GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kallos. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kallos. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 września 2016

1194. Zrobiłam sobie siano, czyli produkty z keratyną mi nie służą

Witajcie!

Kilka dni temu wpadłam sobie na świetny pomysł zrobienia kudełkom dobrze.

Mianowicie, przygotowałam prostą maskę keratynową, która to miałaby włosiska odżywić, wzmocnić itp.

Jako składnik bazowy użyłam keratyny z ZSK (ok. 3 kropel), którą to ziomkę zmieszałam z jedną, czubatą łyżką maską algową z Kallosa.

Nałożyłam całość - od ucha w dół - na umyte wcześniej włosy - szampon ten co zawsze: Klik! - i potrzymałam kilka minut.

Po spłukaniu i wysuszeniu o mało nie dostałam zawału.

Oto co stało się mojej czuprynie:



Z włosów zrobiło się siano.
Suche siano letnią porą na łąkach koszone...

Musiałam aż podciąć końcówki, by nie wyglądały jak strąki, i aż do następnego mycia - już bez dodatku keratynowego - chodziłam w koku, co by ludzi nie straszyć.

Tak oto właśnie się przekonałam, że keratyna nie służy mi...
I oto powiadam Wam - więcej me oko na nią nie spojrzy!

A Wy mieliście podobną przygodę?

Kathy i Leon


niedziela, 2 sierpnia 2015

793. Dlaczego nie wolno nakładać maski do włosów na skórę głowy?

Witajcie!

Dziś będzie post ostrzegawczy, którego myślą przewodnią może być na chybcika wymyślona sentencja: Nie rób włosom tego, co Leon!

Mianowicie, dnia wczorajszego, w ramach zabicia sobotniej nudy, zachciało mi się umyć włosy maską do włosów.
Ot, stwierdziłam bowiem, że trzeba w końcu sprawdzić, czy taka taktyka mycia kudłów u osób podatnych na fale sprawdzi się również u mnie.

Produktem, po który więc sięgnęłam, była znana wszem i wobec próbka jednej z kallosowych panien w wersji jagodowej:






Specyfik zacny, krzywdy zrobić nie powinien.

Jak się więc zawzięłam, tak uczyniłam.

Radośnie zabrałam się za mycie kłaków, uprzednio je zmoczywszy w chłodnej wodzie.
Po tym procederze zaczęłam nakładać na kosmyki i skalp maskę, w ilości niezbyt obfitej, aby następnie po kilku minutach wszystko spłukać.

Nie wiem co zrobiłam źle, czy skalpu nie domyłam, czy przedobrzyłam z mazidłem, w każdym razie zaraz po osuszeniu głowy ręcznikiem, poczułam że coś jest nie tak.

Coś mnie piecze, coś swędzi, coś boli na łepetynie...

Mówię sobie w duchu, że pewnie przejdzie, jak tylko kłaki wysuszę...

Niestety nie.

Po wysuszeniu i rozczesaniu wyglądających nawet nieźle kłaków - nie uciekła ich jakaś zatrważająca liczba - kwestia świądu jeszcze bardziej się nasiliła.
Zdawało mi się, że na głowie mam istny tabun pozostałości po ugryzieniach komarów.

Masakra i obłęd!

Zamiast cieszyć się z mięsistych i nawilżonych po eksperymencie z maską włosów, zaczęłam panikować, że po co mi to było, skoro zaraz mi skóra z głowy zejdzie.
I tak w desperacji, wcierać zaczęłam obficie w głowinę aloes i maść na ŁZS...

Dopiero po tym świąd ustąpił i pieczenie znikło...

Teraz wiem, że nigdy więcej nie nałożę maski ani niczego podobnego na skalp.
Co z tego, że włosy wyglądały ładnie, skoro tyle nerwów i stresu mi to przyniosło?

Jednakże, jak tylko dojdę psychicznie do siebie, spróbuję ponowić ów maskowy eksperyment, tym razem z pominięciem skóry głowy.

Miałyście kiedyś podobną sytuację?

Kathy i Leon

wtorek, 17 lutego 2015

630. Włosowa aktualizacja - luty 2015 r.

Witajcie!

