Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polacy nie gęsi II. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polacy nie gęsi II. Pokaż wszystkie posty

sobota, 27 września 2014

Marcin Ciszewski - "Wiatr"

źródło
TYTUŁ: Wiatr
AUTOR: M. Ciszewski
WYDAWNICTWO: ZNAK
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 400


To moje drugie spotkanie z Marcinem Ciszewskim, podczas pierwszego spotkania autor zafundował mi zimne wieczory w książce "Mróz" (kilka słów o książce TUTAJ), szybką akcję i super policjantów. Czy ponowne spotkanie z autorem i jego bohaterami będzie udane?

Zakopane - Sylwester - Tyszkiewicz i Krzeptowski (policjanci z Warszawy - ale Krzeptowski jest tutejszy) wraz z grupą przypadkowo poznanych osób postanawiają przywitać Nowy Rok na Kasprowym Wierchu, po dotarciu na górę pomału rozkręcają imprezę, choć towarzystwo jest różne. Niespodziewanie dochodzi do wypadki, jedna z uczestniczek spada ze schodów i trzeba ją odtransportować na dół do szpitala. Jednak jest wątpliwość co do wypadku, są podejrzenia że została zrzucona ze schodów. Kto mógł to zrobić i dlaczego? Pogoda coraz bardziej się pogarsza, mróz, wiatr i padający śnieg, ale muszą jechać by uratować dziewczynie życie - Tyszkiewicz, Krzeptowski i Helena (żona Tyszkiewicza) jadą z dziewczyną. Reszta uczestników imprezy straciła humory i chęć na zabawę, do tego nastąpiła awaria zasilania, oni też postanawiają zjechać na dół, podczas zjazdu na dół przy niesprzyjających warunkach pogodowych rozdzielają się, nawet nie spodziewają się że na stoku nie są sami. Tuż za nimi podążają wyszkoleni i bezwzględni ludzi, którzy muszą kogoś uciszyć i odzyskać to co ma. Gra toczy się o dużą stawkę: pieniądze i władzę. Czy wszystkim uda dotrzeć się na dół? Kogo szukają? Czy wszyscy w grupie są tymi za kogo się podają? Tyszkiewicz i Krzeptowski muszą walczyć, i połączyć swoje siły z nieznajomymi i walczyć o życie swoje i uczestników zabawy.

Tak, zdecydowanie tak - ponowne spotkanie z bohaterami uważam za bardzo udane. Tym razem autor ponownie zafundował mi mega przejażdżkę w zimową noc z Kasprowego Wierchu, u boku super policjantów, a na zapleczu gra o duże pieniądze, polityka i służby specjalne. Ciszewski również przez bohaterów odwołuje się do naszego poczucia patriotyzmu. Książka w której nie ma zbędnych opisów, szybka akcja, język prosty, napięcie od początku do końca. Czytało mi się świetnie i gorąco polecam wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń. Na pewno będę poszukiwać innych książek autora, a jestem bardzo ciekawa jego serii www. Gorąco polecam.

Moja ocena: 5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



niedziela, 21 września 2014

Agnieszka Stelmaszyk - "O SMOKU który chciał zostać RYCERZEM"

źródło
TYTUŁ: O SMOKU który chciał zostać RYCERZEM
AUTOR: A. Stelmaszyk
WYDAWNICTWO: WILGA
DATA WYDANIA: 2012
STRON: 26

Agnieszka Stelmaszyk jest autorką już nam znaną, mieliśmy okazje przeczytać kilka jej bajek dla dzieci, które bardzo się nam podobały. Tym razem w nasze ręce przywędrował bajka o smoku :) która jest pięknie wydana, duże literki i kolorowe obrazki na pewno zachęcą nawet najbardziej wybrednych milusińskich do zainteresowania się tą książeczką. 


fot. Melania K.


W Smoczej Krainie mieszkał mały smok Roland, miał piękny zielony kolor a to dzięki zielonemu groszkowi który uwielbiał jeść.  Roland nie był jak inne smoki, nie zionął ogniem, nie więził księżniczek i nie chciał jeść rycerzy, czytał książki i marzył by zostać... rycerzem - przez co był wyśmiewany przez kolegów smoków. Jednak mama Rolanda utwierdzała go że może być kim zechce, trzeba tylko mocno się starać i w to wierzyć. I wyruszył Roland w świat by znaleźć króla który pasuje go na rycerza. Czy Rolandowi uda się znaleźć króla? Czy spełni się jego marzenie i zostanie rycerzem?


fot. Melania K.

Wspaniała bajka z morałem, mówiąca nam o tym że nie wolno się śmiać z innych gdy nie są tacy jak my, i o tym że warto marzyć i starć się walczyć o swoje marzenia. Myślę że bajka spodoba się nie tylko dzieciom ale i rodzicom, pięknie wydana zachęca do czytania, a duże literki będą pomocne dla początkujących czytelników.  Polecam i zachęcam do jej przeczytania.







Moja ocena: 5,5/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:




piątek, 19 września 2014

Olga Rudnicka - "Fartowny pech"

źródło
TYTUŁ: Fartowny pech
AUTOR: O. Rudnicka
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 304

Filip Nadziany zwany Jokerem - policjant który ma nieustającego pecha, wszystko przy nim się psuje, do tego zostaje ośmieszony przez swoją "dziewczynę" która umieściła jego nagie zdjęcie w internecie. Postanawia poszukać swojej przestrzeni, wyjeżdża do wsi Paszcze gdzie w spadku dostał dom po dziadku, tam też załatwia sobie przeniesienie.

Krystian Dziany zwany Krysiem - policjant, mimo swojego zapału do pracy niestety też staje się pośmiewiskiem kolegów, a to za sprawą dwunastolatki która go pobiła. Postanowił opuścić szeregi policji i założyć biuro detektywistyczne. Niespodziewanie z wizytą z Włoch do Polski przyjechał jego brat Klemens i postanowił zostać jego wspólnikiem. Nawet naraił mu pierwszego klienta - Padlinę.

Klemens Dziany zwany Giannim, zawodowy zabójca. O jego profesji nie wie jego brat, a on sam uchodzi za ducha którego nikt nie widział i nikt o nim nic nie wie. Jego przyjazd do Polski jest podyktowany zleceniem które tu dostał - od Padliny. Trop prowadzi do Paszcz.

Gianni wysyła pod przykrywką Krysia do Paszcz, on tam spotyka swojego przyjaciela Jokera. Sprawy się komplikują - rana postrzałowa Krysia, wygrana dziewczyna w pokera, wojna gangów w Poznaniu, a w Paszczach cudna dziewczyna i gang X.

Jednym słowem, nic nie idzie tak jak było zaplanowane - no pech, ale który okaże się dla naszych bohaterów fartowny :)

Pełny relaks :) czytało mi się świetnie, ale się uśmiałam  - zresztą jak zawsze przy książkach Olgi Rudnickiej, którą uwielbiam. Polubiłam styl autorki i czy jest to kryminalna komedia czy książka traktująca o poważnych problemach jak "Cichy wielbiciel" (kilka słów o książce TUTAJ) to wiem że książka na pewno przypadnie mi do gustu. Przede mną jeszcze jedna książka pani Olgi której jeszcze nie przeczytałam to "Lilith", ale na pewno ją przeczytam, jak tylko ją zdobędę.
Wracajmy do "Fartownego pecha". Książka lekka, łatwa i przyjemna, postacie barwne, dużo dialogów, wartka akcja która czytelnikowi nie pozwala się nudzić. Jedyny minus książki jaki znajduje to zbyt siarczysty język panów gangsterów, ja wiem oni po prostu muszą kląć bo taki mają zawód, ale jednak w komedii kryminalnej powinno być go mniej. Jednym słowem, jeżeli macie ochotę na chwilę relaksu - jest to książka dla Was i gorąco zachęcam do jej lektury. Choć tak myślę że Dziany i Nadziany do spółki z Giannim nie mają szans z siostrami Sucharskimi :D

Moja ocena: 4,5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



środa, 10 września 2014

Izabela Pietrzyk - "Histerie rodzinne"

źródło
TYTUŁ: Histerie rodzinne
AUTOR: I. Pietrzyk
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 640

Wiktoria - trzydziestoośmioletnia panna (co bardzo niepokoi jej mamę, twierdzi że już czas by znalazła statecznego mężczyznę i miała dzieci), jest nauczycielką w pierwszej klasie. Właśnie zakończyła związek z Pawłem który ją bił i odsunął od wszystkich przyjaciół, stworzył jej złotą klatkę i w niej ją trzymał. Jej powierniczką i pocieszycielką jest siostra Amelia (zwana Melą), to ona odkryła pierwsza co się dzieje u Wiktorii, po odejściu od Pawła Wiktoria zamieszkała u Amelii - w końcu to też i jej dom, ojciec przepisał go na obie córki. Wiktoria boi się konfrontacji z dziećmi siostry - Mirkiem (20 lat) i Emilką (18 lat), kiedyś była ich kochaną ciocią, a teraz jak to będzie? No i szwagier - Sławek (nie lubią się to mało powiedziane), ale on jest na morzu i wróci za cztery miesiące, jakoś musi być.

