Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłosz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miłosz. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 grudnia 2010

Litwo, ojczyzno moja?


Poprzedni post dotyczący książki Miłosza zaczęłam pytaniem, które powtórzyłam w tytule obecnego. Powtórzenie jest w pełni zamierzone, gdyż Szukanie ojczyzny w pełni dotyczy Litwy, a autor dokonuje próby przedstawienia losów ziemi, z której się wywodzi nie uciekając od niewygodnych dla wielu zagadnień dotyczących stosunków polsko-litewskich.

Książkę rozpoczyna tekst zatytułowany Rodziewiczówna. Miłosz, który w latach młodości czytał Lato leśnych ludzi i może jeszcze kilka innych pozycji, zainteresowany zażenowaniem intelektualistów oraz niesłabnącą popularnością powieści pisarki postanowił przeczytać jej książki, aby przekonać się co świadczy o jej sukcesie. Od razu się przyznam, że trochę się bałam tego tekstu, pamiętając jak bardzo się męczyłam, żeby skończyć Między ustami a brzegiem pucharu i po tej lekturze stwierdziłam, że nigdy więcej Rodziewiczówny. Zdania wciąż nie zmieniłam, ale tekst Miłosza okazał się niezwykle interesujący. Nie dokonał on bowiem ani krytyki (choć też nie unikał wymieniania wad tej twórczości) ani nie chwalił. Czytanie książek Marii Rodziewiczówny, jak autor zauważył, było podobne do czytania pamiętników, gdyż znaleźć w nich można wiele informacji dotyczących realiów oraz stosunków społecznych panujących na opisywanych terenach w drugiej połowie XIX w. Przede wszystkim za ideał Rodziewiczówna uważała i tak przedstawiała szlacheckie zaścianki, czyli gospodarstwa rolne uprawiane przez rodzinę, nietożsame z gospodarstwami chłopskimi. Praca w zgodzie z przyrodą łączyła się z czystym sumieniem, a zaścianki stanowiły miejsca silnego oporu przeciw rusyfikacji. Polak i Litwin były określeniami niemal jednoznacznymi, posługiwano się zaś językiem polskim, a litewski pojawiał się najczęściej w postaci wtrętów, gdyż uważany był za język prostaków. Dopiero później doszło do popularyzacji języka litewskiego oraz prób odzyskania narodowej tożsamości przez Litwinów.
Wieś u Rodziewiczówny symbolizowała dobro, natomiast wszelkie zło pochodziło z miasta, przede wszystkim z Warszawy. Była ona pełna nieprawości, duchowej pustki i nierówności społecznych. Pozytywni bohaterowie najczęściej wywodzili się z warstw ubogich i służyli pomocą bardziej potrzebującym. I, oczywiście, byli to mieszkańcy Polesia czy Żmudzi.
Wszystko co obce posiada u Rodziewiczówny negatywne cechy. Dla szlachty największą wartość stanowiła ziemia, to ona była kapitałem. Natomiast dla Niemców i przede wszystkim Żydów była ona jedynie źródłem do zdobycia majątku. Pozytywny bohater nigdy nie dopuściłby się sprzedania rodzinnego majątku, wyrębu lasów, z kolei Żydzi nie mieli z tym problemów. Rodziewiczówna ukazuje Żydów zdecydowanie negatywnie, a jednak Miłosz pisze, że określenie „antysemityzm” nie znalazłoby zrozumienia w opisywanych przez autorkę środowiskach: „Po prostu taki jest porządek świata, że odraza do Żydów jest równoznaczna z odrazą do zła i że czyhają oni na obrzeżach społeczeństwa, szukając, kogo by wplątać w swoje brudne (zawsze brudne) transakcje” (C. Miłosz, Szukając ojczyzny, Wydawnictwo Znak, Kraków 2001, s. 32). Trudno jednak dziś zrozumieć taki sposób rozumowania ówczesnych środowisk.
Prozę i samą Rodziewiczównę Miłosz podsumowuje w taki sposób: 
Zalecana jako chrześcijańska lektura dla rodzin, jako że nie ma w niej wybujałej erotyki, czyli, jak to ona nazywa, „szałów”, pochwalana za swoje zdrowe poglądy przez Stronnictwo Narodowe i jego dalsze wcielenia, jest właściwie pisarką nieszczęśliwego społeczeństwa szlacheckiego, które nie tylko zastygło w swoich obyczajach, ale jeszcze cofnęło się w porównaniu z szybko postępującym gdzie indziej dziewiętnastym wiekiem. […] Opierając się mrokom i dzikości, Polska dworu i zaścianka uległa zapeklowaniu żywcem. Założenia książek Rodziewiczówny nie muszą być głośno powtarzane, zresztą być nie mogły, z powodu cenzury, ale ich obecność przemawia do czytelników na zasadzie dobrze wytartego uczuciowego toru. Że dzieje się tak w końcu dwudziestego wieku, dowodzi jedynie,  że nie wszystko mogą zmienić wojny i polityczne przewroty (ibidem, s. 56-57).