Dziś lutowa pora kudłowa.
Wreszcie udało mi się cyknąć im zdjęcie, które bowiem obrazuje ich aktualny stan.

W tym miesiącu zaczęłam stawiać na podkreślenie mego dziwnego skrętu chińskiego i zwykle włosy w wersji falowanej prezentowały się lepiej.
Szkoda, że nie mam naturalnego afro, wtedy bym nie musiała cudować i wydziwiać z warkoczami czy koczkami na noc, co by to i owo zakręcić...

Nie mniej jednak, pora na zdjęcia porównawcze.
Tak było w styczniu:


Tak jest teraz:






Dane poglądowe:

Długość: ok. 62 cm (mniej więcej 3 cm ciachu, ciachu)
 Skręt: wywijas warkoczowy lutową porą
 Kolor: blondo-rudo-coś.
 Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
  Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
 Olejowanie: co drugie mycie

Produkty używane w lutym:



 Od góry od lewej:

1. Szampon Vichy na łupież tłusty: Klik! do mycia z szamponem głównym 2.
2. Szampon Green Pharmacy do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski: Klik! - mycie. 
3. Oliwka pielęgnacyjna Hipp - do olejowania kudłów.
5. Maska do włosów Kallos tzw. algowy, do maskowania włosów po myciu na ok. 2 minuty.

Od dołu od lewej:


1. Odżywka Aussie Miracle Moist z olejkiem z australijskiego Orzecha Makadamia do włosów suchych i pozbawionych blasku - odżywkowanie przed i po myciu.
2. Aloes z ZSK: Klik! - do szamponu dodawany.
3. Keratyna z ZSK - do szamponu dodawana.
4. Squamax, złuszczająco-nawilżająca emulsja do skóry: Klik!  używana razem z olejowaniem na ok. 2 godziny przed myciem kudłów.
5. Maść przeciwgrzybiczna własnej produkcji: Klik! - codziennie po czesaniu, wklepywana w łepetynę (zabrakło na zdjęciu)

A jak Wasze kudły?

wtorek, 6 stycznia 2015

588. Przesyłka od Żanetki!

Witajcie!

Nie macie pojęcia jak w człeku raduje się serce i dusza, gdy z rąk pana listonosza - choćby nie wiem jak był spocony i śmierdzący i ubłocony - odbiera tajemniczy pakunek.

W pierwszym momencie, chwile zaskoczenia.
Ale jak, do mnie? Przecie nic nie zamawiałam ostatnio - od tygodnia - o dziwo!

W drugim momencie, przebłysk olśnienia.
A no tak to uśmiechniętej Żanetki sprawka!

I w trzecim momencie ogromne i przezacne szczęście, gdy z otchłani papieru, taśmy klejącej i uroczych białych pipków gąbkowych, wyłania się to coś:


Próbki słynnych masek do włosów czyli Kallosów:
od lewej Kallos: Milk, Czekoladowy, Omega, Blueberyy
 Ten przyjemniaczek miał parcie na zdjęcie w pojedynkę:

Kallos algowy

Mnóstwo próbek:


Lusterko i długopisy z Revitalash:



Czekoladki do masażu:


Żanetka, jako znawca i wielbiciel dobrych masek do kudłów, z własnej dobrej woli wysłała zaciekawionemu Kallosami Leonowi tyle dobroci.

Już jutro zaczynam pierwsze testy z wersją czekoladową - w końcu trudne dni miesięczne przede mną i trzeba się wspomóc nieco słodkościami w każdej postaci - i nie mogę się doczekać efektów twórczych po owym mazidle.

Lusterko i długopisy z Revitalash na pewno się także nie zmarnują; co jak co, ale w u nas w robocie sprzęt piszący ginie w dziwnych okolicznościach.
Ot leżał długopis na biurku, ot go nie ma!
Tych jednak przyjemniaczków będę strzegła ręką i nogą i zębami, aby nikt mi ich nie capnął za pazuchę.

Próbki natomiast będą miłym akcentem testowania przed zakupem produktów pełnowymiarowych.

Babeczki do masażu wyglądają z kolei tak apetycznie i pachną tak słodko, że lada moment je zjem.

Doprawdy droga koleżanko z hen daleko, dziękuję Ci bardzo bardzo!

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru