Mimo jak najbardziej pozytywnych i
ciepłych uczuć, jakie żywię do Jacka Dehnela i jego twórczości, nie byłam
czytelniczką jego felietonów zamieszczanych na stronie wirtualnej polski.
Głównym powodem był fakt, że nie przepadam za czytaniem tak długich tekstów z
ekranu komputera. Dlatego też ucieszyłam się bardzo, gdy nakładem wydawnictwa
wab ukazał się ich wybór (Jacek Dehnel, Młodszy
księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu, Warszawa 2013).
Felietony
zostały podzielone ze względu na tematykę w osiem ksiąg: pisania, podopiecznych
kopniętej muzy [piękny tytuł], szpargałów, starych mistrzów, języków, czytania,
dzieci i młodzieży, rzeczy. Ich motywem przewodnim są oczywiście książki, ich
twórcy i czytelnicy (a także ci, którzy się ich boją jak ognia). Znaleźć tu
można teksty najróżniejszej wagi – traktowane mniej lub bardziej serio,
powodujące głośne wybuchy śmiechu, skłaniające do refleksji nad stanem czytelnictwa
i nad samym człowiekiem, a także bardzo poważne, będące ważnym głosem w
sprawach między innymi Holocaustu i wykorzystywania tego motywu w tekstach
literackich. Dehnel świetnie wskazuje tu na to, co jest widoczne w większości
małowartościowych utworów dotykających tego dramatycznego wydarzenia – na
schematyzm, poprawność i idealizację, a to prowadzi do tego, że kolejne teksty
są po prostu wtóre, nie wnoszą nic nowego i powielają obraz daleki od
tamtejszej rzeczywistości.
Ale felietony Dehnela to nie tylko
teksty ciężkiego kalibru, o czym wspomniałam. Rozkoszne są zwłaszcza te, w których
autor dotyka tematu grafomanii i twórców (a raczej "twórców")
mających ogromne mniemanie o swoim talencie, a jednocześnie brutalnie
odrzucających wszelką krytykę i piętnujących tych, którzy zyskali zasłużenie
powszechne uznanie. Koniecznie trzeba zapoznać się z tekstami o
"potajemnie słynnej rodzinie literatów Grzeszczyków", w której rodzice i syn to największe
wcielenia talentów literackich, niestety, niedocenionych; o niejakim Tomaszu
Sobieraju, samozwańczym geniuszu, który grafomanię zarzuca tak mało uznanym
pisarzom jak: Szekspir, Słowacki, Mickiewicz, Witkacy, polskim współczesnym:
Masłowskiej, Pilchowi, Tokarczuk, Gretkowskiej, wymieniać można chyba w nieskończoność
i w dodatku biedak tłamszony jest niemal przez wszystkich; o postsmoleńskiej
literaturze i dramacie wtrzech aktach
Wiesny Mond-Kozłowskiej Władysław II
Jagiełło. Celność spostrzeżeń Dehnela, poczucie humoru i cięty, ale nie
agresywny język gwarantują świetną zabawę intelektualną, ale także skłaniają do
niekoniecznie wesołych refleksji.
Posłanka Pawłowicz o poezji Wisławy Szymborskiej to zarazem śmieszny i
straszny obraz tego, co mogłoby się stać z polską kulturą.
O czym jeszcze w felietonach? A
choćby o spotkaniach autorskich, na których dzieje się różnie, zwłaszcza jak
się trafi na jeden z trzech rodzajów pytających. Ale także o Stanisławie
Bojarczuku, chłopie, który skończył dwie klasy zimowej szkółki i napisał tysiąc
sonetów, bynajmniej nie grafomańskich. Jest świetny tekst o zadomowionych w
polszczyźnie frazach: francuskiej, czeskiej, rosyjskiej itd., i ich wpływie na
przekłady literatury powszechnej. Nie zastanawiałam się nad tym do tej pory,
ale Dehnel skutecznie mnie przekonał o ich istnieniu i roli. Są teksty o
książkach dla dzieci i młodzieży – o tych co pobudzają wyobraźnię i kształtują
młodego czytelnika, ale i o tych co zabijają całą radość czytania
infantylnością, ułagodzeniem, uciekaniem od trudnych tematów, które dzieciom
wcale nie są obce.
Jacek Dehnel, fot. Cezary Rucki (źródło: materiał prasowy) |
Dehnel pisze też o sobie. Bo
przecież pisząc o tym, czego mu trzeba by pisać, o wszystkich "durnostojkach"
zdobiących jego półki z książkami , o nieograniczonej miłości do nawet najmniej
wartościowej książki, o przygodach z komputerem, odsłania część siebie. Udowadnia,
że bez wątpienia jest książkowym freakiem (chwała mu za to), dzięki czemu
naprawdę czuję się lepiej, gdy nie mając nic innego pod ręką do czytania,
sięgam po opakowanie płatków śniadaniowych, szampon, starą ulotkę o depilacji
laserowej i czytam.
Ale za jeden tekst jestem autorowi
szczególnie wdzięczna. W setną rocznicę
to felieton poświęcony mistrzowi Czesławowi Miłoszowi. I choć nie mało tekstów
o nim już czytałam to ten szczerze mnie wzruszył i wprawił w zadumę. A Jacek
Dehnel napisał w zasadzie tylko (aż!) o
odpowiedzialności pisarza i powinności bycia szczodrym. Duży kopniak i powód do
myślenia.
Oczywiście, nie wszystkie teksty są
równe. Niektóre mogą nieco nużyć, powodują, że chce się książkę na trochę
odłożyć. Co przecież nie jest problemem, bo każdy z tych tekstów można śmiało
czytać osobno, jak to felietony. Ale musze koniecznie zaznaczyć, że nie jest to
zwyczajny zbiór. Całość wciąga jak najlepsza powieść z wartką akcją i barwnymi
postaciami. Bo i dramat i komedia, romanse, rozstania, dylematy moralne,
wszystko to zawiera ta książka o książkach i dla książkowych szaleńców
napisana.