Po wielu perypetiach z włóczką a raczej jej brakiem, Zuzinkowy szyjogrzej doczekał się wykończenia. Mial być i dłuższy i szerszy ale niestety włoczki mi nie styklo i dokupić u nas nie sposób. Prawie szalu dostałam i piany na pysku jak pani w sklepie do mnie ze sorry resory ale ta zieleń to z letniej kolekcji i już jej nie maja. Zamówić mi z hurtowni czy tez od producenta nie zamówią,bo polityka sklepu itp itd. Reka machnęłam i zrobiłam z tego co mi zostało.
Na podłodze wygląda tak sobie ,ale już na modelce niczego sobie
Zas na modelu chyba jeszcze lepiej,hihi
Powiem szczerze ,ze całość prezentuje się bardzo fajnie a najważniejsze,ze właścicielka zadowolona. Codziennie maszeruje w tym komplecie do szkoły, co jest dla mnie największym dowodem uznania. Same wiecie ,ze często pokazać się publicznie w maminym dziergadle jest największym obciachem na ziemi :)Skoro moja córunia nosi moje wypocinki to znaczy ze faktycznie jej się podobają a mi nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Wlasnie trafil mnie szlag przez blogera. Nie moge wejsc na opcje pisania wpisow przez inna przegladarke niz google chrome a owych znowu nie chce mi zainstalowac w innym jezyku niz francuski lub holenderski; i pewnie znow sie zniechece do wlasnego bloga...albo przyjdzie wrocic na bloxa...