źródło: http://www.regturas.lt/index.php?id=548
Kolejne teksty: Nad Niewiażą, wiek dziewiętnasty, W Wielkim Księstwie Sillicianii oraz Opowieści pana Guze to różne oblicza Litwy. Pierwszy z nich dotyczy pamiętników Jakuba Gieysztora, jego spojrzenia na kwestię chłopską oraz polsko-litewską. Podjął się on zadania uwłaszczenia, ale również rozwoju społecznego chłopów, a choć wszystkich uważał za Polaków rozumiał potrzebę odrębności narodowej i uznawał, że ten, kto kocha własną narodowość uszanuje i inną. Dlatego sam miał szkółkę, w której uczono przede wszystkim po litewsku. Jednocześnie posiadał pewne cechy i głosił hasła, które dziś uznalibyśmy zapewne za nacjonalistyczne. Przeciwny separatyzmowi, bał się zerwania związku Litwy z Koroną, który był dla niego istotą polskości. Był zwolennikiem jednej Polski zamiast Rzeczypospolitej. A jednak Miłosz napisał: 
Może nawet niesprawiedliwe jest umieszczanie go wśród nacjonalistów, skoro wykazywał taką wrażliwość na potrzeby mówiącej innym językiem wsi w jego stronach. Obcując z nim, odkrywamy ogólne prawo takich spotkań w czasie: tamci ludzie żyli wśród sprzeczności, które tylko dla nas są sprzecznościami (ibidem, s. 90).
W Wielkim Księstwie Sillicianii Miłosz zajął się kwestią litewskości, polskości oraz żydowskości Mickiewicza, przedstawiając różne fakty przemawiające za każdą z tych możliwości, natomiast Opowieści pana Guze zostały napisane na podstawie materiałów przesłanych Miłoszowi przez owego pana Guze, który był właścicielem majątku, graniczącego z majątkiem Miłoszów na Białorusi. Tu znajdziemy niezwykle interesujące historie dotyczące rodziny poety, mniej lub bardziej chwalebne, oraz mniej lub bardziej obiektywne, gdyż zależne od opinii pana Guze.
Jak z tą Litwą było to bardzo ciekawy i bogaty w zajmujące informacje szkic dotyczący Oskara Miłosza. Jego kuzyn podjął się próby przedstawienia motywów kierujących Oskarem, który opowiedział się za Litwą, a nie za Polską. Czyni to w sposób rzetelny i dokładny, przedstawia stanowisko Oskara, któremu po zapoznaniu się z wieloma faktami trudno się dziwić. W tym tekście znalazły się również uwagi na temat twórczości „litewskiego” Miłosza oraz jego przeobrażeń religijnych. Poruszona została również kwestia mesjanizmu, tak jak ją Oskar rozumiał.
O wygnaniu i Miejsce utracone to teksty podejmujące pierwszy zagadnienie wyobcowania i próby odnalezienia się poza granicami ojczystego kraju oraz niemożności pełnej od niego ucieczki, drugi natomiast dotyczy tragicznych losów Wilna podczas II wojny światowej, okupacji stalinowskiej i hitlerowskiej, masowych mordów. Ukochane miasto Piłsudskiego stało się miejscem zagłady dziesiątek tysięcy Żydów i w tym miejscu Miłosz przypomina, że było to miasto, w którym żyły obok siebie, ale nie we wspólnocie społeczności Żydów i Polaków.
Ostatni tekst Pamięć i historia, który został przez autora dołączony do trzeciego wydania opisywanej książki to przemówienie wygłoszone przez  Miłosza w Wilnie 2 października 2000 r. na sympozjum, w którym udział wzięli również Wisława Szymborska, Günter Grass oraz Tomas Venclova. Jest to tekst mocno prowokujący i poruszający. Czesław Miłosz odniósł się do kwestionowanej przez niektórych (a dziś ta opinia jak się okazuje u niektórych wciąż jest aktualna) polskości autora. Urodził się on w samym środku Litwy i miałby pełne prawo uznać się za Litwina, ale jego rodzina od XVI w. mówiła po polsku, a on chodził do polskich szkół. W dowodzie osobistym wpisano mu Polak i on nigdy się polskości nie wyrzekł. A, że głosił niechętne opinie wobec polskiego nacjonalizmu (zaznaczył przy tym, że nacjonalizm litewski nie jest niczym lepszym) uważam za zrozumiałe.
źródło: http://www.interklasa.pl/portal/dokumenty/ue142/galeria.html
Kolejną ważną kwestią, którą Miłosz podjął na tym odczycie była kwestia żydowskiego Wilna i zagłada. Z problemem tym jednak Litwini muszą zmierzyć się sami. Na końcu zaś wyraził negatywną opinię o decyzji zamknięcia Uniwersytetu Stefana Batorego w grudniu 1939 r.
Szukanie ojczyzny to bardzo zajmująca pozycja, bogata w treści, które nierzadko są niewygodne dla opisywanych środowisk, ale równocześnie, które pozwalają zrozumieć podejmowane decyzje oraz niechęć Litwinów do Polaków. Uważam, że jest to książka, którą należy czytać i powinna, choć we fragmentach znaleźć się w kanonie lektur szkolnych, gdyż podejmuje kwestie, o których nie powinno się zapominać.

