...wić się tobie wić;ta pamięta dłużej,której dłuższa nić"
No z ta długością to na razie marnie,bo kołowrotka ciągle brak. Z braku laku "zgwałciłam" chłopa i sfabrykował mi wrzecionko.
Pierwsze podejście było z czesanka do filcowania,bo nic innego w domu nie miałam(to czarne co widać pod spodem). To na wierzchu to już własnoręcznie wyczesana psia szczota alpaka. Taka maleńka próbka dołączona do zakupionego czarnego alpaczego runa. O tyle tego naczesałam:kilka pięknych pasemek i trochę puchu
Zanim mi doświadczone prządki powiedziały,ze utrudniłam sobie robotę(przędzenie) to już to skręciłam na wrzecionie. Druga próbkę już wyczesałam poprawnie czyli w jedna stronę ale przędło się to po cholerze,bo klaczki były bardzo krótkie. Nitka mi się kilka razy urwała i wrzeciono latało po chacie. Nic to dałam rade i mam dwa maluśkie moteczki przędzy....
MOJEJ WŁASNEJ PRZĘDZY....WŁASNYMI RECYMA WYCZESANEJ....Mozecie się śmiać, ale ja jestem z siebie dumna jak cholera. Na dokładkę specjalistki mnie pochwaliły ze super cieniutka ta niteczka( co na początku było moim zmartwieniem,bo myślałam ze trzeba grubiej :) )Mam jeszcze jedna próbkę do wyczesania....może w końcu przyjdą moje porządne szczoty a jak nie to będę dalej czesać tym co mam w domu(podprowadziłam szczotki psa i kota)i dalej będę marzyc o kołowrotku....
A dzieci chodzą po domu i się śmieją ze matka lamę czesze.....