Wiktoria pomału odzyskuje spokój, dochodzi do konfrontacji z rodzicami i dziećmi siostry i nie jest tak źle ja sobie to wyobrażała, choć w domu siostry dzieją się dantejskie sceny, ciągłe kłótnie między rodzeństwem i ich matką. Gdy Wiktoria wygrzebuje się z przeszłości (a nawet zaczyna internetową znajomość z mężczyzną), Mela dochodzi do wniosku że w jej małżeństwie nie jest najlepiej, dzieci ciągle się kłócą i jej nie słuchają, mąż na morzu a gdy jest w domu to gdyby coś nie było po jego myśli, wszystkich musztruje, muszą chodzić jak w zegarku. Mela czuje że musi coś zrobić bo oszaleje - robi krok do przodu, podejmuje pracę - swoją pierwszą w życiu. Czy Mela jest szczęśliwa w swoim małżeństwie? Może też mieszka w takiej złotej klatce, tylko bez bicia, choć słowa mogą bolec tak samo jak uderzenie.

Gdy mąż Meli (Sławek) powraca wcześniej z morza, dopiero wtedy dochodzi w domu do dantejskich scen. Podczas powitalno - rodzinnej kolacji dochodzi do prawdziwego pandemonium. Czy Wiktoria będzie umiała ponownie zaufać mężczyźnie? Co z małżeństwem Meli?

Opowieść o relacjach w rodzinie wielopokoleniowej oraz damsko - męskich. Jak wiadomo nie od dziś język pokoleń różni się i o tym poczytamy w książce, jak teraz wysławia się młodzież a jak mówiono kiedyś, a wszystko to będzie miało odzwierciedlanie w zabawnych i śmiesznych sytuacjach. Nasza wielopokoleniowa rodzina Wiktorii potrafi zapewnić dobrą zabawę, ale mamy też poważne momenty i tematy które porusza autorka, jak choćby bicie czy terroryzowanie, nieakceptowanie zdania innych, lęk przed bliską osobą.

Powiem, że te 640 stron przeczytałam bardzo szybko, nawet nie wiedziałam kiedy książka się skończyła, ale szczerze to wielkiego WOW nie było. "Ta książka poprawi humor każdemu" głosi napis na okładce, no może i poprawi, to prawda w drugiej połowie książki było zabawnie i nawet się uśmiałam, niestety ale tak gdzieś do połowy książki bardzo denerwował mnie język bohaterek, leciało dużo przekleństw, całe szczęście po połowie panie dały na wstrzymanie i już o wiele przyjemniej było czytać, wtedy też akcja nabrała tempa i humoru. Niestety zakończenie kompletnie mi się nie podobało, jak dla mnie zostało wiele niewiadomych i wątków które się urwały i nie wiadomo co dalej, no chyba że autorka przewiduje kontynuacje - za czym ja osobiście byłabym na tak.

Podsumowując - to powieść obyczajowa o naszym słodko-gorzkim życiu, na zewnątrz wszystko ok, a wewnątrz tocząca się walka. Niby książka z gatunku lekkich, ale jednak coś w niej tkwi, coś co pozwoli nam na chwilę przystanąć i przypatrzyć się naszej rodzinie, naszym relacjom. Na pewno warto poświęcić jej swój czas, będzie trochę humoru i spraw poważnych - po prostu dobra książka, jeżeli nie przeraża Was te 640 stron to zachęcam do przeczytania.

Moja ocena: 4/6



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Europa da się lubić"




sobota, 6 września 2014

Aleksandra Tyl - "Aleja Bzów"

źródło
TYTUŁ: Aleja Bzów
AUTOR: A. Tyl
WYDAWNICTWO: Prozami
DATA WYDANIA: 2011
STRON: 312


Ona - Izabela Wieniawska - prawie trzydziestoletnia panna, podnajmuje pokój u przyjaciółki, póki jej mieszkanie się nie wybuduje. Ma dobrą pracę, pracuje w gazecie "OKO" (piszą rzetelnie i obiektywnie o kulturze), jest dziennikarką. Stara się o awans na szefa działu, ale nie ona jedna - Iza musi stanąć do walki z kolegami i nową stażystką, która by wyjść na swoje nie cofnie się przed niczym. Jej najlepsza przyjaciółka wyjeżdża - porzuca pracę i narzeczonego i rusza w świat, do tego jeszcze Iza dowiaduje się że babca będzie eksmitowana ze swojego mieszkania. Pałac w którym miała mieszkanie został kupiony przez jakiegoś biznesmena  i on będzie robił tam hotel. Iza czuje jak uchodzi z niej powietrze, gałąź która wybiła okno w jej mieszkaniu przepełniła czarę goryczy - Iza pękła, łzy lały się strumieniami. Ale za to poznała przemiłą sąsiadkę Monikę z którą bardzo się zaprzyjaźniła, Monika ma córeczkę - Oliwkę, która jest chora na serce i zbiera pieniądze na jej operacje. Czy Iza sprosta piętrzącym się przed nią kłopotom? 
Być może tak, ale na jej drodze staje ON - Wiktor Morawski - kupił pałac i jest tym nie lubianym dziadem. Jak on mógł? Iza niespodziewanie coraz więcej spędza z nim czasu - z Wiktorem, zaczyna rozumieć jego motywy, czuje motyle w brzuchu. W pracy też nie najlepiej, bo jak się okazuje Morawski jest szefem całej gazety w której pracuje Iza. Czy i te wiadomości gdy dotrą do jej koleżanek i kolegów mogą wpłynąć na ich relacje? Czy Iza ma na tyle mocną psychikę by sprostać głupim przycinkom w pracy i nagłej ochłodzie wzajemnych relacji?

Czy te nieoczekiwane spotkanie może zmienić życie Izy? Co z motylami :), babcią i pracą? Czy Iza poradzi sobie z natłokiem spraw które spadną na jej głowę? Czy uda zebrać się pieniądze na operację Oliwki ?

Świetna pozycja do relaksu, być może przewidywalna i oklepana ale bardzo dobrze mi się ją czytało. Język prosty, czyta się szybko, znajdziemy tu: trochę humoru i spraw poważnych, no i miłość, oraz przyjaźń. Cóż więcej trzeba by spędzić miły wieczór - no tak jeszcze kubek dobrej herbaty :) Jeżeli macie ochotę na lekką lekturę, która napełni Was optymizmem, poprawi humor i doda otuchy to jest to właśnie książka dla Was - ja gorąco zachęcam do sięgnięcia po tę książkę i szukam już kontynuacji bo chcę poznać dalsze losy naszych bohaterów.

Moja ocena: 4,5/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:




niedziela, 31 sierpnia 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak - "Upalne lato Marianny"

źródło
TYTUŁ: Upalne lato Marianny
AUTOR: K. Zyskowska-Ignaciak
WYDAWNICTWO: MG
DATA WYDANIA: 2012
STRON: 258

Lato 1939 roku, ludzie mówią o wojnie, o nastrojach panujących w Polsce i za granicą, ale Marianny te rozmowy nie obchodzą, ona chce zacząć żyć...