niedziela, 26 września 2010

Z Miłoszem przez Europę (Wschodnią)

Źródło: http://elib.kkf.hu/poland/lengyel/history/PL.htm
Litwo, ojczyzno moja? To pytanie, które mogliby zadawać sobie wszyscy urodzeni, tak jak Czesław Miłosz, „kiedy tłumy Paryża i Londynu wiwatowały na cześć pierwszych lotników” (C. Miłosz, Rodzinna Europa, Kraków 2001, s. 13), między Rosją a zachodnią częścią Europy, niby w Polsce, ale jednak z dala od niej. Próbą odpowiedzi na nie jest Rodzinna Europa pisarza, będąca jednocześnie drogą do odkrycia własnej tożsamości i przynależności.

Książka składa się (wraz ze Wstępem) z 20 tekstów poświęconych etapom życia Miłosza, począwszy od jego korzeni, lat dzieciństwa, przez pełną rozterek moralno-filozoficznych młodość, czas wojen światowych, okupacji, aż do ostatecznego pożegnania się z Polską Ludową i ucieczki do Francji. Szczególnie interesujące były dla mnie rozdziały poświęcone wydarzeniom do wybuchy II wojny światowej. Młodzieńcze lata spędzone w Wilnie to, przynajmniej z mojej perspektywy jako czytelnika, czas niezwykle fascynujący w życiu Miłosza. Był świadkiem kulturalnego i urbanistycznego rozwoju obecnej litewskiej stolicy. Świetnie działające teatry, szybko tłumaczone i wydawane międzynarodowe nowości książkowe (choć wg Miłosza bardziej niż jakością kierowano się w tym przypadku snobizmem, ibidem, s. 72) -  kulturalna działalność miasta miała się dobrze. Kolorowe handlowe dzielnice żydowskie, pełne były barwnych szyldów zdobionych wizerunkami pończoch i biustonoszy, a wiosenną atrakcję stanowiły staroświeckie dorożki. Zimą ulice pełne były dzieci zjeżdżających na saneczkach oraz narciarzy. Czyż nie zachęcający i uroczy to obrazek?
Na tym tle szkoła, do której Miłosz uczęszczał i w której rodziły się jego pierwsze rozterki i bunty. W państwowym gimnazjum dla chłopców, gdzie obowiązywały szaro-stalowe mundurki z wyłogami młody Czesio szybko zetknął się z brutalnymi zasadami, w których rządziła silna pięść piętnastolatków. Na złość osiłków postanowił zostać prymusem i pupilem nauczycieli, a dopiero później przybrał pozę aroganta i awanturnika. Przeżył krótką fascynację nauczycielem od rysunków, który zniszczył uczniowskie uczucie gestem zakrawającym na molestowanie seksualne.
