Witajcie!
Dziś czas na myjadełko.
Będę mówić o Linda mydło glicerynowe owocowo-kwiatowe.
Słowo od producenta: Oddajemy w Twoje ręce mydło zainspirowane dobrodziejstwem natury. Mydło o zapachu owocowo-kwiatowym, gdzie nuty słodkiej gruszki azjatyckiej, jaśminu i lilii połączone z subtelną nuta paczuli oraz wanilii tworzą niezwykłą harmonię aromatów oraz nadają niepowtarzalny, zmysłowy nastrój.
Bez surowców pochodzenia zwierzęcego100% wegańska formuła."
Produkt w opakowaniu:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt kupiłam w Biedronce za ok. 2,50 zł.
Zapach: słodki, owocowy.
Konsystencja: zbita, mydłowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie ekologiczne, papierowe z czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 100 g.
Wydajność: dobra. Taki produkt starczy nam na jakieś dwa miesiące użytkowania.
Działanie: zacne. Zacznę od tego, że do glicerynowych mydeł tego typu mam ogromną słabość i zawsze chętnie ich używam. W mojej rodzinie bowiem od wielu lat królują takie właśnie gagatki, które są używane dosłownie do pucowania wszystkiego. Rodzina myje nimi ręce, nogi, paszki, czy też używa do prania bielizny. Mydełko Linda - oprócz nieśmiertelnego Bambino - to był i jest nasz istny must have, jeśli chodzi o codzienne, należyte utrzymywanie higieny różnych części ciała. Produkt cudownie oczyszczał skórę z brudu i kurzu, delikatnie się przy tym pieniąc i kusząco pachnąc. Dłonie czy buzia myte nawet kilka razy - #szorowaniedobrenawszystko - pod rząd nie były wysuszone, a jakby nawilżone i miękkie. Specyfiku używałam także do mycia pędzli jak i gabeczek do makijażu. Efekt? Akcesoria czyste i miłe w dotyku. Dodam, że mazidło nie podrażniło ani nie uczuliło nikogo z naszej rodziny. Jedyne, nad czym ubolewam to fakt, że owe mydełka - wersja vegan - są ciężko dostępne, gdyż błyskawicznie są wykupywane z półek Biedronkowych. Polecam zatem ucapić ziomka - najlepiej w ilości kilka sztuk - jak tylko go zauważycie.
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy i Leon