Marianna Borucka właśnie zdała maturę i dostała się na studia - prawo na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Nie musiała iść na studia, mogła wyjść za mąż i być czyjąś żoną, ale ona chciała więcej, chce być rewolucjonistką. Razem z Marianną na studia w Warszawie dostaje się jej najlepsza przyjaciółka Krystyna - na medycynę. Już podczas pierwszego wyjazdu do Warszawy gdy dowiedziały się że będą studentkami postanowiły to uczcić wyjściem w miasto, na kawę i ciastko do Bliklego. Niespodziewanie Mariannę w wejściu do kawiarni dotyka czyjaś dłoń, to on - "(...) bardzo szczupły i wysoki. Ale nie chudy. Ma wysportowana sylwetkę, ciepłą oliwkową karnację i kruczoczarne włosy, które wydają się tym ciemniejsze, że kontrastują z niemal przezroczystym błękitem zmrużonych oczu." [1] oddaje Mariannie zgubiony sweter, Krystyna zauważa że on też studiuje prawo (jak się później okazuje on tam wykłada). Marianna nic nie słyszy, nie może się skupić, widzi tylko jego.

Lato w Kamieńczyku płynie sielsko i monotonnie, Marianna żyje już chęcią wyjazdu do Warszawy - gdzie niestety będzie musiała mieszkać u ciotki, a nie w wynajętym pokoju. Jednak wszystko się zmienia gdy przyjeżdża on - Zygmunt Jasielski - to on, to chłopak z kawiarni, on o którym ciągle myśli, o jego oczach. Ta wiadomość wywołuje u niej dreszcze, ale ona już wie że "to będzie niezwykłe lato..." [2]

Czy lato Marianny było niezwykłe? Tego lata czuła że jest kobietą, już nie dziewczyną - ale kobietą. Przez jej ciało przechodzi fala pożądania, pierwsze pocałunki i pierwsze bliskie obcowanie z mężczyzną - ale nie z tym z którym by chciała, ON - nie chce się z nią związać. Marianna poznaje tajemnice bliskich, oraz stronę życia o której wcześniej nie wiedziała, przed którą była chroniona (niechciana ciąża, aborcja, bierność kobiet, bezkarność mężczyzn),  a śmierć wkrada się w spokojne i ciche jej domostwo. Marianna czuje że między nią a jej przyjaciółką Krystyną wyrasta cichy mur, już nie mają o czym rozmawiać, ona chce żyć, chce zmieniać świat, a Krystyna chce pozostać w objęciach starych konwenansów. Czy ten pęd Marianny do feminizmu i bycia dorosłą przyniesie jej to czego oczekuje? Czy jednak będzie musiała zapłacić za swoją naiwność?
"Świat należał do mężczyzn, więc jej serce należy tylko do Aleksandra i Michała. Szczególnie do wnuka. To on zaniesie jej nazwisko dalej. Cóż może dziewczynka? Cóż one, kobiety, znaczą? Marianna też nie znaczy wiele, choć na razie próbuje z tym walczyć. Dla prawdziwej Polki istnieje tylko Bóg, Rodzina i Ojczyzna. Dla kobiety nie ma ucieczki, nie ma alternatywy. Im wcześniej wnuczka to pojmie, tym mniej zaboli ją rozczarowanie." [3]
Rok 1939 - widmo zbliżającej się wojny,  poza dużymi aglomeracjami miejskimi tu na wsi życie ciągle toczy się rytmem starych obyczajów, kobieta ma wyjść za mąż, urodzić dzieci i trwać w ciszy przy mężu, po co jej wykształcenie. Nie skarżyć się, nie odzywać, nie mówić o swojej co miesięcznej przypadłości - to temat tabu, jak mąż ją bije nie może o tym mówić, bo to wstyd. Ciąża i to do tego panieńska, wstyd na całą rodzinę, ale z tym też kobieta sama musi sobie poradzić.

Muszę Wam powiedzieć że książka mnie zaskoczyła, spodziewałam się lektury lekkiej, gdzie młoda kobieta przeżywa swoje pierwsze miłości. Miłość była owszem, ale ogólnie książka zaskoczyła mnie pozytywnie, pomimo początku trochę leniwego i nudnego, akcja nabrała tempa. Autorka poruszyła bardzo różne tematy tak charakterystyczne dla tamtego okresu, na małej wsi tak wiele się działo, młoda wchodząca w dorosłe życie kobieta i jej chęć poznania świata, życia i dorosłości. Obawiałam się języka, że być może będzie zawiły i trudny do czytania, ale nic podobnego, książkę czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Wiecie co, lektura tej książki może nam przypomnieć jak było kiedyś, jak kobieta miała niewiele do powiedzenia, świat mężczyzn był tym doskonałym, ale przecież wiemy że wojna która wybuchła tak wiele zmieniła, młodzi ludzie musieli szybko dorosnąć i zmienić swoje zapatrzenia na świat, nawet na wsi. Jeżeli będziecie mieli możliwość zapoznania się z tą książką - nie wahajcie się, warto.

Moja ocena: 5/6


[1] Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Marianny", Wydawnictwo MG, 2012, str. 14
[2] str. 32
[3] str. 56



Upalne lato

Upalne lato Marianny / Upalne lato Kaliny / Upalne lato Gabrieli


Za możliwość przeczytania książki dziękuje Pani Dorocie z Wydawnictwa MG



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Jerzy Edigey - "Najgorszy jest poniedziałek"

źródło
TYTUŁ: Najgorszy jest poniedziałek
AUTOR: J. Edigey
WYDAWNICTWO: ISKRY
DATA WYDANIA: 1975
STRON: 200


Znowu poniedziałek - znany warszawski mecenas Mieczysław Ruszyński miał kiepski dzień, poprzedniego dnia trochę za dużo się wypiło i tego i owego - do tego ten Szwed, on miał mocną głowę. Nasz pan Mieczysław (zwany przez znajomych Mieciem) dobiegał już sześćdziesiątki, a jego skronie przyprószyła już siwizna, jednak ciągle uważała się za niczego sobie mężczyznę - ma słabość do kobiet o rudych włosach. Gdy Miecio już miał się ulotnić z Zespołu Adwokackiego woźny Franciszek zaanonsował klientkę, której adwokat nie chciał przyjąć, ale po licznych prośbach i naleganiach pana Franciszka - Miecio uległ. 

Klientką okazała się piękność o rudych włosach - Helena Kowalska, która przyszła w bardzo trudnej sprawie. Chodziło o jej synka, czteroletniego Januszka, który zaginął przed trzema miesiącami. Był na zakupach razem z sąsiadką i jej dziećmi,  zostali w trójkę przed sklepem po wyjściu sąsiadki ze sklepu jej synka już nie było, zaginięcie zostało zgłoszone milicji, ale poszukiwania nie dały rezultatu. Przyszła do adwokata bo dostała pismo z milicji o umorzeniu śledztwa - uznano że jej Januszek utopił się w Wiśle, gdzie od sklepu było blisko, żadnych śladów nigdzie dziecka nie znaleziono. Ona jednak wie że jej syn żyje, że to było porwanie, prosi mecenasa o podjęcie się tej sprawy by policja ponownie wszczęła śledztwo i odnalazła jej Januszka. 

Mecenas Ruszyński początkowo podchodził sceptycznie do tej sprawy, jednak obiecał klientce pomóc, w tym celu udał się do Komendy i tam z policjantem prowadzącym  to śledztwo - Januszem Kaczanowskim, postanowili jeszcze raz przejrzeć papiery czy nic nie zostało pominięte. Na początku nic na to nie wskazywało, jednak jak się okazało ktoś interesował się chłopcem przed jego zniknięciem. Śledztwo wszczęto ponownie - tym razem dotyczyło porwania. Czy uda się odnaleźć czteroletniego Januszka? Kto mógł go porwać i w jakim celu?