W tym samym gimnazjum zaczęły się religijne rozterki Miłosza. Jego głębokie uniesienia religijne i rozważania wielce kontrastowały z tym, co głosił Chomik – katecheta, oraz postawy obserwowane w kościele św. Jerzego. Po mszy tzw. dobre towarzystwo urządzało na deptaku prawdziwe parady i pokazy mody (nota bene obrazek nieobcy i w dzisiejszych czasach), co uderzało pisarza:
Udział w obrzędach razem z małpami poniżał mnie. Religia jest rzeczą świętą, jak może być, żeby ich Bóg był jednocześnie moim Bogiem? Jakie mają prawo przyznawać się do niego? [...] Wobec wyraźnie niższych należało raczej ogłosić się za ateistę, żeby wyłączyć się z kręgu niegodnych. Należało zburzyć religię jako konwenans społeczny i przymus. (Ibidem, s. 95).

Czas studiów to bliższe zetknięcie się Miłosza z marksizmem. Nie była to jednak fascynacja bezkrytyczna, nie brakowało tu długich rozmyślań i polemik Należał do Klubu Włóczęgów, który powstał po to by wyśmiać i okpić uniwersyteckie korporacji pełne snobów o nacjonalistycznych poglądach. Kwestia przynależności narodowej, stosunek do nacjonalnego socjalizmu, pogarda dla jego wyznawców. Temu tematowi, zwłaszcza stosunkowi do Żydów, poświęcił spory fragment.
Młodość Miłosza to także początek jego literackiej drogi, a także sportowych wyzwań i pełnych przygód wyprawa do Europy Zachodniej.

Sporo miejsca w Rodzinnej Europie poświęcił Miłosz ważnym dla niego postaciom. Szczególnie widoczna jest tu sylwetka innego Miłosza – Oskara, który w przeciwieństwie do kuzyna, po rozpadzie Unii opowiedział się za Litwą. Inną osobą, która wywarła spory wpływ na pisarza i jego decyzję był Tygrys – Tadeusz Juliusz Kroński, z którego poznał jeszcze przed wojną. Mnoga jest liczba postaci,  o których opowiada Miłosz, różnie oceniając, ale zawsze czyniąc to wielce interesująco.

II wojna światowa również zajmuje to sporo miejsca, ale (za co chwała Miłoszowi) pisarz wystrzega się martyrologii i rozdzierania ran. Pisze o swoich rozterkach, działalności konspiracyjnej, stosunku do powstania warszawskiego. Bez wielkich i niepotrzebnych słów stworzył szczerze brzmiący i przejmujący obraz okupowanej Warszawy.

