O ile samo pojęcie masochizmu jest raczej powszechnie znane, a na pewno zdecydowana większość się z nim w różnych kontekstach spotykała, o tyle nie każdy zna genezę jego nazwy. Jako forma specyficznych potrzeb seksualnych istniałoby tak czy inaczej, ale to dzięki Leopoldowi von Sacher-Masochowi i jego powieściom, których bohaterowie i bohaterki czerpali erotyczną przyjemność z poniżania i bycia poniżanym, zyskało sobie taką właśnie nazwę. Stało się to głównie za sprawą dyskusji na temat dewiacji seksualnych, jakie wywiązały się w środowisku psychiatrów i psychologów po publikacji powieści Wenus w futrze. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Ze słownikiem miałam możliwość zapoznania się z tą niegdyś szokującą lekturą w języku angielskim (L. von Sacher-Masoch, Venus in Furs, Ruda Śląska: Wydawnictwo Ze słownikiem, 2016).
Sama fabuła powieści
jest dość prosta. Niezdrowo zafascynowany obrazem Tycjana Wenus z lustrem
Seweryn von Kusiemski poznaje ucieleśnienie swojej
wybranki – Wandę von Dunajew. Oboje zafascynowani swoimi osobami, podejściem do
życia i pogańskim obrazem miłości mogliby zapewne stworzyć całkiem udany, pełny
namiętności związek, ale mężczyzna dzieli się z wybranką nie tylko swoją
fascynacją Wenus okrytą futrami, lecz także wyjawia jej swoje największe
pragnienia – marzy, żeby ukochana kobieta została jego panią, zniewoliła go
całkowicie, poniżała, żeby traktowała go z okrucieństwem i bez szacunku.
Początkowo Wanda opiera się temu pomysłowi, ostrzega Seweryna, czym może
skończyć się ta niebezpieczna gra, ale w końcu, kierowana wielką miłością i
drzemiącymi w niej pragnieniami, godzi się zostać panią losów ukochanego. I tu zaczyna się cała zabawa – Wanda wspaniale
wchodzi w swoją rolę, czym niejednokrotnie przeraża Seweryna. Nie tylko w sypialni
traktuje go jako swojego niewolnika. Wyjeżdża z nim do Florencji, a podczas
podróży tam mężczyzna traci całkowicie swoją tożsamość, staje się sługą o
imieniu Gregor, podpisuje umowę, w której oddaje całe swoje życie we władanie
kobiety, zostaje jej własnością. A ona ma nim rządzić i nosić swoje piękne
futra. I jeśli ktoś spodziewa się, że to tylko nieco więcej niż perwersyjna zabawa
w kotka (a raczej kociczkę) i myszkę, to się grubo myli. Gregor jest
nieustannie poniżany, bity, karany niemożnością oglądania swojej ukochanej
przez wiele tygodni. Ona w tym czasie kilkakrotnie proponuje Sewerynowi unieważnienie
umowy, ale on, pałający coraz intensywniejszą miłością, zafascynowany nowym
obliczem ukochanej, odrzuca taką możliwość. Nie bierze jednak pod uwagę
jednego, że w pewnym momencie nie można się już wycofać, że gdy Wanda
przekroczy granice swoich pragnień, poniżenie może przestać być źródłem
seksualnej ekscytacji, a stanie się tym, czym właśnie jest. Realizacja potrzeb
i pragnień Seweryna staje się dla niego lekcją, dla Wandy stanowi przebudzenie
ukrytych w niej sił i potrzeb. Dla obojga gra kończy się inaczej, niż się tego
spodziewali, a kto pozwala na to, by nim pomiatano, zasługuje na to, by nim
pomiatano (s. 215).
Ucieleśnienie ideału kobiety Seweryna - Wenus z lustrem Tycjana |
Wenus
w futrze to powieść, której nie czytało mi się zbyt łatwo. Utrzymana
w klimacie miejscami przypominającymi mi książki w stylu Poganki Żmichowskiej (pogańska miłość, zatracenie w uczuciu do
kobiety demona), chwilami nużyła, a innym razem wzbudzała mój sprzeciw zdaniami typu:
The woman, as nature created her and as man is at present educating her, is his enemy. She can ony be his slave or his despot, but never his companion (s. 215).
Muszę bowiem wspomnieć, że
powieść wypełniona jest wynurzeniami dotyczącymi natury ludzkiej, głównie
kobiecej. Jest to zdecydowanie bardziej traktat filozoficzny niż powieść
erotyczna, więc jeśli ktoś sięga po Wenus, mając nadzieję na perwersyjny
thriller erotyczny, to na pewno się zawiedzie i szybko znudzi. Tego to nie
znajdziemy. Nie tylko dlatego, że obecnie tak mało rzeczy nas już szokuje. To,
co wzbudzało sprzeciw i oburzenie w chwili ukazania się powieści, jest tak
zakorzenione we współczesnej popkulturze, że choć możemy się dziwić pragnieniom
niektórych, to albo je akceptujemy, albo odrzucamy, ale raczej nie traktujemy
ich jako obrazy moralności, tak nam spowszedniały. Jeśli jednak potraktować Wenus w futrze jako sposób spojrzenia na
naturę człowieka, może to być całkiem ciekawe doświadczenie.