Muszę Wam powiedzieć że świetny kryminał pomimo że nie ma trupa, mamy tu szybką akcji, jest po kolei toczące się śledztwo poszukiwania małego Januszka. Język książki prosty i lekki, brak zbędnych opisów, naprawdę wciągająca zagadka porwania, do tego klimat dawnej Warszawy. Oczywiście co niektórzy mogą nie czuć klimatu tej książki, w końcu akcja dzieje się w 1973 roku, mamy milicję a adwokat pomaga w toczącym się śledztwie, nie ma roztrząsanych dylematów i problemów osobistych, poza adwokatem który jest tu głównym bohaterem i to jego poznajemy bardziej prywatnie ale też tak ogólnie, brak pościgów i strzelaniny -  całość książki skupia się na śledztwie. 
Ktoś może powiedzieć że to stara książka - no, dla jednych stara dla innych nie - 1975 rok wydania :) to mój rocznik - i nie uważam żeby ta książka była taka stara :D Powiem Wam jedno gdyby tak odmłodzić naszego pana adwokata i dodać kilka współczesnych gadżetów byłby to świetny współczesny kryminał. Muszę przeszukać moje pudła, i odszukać inne kryminały z tej serii bo chyba jeszcze gdzieś są upchnięte. Ja gorąco was zachęcam do sięgania po te starsze kryminały - naprawdę warto. 

Moja ocena: 5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Z półki"
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)


czwartek, 14 sierpnia 2014

Wiesława Bancarzewska - "Powrót do Nałęczowa"

źródło
TYTUŁ: Powrót do Nałęczowa
AUTOR: W. Bancarzewska
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 480

Anna, czterdziestodwuletnia panna, praktycznie sama na tym świecie - rodzice i cała rodzina (babcia, wujki, ciocie) już dawno pomarli, został brat, ale on wyemigrował i nie ma w planach powrotu. No, może nie całkiem sama - ma Bartka, poznali się na cmentarzu w Święto Zmarłych i są razem już od siedmiu lat - razem, a jakby osobno. Mieszkają w swoich mieszkaniach, spotykają się od czasu do czasu, wspólne wypady, noce, ale czy to miłość? czy tylko przyzwyczajenie? 

Ania bardzo tęskni za rodziną, często ogląda stare fotografie, wspomina - gdy pewnego dnia ponownie oddaje się wspomnieniom oglądając stare zdjęcia łza zakręciła się w jej oku, pobiegła do łazienki pełna złości - że chce być tam na zdjęciu u swojej babci w Nałęczowie, zamknęła oczy a gdy je otworzyła wokół niej były drzewa. Czy to możliwe? ma halucynacje? wariuje? Sama Ania się przestraszyła i powróciła do swojej łazienki, a wraz z nią listek dębu. Była tam, w Nałęczowie, u babci w 1932 roku. Długo się nie zastanawiał, wróciła do Nałęczowa, wynajęła u babci pokój jako letniczka i została na cały miesiąc w 1932 roku. Odkryła że w 2011 czas stoi w miejscu. Powoli odkrywała tamten świat, wspominała babcię, ciocie i mamę, była teraz tu z nimi - i tylko to się liczyło. Jednak był jeszcze ktoś kto zauroczył się obcą letniczką, a i Ania przy nim czuła fale gorąca. Co przyniesie Ani ten miesiąc w Nałęczowie? Czy pozna bardziej swoją rodzinę? Czy powróci do czasów współczesnych?  Czy spełni swoje marzenia? Czy zdecyduje się na zatrzymanie czasu?

Świetna pomysł na fabułę, książka nie pozwoliła mi się nudzić, autorka zabrała mnie w wspaniałą podróż w czasie. Rok 1932/33 kontra 2011 - zagubiona kobieta która poszukuje swojego: miejsca, miłości, domu, taka nie dzisiejsza, tęskniąca za tym co minęło. Wspaniale czułam się w atmosferze tamtych lat, autorka bardzo obrazowo je przedstawiła, poczułam sympatie do Ani i jak na kobietę nie z tych czasów świetnie sobie radziła. Język książki prosty, czyta się lekko i... nie można się oderwać. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła przeczytać "Zapiski z Annopola" - jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów. Czy książkę polecam - zdecydowanie TAK :)

Moja ocena: 5,5/6


Anna Duszkowska


Powrót do Nałęczowa / Zapiski z Annopola / Noc nad Samborzewem


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Europa da się lubić"


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wiesław Budzyński - "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila"

źródło












TYTUŁ: Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila
AUTOR: W. Budzyński
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo M
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 338


"Elegia o chłopcu polskim"

"Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
I poczułeś jak się jeży w dźwięku minut-zło,
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką,
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?"
K.K.Baczyński  


"Elegia o chłopcu polskim" to pierwszy wiersz K.K.Baczyńskiego jaki usłyszałam. Było to na lekcji języka polskiego w szkole podstawowej, wtedy zainteresowałam się samym autorem, poznałam jeszcze kilka innych wierszy, ale cała fascynacja minęła. Przypomniałam sobie o nim będąc w szkole średniej przy omawianych wierszach z czasów wojny, zainteresowanie powróciło. Jeden z niewielu poetów o których chciałam się coś więcej dowiedzieć poza suchymi faktami szkolnymi i jeden z niewielu których wiesze czytałam. Teraz nadarzyła mi się wspaniała okazja poznać dokładniej biografię K.K. Baczyńskiego. Doczytałam się na okładce książki że jest ona wynikiem "wieloletniej wędrówki pisarza po śladach Baczyńskiego (...) wielkiej ponad trzydziestoletniej przygody literackiej" [1].

Krzysztof Kamil Baczyński, urodzony -  no tak, przecież nie będę Wam opisywać życiorysu poety, bo to możecie sobie przeczytać nawet na Wikipedii (TUTAJ), data urodzin i śmierci, jego odznaczenia, dzieciństwo, edukacja, konspiracja, jak zginął, te suche fakty możecie przeczytać wszędzie. Ja chcę Wam powiedzieć coś więcej o książce, wiem ktoś może powiedzieć że przecież autor nic nowego nie napisał - i tu się mylicie.
"(...) opowieść o losach K.K.B. i jego kolegów, wpisana w otoczenie, w którym mieszkał, szkołę, do której chodził, w dzieje Polski Niepodległej, wojnę i w to, co w końcu przyszło czerwoną chmurą ze wschodu i trwało do dni naszych, a zwało się socjalizmem." [2]
Autor już na początku książki raczy nas historią o dacie urodzenia K.K.B, jak podają źródła jest to 22 stycznia 1921 roku, ale jego narodziny odnotowano najpierw pod datą 3 marca 1921. Opowiada nam o dzieciństwie i wyjazdach Krzysztofa jako małego chłopca, o separacji jego rodziców, o jego pierwszych miłościach i jakim był uczniem. Poznajemy również jego  młodzieńcze prokomunistyczne sympatie, oraz śledzimy jego drogę do konspiracji, zmiany które zaczęły w nim zachodzić w trakcie wojny. 
"Krzysztof (...) miał szczególne psie szczęście - a może właśnie romantyczno-melancholijną skłonność - do kochania się na odległość, na tęskno i ponuro. I dopiero Barbara stała się od tej reguły naprawdę szczęśliwym wyjątkiem." [3]

Barbara Drapczyńska-Baczyńska
(źródło)


Barbara Drapczyńska - Baczyńska, to ona stała się ostoją Krzysztofa, mimo młodego wieku (19 lat) wiedziała jak go wspierać i motywować, była jego powierniczką i wielką propagatorką jego poezji. Gdy przyszły czasy konspiracji bez słowa stała za mężem - w jego cieniu, sama nie była czynną uczestniczką Powstania Warszawskiego, zmarła 1 września  1944 roku, przyczyną była rana głowy po odłamku bomby, nie wiedziała że Krzysztof nie żyje, ale to czuła.

