Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobr Michael. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kobr Michael. Pokaż wszystkie posty

"Operacja Seegrund" V.Klupfel, M.Kobr

Wydawnictwo: Akcent
Rok wydania:2012
Liczba stron: 366

Historia często nie daje o sobie zapomnieć. Chociaż przemija, w umysłach niektórych trwa wiecznie, czekając na odkrycie. Bo na ziemi zostało jeszcze wiele „białych kart”…

Sroga zima. Nad jeziorem Alat przechodzący z rodziną komisarz dokonuje makabrycznego odkrycia – znajduje umierającego nurka leżącego we własnej krwi. Skąd on się tam wziął i dlaczego próbował nurkować w miejscu zabronionym?
Kluftinger wpada na trop czegoś więcej niż tylko domniemane morderstwo. Jeszcze nie wie, że będzie musiał zajrzeć głębiej, dalej, może nawet pod wodę, by znaleźć rozwiązanie.

Tak jak w „Szczodrych godach”, sama akcja nie pędzi do przodu, nie gna z zawrotną prędkością tylko po to by dobić do celu. Ona płynie w rytm bawarskich rytmów po to, by po kawałku odkrywać nowe karty, odsłaniać  nieznane fakty, czasem gmatwać i jeszcze bardziej komplikować zagadkę.

Bohaterowie? Prócz ulubionego komisarza autorzy wprowadzili nowe postacie. Mieliśmy okazję bliżej poznać syna Kluftingera - Martina, jego dziewczynę Miki i co najważniejsze współpracowników z policji. W tym panią Friedel Marx - kobietę twardą, palącą na okrągło fajki, wyrażającą się jak szewc. Jak można było się spodziewać, naszemu bohaterowi trudno było się pogodzić, że musi pracować z NIĄ. Do wszystkiego można było się przyzwyczaić, a panna Marx wnosiła trochę smaczku do tej powieści.
Jednak to nie ona grała główne skrzypce, a nasz komisarz. Stary, dobry, troszkę zacofany. To właśnie w „Operacji…” stał mi się jeszcze bliższy. Najlepiej określają go chyba słowa Jakuba Demiańczuka:

Postać komisarza  Kluftingera jest nie mniej fascynująca od Herkulesa Poriota, a o wiele bardziej od niego ludzka i zabawna.

Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Bojaźń przed nowoczesnością, a jednocześnie chłonny umysł. Świetne połączenie. Po prostu człowiek z krwi i kości.

Co do samej zagadki, skonstruowana jest ona naprawdę intrygująco i jakże nie charakterystycznie dla tego duetu! Ma w sobie coś z nowoczesnych thrillerów medycznych,  dawnych filmów wojennych, a nawet dobrych komedii! Prócz akcji pokazanej ze strony prowadzących śledztwo mamy jeszcze „wkładki”, gdzie wypowiada się sprawca. Zabieg ten ożywia całą powieść.

Podsumowując, choć mamy kilka „nowości”, to zarówno styl jak i sama postać komisarza nie zmieniła się. Utrzymała ten sam wysoki poziom jaki mogliśmy obserwować czytając „Szczodre gody”. Ba, co więcej, nawet go trochę podniosła. Chwała za to autorom! A „Operację…” polecam wszystkim fanom niemieckich kryminałów z czystym sumieniem.

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania "Operacji Seegrund" dziękuję portalowi: