Literatura iberoamerykańska i hiszpańska swego czasu wywarła
na mnie duży wpływ i w pewien sposób odcisnęła się na sposobie postrzegania
rzeczywistości. W ostatnich latach nie miałam z nią jednak za wiele styczności.
Jakoś tak wyszło, że moje literackie poszukiwania brnęły w inne rejony. Ale
ostatnio dokonałam pewnego powrotu do przeszłości za sprawą zapomnianej i
zagubionej wśród innych moich książek powieści Mariny Mayoral Jedyna wolność (Warszawa: Muza, 2005).
![]() |
Autorka (źródło: http://www.marinamayoral.es/) |
Fabuła prezentuje się dosyć prosto. Młoda, chora na gruźlicę
Etel, uciekając od lęków, próbując choć częściowo powrócić do zdrowia, przybywa
do swoich ciotecznych babek, by na ich prośbę spisać historię dworu La Braña.
Od nich, innych członków rodziny i okolicznych mieszkańców zbiera informacje
potrzebne do mającej powstać książki. Jednocześnie obok odległej historii rodu
poznajemy dzieje najbliżej rodziny Etel, jej niezwykłych, silnych ciotecznych
babek o twardych charakterach, jej opiekuna, wuja Alberta, a wreszcie jej samej
od najmłodszych lat, by razem z nią odkryć prawdę o jej pochodzeniu.
Nietrudno się
domyśleć, że skoro mamy do czynienia ze starym hiszpańskim rodem to jego
historia będzie mocno burzliwa. Zapewne większość starych rodzin ma bogatą w różne
doświadczenia przeszłość, jednak te hiszpańskie i iberoamerykańskie są w jakiś
sposób szczególne. Nie brakuje tu więc silnych namiętności, zakazanych
romansów, nieślubnych dzieci, porwań i ucieczek. Krew w La Brañi polała się nie
raz, nie raz tez dwór był świadkiem dramatycznych historii i niewyjaśnionych
śmierci. Nie jest to jednak dwór przeklęty, dlatego i dobre, szczęśliwe chwile
miały tam miejsce. Nie będę tu zdradzać żadnych szczegółów, bo każda z
opowieści jest niezmiernie wciągająca i odkrywa kolejną. Trzeba też zaznaczyć,
że poszukując materiałów do książki Etel poznaje również historie okolicznych
mieszkańców, nie tylko swego rodu, które również każde z osobna mogłyby
stanowić tło dla niejednej powieści.
Oprócz opowieści z
przeszłości, o czym wspomniałam, jesteśmy świadkami bieżących wydarzeń z życia
Etel i jej ciotecznych babek. Oh, cioteczne babki – cóż to za niezwykłe
zjawiska! Każda ze swoją historią, różne charaktery cudownie się uzupełniające
i tworzące oryginalne i silne trio. Benilde, Ana Luz i moja ulubienica
temperamentna Georgina – wspaniałe i mądre kobiety o barwnych biografiach. Dbające
nie tylko o rodzinę. A do tego plany biura detektywistycznego...
I wreszcie sama
Etel. Chorowita dziewczyna, osierocona przez matkę przy narodzinach, nieznająca
ojca, wychowywana przez dającego jej pełną swobodę i przerażonego instytucją
rodziny homoseksualnego wuja. Zbierając materiały do książki, opowiada także własną
historię, doświadczenia, miłości, a przede wszystkim próbuje odnaleźć siebie i
swoją tożsamość. Bywa niezmiernie irytująca, nie raz należałoby nią mocno
potrzasnąć, różni się znacznie od galisyjskich kobiet. Choć gdy trzeba, umie
znaleźć w sobie siłę. Jej osobista opowieść , odkrywanie przeszłości mocno
zaskakuje.
Ach, te hiszpańskie
klimaty, ten sposób narracji, te opowieści. Od razu czuć, jak silnie ta
literatura jest zakorzeniona w miejscu, którego dotyczy. I jak inne jest to
spojrzenie na rzeczywistość, jak inne traktowanie takich tematów jak
namiętność, miłość, inne podejście do takich tabu jak kazirodztwo i bolesne zdrady. A do tego wdzięcznie opowiedziana
rzecz. Co jednak ujęło mnie na samym początku i sprawiło, że wiedziałam, iż
książkę polubię to opisowe tytuły rozdziałów, pokrótce opisujące zawartość –
moja wielka słabość, powrót do XVIII-wiecznych powieści, do Toma Jonesa, do Podróży sentymentalnej przez Francję i Włochy. Nie sądziłam nawet,
że taka drobnostka da mi tyle radości.