Piotr Adamczyk „Dom tęsknot”, Agora 2014, ISBN
978-83-268-1352-8, stron 512
Zakończenie wojny dla Niemców mieszkających we Wrocławiu
było szokiem. Na gwałt opuszczali swoje domy, zostawiając, bywało i tak, cały
swój dorobek. Choć często uciekali w panice, to i tak wielu z nich było
przekonanych, że to tylko na chwilę, że sytuacja się uspokoi i po pewnym czasie
będą mogli wrócić do siebie. Z takiego też założenia wychodziła matka małego
Piotrusia, kobieta „poniemiecka”, jak sam o niej później mówił. W historię jego
rodziny wpisane było osadnictwo; najpierw urodzona pod Berlinem babka trafiła w
środowisko opolskich Ślązaków; potem ojciec, strzelec z wojennej partyzantki,
przyjechał do Wrocławia, by znaleźć się w straży przemysłowej zakładu
energetycznego. Matka należała do średniego personelu medycznego, ukończyła
nawet kurs chirurga polowego, więc z uwagi na posiadane kompetencje została po
wojnie w szpitalu. To tam, na sali operacyjnej, poznała swojego przyszłego
męża.