Man is the one who desires, woman the one who is desired. This is woman’s entire but decisive advantage. Thorough his passion nature has given man into woman’s hands, and the woman who does not know how to make him her subject, her slave, her toy, and how to betray him with a smile in the end is not wise (s. 39).
The more cruelly she treats him and the more faithless she is, the worse she uses him, the more wantonly she play with him, the less pity she show him, by so much the more will she increase his desire, be loved, worshipped by him (s. 39).
Zdecydowanie nie podzielam poglądów, że kobieta, aby być pożądaną i kochaną
bezgranicznie, musi być dla swojego wybranka okrutną, niewierną panią i
traktować go z pogardą. A już na pewno nie z tym, że jedyną siłą kobiety jest
jej zdolność niewolenia mężczyzn. Nie
przemawia do mnie obraz poddańczej miłości, w której kobieta-demon pomiata z
perwersyjną przyjemnością oddanym jej służalczo, bezwolnym, pozbawionym
własnego ja mężczyzną, który jest jak pies liżący z oddaniem rękę, która go
bije. Są to jednak na tyle interesujące rozważania, że warto się z nimi
zapoznać. Tym bardziej że Wenus w futrze
przypomina, że do końca nie wiemy, jakie siły i pragnienia w nas drzemią i jak
daleko się posuniemy, gdy pojawi się impuls, który je obudzi. Sugeruję przy tym
by, choć to całkiem krótka lektura, dozować ją sobie, bo łatwo się tym zmęczyć.
Muszę napisać jeszcze o
samym wydaniu Venus in Furs
Wydawnictwa Ze słownikiem. Zaopatrzone jest ono w trzy słowniki: pierwszy,
znajdujący się na początku książki, zawiera najczęściej pojawiające się słówka,
drugi – na marginesie każdej strony ze słowami wyboldowanymi w tekście, które
nie zostały umieszczone w pierwszy, i wreszcie trzeci – zawierający wszystkie słowa
i formy z książki. Przyznaję, że najczęściej korzystałam właśnie z tego
trzeciego, z pierwszego wcale. Jeśli chodzi zaś o wyjaśnianie słów na
marginesach, to pomysł sam w sobie jest dobry. Początkowo wytłuszczone słowa w
tekście, nawet jeśli je znałam, rozpraszały moją uwagę, odczuwałam potrzebę
skupiania się właśnie na nich i sprawdzania. Z czasem jednak nauczyłam się
traktować je, jak pozostały tekst i jeśli coś sprawdzałam, to dlatego, że
odczuwałam taką potrzebę. W tym przypadku wyjaśnianie słów na marginesach to wybawienie od konieczności
przeszukiwania słownika. Trzeba też mieć od początku na uwadze, że słownik na
marginesie podaje nie tylko wyjaśnienie słówka w kontekście, jakim zawarto je w
tekście, ale też inne jego znaczenia, jeśli takie posiada. O ile było to dla
mnie pożyteczne i chwaliłam to sobie w przypadku słówek, których nie znałam, o
tyle, gdy rozumiałam sens zdania i wiedziałam, jak w danym momencie słówka
użyto, nieco mnie to początkowo frustrowało. Niemniej jednak przeczytanie Venus in Furs w języku angielskim
było dla mnie ciekawą przygodą i zwiększyło moją wiarę we własne możliwości
językowe, bo okazało się, że jest lepiej, niż mi się wydaje. Pozwoliło mi też
na wzbogacenie słownictwa, głównie związanego z wariacjami poniżania, bo jeśli
ktoś liczy na językowe erotyczne, łóżkowe smaczki – przykro mi, pod tym względem
jest bardzo pruderyjnie ;). Wydania ze słownikiem polecam tym, którzy dopiero
chcą zacząć czytać książki po angielsku, ale się tego boją, oraz mającym w tym
doświadczenie, ale jeszcze nie czującym się całkowicie pewnie w obcowaniu z
językiem. Tym bardziej że oferta wydawnictwa cały czas się powiększa i sama na
pewno sięgnę jeszcze po ich inne książki.
Za możliwość bliższego
przyjrzenia się niezwyczajnemu związkowi Wandy i Seweryna dziękuję Wydawnictwu
Ze słownikiem.
Źródło Tycjanowskiej Wenus: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus_z_lustrem_(obraz_Tycjana)