Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kapuściński Ryszard. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kapuściński Ryszard. Pokaż wszystkie posty

11 lipca 2012

#4 i #5 tydzień z książkami

#4 Książka, która przypomina ci dom

Maria i Bogdan Suchodolscy - Polska. Naród a sztuka
To proste. Ta książka stała w moim domu, w pokoju rodziców odkąd tylko pamiętam. Ileż razy jadłam obiad i przesuwałam wzrokiem po półce z książkami, zawsze w głowie odczytując ten tytuł (to książka - cegła, widać ją "z kilometra")... Wchodziłam do pokoju - ona tam była, musiałam tytuł wymamrotać jakby to był jakiś wewnętrzny nakaz, lekka nerwica natręctw. Jako dziecko kartkowałam Polskę..., to pozycja raczej do oglądania niż czytania. Co ciekawe, ta książka nadal jest w mojej rodzinie. Coś mi się widzi, że pewnie ja ją odziedziczę.


Ponieważ o haśle nr 4 jest trochę mało, będzie jeszcze...

#5 Książka non-ficiton, której czytanie sprawiło ci niekłamaną przyjemność

Ryszard Kapuściński - Heban
Od niej pokochałam tego autora. Czytałam Heban pół roku, dawkowałam sobie ją oszczędnie, po akapicie wręcz. Nie wiem co można o niej powiedzieć poza tym, że biały człowiek nie jest w stanie napisać więcej o Afryce niż zrobił to Kapuściński. Jeśli w ogóle my, ludzie z zewnątrz, jesteśmy w stanie jakoś zrozumieć ten kontynent, to właśnie jemu się to udało i to swoje wnikliwe spojrzenie przekazał na szczęście innym. Najbardziej mi się w Hebanie podoba, że nie jest zbiorem historii, anegdot, właściwie nawet nie ma bohaterów, których śledzi. Ujęła mnie tym, że przybliżając czytelnikom Afrykę, mówi coś uniwersalnego o człowieku w ogóle, ponieważ Kapuściński, jak to on, nie stroni od głębszych i szerszych analiz. Jednocześnie nie mądrzy się, nie poucza i nie uważa, że zjadł wszystkie rozumy. Jest pełen pokory.

* źródło 1 zdjęcia

25 sierpnia 2010

Ryszard Kapuściński - Dlaczego zginął Karl von Spreti

Wydawnictwo: Czytelnik, 2010
Pierwsze wydanie: 1970
Liczba stron: 101

Po lekturze takiej książki mam ochotę klęknąć i ucałować tę naszą polską ziemię. Może to i głupio brzmi, ale dziękujmy losowi, a tak, powtarzam się. Ale po prostu często mnie ta myśl nachodzi.

Jest to chyba jedyna książka Kapuścińskiego, której nie kojarzyłam po tytule. Tym razem mówi o Gwatemali. Opowiada jej historię i tym samym wyjaśnia przyczynę zamordowania niemieckiego ambasadora Spreti'ego w 1970r. W czasie lektury włos mi się jeżył na głowie, brak słów by opisać morze zła, które ma miejsce w tym kraju... To wygląda jak urzeczywistnienie orwellowskiej wizji. Jednocześnie Kapuściński robi analogie do innych republik latynoskich. Najgorsza jest w tym rola Stanów Zjednoczonych, które jawią się jako siedlisko chciwości i braku skrupułów. Mierzi mnie ten kraj i to mierzi z każdym rokiem coraz bardziej, im więcej o nim wiem...

Lektura zachęciła mnie do poszukania informacji o współczesnej Gwatemali. Mimo zapewniania o demokracji i wolnych wyborach (ostatnie z 2007r.), nie wierzę, że sytuacja została tam uzdrowiona. Prezydent Álvaro Colom nie wzbudza mojego zaufania. Dość powiedzieć, że średnia wieku w Gwatemali to... ok. 19 lat. Przeżyć tam to prawdziwy wyczyn.

Ocena: 5/6