tematu choroby, spróbował inaczej i dobrze wiedział, że to zadziała. Zadziałałao.
Więc każdy nastolatkom poleca, i dobrze.
Co z innymi czytelnikami?
"Szukając Alaski" to książka, którą czyta się szybko i z przyjemnością, chociaż czasem aż ciąży ta lekkość i może nawet przeszkadza trochę?
"Szukając Alaski" porusza temat trudny, bardzo podobny do tego znanego nam z Fight Clubu. Tylko... lżej, częściowo, czasem jakby przemykając się i niedociągając. No i dla młodzieży, chociaż tutaj nie zawsze.
"Szukając Alaski" ma linki i sznureczki. Prowadzi do kolejnych książek znanych i mniej znanych, jednak zawsze dobrych.
"Szukając Alaski" to książka, która ma dobry pomysł na bohaterów, jednak są oni często niedopracowani, więc trudno bezwzględnie pokochać każdego z nich.
"Szukając Alaski" bazuje przede wszystkim na niedopowiedzeniach. Daje to dużo miejsca dla wyobraźni, ale jednocześnie czasem brakuje ściśnięcia akcji.
Ale "Szukając Alaski" to przede wszystkim bardzo dobra książka. Wśród bestsellerowych jest jedną z perełek, pokazuje, że mimo wszystko młodzież gustu nie zgubiła i po Zmierzchu czy Darach Anioła wreszcie pokazuje się coś inteligentnego, wartościowego. Szkoda, że nie dla wszystkich, że może nie bardziej kunsztownie a warsztatowo, że nie będzie to coś na kształt "Buszującego w zbożu" (chyba na to pan Green jest za miły i za dużo czasu minęło od premiery - przypominam, że w Polsce to wznowienie). Jednak będę czekała na kolejne wydania.
* * *
Pojawiają się też inne pozycje w tym duchu. Ostatnio oglądany Charlie, troszkę w temacie Greena. Co prawda, mniej dopracowany i z trafionym tematem, jednak cały czas bardzo dobry film. [tutaj recenzja Chmurki i moja opinia - pod recenzją]