Pokazywanie postów oznaczonych etykietą McCall Smith Alexander. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą McCall Smith Alexander. Pokaż wszystkie posty

10 stycznia 2011

Alexander McCall Smith - 44 Scotland Street

Wydawnictwo: MUZA, 2010
Pierwsze wydanie: 2005
Stron: 311
Tłumacz: Elżbieta McIver

Jest duża szansa, że to będzie jedna z niewielu negatywnych blogowych recenzji tej książki, jeśli nie jedyna. Byłam nastawiona do niej bardzo pozytywnie, ot, przyjemne, lekkie czytadełko, coby się uśmiechnąć trochę i odmóżdżyć. Niestety, dla mnie to było prawie niestrawne, mdłe w smaku, bez polotu.

Na tytułowej ulicy mieszka kilkoro bohaterów naszej książki, fabuła jednak ogarnia większą liczbę ludzi, ale każdy z nich jest jakoś powiązanych z którymś mieszkańcem nr 44. Jednak ich wybór wydaje się być bez składu i ładu. Jedna połowa, starsze pokolenie, to raczej sztampowe typy (wyzwolona geolog, artystyczna dusza; typowy Brytyjczyk, bywalec pubów, matka materialistka, próbująca wyswatać córkę i zmienić ją na modłę lat jej własnej młodości); druga połowa, młodsza generacja, to wachlarz ludzi bezbarwnych, niezdecydowanych, bez żadnej pasji, których jedynym poważnym problemem jest brak drugiej połowy (litości!), bowiem większości rodzice płacą czynsz i dają, bo ja wiem?, kieszonkowe (?).

Ich życie jest nudne, w każdym razie mnie nużyło. Zajmują się bzdurami, gadają o pierdołach, brak w nich jakiejś głębszej myśli, może czasem mają jakieś przebłyski, ale szybko gasnące, ich problemy są mi kompletnie obce. Nie przytrafia im się absolutnie nic godnego większej uwagi. Książka jest chyba jakąś wariacją chick lit, przede wszystkim jednak to łagodna, smętna obyczajówka. Wiem, wiem, nie powinnam oczekiwać za dużo po takich pozycjach, sama nie wiem, przestali już pisać czytadła, które mają szansę mi się spodobać? Pamiętam, że były jednak takie, które przeczytałam dla relaksu, z zainteresowaniem, a bez marudzenia.

Do plusów 44 Scotland Street zaliczyłabym lekkość stylu (czyta się szybko), ilustracje, kilka zabawnych momentów, w których się roześmiałam i przedstawienie Edynburga (bardzo zachęcające). Niestety, zdążyłam zamówić już sobie część 2, zanim przeczytałam pierwszą. Przeczytać, przeczytam, wybrzydzać nawet nie będę, ale zrobię to bez pozytywnego nastawienia , jakie miałam wcześniej.

Ocena: 2,5/6