"W nocy przed śmiercią Basi, Feliksa Drapczyńska miała sen: przyszedł Krzysztof, nakrył Basię szerokim płaszczem i zabrał ją." [4]

Autor przestawiła nam żonę Krzysztofa - Barbarę, jej życie przed spotkaniem z przyszłym mężem i jej jego zafascynowaniem, poznajemy jej rodziców i rodzinę. Dowiadujemy się jaką była żoną, córką, siostrą, o tym jak Krzysztof ją szanował, słuchał i kochał.

Wiele miejsca autor poświęcił działalności Krzysztofa w konspiracji: jak do tego doszło, jak przez to przechodził, jaki miał stosunek do wszelkich działań konspiracyjnych i jak układały mu się stosunki z kolegami. Jednak to relacje świadków, kolegów z dnia jego śmierci są najbardziej przez autora wnikliwie analizowane - dlaczego? Bo było wielu świadków, i różne miejsca śmierci K.K. Baczyńskiego.
"Dziś po latach poszukiwań można już - jak się zdaje - z całą pewnością powiedzieć, wskazując na pałac Blanka: TU w czwartym dniu Powstania poległ poeta Polski Walczącej..." [5]

Grób K.K.Baczyńskiego i jego żony
 Barbary Drapczyńskiej-Baczyńskiej (źródło)
Zarówno śmierć jak i sam pochówek poety wzbudziły zainteresowanie autora, dziś wiadomo że Krzysztof został pochowany w jednej mogile wraz ze swoją żoną Basią, ale przez wiele lat na Warszawskich Powązkach był drugi grób Baczyńskiego, dopiero w 1972 roku zdjęto tabliczkę z mogiły w kwaterze "Gozdawy". Stefania Baczyńska (matka Krzysztofa) długo nie wierzyła w jego śmierć - pisała i szukała, dopiero ekshumacja jego zwłok była dla niej potwierdzeniem jego śmierć. Przez lata matka szukała i zbierała wszytko co miało związek z jej synem: listy, fotografie, rękopisy, rysunki - dla niej miało to wartość sentymentalną, pamiątkowa - bezcenną, ale dzięki temu i my teraz możemy zapoznać się z jego spuścizną. Matka przez wiele lat walczyła o wydanie jego wierszy, niestety nie doczekała się tej chwili. W ostatniej swojej woli ludziom zaufanym których uważała że mogą zaopiekować się spuścizną syna powierzyła jego dorobek. Przez wiele lat starano się o publikacje jego wierszy, gdy to już nastąpiło okazały się bestselerami.

Po przeczytaniu książki ukazuje nam się obraz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - małego chłopca o wesołym spojrzeniu, młodzieńca trochę wstydliwego, zadumanego, syna kochającego matkę, męża kochającego żonę, żołnierza, poety. Podążamy jego śladami od narodzin po śmierć, odwiedzamy miejsca w których był, mieszkał, walczył. Autor raczy nas historiami o których nie przeczytamy w suchej biografii, a dlaczego? Bo książka jest oparta na wspomnieniach ludzi którzy znali: Krzysztofa, jego żonę, matkę, sąsiadów, kolegów, ludzi którzy zetknęli się z nim przed wojną i w czasie wojny. Autor przez lata skrupulatnie szukał tych wszystkich ludzi lub ich rodzin i słuchał opowieści, docierał do różnych dokumentów i sprawdzał każdy trop.
"Te wydobyte z milczenia wiadomości układają się w ciąg, który pozwala na tyle precyzyjnie, na ile to możliwe, odtworzyć wypadki z życia poety i jego najbliższych. (...) Zamiarem moim było uchwycenie wspomnień ludzi, którzy z takich czy innych względów (przede wszystkim politycznych) o Baczyńskim wcześniej nie mówili, choć się z nim stykali, przyjaźnili i walczyli w jednym szeregu." [6]
Dodatkowym atutem książki jest to że nie tylko poznajemy poetę K.K.B., ale również jego kolegów i znajomych, ludzi którzy go znali, ich losy przed, w czasie i po wojnie. Liczne zdjęcia i ilustracje uatrakcyjniają treść książki. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, ale autor już na wstępnie zaznacza nam że "nie jest to (...) dosłowny zapis tego , co mówili moi rozmówcy, a styl, mimo narracji w pierwszej osobie, jest w zasadzie mój" [7]. Jednym słowem książkę czyta się rewelacyjnie, gorąco Wam polecam, nie jest to tylko książka o K.K.B. i jego pokoleniu, ale jest to książka z kawałkiem polskiej historii - jakże dla nas ważnej.


[1] Wiesław Budzyński "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" Wydawnictwo M, 2014, okładka książki
[2] tamże str. 14
[3] tamże str. 66
[4] tamże str. 187
[5] tamże str. 180
[6] tamże str. 12-14
[7] tamże str. 12

Moja ocena: 5,5/6



Za możliwość przeczytania książki dziękuję pani Dorocie z Wydawnictwa M



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Europa da się lubić"




czwartek, 7 sierpnia 2014

Joe Alex - "Cichym ścigałem go lotem..."

źródło
TYTUŁ: Cichym ścigałem go lotem...
AUTOR: J. Alex
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie Kraków
DATA WYDANIA: 1977
STRON: 160


Do tej pory udało mi się przeczytać trzy książki autora: "Śmierć mówi w moim imieniu", "Powiem wam jak zginął", "Zmącony spokój Pani Labiryntu", wszystkie trzy bardzo mi się podobały i miałam ochotę na więcej. Teraz w moje ręce wpadła następna książka autora,  perełka którą wyłowiłam z bibliotecznej półki:)

Joe Alex wielki przeciwnik  mieszkania na wsi, zakupił mały domek z ogrodem, co prawda to nie wieś a Londyn, ale okolica jest spokojna i niemalże wiejska. Dlaczego zakupił ten domek? Bo ma w planach napisanie prawdziwej powieści, oczywiście nie zrezygnuje z pisania kryminałów, bo z czegoś trzeba żyć. Domek posłuży mu jeszcze w jednym celu, przeczyta swoim przyjaciołom: Karolinie Beacon i Benowi Parkerowi oraz jego żonie najnowszy swój kryminał o sprawie która miała miejsce przed miesiącem, a była wyjątkowo tajemnicza...

Sir Gordon Bedford, znany entomolog i doradca finansowy rządu, ma dom po rodzicach na przedmieściach Londynu. To tu gdy wraz z małżonką Sylvią wraca ze Stanów Zjednoczonych mieszka i prowadzi swoje badania. W domu zamieszkują jeszcze: Cyril Bedford (brat Gordona) i jego żona Judyta, Robert Reutt (sekretarz Gordona), Agnes White (pokojówka).
Tej nocy Gordon wraz z Cyrilem łapali ćmy (Zmora Trupia Główka) by dokończyć dokumentację do wydawnictwa o ćmach i ich życiu. Skończyli swoją pracę około drugiej w nocy, umawiając się na na rano na godzinę szósta by dokonać ostatecznej korekty materiałów. O zmianie godziny został powiadomiony również sekretarz Gordona który zjawił się w ogrodzie gdy kończyli pracę. Niestety, rano Robert odkrył zwłoki Gordona. Morderstwo, czy naturalna śmierć?  Policja po przybyciu na miejsce odkryła listy, w których to Gordon żegna się z życiem - dwa różne listy samobójcze. Czyli jednak samobójstwo? Ale dlaczego dwa różne listy? Przybyły na miejsce Ben Parker wzywa do pomocy Joe Alexa, sprawa nie jest prosta, odkrywają że to było jednak morderstwo. Nikt obcy nie mógł wejść do domu - morderca jest wśród domowników Kto i dlaczego zabił Gordona Bedforda?

No i co powiedziecie, prawdziwa perełka :) Kolejna bardzo dobra książka Joe Alexa (Maciej Słomczyński) w której on sam jest głównym bohaterem i kolejne śledztwo do przeprowadzeni, gdzie zbieranie dowodów i dedukcja zawsze doprowadzają do celu. Zakończenie może być zaskakujące, ja typowałam inaczej. Mimo że książka napisana i wydana dawno język nie jest trudny i nie będziemy mieć problemu z szybkim i zrozumiałym czytaniem. Świetny kryminał taki w starym dobrym angielskim stylu, porównałbym go do kryminałów Agaty Christie. Jeżeli jeszcze nie mieliście przyjemności spotkać się z Joe Alexem, a lubicie kryminały w starym stylu,  to książka dla Was - polecam.