Jak wspomniałam na początku, Rodzinna Europa kończy się, gdy Miłosz prosi o azyl we Francji, rezygnując ze służby dla ludowej demokracji. Dalsze jego losy to inna historia, tym krokiem zakończył swoją przygodę z Europą jego młodości, która nie mogła już powrócić.
Poruszając szereg ważnych zagadnień Miłosz nie traci nic ze swego poczucia humoru i uroku pisarskiego. Potrafił pięknie napisać o najbardziej prozaicznych czynnościach, jak choćby o wizycie u włoskiej prostytutki. A ja bym mogła jeszcze długo się rozpisywać, ale z szacunku dla potencjalnych czytających ten tekst zakończę z zaleceniem, żeby sięgnąć po Rodzinną Europę.

poniedziałek, 19 lipca 2010

Miłosz o dorastaniu

Myśląc o książce, której czytanie sprawiło mi prawdziwą przyjemność i wprawiało w niemal sielankowy nastrój, do głowy przychodzi mi między innymi urocza [sic!] Dolina Issy Czesława Miłosza. Dolina niemal jak ogród rajski, nawet diabły swoje własne posiada, tyle, że nie pod postacią gada na drzewie. Posiada także swojego Adama – młodego Tomasza Dilbina, który zdobywa w niej wiedzę o życiu, o sobie, o budowaniu własnej tożsamości. Przebywa u dziadków na Litwie, rodzice, nie mogąc przekroczyć granicy, zostali w Polsce. Pozostawiony niemal sam sobie, wychowywany na łonie przyrody (zachwycające w swej prostocie opisy litewskiej krainy to jeden z atutów książki), szybko staje się samodzielny i przechodzi inicjację z wieku cielęcego, pełnego słodkiej nieświadomości, w okres początkującej dorosłości. Dolina Issy wydaje się być idealnym miejscem na dojrzewanie. Różnorodność kulturowa, obcowanie z naturą wpływa pozytywnie na proces dorastania bohatera. Podobnie, jak dziadek Surkont, fascynuje się botaniką i z rozkoszą odkrywa tajemnice roślin. Spotyka ludzi przepełnionych dobrocią, ale także styka się z złem. Poznaje wreszcie naturę Litwinów, dzielących się na tych, którzy cenią równość i tolerancję (reprezentuje ich Czarny), jak i upartych narodowców, którzy chętnie przepędziliby wszystkich obcych z „ich” ziemi (Wackonis).

Dorastający Tomasz, jak niemal każdy w tym wieku, poszukuje autorytetów i początkowo, również, jak wielu z nas, szuka ich na zewnątrz. Z zachwytem obserwuje Romualda Łukowskiego, polskiego szlachcica, który romansuje z ciotką Tomasza – Heleną, a później wiąże się ze swoją służącą Barbarą. Prawdziwym autorytetem zostaje jednak jego dziadek, który „wpuszcza” go do swej biblioteki i poprzez kontakt z książkami pomaga mu odnaleźć siebie samego. Chłopiec odkrywa, że jego życie zostało ukształtowane przez jego przodków, co jednocześnie zmusza go do rozmyślań nad tym, kim by był, gdyby losy jego rodziny potoczyły się inaczej.
Przeżywa także rozkoszne chwile z dziewczyną z okolicy. Zupełnie niewinne, a jednak przepełnione erotyką, o których narrator mówi, że „było słodko”.

Tomasz wkrótce opuści dolinę, w której spędził chyba najlepsze lata i wraz z ukochaną matką wróci do wyzwolonej ojczyzny. Tym samym zamknięty zostanie jeden z etapów w jego życiu, a wspomnienie o nim będzie wspomnieniem o cudownej krainie, o boskim ogrodzie.
Choć Tomasz jest postacią pierwszoplanową i wokół niego kręci się akcja, to głównym bohaterem książki jest sama dolina i wszyscy zamieszkujący ją ludzie. Nie braknie nam interesujących postaci. Dolina ma swojego szaleńca – Baltazara, ma także swojego ducha – piękną Magdalenę, która z miłości do księdza popełnia samobójstwo i starszy we wsi.

Na uwagę zasługuje także sposób narracji. Autor wykorzystał swoje młodzieńcze doświadczenia i przeniósł je na papier w formie kroniki-eseju. 3-osobowa narracja, styl niemal informacyjny, co z pozoru wyglądać może dość sucho. Jednak Miłoszowi idealnie udało się połączenie takiego stylu z opisem mitycznej, baśniowej krainy. Dzięki temu powstała piękna opowieść o dorastaniu przeznaczona dla wszystkich wrażliwych na magię słowa.