Moja ocena: 5/6



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



wtorek, 5 sierpnia 2014

Iwona Mejza - "Wyszedł z domu i nie wrócił"

źródło
TYTUŁ: Wyszedł z domu i nie wrócił
AUTOR: I. Mejza
WYDAWNICTWO: Oficynka
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 288


Oświęcim, mały prowincjonalny posterunek policji, umieszczony pomiędzy uliczkami w starym budynku, kto nie wie jak tu trafić może pobłądzić. To tu nasi policjanci na co dzień zmagają się z trudnymi przypadkami. Żar leje się z nieba, na komendzie brakło wody, w wyniku losowania (a i tak zawsze na niego pada) po wodę udała się stażysta Krzysztof Bućka, który trasę powinien objechać w pół godziny a wrócił po dwóch! Gdzie był? - po wodę, wypił kawę, zjadł pyszne lody (ale nie tylko on jest łakomczuchem, koledzy z posterunku również uwielbiają słodkości którymi chętnie się raczą) - na służbie! ale nie tylko, nasz stażysta podsłuchał staruszki w sklepie że na miejscowym cmentarzu znaleziono podwójnego nieboszczyka. Komisarz Ożegalski (wielbiciel kryminałów) okazał duże zainteresowanie sprawą, dwóch nieboszczyków w jednym grobie i to takim który miał być pusty. Policyjni technicy zabierając kości do analizy znaleźli w kącie grobowca małą karteczkę - list. Kto leży w tym grobie? Co zawiera znaleziony list? Kim są ludzie którzy chcieli wyremontować stary grób? Czy wiedzieli że w środku są trupy? Komisarz zleca przeszukanie spraw z archiwum, uważa że tam może kryć się rozwiązanie - dwadzieścia lat temu w mieście miał napad na jubilera, ani sprawców ani łupów nie odnaleziono. Czy komisarz miał racje? Czy odkryją czyje zwłoki zostały pochowane w grobie? Czy odnajdą skarb sprzed dwudziestu lat?

Bardzo fajny, lekki kryminał z domieszką humoru. Autorka zabrała nas do miasta które naznaczone jest swoją historią, ale nie odczuwamy tego, przechadzamy się po cmentarzu i uliczkami Oświęcimia. Bohaterowie wspominają co gdzie kiedy stało, i jak miasto się zmienia, na tylnej okładce książki od wewnątrz jest mapka miasta z zaznaczonymi na na niej ważniejszymi punktami - bardzo mi się to podobało. Nasi bohaterowie to bardzo ciekawe osobowości i policjanci i osoby im towarzyszące w sprawie to postacie barwne i nietuzinkowe. Język prosty, dialogi ciekawe, brak zbędnych i długich opisów, akcja być może nie pędzi w zawrotnym tempie, ale ma swój specyficzny klimat. Książkę czyta się szybko i ciekawie.

Moja ocena: 4/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)





środa, 30 lipca 2014

Maggie Moon - "Posiadłość"

źródło
TYTUŁ: Posiadłość
AUTOR: M. Moon
WYDAWNICTWO: Novae Res
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 294

Posiadłość Debrettów, to tu od wieków odbywały się wspaniałe bale, właściciele tego pięknego majątku mają wspaniały dar natury - oczy, które potrafią zahipnotyzować. Z biegiem czasu posiadłość otworzyła swoje drzwi gościom udostępniając dwa piętra, gdzie za odpowiednią kwotę można było przenocować. Oczywiście ci goście byli selekcjonowani, nie każdy tam mógł spędzić noc. W całej posiadłości jakby czas się zatrzymał w XIX wieku, nawet nie ma elektryczności tylko używa się świec. Jej mury od wieków kryją mroczną tajemnicę, a właściciele są coraz bardziej pewni siebie. Czy ich skrywana tajemnica ujrzy światło dzienne?  Czy znajdzie się ktoś kto odkryje prawdę o posiadłości i jej właścicielach?

Zara Dormer, studentka malarstwa na prestiżowej Londyńskiej Akademii, nauka tam nie jest tania, studiują tam tylko zamożni. Ona jednak pochodzi z biednej rodziny, a na studia dostała się dzięki stypendium, co inni nie raz jej wypominają. Jest na roku obiektem kpin i złośliwości, jednak to ona wśród studentów zostaje wytypowana do wyjazdu na warsztaty malarskie do Charlottshire do posiadłości Debrettów - jest jedną z ośmiorga szczęśliwców na całej uczelni.  Jednak wyjazd Zary nie byłby możliwy bez jej przyjaciółki od której pożyczyła pieniądze. Zara jedzie tam nie tylko na warsztaty, chce wyjechać by ponownie ożyć, chce ponownie zacząć oddychać.  Od kilku lat czuje się winna i przytłoczona tym wszystkim co stało się z jej siostrą. Zara po przyjeździe do posiadłości jest nią oczarowana i razem ze swoim  nowym znajomym - Frankiem, chcą z warsztatów wynieść jak najwięcej wiedzy. Pomimo że Zara jest zachwycona posiadłością to czuje że właściciele jej nie do końca są tacy za jakich uchodzą. Jest bystrą dziewczyną, do tego jej oczy zauważają więcej niż innych (krew na dziedzińcu), to może bardzo jej zaszkodzić. Jest bliska poznania prawdy - ale kto ją pozna, umiera. 

Rewelacyjna książka, już od pierwszych stron wciągnęła mnie i nie pozwoliła pójść spać. Czytając czułam jak zalewa mnie fala grozy, a dreszcze przechodzą po plecach. Autorka bardzo wyraziście opisuje nam to co dzieje się w posiadłości współcześnie oraz w przeszłości, ale jednocześnie wszystko zawoalowane jest nutką tajemniczości dzięki czemu pozwala naszej wyobraźni pracować - co też tam się dzieje, kim oni są? Jedynie mogę mieć małe ale do samego zakończenia, według mnie brakło paru kartek które bardziej nakreśliły by nam kim byli właściciele posiadłości i np: dokąd się udawali opuszczając ją. Ale być może to specjalny wybieg autorki by pobudzać nas do myślenia. Dowiedziałam się że to debiut autorki i z mojej strony wielkie gratulacje - świetny debiut i czekam na następne książki autorki. Jeżeli jeszcze nie czytaliście, nie słyszeliście o autorce i o książce, lub jeśli się wahacie - nie zastanawiajcie się, książka rewelacyjna - thriller, który nie pozwoli wam zasnąć.

Moja ocena: 5,5/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: 



niedziela, 27 lipca 2014

Karol Witkowicki - "Sprawa Joanny Dornowej"

fot. Melania K.
TYTUŁ: Sprawa Joanny Dornowej
AUTOR: K. Witkowicki
WYDAWNICTWO: Akapit
DATA WYDANIA: 1991
STRON: 196

Karol Witkowiecki to pseudonim pisarski Karoliny Beylin (1899 - 1977), polskiej pisarki i tłumaczki literatury angielskiej. Dlaczego o tym wspominam, bo sama, mając tyle lat tę książkę, byłam przekonana że to prawdziwe imię i nazwisko autora, a tu proszę pseudonim i to kobiety. Pierwsze wydanie książki miało miejsce w 1936 roku nakładem Wydawnictwa Stanisława Cukrowskiego, ja posiadam wydanie drugie z 1991 roku. Mam nadzieję że to będzie taki kryminał w starym, dobrym stylu - czy tak będzie? zobaczymy.


Paryż, dwoje młodych ludzi których połączyła miłość. On, Stanisław Kaniewski - młody prawnik, po skończeniu studiów w Polsce wyjechał do Paryża dopełnić wykształcenie, ona, Joanna Stypniewska - studentka romanistyki, panna z dobrego domu, jej ojciec jest właścicielem cukrowni i pokaźnego majątku. Połączyło ich gorące uczucie, zakończone ich nieoficjalnym narzeczeństwem w Paryżu. Niestety Joanna została wezwana do powrotu do Polski, jej ojciec zachorował, już nie powróciła do Paryża, po śmierci ojca starała się ratować pozostawiony majątek. On szalał i czekał, list od Joanny zwolnił go z danego jej słowa, zerwała z nim wszelkie kontakty. Potem przyszedł jeszcze jeden list - Joanna się zaręczyła z mężczyzną starszym od niej o dziewiętnaście lat. 

Ich drogi ponownie się spotkały dziesięć lat później, on jest znanym i szanowanym sędzią śledczym, ma rozpocząć śledztwo dotyczące zamordowania Dyrektora Cukrowni Morany - Mariana Dorna - oskarżona jego żona Joanna Dornowa - tak to jego Joanna z Paryża. Przyznaje się że zabiła męża, ale nieumyślnie to był wypadek, jednak dowody świadczą że to nie ona oddała śmiertelny strzał. Kogo kryje? Swojego kochanka? W trakcie śledztwa wychodzi na jaw że na miejscu zbrodni obecny był jej kuzyn, dawny adorator Joanny który został odrzucony, strzelał ze swojego pistoletu. Czy to on zabił męża Joanny? Czy to było ukartowane między Joanna a jej kuzynem? Czy Stefan Kaniewski sprosta sprawie którą prowadzi? Czy dawne uczucie już w nim wygasło? A może oboje ciągle coś czują? 

Książka z prawdziwym klimatem lat 30-tych XX wieku. Świetnie napisana i wciągająca w swoją fabułę. Mamy ukazany tutaj przekrój społeczeństwa tamtych lat: warszawska bohema, sędziowie i adwokaci, ziemiaństwo, ludzie bogaci i ludzie biedni, nauczycielka mieszkająca na wsi i ucząca chłopskie dzieci, ludzie prości i intelektualiści. Dżentelmeni, honor i dobre imię damy, to w tamtych czasach rzeczy które były traktowane bardzo poważnie. Akcja książki choć nie jest szybka to wciąga nas od początku, poczytamy nie tylko o tamtych czasach, ale również o miłości i zbrodni.  Język książki prosty, mimo że po raz pierwszy wydana w 1936 roku, czyta się ją bardzo dobrze, opisy które są nie są nudne i czyta się je z ciekawością.

Jedynym mankamentem książki jest to że nie poznamy odpowiedzi na dręczące nas pytania. Dlaczego? Bo zdobędziemy je czytając drugą część przedstawiającą nam dalsze losy Stefana Kaniewskiego i Joanny Dorn w książce "Fabryka młodości". Osobiście zaczynam rozglądać się za tą książką. Czy wam polecam ? - jak najbardziej, bardzo ciekawy i stonowany kryminał o zbrodni w latach 30-tych XX wieku.

Moja ocena: 4,5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)

środa, 23 lipca 2014

Agnieszka Krawczyk - "Dziewczyna z aniołem"

źródło
TYTUŁ: Dziewczyna z aniołem
AUTOR: A. Krawczyk
WYDAWNICTWO: SOL
DATA WYDANIA: 2012
STRON: 288


Kraków, rok 1959, tuż przed Wielkanocą zostają odnalezione zwłoki maturzystki Iwony Horn. Tym morderstwem żyje cały Kraków, Iwona była córką stalinowskiego prokuratora, był to jeden z tropów które były brane pod uwagę w śledztwie, ale nie tylko, milicja prowadziła sprawę , ale wydawało się jakby nie miało znaczenia kto będzie winny, byle by był. W Iwonie podkochiwał się w Filip Dobrowolski, i to on wraz z lekarzem Gruszewskim - weteranem wojny domowej w Hiszpanii  rozpoczynają swoje prywatne śledztwo z zamiarem odkrycia sprawcy. Szybko okazuje się że Iwona nie była taka czysta i niewinna, narkotyki, spotkania ze starszymi mężczyznami - sprawa coraz bardziej się gmatwa i nie jest tak prosta jakby się wydawało. Nasi amatorzy muszą uważać, bo odkrywają zbyt wiele informacji, im też może grozić niebezpieczeństwo. Kto zabił Iwonę? Czy jej morderstwo związane jest z profesją jej ojca, czy z mroczną stroną jej życia? 

Całą tę historię opowiada nam Filip Dobrowolski - to on jest narratorem powieści (choć momentami jest to osoba trzecia), u kresu swojego życia postanowił przedstawić nam fakty z 1959 roku.

Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, zachęcona licznymi pozytywnymi opiniami na temat tej książki, postanowiłam sięgnąć po nią w ten letni czas, zabierając ją ze sobą w podróż do ... Krakowa. Autorka postarała się i bardzo realnie ukazała nam atmosferę Krakowa końca lat 50-tych XX wieku, jego mieszkańców, młodzież i ich psoty. Niestety czytanie tej książki było dla mnie męczące, opisy w początkowej (tak do ok. 120 str) były nużące i męczące, później akcja trochę ruszyła, by na końcówce znów wprawić mnie w znużenie. Sam finał - sama nie wiem, dla mnie było to rozczarowanie. Nie wiem, być może jednak nie był to czas dla tej książki, długa podróż, oczekiwanie w kolejce i powrót w zatłoczonym autobusie, upały których tak nie znoszę - to wszystko złożyło się na to że książka była dla mnie męcząca i nie wciągająca. Niestety sama atmosfera dawnego Krakowa to za mało by pochłonąć tę książkę, nie poczułam żadnego dreszczyku emocji, czy zainteresowania sprawą Iwony. Oczywiście nie zniechęcajcie się moją opinią, poczytajcie inne, bo książka ma dużo pozytywnych ocen, po prostu mi nie podeszła, ale może wam się spodoba.

Moja ocena: 3/6

Jeżeli jest ktoś zainteresowany, to książka trafia na listę do wymiany - wszystkie książki wymiankowe możecie zobaczyć na LC - TUTAJjest też kilka innych tytułów, może kogoś coś zainteresuje.  Kontakt ze mną: melak@onet.eu  lub przez LC.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)




poniedziałek, 21 lipca 2014

Beata Legutko - "Cuda z Jasnej Góry"

źródło
TYTUŁ: Cuda z Jasnej Góry
AUTOR: B. Legutko
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo M
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 148


"Każdy człowiek, nawet niewierzący, doświadcza momentów, w których dusza wznosi się ku górze w mimowolnym modlitewnym porywie" [1]

Jasna Góra - Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej - Królowej Polski.

Zespół klasztorny Zakonu Paulinów w Częstochowie. Miejsce szczególne kultu maryjnego i centrum pielgrzymek w Polsce. To tu znajduje się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej (Czarna Madonna) - ikona, typ hodigitria. Autor owego obrazu jest nieznany - choć przypisuje się jego autorstwo św. Łukaszowi Ewangeliście, oraz że został namalowany na desce ze stołu gdzie jadała św. Rodzina, jego data powstania jest ciągle w sferze domysłów - może to być VI-VII w. lub XIII-XIV. 
Jasna Góra i obraz Matki Bożej Częstochowskiej jest miejscem wielu pielgrzymek - pierwszy dokument w który mówi nam o pielgrzymce na Jasną Górę pochodzi z 1429 roku. Obecnie prowadzi tam ok. 60 szlaków pielgrzymkowych, gdzie najdłuższa ma do przebycia 620 kilometrów to pielgrzymka koszalińsko-kołobrzeska. Jasna Góra to nie tylko miejsce pielgrzymek, ale również miejsce cudów które dzieją się tam od wieków po dzień dzisiejszy, a wszystkie są zapisywane w specjalnej księdze. 

"Jasna Góra to miejsce, w którym legenda przeplata się z historią, wiara i nadzieja z problemami życia codziennego. Co roku do sanktuarium pielgrzymują ludzie z całego świata, prosząc o cud i dziękując za otrzymane łaski. Swoje problemy i nadzieje zawierzają tej, która wszystkie wydarzenia z życia swojego Syna nosiła w swoim serce." [2]


Książka "Cuda z Jasnej Góry" to wspaniałe kompendium wiedzy na temat Jasnej Góry i cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.  Znajdziemy tu między innymi krótkie historie: kim była Maryja oraz jak rozwijał się kult maryjny, dowiemy się czczeniu obrazów świętych, jaka była do tego droga i o tym że nie czcimy obrazu ale jego pierwowzór czyli osobę którą przedstawia obraz. Dowiemy się również szczegółów o samym obrazie: autor, jego powstanie oraz jego historię jak przywędrował na Jasną Górę i skąd wzięły się cięte rysy dwie, oraz poznamy historię sukien Matki Bożej. Autorka prezentuje nam również historię Zakonu Paulinów i skąd wzięli się w Polsce, oraz poznamy Jasną Górę jako miejsce pielgrzymek (w 1932 roku pierwsza pielgrzymka wyruszyła z Warszawy - było to 32 osoby) i cudów które tam się dokonywały.

Już sam tytuł książki mówi nam o czym dokładniej i dogłębniej będzie dotyczyła jej treść - o cudach, które miały miejsce na Jasnej Górze przed Obrazem Czarnej Madonny. To do Niej ludzie zwracali się ze swoimi kłopotami i sprawami beznadziejnymi, to tu do Niej szli prosić o łaskę uzdrowienia (o kulach, na wózkach, niewidomi). Ale nie tylko przed obrazem dokonywały się cuda, także w domach, innych państwach, różnych miastach i wsiach, podczas peregrynacji kopii Obrazu - ludzka modlitwa i wiara płynęła do Matki Bożej Częstochowskiej, a ta słuchała jak Matka słucha swoich dzieci. Za jej przyczyną dokonało się wiele cudów (pierwszy datowany jest na rok 1392 - uzdrowienie malarza Jana Wężyka), wskrzeszenia (kroniki na Jasnej Górze przedstawiają 33 wskrzeszenia), oraz proszono o ratunek dla dusz cierpiących w czyśćcu (kroniki notują ok. 32 takie przypadki), oraz cuda które dokonywały się za pośrednictwem przedmiotów związanych z Jasną Górą, cudach narodzin i nawróceń.
W książce przeczytamy o wybranych cudach dawnych i współczesnych, poznamy także definicje cudu, oraz jak Kościół uznaje cuda. Na końcu książki mamy kalendarium, oraz Litanię i Nowennę do Matki Boskiej Częstochowskiej.

Czytając tę książkę miałam momentami wrażenie że serce mi trzepocze, to niesamowite uczucie czytać o  tych wszystkich cudach. Język jest prosty, nie ma żadnych trudnych zawiłości językowych, dzięki temu każdy może sięgnąć po tę książkę. Autorka na zaledwie 148 stronach przedstawiła nam w sposób prosty i ciekawy historię Jasnej Góry i Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, oraz cuda które dzieją się za jej przyczyną. Czy Wam polecam tę książkę? - oczywiście że tak, i to nie tylko osobom zainteresowanym ale każdemu.

Matka Boża Częstochowska źródło


"O pani moja, Maryjo święta, moją duszę i moje ciało powierza Tobie, Twojej błogosławionej opiece i szczególnej obronie oraz mocy Twego miłosierdzia, dziś i każdego dnia i w godzinę mojej śmierci. Wszystka nadziejo moja, Tobie polecam wszystkie moje trudności i biedy, życie i kres mego życia, aby przez Twoje święte orędownictwo i prze Twoje zasługi moje uczynki były prostowane i porządkowane według Twojej i Twego przenajświętszego Suna woli, a mojej potrzeby" [3]
Jedna z modlitw do Czarnej Madonny z XVI w.







[1] Beata Legutko "Cuda z Jasnej Góry" Wydawnictwo M, 2014, str. 117
[2] tamże str. 24
[3] tamże str. 41-42

Moja ocena: 6/6



Za możliwość przeczytania książki dziękuję pani Dorocie z Wydawnictwa M




Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



poniedziałek, 14 lipca 2014

Jacek Getner - "Pan Przypadek i celebryci"

źródło
TYTUŁ: Pan Przypadek i celebryci
AUTOR: J. Getner
WYDAWNICTWO: Zakładka
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 234

"Pan Przypadek i celebryci" to druga książka w serii o przygodach detektywa amatora Jacka Przypadka, autor prezentuje nam trzy opowiadania. Tym razem nasz bohater wkracza w świat show biznesu, gdzie pokazuje nie tylko swoje zdolności detektywistyczne ale również jasnowidza. Ale po kolei ...

"Miłość i medycyna" to tytuł pierwszego opowiadania jak i serialu emitowanego w telewizji od ponad dziesięciu lat. Jacek zostaje wezwany na plan owego serialu by pomóc producentowi Kokoszce oczyścić się z zarzutu morderstwa na jednym z głównych bohaterów serialu, który chciał go opuścić. Jak się okazuje wiele osób miało do niego pretensje i znalazło by się kilku chętnych którzy chcieliby się go pozbyć.

"Znamienne stany świadomości" - w drugim opowiadaniu nasz detektyw-amator zostaje wezwany przez dawnego znajomego Bolko Szołtisika - znanego prezentera telewizyjnego by odszukał jego Manifest komunistyczny podarowany przez ojca, w którym to zapisywał swoje "złote myśli". Ktoś go ukradł i żąda za niego okupu - bo w przeciwnym razie ujawni jego zapiski, ale przecież on sławny Bolko nie będzie za nic płacił. Tym razem Jacek rozwiązując zagadkę chce nie tylko odszukać Manifest  ale również sprowadzić na ziemię Bolka. 

"Blondyn wieczorową porą" - w trzecim opowiadaniu Jacek poszukuje zaginionego Mikela. Czy do końca zaginiony? Może porwany? Może się ukrywa? - nie wiadomo? Szuka go  na zlecenie jego oficjalnej narzeczonej - Kasiya, a ślady prowadzą nawet do ministra oraz Wróżki Nibelungi.

O ile pierwsza książka z serii o Panu Przypadku - "Pan Przypadek i trzynastka" (kilka słów o książce TUTAJ) podobała mi się, to druga już tak bardzo mnie nie wciągnęła. Dwa pierwsze opowiadania jeszcze mnie zainteresowały, ale ostatnie nie dość że wiało nudą to denerwowały mnie wstawki że on już wie jakie jest rozwiązanie ale autor pominie tą rozmowę między bohaterami bo nie chce zdradzać rozwiązania i to na początku opowiadania. Do tego momentami nasz pan Jacek irytował mnie, wiem on ma taki być: bezczelny i cyniczny, pewny siebie, ma przysparzać sobie wrogów, ale czy taki będzie zawsze? Postaciami które wywoływały uśmiech na  mojej twarzy są: Błażej Sakowicz (Młody Bóg Seksu) oraz jego ojciec Jędrzej Sakowicz - cudowni pantoflarze, no nie mogę zapomnieć o Pani Irminie która zna w Warszawie wszystkich których się powinno znać i piecze cudowne ciasta :) A sami celebryci? - autor pokazał ich przez pryzmat żądzy pieniądza i sławy.

Podsumowując: książkę czyta się szybko, język prosty i lekki, trochę zabawnych sytuacji. Oczywiście nie są to takie typowe opowiadania kryminalne, nie ma krwawych scen i siarczystego języka, a i akcja nie pędzi z zawrotną szybkością. Autor postawił na dedukcję i spryt Jacka Przypadka :) Oczywiście to że tym razem książka nie podobała mi się tak jak pierwsza z serii, nie znaczy ze nie sięgnę po następną, już na nią czekam i chętnie ją przeczytam, zobaczę jak tam nasi bohaterowie i jakie przypadki spotkają naszego detektywa-jasnowidza z korpoludkami. Czy polecam wam tę książkę? - oczywiście w sam raz lektura na letni wypoczynek.

Moja ocena: 3,5/6



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...